Przeszedł dwa kontynenty, żeby dostać się do upragnionej biblioteki. Nie wpuścili go, bo nie miał dowodu tożsamości

14 lutego 2017


Odnaleziono Kanadyjczyka, który w 2012 roku zniknął z rodzinnego miasta Vancouver. Na mężczyznę natrafiono w Brazylii. Szedł boso drogą gruntową w amazońskiej dżungli i nie miał przy sobie żadnego dowodu tożsamości. Jeszcze bardziej zaskakujący okazał się powód, dla którego znalazł się ponad 10 tysięcy kilometrów od swego domu: wyruszył w pieszą podróż do Biblioteki Narodowej w Argentynie.

Anton Pilipa to były pracownik humanitarny, u którego kilka lat temu zdiagnozowano jedną z odmian schizofrenii. W 2012 roku przepadł bez wieści, a wszelkie wysiłki podejmowane przez rodzinę, aby go znaleźć, nie przyniosły rezultatu. Przez pięć lat bliscy Antona praktycznie stracili nadzieję, że jeszcze kiedyś go zobaczą. W listopadzie na zaginionego natknął się brazylijski policjant. Początkowo wziął go za żebraka, ponieważ mężczyzna miał długą brodę, brudne ubranie i szedł boso piaszczystą drogą w amazońskiej dżungli. Na dodatek nie posiadał żadnego dokumentu pozwalającego na identyfikację. Antona zabrano do szpitala i przy pomocy kilku międzynarodowych agencji i ambasad udało się namierzyć jego brata (w międzyczasie zdążył uciec ze szpitala i trzeba go było ponownie odszukać).

Kiedy Anton wrócił wreszcie do bliskich, ci ze zdumieniem usłyszeli, że mężczyzna wyruszył w podróż z niecodzienną misją: pragnął dotrzeć do Biblioteki Narodowej w Buenos Aires w Argentynie. Bez paszportu, bez pieniędzy i jedzenia, posiadając tylko koszulę i spodnie oraz niewielki tobołek, który zresztą szybko został mu zrabowany, Kanadyjczyk przemierzył dwa kontynenty, łącznie dziewięć krajów, w tym Stany Zjednoczone, Meksyk, Gwatemalę, Kostarykę, Panamę, Kolumbię i Wenezuelę, aby dotrzeć do Argentyny. Niestety nie udało mu się spełnić marzenia. Kiedy już zjawił się w Buenos Aires, nie został wpuszczony do biblioteki, ponieważ… nie posiadał przy sobie żadnego dokumentu tożsamości. Zmienił więc plany i udał się do Brazylii.

Trasa Antona.

Dziennikarze zachodzą w głowę, jak to możliwe, że argentyńska biblioteka lepiej pilnowała wejścia do budynku, niż straże wszystkich mijanych przez Antona krajów kontrolowały własne granice. Ciekawość budziło również to, jak udało mu się przetrwać tyle czasu bez pieniędzy. Okazuje się, że podróżnik zbierał jagody i owoce z drzew, szukał pożywienia i ubrań w śmietnikach, a także korzystał z hojności obcych ludzi, chociaż potrafił mówić jedynie po angielsku. Nie znaczy to jednak, że wędrówka była usłana różami. Anton kilkakrotnie został okradziony. Podczas samotnej, 800-kilometrowej eskapady przez amazońską dżunglę pełną jadowitych pająków, węży i kajmanów odpadły mu wszystkie paznokcie. Podkreśla jednak, że na swej drodze spotkał więcej dobrych ludzi niż złych. Jak wyliczono, łącznie przebył jakieś 16 tysięcy kilometrów.

Należy wspomnieć, że padają również głosy, jakoby motywacją Antona do opuszczenia kraju mogła być rozprawa sądowa, na której miał się stawić, będąc oskarżonym o napaść. Brat odnalezionego nie wierzy w taką możliwość, doszukując się przyczyny w chorobie. Świadczy o tym ekstremalna forma wędrówki, jaką obrał sobie Anton, zmierzając do argentyńskiej biblioteki. Aktualnie mężczyzna przebywa pod opieką rodziny w Toronto. Może do woli spacerować po mieście pod warunkiem, że będzie przestrzegał zasad i wracał do domu o ustalonej porze.

Anton (z lewej) z bratem po blisko 5 latach rozłąki.

[am]
źródło: Daily Mail, CBC, New Zeland Herald, KienyKe

Tematy: , , , , ,

Kategoria: newsy