Spadkobierca Magdaleny Samozwaniec nie chce, by odnalezione zeszyty szkolne pisarki trafiły na przyszłą wystawę w „Kossakówce”
Znalezione podczas remontu w Kossakówce zeszyty szkolne, należące w młodości do Magdaleny Samozwaniec, wywołały niemałą sensację. Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa, który poinformował o odkryciu, liczył, że pamiątki po wykonaniu prac konserwatorskich będą mogły znaleźć się na wystawie w Muzeum Rodziny Kossaków. Nie życzy sobie jednak tego spadkobierca pisarki.
„Jako prawny spadkobierca literackiej spuścizny Magdaleny Samozwaniec, a niegdyś także Marii Pawlikowskej-Jasnorzewskiej, nie życzę sobie, by młodzieńcze zeszyty mojej ciotecznej babki były częścią jakiejkolwiek wystawy” – napisał na swoim profilu na Facebooku Rafał Podraza.
Swoją decyzję – jak twierdzi – tłumaczy tym, że przedstawiciele MOCAK-u, który jest właścicielem Kossakówki i gromadzi zbiory przyszłego muzeum, nigdy nie skontaktowali się z żyjącymi potomkami Kossaków, by zrobić kwerendę pamiątek. „Jak można budować muzeum rodziny Kossaków bez rodziny Kossaków?” – zapytał w „Gazecie Krakowskiej”.
Podraza wyjaśnia w mediach społecznościowych, że podobnie jak wieloletnia badaczka rodu Kossaków, Joanna Jurgała-Jureczka, proponował darmową pomoc przy budowie muzeum w „Kossakówce”. „Nikt, powtórzę, nikt do tej pory z Krakowa się nie odezwał” – wyznał, ucinając spekulacje, że jest „chciwym, samozwańczym powinowatym”, który czeka na deszcz pieniędzy. Za brak współpracy z MOCAK-iem obwinia dyrektorkę tej instytucji.
Jak przyznał spadkobierca Magdaleny Samozwaniec w rozmowie z „Gazetą Krakowską”, o odkryciu zeszytów dowiedział się z mediów. Chciałby je zobaczyć, gdyż może znajdować się w nich „coś dla rodziny ważnego”.
[am]
TweetKategoria: newsy