Polscy pisarze fantastyki o ACTA

28 stycznia 2012

W ostatnich dniach można odnieść wrażenie, że cały kraj mówi o ACTA, a przynajmniej jego wirtualna przestrzeń. Głos w sprawie kontrowersyjnej ustawy zabrała również trójka polskich pisarzy fantastyki ? Jakub Ćwiek, Andrzej Pilipiuk oraz Ewa Białołęcka.

Jakub Ćwiek (fot. Anna Tess Gołębiowska)

Jakub Ćwiek, autor ?Kłamcy?, na swoim profilu na Facebooku napisał:

?Wierzę, może nieco naiwnie, że do internetowego piractwa należy podejść raczej z marchewką niż kijem i że duża część ludzi z radością powitałaby wyjście im naprzeciw. Czy ludzie ściągający książki z torrentów, po spotkaniu z autorem czy obejrzeniem promocyjnego filmiku, gdzie autor opowiada, jak się męczył, pisząc, nie będą skłonni puścić mu przelewem piątki czy siódemki za ebooka? Pewnie nie wszyscy, może nawet nie połowa, ale duża część jednak tak. I stopniowo by się to zmieniało.(?) Apeluję zatem o umiar, sam umiarem się wykazując. Drodzy bracia piraci, lubię to co robię i sprawia mi to frajdę. Nie zależy mi na zarabianiu milionów, ale chciałbym żyć dzięki pisaniu na przyzwoitym poziomie, czasem móc gdzieś pojechać, coś sobie kupić, odłożyć na starość, bo ZUSu unikam jak zarazy. Nie, nie uważam, że każdy, kto nielegalnie ściągnął moją książkę, zaraz mnie okrada, pozbawia zysków, bo raczej nie zakładam, że w innych okolicznościach by ową pozycję kupił. Tak przynajmniej wie, że ktoś taki jak Ćwiek jest i teraz może uzupełni biblioteczkę, albo poleci mnie komuś, kto tak zrobi. Albo nie, ryzyko wliczone. Jeżeli jednak okaże się, że pisanie przestanie mi zapewniać utrzymanie, przestanę pisać i zajmę się czymś innym, bo kosztuje mnie to za dużo wysiłku. Share’ując, udostępniając, rozsyłając i chwaląc miejcie to proszę na uwadze. I nie przesadzajmy. W obie strony :)?

Andrzej Pilipiuk (fot. Wikipedia)

Natomiast twórca Jakuba Wędrowycza, Andrzej Pilipiuk, zabrał głos w dyskusji toczącej się na forum literackim Weryfikatorium:

?Ujmijmy to tak: najgłośniej o „zagrożeniach” i „cenzurze” oczywiście zawyli piraci i ich akolici, działania odwetowe podjęła skrajnie lewacka organizacja terrorystyczna. Zaatakowano strony sejmu (oj bardzo nie lubię tej instytucji) ale np. nie zaatakowano stron TVN i GazWybu ;) To powoduje że moje odczucia nie są precyzyjne. Z mojego punktu widzenia – jestem zasadniczo wrogiem cenzury. Dobrze pamiętam czasy przed 1989-tym gdy wiele książek czy filmów znało się z wzmianek lub opowieści znajomych. Powiedzmy, że dostęp do całego dorobku kulturalnego ludzkości zasadniczo jest cool (?) możliwość swobodnej komunikacji daje ogromne możliwości. Pozwoliła m.in. na powadzenie kilku niezależnych śledztw w sprawie Smoleńska. Pozwoliła na szybką identyfikację policjanta bandziora ktory kopał w twarz uczestnika demonstracji 11.11. To niezaprzeczalne plusy. Od tej strony internet zabezpiecza naszą wolność – nieudolnie – ale lepsze takie zabezpieczenie niż żadne. Z drugiej strony – internet stał się platformą działań rozmaitego bydła. Poczynając od piratów skończywszy na „pozytywnym pedofilu Misiaczku”, którego obrzydliwa strona wisi ponoć nadal w sieci. I ten wrzód należy wreszcie zacząć wypalać. Bo po prostu trzeba. Nie wiem czy powinni się tym zajmować akurat durni amerykanie. Nie wiem czy projekty te są dobre. Uważam, że ratyfikacja tej umowy było nie było międzynarodowej powinna przejść normalnie przez sejm (choć ich nie lubię). Sam tracę przez piratów pieniądze. Znaczne. Bezkarność ośmiela. Przede wszystkim ta ustawa zabezpieczy interesy „poważnych graczy”. Ale może otwarte napiętnowanie zmieni choć trochę złodziejską mentalność Polactwa…?

Ewa Białołęcka (fot. Facebook)

Inna znana fantastka, Ewa Białołęcka, wyraziła swój głos we wpisie na prowadzonym blogu:

?Jestem pisarką, żyję z tego, że ludzie kupują moje książki i w zasadzie powinnam sikać z radości, że jacyś dobrzy wujaszkowie postanowili, alleluja-alleluja, zadbać o moje interesy. (?) A jednak mówię: NIE DLA ACTA. Dlaczego? Bo jest oczywiście piramidalną bzdurą i prawniczym bublem. Kto miał chęć nabyć i przeczytać moje dzieła, nabył i przeczytał, kto nie chciał, to i tak ich nie kupi, choćby kosztowały 1 złoty, 20 groszy polskich, a za piractwo osadzano dożywotnio w Alcatraz. Jestem osobą od dawna dorosłą i świadomą, a jednak wujkowie w rządzie uznali, że nie wiem co dla mnie dobre, więc mnie uszczęśliwią na siłę, tak jakbym miała 4 latka i się uparła, że nie włożę rajstopek, bo nie i już. ?Piractwo jest złe, proszę pani. Pani jako literat powinna to wiedzieć. My chcemy pani dobra!? (?) Tak, owszem, piractwo jest złe. I gdybym odkryła, że ktoś nielegalnie kseruje, kopiuje i sprzedaje moje książki, to bym mu łeb upitoliła przy samym odbycie. Natomiast jeśli ktoś bierze dla siebie, czy też rozdaje darmo/pożycza, to mogę tylko odwołać się do jego sumienia. Mam na utrzymaniu dwa koty, kredyt mieszkaniowy do spłacenia, benzyna też kosztuje, nie mówiąc o tym, że nie jestem bytem wirtualnym i muszę coś jeść oraz się w coś ubrać, więc dajcie mi zarobić. Wbrew obiegowym wyobrażeniom literat nie otrzymuje z ceny okładkowej połowy, tylko 10%. Łatwo policzyć, że z 30 zł ceny książki pisarz dostaje 3 zł. Dołożę 40 groszy i kupię sobie bilet na autobus. Wracając do nieszczęsnej sprawy ACTA (?) pozwolę sobie na jeszcze jedną dygresję: dawno temu chciałam, by zmieniono moje zdjęcie na wikipedii, gdyż nie dość, że było grubo nieaktualne, to jeszcze wyglądam na nim jak nietrzeźwa albo naćpana. Dostarczyłam aktualną fotografię zrobioną przez małżonka ? powisiała chwilę i została zdjęta przez moderatora jako naruszająca czyjeś dobra. Nie wiem czyje, bo moje na pewno nie. Przepychanki trwały jakiś czas, a do mózgownicy moda nie docierało nijak, że osoba, której dotyczy hasło w wikipedii, życzy sobie innej fotki, ta druga fotka niczego nikomu nie narusza i jest zgodna z dyrektywami UE oraz doktrynami pastafarianizmu. Zero zrozumienia. Starej fotki też nie dało się zdjąć, nadal wiszę tam jako ofiara niefotogeniczności. No i teraz wyobraźcie sobie tę sytuację pomnożoną razy tysiąc. Ten wielki, wszechogarniający bajzel, kiedy każdy będzie podejrzewał każdego, autorom własnych fotografii, notatek i tekstów będzie się grozić sądem i więzieniem, bo nie będą potrafili udowodnić z całą pewnością, że to są naprawdę ich rzeczy. (?) A w jaki sposób ACTA może zaszkodzić mnie osobiście? Bo owszem, może. Jako pisarz i redaktor potrzebuję bardzo obszernej biblioteki danych, za którą w tej chwili robi Internet. Jeśli chcę sprawdzić jakiś cytat, prawidłową pisownię prawdziwego nazwiska Marka Twaina czy potrzebuję znać rok, w którym wprowadzono do obiegu samopowtarzalne pistolety (?), otwieram google i mam odpowiedź w ciągu pięciu-dziesięciu minut. A już zamieszczane w sieci zdjęcia są wręcz bezcenne. W momencie kiedy to źródło wiedzy zostanie okrojone, wszyscy ludzie zajmujący się słowem pisanym cofają się jakieś 30 lat wstecz. Legalna Polska Biblioteka Internetowa, która tak się szumnie zapowiadała, obecnie pod ?opieką? Biblioteki Narodowej, jest kupą wirtualnej makulatury, gdzie szukanie czegokolwiek wymaga niemalże takiego samego wysiłku jak poszukiwania w bibliotece realnej. (?) Co poza tym? Koniec z całą reklamą w drugim obiegu. Nie dowiem się o istnieniu 99 procent muzyków i śpiewaków, gdyż nie trafię na żadnym z czytanych blogów na żadną ich fotografię, ani na kawałek wykonywanej przez nich muzyki w formacie mp3. Nie zapoznam się z większością książek, które mogliby reklamować moi sieciowi znajomi i nieznajomi, wklejając na zachętę okładki i fragmenty tekstów. A więc i ja jako autor nie załapię się na całą tę szeptaną reklamę, czyli stracę potencjalnych klientów. Co więcej, gdybym sama osobiście na własnym blogu zamieściła własne, osobiste opowiadanie, jakiś nadgorliwiec mógłby mi go zamknąć, a ja bym wylądowała na policji, tłumacząc się, że nie jestem wielbłądem. (?) Tak więc owszem, powtarzam jeszcze raz: porozumienie ACTA zaszkodzi mi jako pisarzowi, choć niby powinno mnie chronić.?

W wypowiedziach zachowano oryginalną pisownię tekstu.

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: newsy