„Hip Hop Genealogia” Eda Piskora – komiksowa kronika początków kultury hip-hopowej

18 września 2018


Nakładem wydawnictwa Timof Comics ukazało się głośne dzieło Eda Piskora opisujące początki sceny hip-hopowej. Dzięki „Hip Hop Genealogii” dowiecie się, jak nowa moda zapoczątkowana na imprezach w południowym Bronksie przerodziła się w ogólnoświatowy fenomen.

W graficznym posłowiu do swego dzieła Ed Piskor pisze, że hip hop i komiks łączy wiele wspólnego. Obie te formy wyrazu narodziły się w Nowym Jorku, były uznawane za bękarty kultury i opisywały miejskie krajobrazy, a raperzy, podobnie jak superbohaterzy, mają barwne pseudonimy, toczą bitwy i wchodzą w kolaboracje z innymi muzykami. Co więcej, artystom hip-hopowym zdarza się pisać własne komiksy, a wydawnictwo Marvel swego czasu wykorzystało nawet przerobione okładki najsłynniejszych płyt z tego gatunku na kolekcjonerskich obwolutach komiksów. Pomimo jednak tych bliskich zażyłości do tej pory nikt nie pokusił się, aby przedstawić w komiksowej formie historię tej ulicznej kultury, a bynajmniej – nie na taką skalę. „Hip Hop Genealogia” jest więc w pewnym sensie projektem pionierskim, a co ważne – stworzonym przez prawdziwego pasjonata.

Ed Piskor urodził się w 1982 roku, czyli w momencie, gdy hip-hop podbijał Stany Zjednoczone. Jego rodzinny dom w Pittsburghu znajdował się pomiędzy trzema placami zabaw, gdzie nowa moda była non stop obecna. Chłopacy czekający w kolejce do gry w kosza przerzucali się rymowankami, a gdzieś obok początkujący b-boye kręcili piruety na kartonach od lodówek. Piskor talentu muzycznego nie posiadał, lepiej szło mu w rysowaniu, dlatego próbował robić graffiti. Niestety z mizernym skutkiem. Tworzenie rysunków wiązało się z nocnymi eskapadami w podejrzane miejsca. A to wymagało odwagi, aby konfrontować się ze służbami ochrony kolei czy policją patrolującą ulice. Tymczasem on, jak sam przyznaje, był tylko chudym, białym nerdem. Realizował więc swoją pasję w inny sposób. Założył stronę internetową, na której umieszczał zdjęcia z projektami graffiti pochodzącymi z jego miasta. Miał też pod dostatkiem długopisów i ołówków, dlatego mógł rysować w swoim pokoju i rysować do woli.

Piskor już na początku swej komiksowej drogi związał się z komiksem undergroundowym. Zaczęło się ponoć, gdy miał 9 lat i obejrzał dokument, w którym legenda komiksu, Harvey Pekar, czytał jeden ze swoich zeszytów z autobiograficznej serii „Amerykański splendor”. Znamienne, że już dwanaście lat później, jeszcze jako stosunkowo nieopierzony 21-letni artysta, zaczął współpracować ze swoim guru. Pekar, będąc pod wrażeniem prac młodzieńca, zaprosił go do rysowania „Amerykańskiego splendoru”, ale też komiksowej biografii bitników i kilku innych tytułów. Dziś Piskor traktuje ten czas jako własną wersję formalnego wykształcenia w szkole artystycznej.

Po śmierci Pekara rysownik skupił się na autorskich projektach. Od zawsze chciał zrobić coś, co traktowałoby o jego hip-hopowej pasji. A że posiada sporą wiedzę w tej dziedzinie, a na dodatek uwielbia oldschoolowy rap i surowy, nowojorski klimat z dawnych filmów Scorsese’a, uznał że najlepiej będzie po prostu zilustrować historię hip-hopu. W 2012 roku zaczął publikować komiks w odcinkach na portalu Boing Boing. Stronę odwiedza miesięcznie jakieś pięć milionów unikalnych użytkowników. W końcu musiał zobaczyć to ktoś, kto zna najpopularniejszych raperów, ponieważ ci zaczęli udostępniać kolejne epizody na swoich profilach w mediach społecznościowych. Niektórzy z artystów nawet skontaktowali się z autorem, aby osobiście podrzucić mu smaczki do wykorzystania, których nikt wcześniej nie znał. Liczba fanów komiksu z odcinku na odcinek rosła. Książkowe wydanie było więc już tylko kwestią czasu. Seria liczy obecnie cztery albumy i końca nie widać.

Opublikowany właśnie w Polsce nakładem wydawnictwa Timof Comics pierwszy tom „Hip Hop Genealogii” opisuje początki ruchu od połowy lat 70., gdy dyskotekowi DJ-e z Bronksu zaczynają miksować fragmenty nagrań, które najbardziej podobają się tańczącym ludziom. Muzyka krąży po całym mieście, rodzą się pionierskie składy i pierwsze pseudonimy. Jak można się domyślać, wpływ kultury gangsterskiej odcisnął na hip-hopie niemałą rolę. Można tu wspomnieć chociażby o fenomenie pojedynków organizowanych przez muzyków, tancerzy i grafficiarzy. Ale też o pewnym konkretnym zdarzeniu – chodzi o zaciemnienie z 1977 roku. Podczas jednego z ulicznych występów DJ Disco Wiza i Casanovy Fly’a wysiadły światła na całej ulicy. Wywołało to zamieszki – ludzie włamywali się do sklepów w dzielnicy handlowej i wynosili towary. Tym sposobem chłopacy, których nie stać było na dobre głośniki, adaptery i miksery, w tym grający tego wieczoru Casanova Fly, zaopatrzyło się w sprzęt do grania. Następnego dnia, jak grzyby po deszczu, w Bronksie wyroiły się nowe składy DJ-skie posiadające profesjonalne nagłośnienie.

Gdy o hip-hopie zrobiło się głośno na mieście, pojawiły się pierwsze propozycje nagrania płyt. Najpopularniejsi DJ-e nie widzieli powodów, dla których mieliby wydawać swoje sety z imprez w formie krążka. Na występach w klubach zarabiali niezłe pieniądze, a poza tym nie przypuszczali, że ktoś chciałby kupować taką muzykę do słuchania w domach. Afrika Bambaataa twierdził nawet, że… winyl zabije tę kulturę. Pierwsze nagrania – często trwały po kilkanaście minut – trafiły jednak do radia i zaczęły odnosić sukces. Początkowo wydawcy nie wiedzieli, jak sobie poradzić od strony praw autorskich z samplingiem, dlatego DJ-e nie występowali na płytach sygnowanych własnymi pseudonimami, sprzedawali jedynie swoją „markę”, a podkład rejestrowali w studiu muzycy sesyjni. Twórcy hip-hopowi nie mieli żadnego doświadczenia w branży muzycznej, co oczywiście skutkowało tym, że byli wykorzystywani przez wytwórnie. Wielu utalentowanych artystów szybko kończyło działalność tylko dlatego, że nie byli w stanie zarobić na tym pieniędzy – prawie całe zyski z płyt szły do kieszeni wydawców.

Na kartach komiksu Eda Piskora przewija się cała plejada twórców, bez których hip-hop, nie tylko muzyka, ale cała kultura miejska, nigdy by nie powstał. Nie brak również ludzi z szeroko rozumianego świata sztuki, którzy byli zafascynowani nowym zjawiskiem, dlatego obok Grandmastera Flasha, wspomnianego Bambaaty, DJ-a Hollywood, DJ-a Koola Herca, zespołów Sugar Hill czy Funky Four Plus One pojawia się Debbie Harry z Blondie i Jean-Michel Basquiat, którzy pomogli przebić się ulicznemu stylowi do głównego nurtu.

Autor przybliża historię hip-hopu z iście dziennikarskim podejściem. Stara się nie angażować emocjonalnie w opowiadane historie. Skupia się głównie na faktach i informacjach. Zanim narysuje kolejny epizod, sprawdza w kilku źródłach, czy dane wydarzenie miało miejsce i w jaki sposób się rozegrało. Jeśli cokolwiek można uznać jedynie za pogłoskę, musi to być zasygnalizowane w albumie. Tak jest na przykład ze słowem „hip-hop”. Jak wiadomo, każdy sukces ma wielu ojców, dlatego z komiksu dowiadujemy się o co najmniej kilku osobach, które przypisują sobie, że są pomysłodawcami tego określenia.

Ed Piskor podczas pracy.

W „Hip Hop Genealogii” ważna jest nie tylko treść, ale też strona edytorska książki. Piskor miał to szczęście, że jego komiks stał się bardzo popularny w sieci i każdy chciał go wydać. Mógł więc stawiać wymagania i walczyć o to, by efekt końcowy wyglądał dokładnie tak, jak sobie zamarzył. „Chciałem, żeby ta książka miała takie rozmiary, jakie ma. To musiało być [wydane] na takim papierze. Nie było mowy, że pozwolę, aby wydrukowano to na czymkolwiek innym. Jestem rysownikiem, ale równie ważny jest dla mnie projekt książki, ponieważ książka to podstawa” – mówi autor. Piskor podchodzi do swoich komiksów tak, jak artyści i fani hip-hopu do płyt winylowych. Wygląd i dotyk odgrywają kluczowe znaczenie. „Jeśli obecnie mamy ścinać drzewa, żeby tworzyć książki, to lepiej niech będą to dobrze wyglądające książki” – twierdzi. Z tego też powodu polskie wydanie „Hip Hop Genealogii” jest wierne oryginałowi, a sztywny, szary papier pozwoli czytelnikom poczuć się jak w latach 80.

Choć może się wydawać, że muzyka wiedzie pierwsze skrzypce w tym dziele, autorowi w rzeczywistości chodziło o pokazanie wszystkich istotnych momentów w historii, dzięki którym hip-hop stał się ogólnoświatowym fenomenem. „To komiks o społeczności i o ludziach pokonujących przeszkody i wznoszących się ponad nie. O współpracy, dzięki której można było poprawić swój los lub być szczęśliwym” – komentuje Piskor.

„Hip Hop Genealogia – tom 1” Eda Piskora w przekładzie Marcelego Szpaka i Piotra Czarnoty jest już dostępny w polskich księgarniach.

Artur Maszota
fot: (1) Time/Youtube, (2) Heather i Rob Beschizza/Youtube
źródła cytatów i niektórych informacji: Boing Boing, Comics Alliance, Red Bull Music Academy Daily, The Comics Journal, Tech Times

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi