Pożegnanie z rodzicami. Syn Gabriela Garcíi Márqueza opublikował wspomnienia

26 lipca 2021

Syn Gabriela Garcíi Márqueza, Rodrigo, zdecydował się napisać wspomnienia o swoich rodzicach. Książka pod tytułem „Gabo y Mercedes: una despedida” (z hiszp. „Gabo i Mercedes: Pożegnanie”) to kontemplacyjna opowieść o śmierci ojca i matki.

Hiszpańskojęzyczna wersja książki została wydana w maju, teraz pojawi się również angielska. Dla Rodriga Garcíi, który na co dzień jest reżyserem filmowym (nakręcił m.in. „Four Good Days” z Glenn Close i Milą Kunis), nie była to łatwa podróż. „Tuż przed majową premierą byłem spanikowany” – wyznaje, dodając, że dzięki życzliwej reakcji przyjaciół rodziców w końcu zaakceptował fakt, że jego wspomnienia ujrzą światło dzienne.

Jak przyznaje sam autor, książka nie ma formy analizy źródeł czy próby wyjaśniania mniej znanych faktów z biografii Márquezów. Nie dowiemy się z niej, co było przyczyną bójki z Mario Vargasem Llosą. Przede wszystkim to forma refleksji nad życiem, śmiercią i bezpośrednimi konsekwencjami odejścia kogoś pokroju Gabriela Garcíi Márqueza.

Rodrigo zaczął robić notatki, gdy autor „Stu lat samotności” umierał, ponieważ czuł „nieodpartą potrzebę”, by przelać swoje myśli na papier. Rejestrował nie tylko to, co kłębiło mu się w głowie, ale również cały medialny szum związany ze śmiercią Gabo. „Pod pewnymi względami to było ekscytujące i poruszające: obserwować, jak wielu ludzi stało godzinami na deszczu, by go pożegnać. Jednocześnie jednak to wydłużało ten szalony czas nie tyle może żałoby, ile wchodzenia w żałobę” – wspomina Rodrigo.

Gabriel García Márquez zmarł w 2014 roku, a jego żona Mercedes Barcha sześć lat później w szczycie pandemii koronawirusa z powodu problemów z oddychaniem (przez całe życie paliła papierosy, nie zachorowała na COVID-19). Sytuacja sprawiła, że cała rodzina nie mogła czuwać przy niej osobiście. Rodrigo był świadkiem jej ostatnich chwil na popękanym ekranie smartfona. Odejście matki uważał za kres rodziny, jaką znał. „Śmierć drugiego rodzica: to jak spojrzeć pewnej nocy przez teleskop i odkryć, że zniknęła planeta, która zawsze tam była” – pisze Rodrigo w swojej książce.

Chociaż ojczystym językiem reżysera jest hiszpański, swoje wspomnienia zdecydował się spisać po angielsku.
„Chciałem notować szybko, bez zastanawiania się, w formie krótkich, treściwych rozdziałów, dzięki którym mogłem wciąż przeć do przodu. I zdałem sobie sprawę, że to dobry format, jak album ze zdjęciami” – twierdzi.

Rodrigo pochyla się w książce przede wszystkim nad ostatnimi chwilami życia rodziców. Pokazuje ojca, któremu demencja odbiera krok po kroku władzę nad słowami, matkę, która mimo braku formalnego wykształcenia nigdy nie dawała się zakrzyczeć i nawet mając kłopoty z oddychaniem, wciąż jeszcze pragnęła zaciągnąć się papierosem. Chciał, by opowieść o nich miała zakończenie, takie, którego Gabriel García Márquez nie mógł już sam stworzyć.

„Mój ojciec zawsze powtarzał, że najbardziej nienawidzi w śmierci tego, iż to jedyny aspekt jego życia, którego nie będzie w stanie opisać. Pisarze mają swoistą obsesję śmierci… to właśnie skłania cię do pisania, utrwalania doświadczeń, opowiadania o początku, środku i końcu” – podsumowuje Rodrigo García.

[kch]
fot. Casa de América/Flickr

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy