Tommy Orange kolejnym autorem zaproszonym do projektu Biblioteka Przyszłości. Jego nowy utwór doczeka się premiery za 90 lat
Zainicjowany w 2014 roku projekt Biblioteka Przyszłości (Future Library) rokrocznie powiększa się o kolejnych uczestników. Teraz do doborowego grona pisarzy dołącza amerykański autor Tommy Orange, znany polskim czytelnikom za sprawą nominowanej do Pulitzera powieści „Nigdzie indziej”, wydanej przez Zysk i S-ka.
Przypomnijmy, że pomysłodawczynią niezwykłego przedsięwzięcia jest szkocka artystka Karie Paterson. Z jej inicjatywy zasadzono przed dekadą tysiąc świerków w lesie Nordmarka położonym w pobliżu Oslo. Papier pozyskany z tych drzew posłuży do druku książkowej antologii utworów cenionych pisarzy, mającej ukazać się w 2114 roku. Do tego czasu rękopisy pozostaną zarchiwizowane w tzw. Cichym Pokoju w Bibliotece Publicznej w stolicy Norwegii.
„Nie słyszałem wcześniej o tym projekcie, ale kiedy zobaczyłem listę autorów z lat poprzednich, ścięło mnie z nóg na myśl o znalezieniu się w ich gronie” – przyznaje Orange. Do tej pory swoje dzieła do Biblioteki Przyszłości dostarczyli już m.in. Karl Ove Knausgård, Elif Shafak, Ocean Vuong, David Mitchell i Margaret Atwood. Notabene to właśnie rekomendacji Atwood zawdzięcza Orange swoje zaproszenie.
„Mam nadzieję, że za 100 bądź 90 lat nadal istnieć będzie świat, w którym znajdzie się także miejsce dla książek” – mówi pisarz, który w lutym tego roku opublikował w USA swoją drugą powieść „Wandering Stars”. „Myślę, że musimy utrzymywać te nadzieję przy życiu, aktywnie kultywować nadzieję w długowieczność ludzkiego projektu” – dodaje.
Tommy Orange ma 42 lata i pochodzi z kalifornijskiego Oakland. Jego debiut – wydana oryginalnie w roku 2018 roku powieść „Nigdzie indziej” – znalazł się podówczas w finale Nagrody Pulitzera. Twórczość autora podejmuje tematy związane z życiem rdzennych Amerykanów i jest „naznaczona głębokim poszukiwaniem tożsamości, przynależności i międzypokoleniowej traumy” – jak ujęła to Katie Paterson. Sam Orange pochodzi zresztą z rodziny, w której żyłach płynie krew Czejenów i Arapaho.
Jak przekonuje autor „Nigdzie indziej”, wizja przedstawienia swojego utworu zupełnie nowemu typowi czytelnika wydaje mu się jednocześnie ciekawa i deprymująca. „Pisanie dla ludzi, którzy z pewnością uznają nas za głupich i pod wieloma względami gorszych, jest na swój sposób przerażające, tak jak my patrzymy stulecie wstecz i z łatwością dostrzegamy wszystkie problemy, które mieliśmy, po prostu będąc przyzwoitymi ludźmi” – wyznaje.
„Wszystko związane z czytelnikiem będzie inne, niemal każdy kontekst będzie inny, ale opowieści zawsze pozostaną opowieściami, a jeśli masz jakąś dobrą do opowiedzenia, pewnie nawiążesz porozumienia z każdym odbiorcą” – dodaje Orange.
[sr]
fot. Larry D. Moore/Wikimedia Commons, CC BY 4.0
źródło: The Guardian
Kategoria: newsy