Trudny czas dla mieszkańców Afganistanu. Wrócili talibowie, znikają książki
W niedzielę 15 sierpnia do stolicy Afganistanu, Kabulu, wkroczyli talibowie, opanowując pałac prezydencki. Mieszkańcy kraju zdają sobie sprawę, co może oznaczać powrót fundamentalistów do władzy – już teraz podejmują inicjatywę, by uniknąć ewentualnych represji, i ukrywają bądź niszczą posiadane dobra kultury, w tym książki.
„The Economist” opisuje przypadek Abdula, emerytowanego nauczyciela z Kandaharu, jednego z największych miast w Afganistanie, gdzie stacjonowała amerykańska baza wojskowa. Mężczyzna należy do klubu książki, dzięki czemu może wymieniać się lekturami z innymi mieszkańcami (w mieście nie ma bibliotek). Teraz wie, że nawet tak prosta przyjemność jak czytanie po latach znów stanowi duże zagrożenie.
W swoich zbiorach Abdul posiada m.in. tomy wierszy najsłynniejszego miejscowego poety, Abdula Bariego Jahaniego, który obecnie mieszka w Ameryce. Ostatnim razem, gdy talibowie sprawowali rządy, jego książki były zakazane. Mężczyzna uznał, że najbezpieczniej będzie ukryć posiadaną biblioteczkę, ponieważ nie chciał ryzykować życiem, jeśliby talibowie przejęli Kandahar (co miało miejsce w nocy z czwartku na piątek, z 12 na 13 sierpnia).
Abdul nie patrzy na oficjalną politykę talibów, którzy w pierwszych komunikatach zapowiadają „amnestię dla wszystkich”, a nawet możliwość kształcenia kobiet na uniwersytetach. Emerytowany nauczyciel wie, że gdyby doszło do przeszukania, jego los zależałby od kaprysu każdego islamisty, który może napaść na dom. Autor jednej z posiadanych przez niego książek o fundamentalizmie został zamordowany w Kabulu kilka tygodni temu.
Środki ostrożności podejmowane przez Abdula są również nieobce wielu innym Afgańczykom. Cytowana przez „The Guardian” mieszkanka Kabulu informuje, że w niedzielę pierwszą rzeczą, którą zrobiła wraz z siostrami po powrocie do domu z miasta, to ukrycie wszelkich posiadanych dyplomów i certyfikatów świadczących o zdobytym wykształceniu. Dochodzi jednak do wniosku, że najlepiej będzie je spalić, ponieważ dowód ukończenia Amerykańskiego Uniwersytetu Afganistanu stanowi duże ryzyko. Znakiem czasu może być również fakt, że w Kabulu i Kandaharze bardzo rośnie sprzedaż burek.
Przyszłość afgańskich uczniów jest niepewna. Od stycznia do czerwca 2021 roku podczas walk w kraju zginęło 468 dzieci, co powoduje, że rodzice dla bezpieczeństwa rezygnują z wysyłania swoich pociech do szkół. Promyk nadziej dla młodych Afgańczyków odciętych od edukacji stanowią wolontariusze ze stowarzyszenia Pen Path, które założyli 10 lat temu bracia Matiullah i Attaullah Wesa.
Kilkaset osób podróżuje na motorach po obszarach spustoszonych walkami, rozdając dzieciom książki, artykuły papiernicze i plecaki. Te swoiste mobilne biblioteki, w których przewożono publikacje z zakresu historii, geografii, ale też beletrystykę dla najmłodszych, wciąż są dostępne. Jeszcze kilka dni temu przedstawiciele organizacji mówili, że radzą sobie z talibami. Gdy pojawiają się przeszkody, szukają wsparcia u przywódców plemiennych i religijnych i do tej pory mogli kontynuować swoją pracę.
Z uwagi jednak na to, że poruszają się na motorach, czasami są brani za samych talibów. Żeby nie zginąć w potyczkach, wywieszają na swoich jednośladach flagę narodową. Ich sukces bierze się stąd, że starają się nie mieszać w politykę, lecz szerzyć edukację. „Będziemy tu mieszkać i wprowadzać zmiany, ponieważ prowadzimy kampanię na rzecz książek, a nie broni” – mówi jeden z braci, Matiullah Wesa, w rozmowie z „South China Morning Post”. Oby wytrwali jak najdłużej.
You can watch @PenPath1 campaign in this video. Even during these hard times we reach people and we convey the message that we will not leave this country. We will fight for girls education, human rights and peace. We will change the situation in this county, we will keep it save pic.twitter.com/j3ymJAZWCp
— Matiullah Wesa مطيع الله ويسا (@matiullahwesa) August 11, 2021
[am]
TweetKategoria: newsy