Syn J.D. Salingera oficjalnie potwierdza, że ojciec pisał przez całe życie! Obiecuje, że przeczytamy nowe książki

2 lutego 2019


Z okazji przypadającego w tym roku stulecia urodzin J. D. Salingera jego syn, Matt, po raz pierwszy oficjalnie potwierdził, że autor „Buszującego w zbożu” pisał nowe utwory do końca życia. Zapowiedział też, że będziemy mogli je przeczytać, ale praca nad tekstami zajmie jeszcze lata.

To była jedna z największych zagadek w świecie literatury od ponad pół wieku. Biografowie, dziennikarze i zwykli czytelnicy zastanawiali się, czy J.D. Salinger, który w 1965 roku przestał publikować i wycofał się z życia publicznego, napisał później cokolwiek wartego wydania w trakcie swego długiego życia. Pogłoski rozsiewała chociażby Joyce Maynard, która mieszkała krótko z pisarzem i codziennie słyszała stukanie maszyny. W 2013 roku Shane Salerno w biografii i filmie dokumentalnym „Salinger” ujawnił wprawdzie sensacyjną wiadomość, że w latach 2015-2020 ma zostać opublikowanych pięć nieznanych dotąd czytelnikom książek, jednak lata mijają, a o nowych tytułach ani widu, ani słuchu. Nic nie zmieniła nawet przypadająca na ten rok setna rocznica urodzin pisarza. Z tej okazji mają ukazać się jedynie nowe wydania starych dzieł (polskie edycje przygotowuje Albatros).

I dopiero teraz, w wywiadzie udzielonym dziennikowi „The Guardian”, Matt Salinger, który wraz z ostatnią żoną pisarza, Colleen O’Neill, zajmuje się opieką nad jego spuścizną, po raz pierwszy w swym 58-letnim życiu postanowił zabrać głos w sprawie i rozwiać wszelkie wątpliwości. Wprawdzie stwierdził, że rewelacje opublikowane przez Shane’a Salerno to „kompletne bzdury”, które „mają niewiele wspólnego z rzeczywistością” („każdy, kto w ogóle rozumiał mojego ojca, uznałby za histerycznie zabawny pomysł, że napisałby książkę o swoim pierwszym krótkim małżeństwie”), to jednak może oficjalnie potwierdzić, że istnieją inne dzieła ojca. To nie wszystko! „Większością tego, co napisał, w pewnym momencie podzielimy się z ludźmi, którzy lubią czytać jego rzeczy” – powiedział. Syn Salingera wyjaśnił przy okazji, dlaczego trzeba tyle czekać na nowe książki. „To nie jest jeszcze gotowe. Chciał, żebym to pozbierał do kupy, a z uwagi na zakres jego pracy wiedział, że to zajmie dużo czasu. To był ktoś, kto pisał przez 50 lat, nie publikując, więc to dużo materiału. Nie chodzi więc o niechęć czy nadopiekuńczość: kiedy materiały będą gotowe, podzielimy się nimi” – skomentował.

Matt przyznał, że po śmierci Salingera w 2010 roku musiał odłożyć na bok niemal wszystkie swoje plany zawodowe (jest aktorem oraz producentem teatralnym i filmowym), żeby zająć się pracą nad spuścizną ojca. Nie spodziewał się jednak, że zajmie to tyle czasu. W mocno strzeżonym archiwum znajdują się nie tylko maszynopisy dzieł, ale też notesy z przemyśleniami i zeszyty z przeróżnymi notatkami. Szacuje, że musimy poczekać jeszcze lata, choć ma nadzieję, że zajmie to krócej niż dziesięć lat. Zdaje sobie sprawę z presji, jaka na nim ciąży – ludzie często pytają go o nowe książki, pewna starsza kobieta powiedziała mu, że nie chce umrzeć, nie przeczytawszy tego – zapewnia jednak, że robi wszystko, aby udostępnić nowe utwory jak najszybciej.

Syn Salingera nie chce ujawniać żadnych szczegółów, choć przyznaje, że otrzymamy więcej utworów o rodzinie Glassów, którzy zaludniają karty wielu najlepszych opowiadań jego ojca. Mówi, że późniejsza twórczość pisarza nie charakteryzuje się „linearną ewolucją” i „zdecydowanie zawiedzie ludzi, na których mu nie zależało”, ale „prawdziwi czytelnicy” przyjmą ją „bardzo dobrze”.

Przy okazji Matt zrobił mały prezent czytelnikom, udostępniając krótki wyimek niepublikowanej nigdy twórczości Salingera. Jest to coś na kształt haiku, krótki poetycki fragment prozy opisujący moment szczęścia podczas odpoczynku, po pracy od szóstej rano przy maszynie do pisania: „I przez okno przy łóżku zobaczył, że śnieg opada bez pośpiechu, ale obficie w szarzyznę, grudniową ponurość późnego popołudnia, i nagle to była rozkosz, czysta rozkosz, być żywym i patrzeć, i prawie zasypiać, niemal śnić. Rozkosz. Dzięki ci, Boże!”

Choć przygotowywanie dzieł ojca do druku to według Matta najważniejsza praca, jaką kiedykolwiek wykonywał, nie jest to jedyne zadanie, jakie na nim spoczywa. Wraz z Colleen dużo czasu poświęca też prawnej ochronie twórczości i wizerunku J.D. Salingera. Szanując podejście pisarza do sztuki, spadkobiercy walczą z nielegalnymi próbami wydania jego wczesnych opowiadań, ale też odrzucają prośby o prawa do ekranizacji i różne dziwne propozycje. Jak zapewnił Matt, nigdy nie kupimy żadnych oficjalnych gadżetów związanych z „Buszującym w zbożu” czy wódki Salinger.

[am]
fot. Jöshua Barnett / Flickr
źródło: The Guardian

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy