„Dzień rozrachunku” Johna Grishama – powieść o rodzinnych sekretach i wielkich tragediach w klimacie literatury południowego gotyku

6 czerwca 2020


Nakładem Wydawnictwa Albatros ukazała się nowa powieść Johna Grishama. W „Dniu rozrachunku” mistrz thrillerów prawniczych jeszcze silniej, niż dotychczas mu się zdarzało, zwraca się ku literaturze południowego gotyku z jej atmosferą małych miasteczek, rodzinnych tajemnic i fatalizmu.

Akcja „Dnia rozrachunku” rozpoczyna się w fikcyjnym miasteczku Clanton w stanie Mississippi, gdzie rozgrywały się też wydarzenia przedstawione przez Grishama w debiutanckim „Czasie zabijania”, a także w późniejszych powieściach (np. „Ostatni sprawiedliwy” i „Czas zapłaty”) czy opowiadaniach („Powrót do Ford County”). Tym razem jednak przenosimy się w czasie do 1946 roku.

Pete Banning to potomek starej południowej rodziny, posiadający plantację bawełny, gdzie zatrudnia czarnoskórych robotników, traktując ich nieco lepiej niż większość jego sąsiadów. Jest też bohaterem II wojny światowej, przez pewien czas uznawanym za zabitego, który jednak cudem przeżył okropności frontu i przybył do domu w glorii chwały.

Pewnego dnia ten szanowany obywatel Clanton, za którego zdrowie i szczęśliwy powrót do najbliższych modliło się wielu mieszkańców miasteczka, wstał jak co rano, wypił kawę, zapalił papierosa, zjadł z siostrą śniadanie, a następnie wsiadł w samochód i udał się do kościoła, gdzie z zimną krwią zastrzelił pastora.

Banning bez oporu oddaje się w ręce szeryfa. Nie próbuje ukryć swojego czynu, jednak za żadne skarby nie chce wyjawić zszokowanym mieszkańcom, a nawet rodzinie, jakie były powody jego czynu. Wszystkim, łącznie z adwokatem i gubernatorem, którzy próbują wyciągnąć z niego jakiekolwiek informacje, mówi po prostu: „Nie mam nic do powiedzenia”.

„To historia, którą usłyszałem wiele lat temu, kiedy zasiadałem w zgromadzeniu ustawodawczym stanu Missisipi, gdzie pewnego dnia jeden szanowany mężczyzna wjechał do miasta i zabił innego. Nigdy nie zdradził swojego motywu i rok później został powieszony na trawniku przed sądem. Zabrał swój sekret do grobu. Uznałem, że to naprawdę mocna historia. W tym czasie nie byłem jeszcze pisarzem, nawet nie próbowałem pisać. Jako trzydziestolatek nie marzyłem o pisaniu. Ale z jakiegoś powodu zapamiętałem sobie tę historię. I myślałem o niej przez lata. Można powiedzieć, że pracowałem nad nią przez lata. Robiłem notatki, doskonaliłem i szlifowałem tę historię. I w końcu zacząłem pisać” – wyjaśnia Grisham.

Po przeszło trzech dekadach, blisko czterdziestu powieściach i ponad 300 milionach sprzedanych egzemplarzy książek autor „Firmy” i „Komory” w końcu przelał historię na papier. „Dzień rozrachunku” zaczyna się jak typowa jego powieść, tyle że osadzona w powojennej rzeczywistości: mamy więc proces sądowy, niejednomyślną ławę przysięgłych, sędziów, adwokatów, luki prawne, intrygi finansowe, miłość, stratę i wciągającą zagadkę. Ale to tylko pierwsze 200 stron książki. Potem Grisham robi zaskakujący zwrot i przenosi nas w przeszłość. Poznajemy historię Pete’a Banninga, m.in. jego życie na plantacji, tragiczne losy podczas II wojny światowej, gdy jako żołnierz armii Stanów Zjednoczonych bierze udział w walkach z Japończykami na Filipinach, trafia do niewoli i cudem przeżywa bataański marsz śmierci.

„Powieść naprawdę mocno skręciła w tym kierunku, gdy zacząłem odnajdywać historie napisane przez ocalałych z marszu. Prawdopodobnie mam około 12 do 15 książek napisanych przez ocalałych, a jest ich o wiele więcej. I wszystkie są inne… ale wszystkie wstrząsają do głębi i są niewiarygodne. Im więcej czytałem o tym, przez co ci faceci przeszli, i jak doświadczyli cudu przetrwania, tym moja historia stawała się bogatsza” – komentuje Grisham.

Autor odsłania misterną sieć motywacji, które doprowadziły Pete’a do strasznego morderstwa. Wszystko jednak w końcu wraca do samej historii. „Moje książki nigdy nie zaczynają się od postaci. Zawsze zaczynają się od intrygi i nigdy się od niej zbytnio nie oddalam” – mówi pisarz. Odkrywamy więc skomplikowane relacje i czyny, które doprowadziły do upadku rodziny Banningów. Widać tu silne echa literatury południowego gotyku z jej opowieściami o starych rodach, ukrytych tajemnicach i wielkich tragediach. Szczególnie zaś nie sposób uniknąć skojarzeń z Williamem Faulknerem, który jest ulubionym pisarzem głównego bohatera i sam pojawia się w epizodzie na kartach książki.

„Chciałem zrobić coś poważniejszego i napisać nie tylko o prawnikach i salach sądowych, ale także o dysfunkcyjnych rodzinach, brzemieniu związanym z dziedziczeniem bogactwa oraz okrucieństwie, jakim jedni ludzie poddawali drugich, relacjach rasowych – po prostu o wszystkim tym, co znajdziemy w literaturze południowego gotyku, którą uważam za fascynującą” – przyznaje Grisham, zapowiadając, że planuje wracać do tego gatunku tak często, jak to będzie możliwe, i wymyśli dobrą historię do opowiedzenia. Ta z pewnością do takich należy.

[am]
fot. John Grisham
Wypowiedzi Johna Grishama pochodzą z wywiadów udzielonych: „The Star” i „Vineyard Gazette”.

Tematy: , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi