„Iwan Konwicki, z domu Iwaszkiewicz” ? premiera biografii najsłynniejszego kota literatury polskiej

14 października 2019


Był postrachem i jednocześnie ulubieńcem domowników. O jego względy zabiegali Stanisław Dygat i Gustaw Holoubek. W stanie wojennym, gdy półki w sklepach świeciły pustkami, on otrzymywał z zagranicy apetyczne paczki z przysmakami. 16 października nakładem Wydawnictwa Znak ukazuje się biografia Iwana, kota Tadeusza i Danuty Konwickich. Historia słynnego zwierzaka przedstawiona została za pomocą słów oraz ilustracji jego właścicieli ? a raczej sublokatorów. Bo kot taki jak Iwan ? co chyba oczywiste ? nie uwzględniał żadnego zwierzchnictwa.

Kot nazywał się tak naprawdę Wańka. Imię dostał po Wańce Morozowie, bohaterze popularnej piosenki Bułata Okudżawy. Trafił do Konwickich ze Stawiska. Kotce Marii Iwaszkiewicz urodziło się czworo maluchów i trzeba było je wydać. Jak to najczęściej w przypadku zwierząt domowych bywa, to dzieci wyprosiły pisarza i jego żonę o zgodę, a po niedługim czasie już zapomniały o kocie. „W poczuciu obowiązku musiałem się wobec tego zwierzęcia zachować lojalnie, zaprzyjaźnić się z nim i pielęgnować go przez osiemnaście lat. Trzy czwarte z tego czasu nie wyjeżdżałem na wakacje, bo ktoś musiał dotrzymywać mu towarzystwa, a on był wymagający i kapryśny. Zresztą sam bym cierpiał, wiedząc, że znosi jakieś niewygody psychiczne” ? mówił Tadeusz Konwicki w wywiadzie rzece udzielonym Katarzynie Bielas i Jackowi Szczerbie, a opublikowanym w książce „Pamiętam, że było gorąco”.

Konwiccy nie traktowali kota jak podległego im zwierzęcia, lecz równoprawnego rezydenta, a trzeba podkreślić, że życie z nowym domownikiem wymagało stalowych nerwów i anielskiej cierpliwości. Już drugiego dnia pobytu w mieszkaniu Wańka zniknął gdzieś bez śladu, wprawiwszy pisarza i jego żoną w panikę. Później było już tylko gorzej, to znaczy lepiej ? bo taki dualizm najlepiej oddaje naturę relacji Konwickich z kotem. Zwierzak powoli zaczął przejmować pozycję głównego lokatora, ze wszystkimi jej przywilejami, jednocześnie nieprzyjemnie i nieżyczliwie odwdzięczając się za okazaną przychylność swoim dobrodziejom. Pozostawiane wszędzie kłaki sierści, rozszarpane fotele i pozaciągane firanki ? to nowe elementy rzeczywistości, które nikogo nie dziwiły. Na tym jednak się nie skończyło.

Kot lubił też atakować i gryźć wszystkich, a walki często przybierały krwawy obrót. Trzeba go było zamykać, gdy do Konwickich przychodziła sprzątaczka. Na dodatek operację logistyczną należało przeprowadzić sprytnie i pokojowo, bowiem niezadowolenie zwierzak okazywał dobitnie, demolując pokoje czy szczając do czapek. Jego gusta również budziły zniesmaczenie ? pasjami polował na wróble, za to w telewizor z zachwytem wpatrywał się jedynie, kiedy leciał film radziecki o młodym Leninie. Kot szybko dorobił się urokliwych epitetów: „tyran”, „krwawy despota”, „rozwydrzony bydlak”, „egocentryczny cham”. Wańka? Jaki tam Wańka! Konwiccy szybko zmienili mu imię na Iwan, od Iwana Groźnego.

Choć może się to wydawać niepojęte, rozsmakowany w młodym bobie i uzależniony od waleriany zwierzak został ulubieńcem wszystkich domowników. Sam Konwicki często dawał się z nim fotografować ? między innymi przed obiektywem Chrisa Niedenthala. Wiele lat po śmierci kota pisarz powiedział: „Obecność Iwana do dzisiaj czuję. Minęło ze dwanaście lat od czasu, kiedy on zniknął, odszedł. A mnie jeszcze się zdarza, że kiedy w nocy przechodzę przez korytarz, to się potykam, bo mi się wydaje, że on przebiega mi koło nóg. Nie dość tego. Mam uczucie, że on skądś tam nadzoruje nas, naszą rodzinę”.

Po latach czworonożna bestia z piekła rodem znajduje wreszcie należne miejsce w literaturze za sprawą biografii „Iwan Konwicki, z domu Iwaszkiewicz”. Słynnego czworonoga nie przedstawiają osoby przypadkowe, lecz ci, którzy skazani byli na koegzystencję z nim, czyli Tadeusz i Danuta Konwiccy. Na książkę składają się teksty pisarza, które dotyczyły kota, pochodzące z wydanych wcześniej książek, a także pełne uroku ilustracje wykonane przez jego żonę. Iwan pojawia się również na zdjęciach wydobytych z rodzinnego archiwum. Całość została wzbogacona o wstęp, w którym Ludwika Włodek, prawnuczka Jarosława Iwaszkiewicza, rekonstruuje drzewo genealogiczne kota, oraz posłowie Marii Konwickiej, córki autorów, która z przymrużeniem oka, lecz na poważnie wyjaśnia potrzebę wydania tej publikacji.

[am]

Tematy: , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi