Problem prawny z zakazem „Szatańskich wersetów” w Indiach. Urzędnicy nie mogą znaleźć rządowego rozporządzenia sprzed lat

14 listopada 2024

Indie były pierwszym krajem na świecie, w którym zakazano „Szatańskich wersetów” Salmana Rushdiego. 36 lat po wydaniu rozporządzenia w tej sprawie pojawił się problem: nigdzie nie można znaleźć oficjalnego rozporządzenia, co zrodziło pytania o możliwość dostępu do budzącej wciąż kontrowersje książki.

Krytykowane przez niektórych muzułmanów jako bluźniercze „Szatańskie wersety” zostały zakazane w Indiach już 5 października 1988 roku – zaledwie dziesięć dni po premierze powieści, jeszcze na kilka miesięcy przed ogłoszeniem fatwy przez przywódcę Iranu Ruhollaha Chomejniego. Co ciekawe, teoretycznie konstytucja gwarantuje obywatelom Indii wolność wypowiedzi. W praktyce jednak władze znajdują różne wytrychy prawne, by ograniczać dostęp do pewnych treści, kierując się koniecznością utrzymania harmonii wspólnotowej i religijnej w kraju. Tak też tłumaczono decyzję w sprawie „Szatańskich wersetów”, ponieważ książka wywoływała niepokoje w niektórych regionach Indii, szczególnie w zdominowanym przez muzułmanów Kaszmirze.

„W 1988 roku słaby rząd Rajiva Gandhiego, wobec perspektywy wyborów w listopadzie, tchórzliwie uległ groźbom dwóch opozycyjnych parlamentarzystów islamskich” – pisał Rushdie w swojej autobiografii zatytułowanej „Joseph Anton”. „Książka nie została oceniona przez żadne odpowiednio autoryzowane ciało, nie zachowano nawet pozorów postępowania sądowego. Co dość absurdalne, zakaz został wydany przez Ministerstwo Finansów, z powołaniem na paragraf 11 ustawy celnej, co uniemożliwiało import książki. Ministerstwo Finansów wydało też dziwaczne oświadczenie, że zakaz 'nie pomniejsza literackiej i artystycznej wartości’ (…) dzieła” – relacjonował dalej pisarz.

Przez lata zakaz dotyczący „Szatańskich wersetów” był utrzymywany, mimo że wykreślenie książki z indeksu poparła w 2012 roku grupa intelektualistów, wśród których był nawet uczony islamista, podobne zdanie wyrażało w sondażach 75 procent czytelników mediów elektronicznych. Tymczasem K. Natwar Singh, który był ministrem w rządzie Rajiva Gandhiego, jeszcze w 2022 roku, po ataku nożownika na Rushdiego, stanowczo bronił decyzji o zakazie, która w jego ocenie została podjęta „wyłącznie” dla zachowania „prawa i porządku”.

Sprawa ponownie stała się przedmiotem dyskusji w mediach za sprawą Sandipana Khana, mieszkańca stanu Bengal Zachodni, który chciał kupić „Szatańskie wersety”, ale dowiedział się, że książka nie została wydana w Indiach ani nie można jej importować. W 2017 roku, powołując się na prawo do informacji publicznej, złożył w różnych departamentach wniosek o udostępnienie oficjalnego rozporządzenia zakazującego importu powieści Rushdiego. Urzędnikom nie udało się udostępnić mu tego dokumentu, mimo że służby celne posiadają dokumentację w tym zakresie sięgającą 1968 roku.

W 2019 roku Khan wniósł sprawę do Sądu Najwyższego w Delhi, argumentując, że zakaz importu „Szatańskich wersetów” jest niezgodny z konstytucją i uderza w jego wolność czytania. Chcąc rozpatrzyć sprawę, o wydanie dokumentu wystąpili więc do urzędników sędziowie. Sprawa ciągnęła się latami, ponieważ departamenty przez długi czas bezskutecznie przekopywały archiwa. W końcu 5 listopada 2024 roku sąd orzekł, że nie ma innego wyjścia, jak „domniemać”, że rozporządzenie o zakazie nie istnieje, a zatem nie może ocenić jego ważności.

„Nigdy nie spotkałem się z taką sytuacją” – skomentował w mediach Madan Lokur, były sędzia Sądu Najwyższego w Delhi. Uddyam Mukherjee, prawnik reprezentujący Sandipana Khana, powiedział, że technicznie rzecz biorąc w Indiach aktualnie nie obowiązuje ograniczenie importu powieści Rushdiego. Jak jednak zauważył Madan Lokur, rząd może teraz wydać nowe rozporządzenie o zakazie importu książki, ponieważ sąd nie uznał zakazu za niezgodny z konstytucją, a jedynie stwierdził, że takie rozporządzenie nie istnieje. Prawnik Sanjay Hegde zauważył z kolei, że w zasadzie książka mogłaby zostać wydana w Indiach, gdyby znalazł się na tyle odważny wydawca, ponieważ zakaz dotyczył wyłącznie importu, a nie publikacji. Tylko czy ktoś taki się znajdzie?

Sąd poradził Sandipanowi Khanowi, aby skorzystał z wszelkich prawnych możliwości zdobycia książki Rushdiego. Czy mu się to uda? Być może za jakiś czas się przekonamy.

[am]
fot. Elena Ternovaja /Wikimedia Commons
źródło: The Guardian, BBC, Free Press Journal

Fragment książki „Joseph Anton” Salmana Rushdiego w przekładzie Jerzego Kozłowskiego.


Tematy: , , , , , ,

Kategoria: newsy