„Księżycowy pył” Andrew Smitha ? opowieść o astronautach, którzy stąpali po powierzchni Księżyca
Tylko dwunastu ludzi stąpało po powierzchni Księżyca. Jest ich wśród nas coraz mniej. Wypowiedzi tych, którzy pozostali jeszcze przy życiu, zebrał Andrew Smith w książce „Księżycowy pył. W poszukiwaniu ludzi, którzy spadli na Ziemię”. Polskie wydanie tej publikacji ukazało się właśnie nakładem wydawnictwa Czarne w serii „Amerykańskiej”.
„Księżycowy pył” ukazał się w języku angielskim kilkanaście lat temu. Wówczas spośród dwunastu amerykańskich astronautów żyło jeszcze dziewięciu; dziś ? zaledwie czterech. Dlatego pomysł dotarcia do nich i zarejestrowania ich wypowiedzi należy uznać za jak najbardziej cenną inicjatywę powieściopisarza Andrew Smitha.
Po książkę mogą sięgnąć nawet osoby, które nie mają bladego pojęcia o programie załogowych lotów na Księżyc ? Apollo, którego apogeum przypadło na lata 1969-1972, bo autor wprowadza w temat bardzo szeroko. Nie przechodzi od razu do sedna ? do wywiadów z astronautami, ale opisuje atmosferę, jaka towarzyszyła temu wydarzeniu 50 lat temu.
Wszystkim ? jak pisze ? towarzyszyła wielka niepewność, czy misja ta powiedzie się. W mediach pojawiały się przeróżne spekulacje. „Pewien badacz zapewniał widzów, że księżycowy pył na przypominających sylwetki yeti skafandrach astronautów zapali się, gdy tylko w kabinie Eagle’a wejdzie w kontakt z tlenem, o ile wcześniej nie eksploduje im pod stopami. Inny ostrzegał, że powierzchnia Księżyca może być w całości złożona z pyłu, więc w chwili zetknięcia z podłożem lądownik kompromitująco się zapadnie i zniknie na zawsze” ? pisze Smith.
Niepewność udzielała się astronautom, o czym mówią w rozmowach cytowanych w książce. Trudno im się dziwić. Nikt nie mówił tego głośno, ale powodzenie misji, czyli powrót z Księżyca w jednym kawałku szacowano na około 50 procent. A problemy w czasie trwania każdego z siedmiu lotów na Srebrny Glob piętrzyły się. Najbardziej pechowy był Apollo 13 ? astronauci musieli zawrócić na Ziemię ? nie dane im było postawić stopy na Księżycu.
Ale książka „Księżycowy pył” porusza głównie temat tego, jak tych kilka historycznych lotów zmieniło życie ludzi, którzy w nich uczestniczyli. Chyba nikt z nich nie przeczuwał, jak potoczą się ich losy. Najczęściej najwyższą cenę zapłaciła ich rodzina i żony. Małżeństwa rozpadały się, a astronauci próbowali znaleźć nowe miejsce dla siebie. Początkowo byli sławami żyjącymi w świetle reflektorów. Z czasem o nich zapomniano. Musieli zająć się czymś nowym, wytyczyć nowe cele. Ale co ma robić osoba, która dostąpiła czegoś tak wyjątkowego jak możliwość spaceru po Księżycu? ? pyta Smith. Cóż, ich wybory były bardzo różne: handlowali samochodami, pływali holownikami, dystrybuowali piwo, rozdawali autografy na konwentach fanów Star Trek, jeden został artystą (malował tylko Księżyc), inny ? senatorem.
„Księżycowy pył” pokazuje, że wśród uczestników lotów Apollo znalazły się bardzo różne osobowości ? od milczków po ekstrawertyków. Na przykład pierwszy człowiek, który stanął na Księżycu, Neil Armstrong, nie lubił strzępić języka. Irytowała go popularność. Po powrocie na Ziemię chciał spokojnie prowadzić zajęcia na jednej z amerykańskich uczelni. Jednak pod jego gabinetem zawsze kłębił się tłum gapiów. Wytrzymał osiem lat, po czym opuścił uniwersytet.
Astronauci Apollo konkurowali między sobą. To temat rzadko uwypuklany w mających często patriotyczny i wzniosły charakter wspomnieniach na temat programu Apollo ? projektu realizowanego przecież, jak głoszono, dla dobra ludzkości i postępu nauki. Tymczasem Buzz Aldrin, który lądował jako pierwszy na Księżycu wraz z Neilem Armstrongiem w 1969 roku bardzo liczył, że wyjdzie z lądownika jako pierwszy. Przeliczył się. Kto wie, czy z tego względu, na złość swojemu dowódcy, nie wykonał Armstrongowi żadnego zdjęcia na powierzchni Księżyca. O tego typu, mniej miłych aspektach misji Apollo pisze również autor „Księżycowego pyłu.”
W publikacji można znaleźć mnóstwo fascynujących informacji na temat tego niezwykłego amerykańskiego projektu. Jednak sam styl pisania może pozostawiać wiele do życzenia. Dużą część książki stanowią wspominki jej autora, również z czasów dzieciństwa. Zdradza też techniczne aspekty pracy nad książką. Te nie zawsze porywają czytelnika. Tego typu wtręty rozbijają narrację książki. Dziwnie brzmią też odautorskie komentarze dotyczące rozmówców. „Z biegiem rozmowy, w miarę jak Young się rozluźnia, raz po raz zerka w moją stronę, niczym kameleon przycupnięty na gałęzi” ? tak relacjonuje spotkanie z dowódcą misji Apollo 16 Johnem Youngiem. Dalej stwierdza, że były astronauta „mówi do ściany”, co wytrąca go z równowagi. Czy tego typu informacje przecież o starszych osobach wnoszą coś do tematu? Czy tylko ukazują rozmówców w złym świetle?
„Księżycowy pył” byłby świetną książką, gdyby zebrany materiał zredagowano w nieco inny sposób. Nie zmienia to faktu, że jeśli chcemy poznać zawiłe losy niezwykłej dwunastki, to nie znajdziemy na ten temat lepszej pozycji na rynku. A dodatkowe informacje na temat programu Apollo i czasów, w których księżycowa gorączka rozpalała zbiorową wyobraźnię powodują, że atmosfera ta może udzielić się i nam ? 50 lat po tych wydarzeniach.
Książka „Księżycowy pył. W poszukiwaniu ludzi, którzy spadli na Ziemię” autorstwa Andrew Smitha ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne w przekładzie Rafała Lisowskiego.
Szymon Zdziebłowski
fot. Project Apollo Archive
źródło: www.naukawpolsce.pap.pl, tekst poddano podstawowej obróbce redakcyjnej.
Kategoria: premiery i zapowiedzi