„Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa” ? historia prawdziwego dochodzenia, które prowadził twórca Sherlocka Holmesa

18 października 2019


Twórca Sherlocka Holmesa wiele razy był proszony o rozwiązywanie rzeczywistych kryminalnych zagadek. Wykorzystując metody, które stosował bohater jego powieści i opowiadań, potrafił dojść do prawdy i pomóc niewinnym ludziom. Jedno z takich śledztw, bodaj najsłynniejsze, Margalit Fox opisała w książce „Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

O morderstwie tym było głośno w Wielkiej Brytanii na początku XX wieku. Sam Arthur Conan Doyle określał je „najbrutalniejszą i najokrutniejszą zbrodnią, jaką kiedykolwiek odnotowano w tych mrocznych annałach, z których kryminolodzy czerpią materiał do swych studiów”. 21 grudnia 1908 roku dobrze ubrany mężczyzna w ciemnym kapeluszu wszedł do mieszkania 83-letniej Marion Gilchrist i zabił kobietę. Ofiara była stosunkowo zamożną, acz nielubianą starą panną. Żyła praktycznie w samotności, cały swój majątek poświęcając jednej pasji ? zbieraniu biżuterii. Udało jej się zgromadzić imponującą kolekcję, której szacunkowa wartość wynosiłaby aktualnie od 250 do 400 tysięcy funtów. Na miejscu zbrodni znaleziono kilka otwartych pudeł. Brakowało jednej dużej złotej broszki wysadzanej diamentami.

Pokój ofiary. W prawym górnym rogu: fotografia Marion Gilchrist.

Policja znalazła się pod silną presją. Panna Gilchrist doznała przerażających obrażeń. Zmiażdżono niemal wszystkie kości jej twarzy i czaszki. Skonała na oczach świadków, nie odzyskawszy przytomności. Winnego tak bezwzględnego morderstwa należało jak najprędzej znaleźć i osądzić. Już kilka dni później policja wskazała podejrzanego. Był nim 36-letni Oscar Slater, który tego roku przyjechał do Glasgow ze swą młodą kochanką. Idealnie nadawał się na potencjalnego mordercę. Ten dandys ocierający się o półświatek już wcześniej zwracał uwagę policji, która podejrzewała go o stręczycielstwo. Używał licznych nazwisk, aby ukryć się przed dawną żoną-alkoholiczką, źródło jego dochodów było niejasne i często odwiedzał miejscowe jaskinie hazardu. Na dodatek był obcokrajowcem. Żydem. O winie miał przeważyć fakt, że w jednym z lombardów zastawił broszkę z diamentami… I chociaż w ciągu tygodnia okazało się, że trop z broszką jest fałszywy (znajdowała się w lombardzie o wiele dłużej i wyglądała zupełnie inaczej niż ta ukradziona), Oscarowi Slaterowi postawiono zarzuty.

W czasie procesu policja i prokuratura przedstawiła naciągane zeznania świadków, posunięto się do krzywoprzysięstwa i pomijania dowodów uniewinniających. Po zaledwie 70-minutowej naradzie ławnicy uznali mężczyznę winnym morderstwa, a sędzia wymierzył karę śmierci przez powieszenie. Tylko dzięki staraniom obrońcy, który wysłał list do Sekretarza Szkocji z prośbą o uchylenie kary, na dwa dni przed egzekucją wyrok zamieniono na dożywocie ciężkich robót w zakładzie karnym w Peterhead, nazwanym później „szkockim gułagiem”.

Proces Oscara Slatera.

Arthur Conan Doyle od samego początku wierzył w niewinność Oscara Slatera. Kiedy obrońcy niesłusznie skazanego mężczyzny zwrócili się do niego o pomoc, był już sławnym pisarzem, który zdążył uśmiercić i na prośbę czytelników przywrócić do życia swego bohatera, Sherlocka Holmesa. Cieszył się jednak również renomą człowieka, który jako detektyw amator pomógł rozwiązać wiele rzeczywistych zagadek. Pewnego razy wystarczyło, żeby zadał jedno pytanie, a policja znalazła ciało i zamknęła ciągnącą się od lat sprawę. Zdążył też pomóc angielsko-hinduskiemu prawnikowi, niesłusznie oskarżonemu i uwięzionemu za okaleczanie zwierząt hodowlanych (historia ta stała się kanwą powieści Juliana Barnesa zatytułowanej „Arthur i George”). Przypadek Oscara Slatera był wyjątkowy. Nie dość, że dotyczył brutalnego morderstwa, to na dokładkę pisarz nie przepadał za osadzonym w więzieniu człowiekiem. Uważał go za szubrawca i łobuza, aczkolwiek niewinnego, dlatego zaangażował swój czas i pieniądze, aby sprawiedliwości stało się zadość. Na doprowadzenie do uwolnienia mężczyzny poświęcił prawie dwadzieścia lat. Jego cel był jeden: nie wyjaśnić, kto dokonał zbrodni, ale dowieść, kto tego nie zrobił. Uczynił to, stosując metodologię znaną z kart jego najpopularniejszych dzieł z Sherlockiem Holmesem.

„Sprawa ta miała być ostatnim dokonaniem Conana Doyle?a w dziejach jego zaangażowania w rozwiązywanie rzeczywistych zagadek kryminalnych ? i było to naprawdę znaczne dokonanie. Historia jego długich wysiłków na rzecz uwolnienia Slatera pokazuje te cechy charakteru Conana Doyle?a, które sprawiły, że stał się on jedną z najjaśniejszych postaci swojej epoki: niestrudzoną gotowość wyruszenia do boju, poczucie honoru tak silne, że pozwalało mu wznieść się nad osobiste antypatie, znacznie większy niż u większości policjantów talent do racjonalnego rozumowania. O ile dzisiaj wiele niesłusznych wyroków obalono, wykorzystując badania DNA, o tyle Conan Doyle zdołał oswobodzić Slatera, korzystając zaledwie ze skrupulatnej obserwacji i rygorystycznej logiki ? czyli dokładnie tych samych narzędzi, które rozsławiły stworzonego przez niego bohatera literackiego” ? pisze Margalit Fox.

Oscar Slater w momencie wtrącenia do więzienia (po lewej) i wyjścia na wolność dziewiętnaście lat później (po prawej).

„Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa” jest pierwszą publikacją, która opisuje prawdziwe śledztwo twórcy Sherlocka Holmesa. Każda biografia pisarza poświęca temu zagadnieniu akapit, stronę, a co najwyżej rozdział. Tymczasem w archiwach zgromadzonych w Edynburgu i Glasgow Margalit Fox znalazła tysiące stron dokumentów. „To historia, której żadna istniejąca biografia nie mogła dokładnie opowiedzieć, ponieważ tak naprawdę sama zajmuje całą książkę” ? mówi autorka. Materiały pozwoliły napisać fascynujący reportaż historyczny o człowieku skazanym i uniewinnionym bez pomocy nowoczesnych metod śledczych oraz inteligentnym i niezłomnym pisarzu, który wykorzystał wyjątkową metodę dochodzenia opisaną wcześniej w swoich powieściach i opowiadaniach. Poznajemy również odpowiedzi na niektóre pytania dręczące obrońców Oscara Slatera od ponad stu lat.

Książka „Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa” Margalit Fox w tłumaczeniu Macieja Miłkowskiego ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

[am]
fot. Arthura Conana Doyle’a: Arnold Genthe / Library of Congress

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi