Ukradł popiersie Roberta Frosta. Złapali go po 25 latach

13 września 2013

złodziej popiersia Frosta
Skradzione w 1987 roku popiersie Roberta Frosta po dwudziestu pięciu latach powróciło na swoje miejsce. Teraz sprawca kradzieży przeprasza i tłumaczy się: „To tylko młodzieńcze pijaństwo”.

Do udziału w kradzieży rzeźby jednego z najwybitniejszych amerykańskich poetów, która zdobiła kampus Stanowego Uniwersytetu w Wichita, Mitchel Potter przyznał się już w ubiegłym roku. Pod koniec sierpnia sam zadzwonił do redakcji „The Wichita Eagle” i publicznie przeprosił szkołę oraz mieszkańców miasta, że przed laty nie kierował się rozumem. „To bardzo trudna lekcja. To żenujące, gdy coś dopada cię po latach” – powiedział 45-letni mieszkaniec Lamar w stanie Montana. „Popiersie było podarunkiem dla was i nie powinienem go zatrzymywać dla siebie” – dodał.

Rzeźbę skradziono wiosną 1987 roku. I jako jedyne z czterech dzieł skradzionych z wystawionej na świeżym powietrzu kolekcji im. Martina H. Busha nie zostało zwrócone lub zastąpione innym. Na kampus powróciło w sierpniu ubiegłego roku, po tym jak departament policji przy uniwersytecie otrzymał telefon ze wskazówkami, które doprowadziły do aresztowania pana Pottera, hydraulika i ojca trójki dzieci. Odzyskane popiersie przez cały ten czas stało w garażu złodziejaszka. Przetrwało dwa rozwody i kilka przeprowadzek.

„Chcę jedynie, żeby Uniwersytet i miasto Wichita wiedzieli, że jest mi szczerze przykro za mój występek z młodości i nie chciałem, żeby ludzie myśleli, że przyszedłem tam i zrobiłem to złośliwie. Nie miałem takiego zamiaru” – tłumaczy Potter, który w chwili kradzieży miał 19 lat.

W rozmowie z dziennikarzami mężczyzna opowiedział o wydarzeniach z 1987 roku. W feralny, marcowy weekend raczył się z przyjaciółmi alkoholem w jednym z barów w mieście, którego nazwy nie chciał ujawnić, gdy podeszło do niego kilku kandydatów do jednego z bractw uniwersyteckich. Pojechali wspólnie na uczelnię. „Dużo grałem w piwnego ping ponga. Chyba” ? opowiada Potter.

Późnym rankiem następnego dnia nowi przyjaciele, będąc w stanie wskazującym na obfite spożycie, przenieśli się z siedziby bractwa do serca kampusu. „Biegliśmy przez jakieś krzaki. Wtedy wpadliśmy na posąg” – wspomina Potter. Popiersie zatrzęsło się, bolce mocujące je do betonowego podestu poluzowały i rzeźba spadła na ziemię. „To było jak: ŁAŁ. Spójrz. To jest cool” – opisuje swoją reakcję Potter. Młodzieńcy podnieśli rzeźbę i uciekli. „Pobiegliśmy do samochodów. Wrzuciliśmy rzeźbę do czyjegoś bagażnika i wróciliśmy do miejsca do Kansas, gdzie wszystko się zaczęło” – kończy opowieść Potter, który zabrał ze sobą popiersie, gdy wrócił do rodzinnego Lamar. „Nie planowałem iść tam i zrabować posąg” – zapewnia. „To było jedynie młodzieńcze pijaństwo. W owym czasie nie miałem równo pod sufitem. Ale gdyby [rzeźba] nie spadła z podestu, pewnie nigdy byśmy jej nie wzięli” ? mówi. „Z biegiem lat miałem o to do siebie wiele żalu. Ale wydaje mi się, że nie znałem sposobu, aby ją oddać tam, gdzie powinna być.”

Zgodnie z aktami sądowymi Potter został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Musiał również odpracować 100 godzin na cele społeczne.

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy