„Klezmerzy” Joanna Sfara ? przedwojenna tułaczka żydowskich muzyków opowiedziana w duchu Baabla, Singera i Chagalla

24 października 2019


Wydawnictwo Kultura Gniewu opublikowało pierwsze dwa tomy serii „Klezmerzy” Joanna Sfara. Francuski artysta żydowskiego pochodzenia po raz kolejny przenosi nas do świata, którego już nie ma. Tym razem składa hołd aszkenazyjskim Żydom zamieszkującym przed II wojną światową Europę Wschodnią oraz muzyce klezmerskiej, która stanowiła ważną część ich kultury.

Historia zaczyna się przed II wojną światową w Europie Wschodniej, gdzieś na bezdrożach Ukrainy, w okolicach Odessy. Genialny żydowski klarnecista Noe Davidovitch, nazywany też Baronem Swojego Tyłka, jako jedyny przeżywa masakrę zgotowaną jego orkiestrze przez rodaków, którzy nie życzyli sobie w gminie konkurencji. Muzyk nie poddaje się jednak, bo żebracza tułaczka od miasta do miasta i od sztetlu do sztetlu to jedyne, co umie robić. Formuje więc nową grupę, w skład której wchodzą: piękna Hava, która nie chce skończyć w rodzinnej wiosce wydana za przygłupiego chłopa, młody rudzielec Yaakov wyrzucony z jesziwy za kradzież płaszcza rabina i zdolny skrzypek Vincenzo, którego spotkał podobny los za podbieranie jabłek. Zespół uzupełnia osiłkowaty Tchokola ? wprawdzie to Cygan, który nieomal zginął z rąk Kozaków, ale potrafi zmyślać niestworzone historie i całkiem dobrze posługuje się gitarą. Los rzuca ich sobie w ramiona w Odessie. Szybko przyjdzie im wypróbować swe umiejętności na publice, a przy okazji wciągnąć czytelników w korowód zabaw, rodzących się przyjaźni, niespełnionych miłości i fantazyjnych opowieści snutych w takt żydowskiej muzyki.

Jak przekonuje autor komiksu, tworzeniu „Klezmerów” przyświecał ten sam zamysł, co w przypadku popularnej serii „Kot Rabina” ? mianowicie chodziło o sięgnięcie do rodzinnych korzeni. W żyłach Joanna Sfara płynie krew sefardyjskich i aszkenazyjskich Żydów. Rodzina ojca pochodziła z Algierii, a rodzice ze strony matki przybyli do Francji z Ukrainy. Wychowywał się więc pod wpływem dwóch odmiennych tradycji. Ci pierwsi byli bardzo wierzący, a drudzy ? mimo że wielu ich bliskich zginęło podczas II wojny światowej ? podchodzili do kwestii religijnych z ironią. A zatem wspomniane serie pokazują dwie jakże różne strony żydowskiej historii. „Kot Rabina” rozgrywał się w słonecznej Algierii nad Morzem Śródziemnym, a bohaterowie ? oczytani, mieszczańscy Żydzi ? posiadali piękne domy i rozprawiali na tematy teologiczne. Z kolei w „Klezmerach” towarzyszymy biednym, żyjącym z dnia na dzień muzykom, którzy wędrują od miasta do wsi, czy śnieg, czy niepogoda. Ta zgraja wolnomyślicieli ani myśli o Bogu ? w czasie i miejscu, w którym przyszło im egzystować, trzeba radzić sobie samemu.

Choć komiks nawiązuje do aszkenazyjskich korzeni autora, nie znajdziemy w nim wątków autobiograficznych. Matka Joanna, Liliane Sfar, piosenkarka pop znana pod pseudonimem Lilou, zmarła, gdy miał niespełna cztery lata. „Rodzina mojej mamy jest śnieżną pustynią. Mój dziadzio i babcia opowiadali mi tysiące historii, ale żadnej o swoich przodkach. Nie wiem nic o Polsce ani Ukrainie” ? przyznaje rysownik. „Klezmerzy” są zatem wyrazem kryjącej się w podświadomości pamięci o prawdziwie żydowskiej duszy ? o Żydach, którzy od czasów zburzenia Świątyni Jerozolimskiej wędrowali od kraju do kraju, nie mając ziemi ani przyjaciół. Dziś takich Żydów już nie ma ? jak twierdzi autor, jego rodacy stali się pospolitymi posiadaczami, zwyczajnymi ludźmi zamieszkującymi swoje państwo. Trudno jednak zapomnieć, że się jest potomkiem mieszkańca sztetlu. „Nawet gdybyśmy nie chcieli tych wspomnień, one powracają. Jak Murzyn, którego przodkowie dawno temu byli niewolnikami, czasem czuje jeszcze piętno łańcuchów. Nie przez paranoję. Nie zawsze z uzasadnionych powodów. Słyszy dźwięk łańcuchów, ponieważ niektóre rany goją się wiekami. Przenosząc je przez organizm społeczny, przez krew i przez mięśnie, nosimy w sobie lęki zmarłych” ? komentuje Sfar.

Jak można kultywować pamięć? Autor przekonuje, że choć należy organizować ceremonie upamiętniające tragedie, pamięć nie powinna być wykorzystywana do wzbudzania strachu, ani służyć robieniu z siebie ofiar. Można ją za to umieszczać w klezmerskich śpiewach. Każda z takich piosenek symbolicznie rozpala ogień i przypomina o czasach wędrówek. Muzyka klezmerska była bowiem muzyką wygnańców, ludzi, którzy czuli, że nikt ich nie kocha. Podobnie jest z bluesem, tyle że pieśni aszkenazyjskich Żydów są pełne energii i fantazyjności. A Sfar w jakiś magiczny sposób zdołał przełożyć to na język obrazów i słów.

Od strony literackiej „Klezmerzy” przywołują atmosferę opowiadań Izaaka Babla oraz Isaaca Bashevisa Singera. Warstwa graficzna zaś nawiązuje do dokonań takich tuzów malarstwa, jak Marc Chagall czy Jules Pascin. Kreska Sfara wydaje się spontaniczna, można wręcz powiedzieć ? niechlujna, jest jednak wynikiem intensywnej pracy i wielu podejmowanych prób, czego dowodem mogą być załączone na końcu szkice. Ilustracje pokolorowano farbami akwarelowymi, co nadaje im niepowtarzalnego uroku. Tego typu rysunków nie można bowiem poprawiać, trudno też uzyskać dwa razy ten sam ton i kolorystykę. Kiedy bohater komiksu, Noe Davidovitch, wystąpił w pojedynkę przed rabinem, deklasując konkurentów, mistrz przywołał go do siebie i powiedział: „Słyszę więcej muzyki w pana harmonijce niż we wszystkich ich instrumentach. Dlatego, że nigdy nie zna pan nuty, którą za chwilę zagra. Ten sam refren zagrany tysiąc razy, tysiąc razy się różni. Tymczasem nasi kochani muzycy są przewidywalni”. Podobne słowa, tyle że na temat swoich komiksów, mógłby usłyszeć Sfar, gdyby pokazał rabbiemu „Klezmerów”.

Seria „Klezmerzy” liczy w oryginale pięć tomów. Po dwóch właśnie wydanych albumach ? „Podbój Wschodu” i „Wszystkiego najlepszego, Scyllo” ? możemy zatem oczekiwać, że wkrótce wydawnictwo Kultura Gniewu przygotuje kolejne.

Artur Maszota
Cytaty pochodzą z posłowia Joanna Sfara do komiksu „Klezmerzy tom 1: Podbój Wschodu” w tłumaczeniu Katarzyny Koły-Bielawskiej.

Tematy: , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi