Cywilizacja na skraju przepaści – współczesne zagrożenia, które doprowadziły Roberta Harrisa do napisania „Drugiego snu”

30 kwietnia 2020


Do tej pory Robert Harris opowiadał wiele o naszym współczesnym świecie za pomocą historii rozgrywających się w czasach historycznych. W najnowszej powieści „Drugi sen” czyni to, umieszczając akcję w dalekiej przyszłości. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Albatros.

Jest rok pański 1468. Do wsi Addicott St George przybywa na koniu młody ksiądz, Christopher Fairfax. Zlecone mu przez biskupa zadanie wydaje się proste – kapłan ma odprawić nabożeństwo pogrzebowe dotychczasowego proboszcza parafii, ojca Lacy’ego. Już wkrótce zaczyna jednak podejrzewać, że śmierć sługi bożego mogła nie być dziełem przypadku. Lacy interesował się historią cywilizacji upadłej w tajemniczych okolicznościach setki lat wcześniej. Pieczołowicie zbierał pozostawione w ziemi artefakty, które mogą wydać się znajome nam, żyjącym na początku XXI wieku. W swoim gabinecie trzymał m.in. wyroby ze szkła, plastikowe sztućce, klocki i lalki oraz – ozdoba jego kolekcji – „jedno z urządzeń, którymi starożytni komunikowali się ze sobą”, czyli smartfon firmy Apple.

Próbując dotrzeć do sedna sprawy, Fairfax będzie musiał zrewidować swoje postrzeganie świata. Tyle że w roku 1468 już samo mówienie o zaginionym imperium jest herezją – zaś wielu osobom, a szczególnie hierarchom kościelnym, zależy na tym, by prawda nigdy nie ujrzała światła dziennego… Czy młodemu kapłanowi uda się w końcu dowiedzieć, co spowodowało upadek społeczeństwa XXI wieku?

Harris opisuje „Drugi sen” jako swoją najbardziej współczesną powieść. Aby jednak swobodnie pisać o problematycznych aspektach dnia dzisiejszego, potrzebował odpowiedniego dystansu, dlatego wydarzenia umieścił w przyszłości oddalonej o 800 lat, przypominającej jednak średniowiecze (rok 1468 może być mylący i wynika z nowego kalendarza ustanowionego w postapokaliptycznej rzeczywistości przez Kościół). „Drugi sen” ma wspólny wątek z wcześniejszymi powieściami Harrisa. Tu również fabuła obraca się wokół takich tematów, jak: władza, historia, informacje oraz wzajemne oddziaływanie ich na siebie.

„To moja metoda pisania na temat współczesnego świata – w szczególności próba zajęcia się kwestią technologii, tym, co ona nam daje, i jakie związane są z tym ryzyka” – tłumaczy pisarz. „Martwi mnie, że jesteśmy nadmiernie uzależnieni od wysoce złożonej cybertechnologii, z całym niebezpieczeństwem, które się z tym wiąże. Nasze społeczeństwo jest teraz tak powiązane z Internetem, że każda przerwa w dostępie mogłaby przynieść poważne konsekwencje”.

Nie znaczy to, że Harris jest technofobem. „Mieszkam i pracuję na wsi od 26 lat. Umożliwia mi to właśnie Internet. Kiedy pisałem ’Oficera i szpiega’ o aferze Dreyfusa, zacząłem w styczniu, skończyłem w lipcu, a do księgarń książka trafiła we wrześniu. Wszystko dlatego, że potrzebny mi materiał badawczy – w tym tajne akta – który kiedyś były prawie niemożliwy do zdobycia nawet dla brytyjskiego historyka, został opublikowany w Internecie. To dało mi niesamowite poczucie swobody. Ale widać też, że każda wielka rewolucyjna zmiana niesie ze sobą problemy, które są większe, niż ktokolwiek myślał” – komentuje Harris.

Zdaniem pisarza obecnie w społeczeństwie panuje ogólne poczucie niepokoju i tymczasowości. Nie bierze się ono znikąd. Żeby zrozumieć, po jak kruchym lodzie stąpamy, warto zacytować list umieszczony w książce, w którym starożytny naukowiec, czyli nam współczesny noblista, oceniał, że nasze społeczeństwo, zwłaszcza po 2000 roku, gdy znaczna część aktywności przeniosła się do cyberprzestrzeni, osiągnęło tak wysoki poziom zaawansowania, że… czyni je to bardzo podatnym na całkowity upadek.

„Sama tylko przedłużająca się przerwa w działaniu sieci komputerowych może w ciągu dwudziestu czterech godzin doprowadzić – zwłaszcza na terenach miejskich – do niedoborów żywności i paliwa, do dramatycznego ograniczenia zasobów pieniężnych (wskutek niemożności korzystania z bankomatów, kart kredytowych i bankowości internetowej), a także do katastrofy łącznościowej i informacyjnej, załamania się transportu, masowego wykupywania dóbr, zbiorowego exodusu i niepokojów społecznych. Poważne konsekwencje, i to w ciągu zaledwie kilku godzin, będzie miało zakłócenie dostaw żywności, które odbywają się w rytmie ciągłym na podstawie informacji dostarczanych przez sieci komputerowe. Przed trzydziestu laty przeciętne brytyjskie gospodarstwo domowe miało zapasy jedzenia na osiem dni; obecnie starczają one co najwyżej na dwa. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że mieszkańców Londynu, w dowolnym momencie, dzieli tylko sześć posiłków od głodu” – pisze wspomniany naukowiec.

Wydaje się to nieprawdopodobne? Choć zamieszczony w książce list jest fikcyjny, jednak już same słowa niekoniecznie. „To minister z brytyjskiego rządu powiedział mi to podczas kolacji i pomyślałem, że umieszczę to w książce. Chodziło o planowanie w związku z Brexitem” – mówi Harris i podaje przykłady: „W odległości 20 mil od nas znajduje się fabryka Hondy. Aby mieć zapas komponentów na dziewięć dni, musieliby zbudować trzeci co do wielkości budynek na świecie, gdzie mogliby przechowywać to wszystko. W takim świecie żyjemy. (…) Od czasu do czasu dochodzi do krachu komputerowego w British Airways lub w sieci krajowej. Wywołuje to lekki wstrząs i pokazuje, jak źle wydarzenia mogłyby się potoczyć, gdyby to się wydłużyło. Tygodniowa awaria, która wpłynęłaby na wszystko, jak mi powiedziano, nie jest niemożliwa w przypadku cyberwojny”.

W opinii Harrisa współczesna cywilizacja jest cienką sklejką przerzuconą nad chaosem. „Bardzo cywilizowani ludzie mogą siedzieć w teatrze i oglądać Szekspira. Ktoś zawoła 'ogień’ i nagle wszyscy szarpią się nawzajem i rzucają z pięściami do twarzy, biegnąc do wyjścia” – mówi. Zadaniem nie tylko polityków, ale nas wszystkich jest pamiętać, w jak kruchym żyjemy systemie. Niesamowicie sugestywnie uzmysławia to właśnie powieść „Drugi sen”.

[mb,am]

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi