Monty Python odsłonięty – do księgarń trafiła oficjalna autobiografia najważniejszej trupy komediowej naszych czasów

28 października 2015

monty-python-autobiografia-1
Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się oficjalna autobiografia Monty Pythona, w której członkowie najbardziej zwariowanej trupy komediowej na świecie opowiadają, jak wywrócili świat do góry nogami.

„Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona” to godne rozwinięcie historii, jaką dostarczyła czytelnikom opublikowana w Polsce w maju tego roku książka Johna Cleese’a „Tak czy inaczej…”. W miejscu bowiem, w którym Cleese skończył opisywać swe wspomnienia, autobiografia Monty Pythona rozwija się na dobre. Poznajemy więc kulisy „Latającego Cyrku Monty Pythona”, który zmienił zasady komedii telewizyjnej, a także wkraczamy na plan wszystkich czterech filmów kinowych zrealizowanych przez zwariowaną piątkę Brytyjczyków i jednego kuriozalnego Amerykanina.

Odpowiedzialny za opracowanie książki krytyk filmowy Bob McCabe wykonał tytaniczną pracę, zbierając materiały. Same negocjacje z żyjącymi członkami ekipy Monty Pythona, mające na celu nakłonić ich do współpracy przy projekcie, trwały 15 miesięcy. Jeszcze więcej czasu zajęło przeprowadzanie samych wywiadów. Z logistycznego punktu widzenia było to niełatwym zadaniem – McCabe musiał krążyć między Londynem (Anglia), gdzie swoje domy mają Michael Palin, Terry Gilliam i Terry Jones, a Santa Barbarą (USA), gdzie na ranczu mieszka John Cleese. Z kolei Eric Idle zaoferował kilkudniową sesję w hotelu w Dublinie (Irlandia). Każdy z nich bardzo szczerze opowiedział o wspólnych projektach, nierzadko zdradzając tajniki powstawania wielu skeczy.

„Z Terrym nazywaliśmy teksty Johna i Grahama 'pisaniem z tezaurusa’. 'Sklep serowarski’ to absolutny klasyk pisania z tezaurusa – znajdź listę pojęć, wykorzystaj wszelkie występujące na niej słowa. Wszystko brzmiało bardzo uczenie, a na dodatek było potwornie śmieszne” – wspomina Michael Palin. „Toteż pewnego dnia sami napisaliśmy podobny skecz, totalnie oparty na tezaurusie, i odczytaliśmy go dla żartu. Każda postać mówiła tam po siedemnaście synonimów na wszystko, co chciała powiedzieć, w rezultacie donikąd nie dochodząc. I oczywiście John i Graham uznali, że to strasznie śmieszne. My się wtedy ujawniliśmy: 'Ha, nabraliśmy was, to wcale nie jest śmieszne’. Ale oni swoje: 'Ależ to naprawdę niezłe'”.

Co ważne, wymyślając skecze, mogli otwarcie mówić między sobą o tym, co ich zdaniem było do kitu. Nie wywoływało to konfliktów, nikt się nie odszczekiwał, dominowała atmosfera „kulturalnego krytycyzmu”, jak określał to Eric Idle. „Byliśmy jak jakaś sekta w starożytnym Iranie” – opowiadał przy inne okazji Palin. „Ilekroć podejmowało się(…) jakąś ważną decyzję, należało potem obowiązkowo zalać się w trupa i bawić całą noc, a jeżeli nazajutrz ludzie dalej pamiętali, o co chodziło, i uważali, że decyzja jest słuszna, ta zapadała nieodwołalnie”. Tak powstała między innymi nazwa „Latającego Cyrku Monty Pythona”. Jednak wymyślanie skeczy to także praca. Wbrew opiniom niektórych nie było w nich miejsca na improwizację. Wszystkie były starannie przygotowane i przećwiczone. Próby robiono przez cały tydzień przed nagraniem. Odcinki programu były obmyślane według następującej koncepcji: w każdym musiał się znaleźć pewniak, jak „Martwa papuga” czy „Bracia Pirania”. Wokół nich rozmieszczano stopniowo resztę materiału: skecze, które uznawali za niezłe (ale nie genialne), a na koniec trochę eksperymentów.

Po karierze telewizyjnej przyszedł czas na filmy, które kręcono zwykle za niewielkie pieniądze, co tylko jeszcze potęgowało kreatywność ekipy. Wspominając „Monty Pythona i Świętego Graala” Terry Jones powiedział: „Na pewnym etapie mówiliśmy o wykorzystaniu koni, ale szybko odrzuciliśmy pomysł, bo uznaliśmy, że bez koni będzie śmieszniej, a poza tym i tak nie byłoby nas stać na konie”. Podobnie rzecz się miała z zakończeniem filmu. „Moja córka nie znosi tego zakończenia, mówi: 'Co? To ma być koniec? I już? Beznadziejne’. A nas nie było stać na całą bitwę. Mieliśmy całą czeredę studentów za cztery funty dniówki, filmowano ich ze wszystkich możliwych ustawień, ale za dużo to tego nie ukręciliśmy” – wyznaje pomysłodawca zakończenia, Eric Idle.

O wiele więcej obaw wzbudziła realizacja „Żywotu Briana”. Jeden z producentów wycofał się na dwa dni przed wyjazdem na plan do Tunezji, bo gdy przeczytał scenariusz, uznał go za bluźnierstwo. Swojej roli przywódcy judejskiego oddziału samobójczego, który staje przed wiszącym na krzyżu Brianem, obawiał się ponoć Eric Idle. Symbolem oddziału była Gwiazda Dawida skrzyżowana ze swastyką. „Eric chyba miał pietra, bo mieszkał już wtedy w Hollywood i bał się, że żydowscy producenci potraktują to jako ciężką obrazę. Mówiłem mu: 'Słuchaj, zraziliśmy do siebie chrześcijan, teraz pora na Żydów'” – wspomina Terry Gilliam. Scena z Ericem Idle ostatecznie nie trafiła do filmu, bo spowalniała dramaturgię, ale z perspektywy czasu Gilliam żałuje, że jej nie wykorzystano. Zwłaszcza że to i tak nie uchroniło filmu przed skandalem.

Pierwszą demonstrację urządziło Stowarzyszenie Rabinów Nowojorskich, zarzucając ekipie, że w scenie kamienowania pokazali wykorzystywany w obrzędach szal modlitewny. Potem pod niektórymi kinami zaczęły pikietować zakonnice z transparentami. Z kolei radni niektórych miast zakazywali emisji filmu w swoich regionach. Reakcja mogła się wydawać o tyleż zaskakująca, że jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć Graham Chapman pokazał scenariusz jednemu z trzech kanoników na dworze brytyjskiej królowej. Jaka była reakcja duchownego? „Przeczytał i strasznie mu się spodobało. Wręcz powiedział, że są tam rzeczy, które cisnęły mu się na usta przez całe życie” – wspominał Chapman.

Protesty i wywołane nimi debaty telewizyjne zapewniły filmowi jedynie bezpłatną reklamę. Ale ekipy Monty Pythona nie ominęły też zgoła inne problemy. W grupie pojawiały się drobne napięcia, powracał problem alkoholowy u Grahama Chapmana. To właśnie śmierć tego ostatniego przypieczętowała koniec trupy. „Wpadłem na niego w galerii handlowej w Los Angeles na początku tamtego roku” – wspomina Eric Idle. „Powiedział wtedy: 'Mam wielkiego farta. Byłem się przebadać, znaleźli nowotworowe komórki na tylnej ściance gardła, będę miał operację’. Potem była operacja, potem kolejna, potem kolejna… Zawsze mnie zastanawiało, czy przeżyłby, gdyby mu tego nie znaleźli, bo czasami to operacja ciebie zabija. (…) Byłem u niego w szpitalu, akurat miał za sobą drugą albo trzecią operację i był w bardzo optymistycznym nastroju. Mówił, że przymierza się do otwarcia kliniki długowieczności, a sam jak na ironię miał przed sobą ledwie trzy tygodnie życia”.

Po śmierci Chapmana w głównej auli szpitala odbyła się ceremonia pogrzebowa, która przeszła do legendy i wpisała się w ton całej kariery Monty Pythona. Okraszona dowcipami przemowa Johna Cleese’a była bodaj pierwszym przypadkiem, gdy ktoś użył słowa „kurwa” podczas takiej uroczystości.

„Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona” to nie tylko najpełniejsza autobiografia grupy, jaką dotychczas wydano, ale też przebogaty wybór archiwaliów – około tysiąca zdjęć, plakatów, zapisków, listów i scenopisów pochodzących z prywatnych zbiorów członków ekipy Monty Pythona. Wiele z nich opublikowanych zostało po raz pierwszy. Książka w opracowaniu Boba McCabe to wyjątkowa okazja, by z nadzwyczajnej perspektywy spojrzeć na twórców, którzy wykreowali najbardziej znaczący nurt współczesnego kabaretu i swymi gagami potrafili rozśmieszyć niemal cały świat.

Publikacja w przekładzie Filipa Łobodzińskiego ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

monty-python-autobiografia

Na zdjęciu załączonym do materiału: Jeden z członków Monty Pythona, Terry Jones, demonstruje polską wersję książki.

[am]
fot. Wydawnictwo Poznańskie

Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi