Pisarze mówią stop usuwaniu wulgaryzmów z książek w aplikacji Clean Reader

31 marca 2015

autorzy-kontra-clean-reader
Aplikacja Clean Reader służąca do usuwania wulgaryzmów i innych niewłaściwych słów z treści e-booków nie przypadła do gustu pisarzom. W odpowiedzi na protesty autorów twórcy aplikacji zostali zmuszeni do usunięcia wszystkich książek ze swego katalogu online.

Angielska pisarka Joanne Harris, znana polskim czytelnikom z powieści „Czekolada”, z radością uznała to za „małe zwycięstwo dla świata sprośnośności”. We wcześniejszym wpisie na swoim blogu zatytułowanym „Dlaczego mówię 'pierdol się’ Clean Readerowi?” napisała, że kontrowersyjna aplikacja to cenzura wprowadzona przez mniejszość religijną i „toksyczne przesłanie” dla młodych ludzi, a także dowód na niezrozumienie świata fikcji literackiej. „Wolę, by moich książek nie czytano w ogóle, niż żeby były wykorzystywane do jakiejś religijnej indoktrynacji dzieci i zmuszania ich do myślenia, że niektóre części ciała są złe, a seks okropny” ? dodała.

Nie tylko autorka „Czekolady” krytykowała Clean Readera. Pisarz fantastyki Charlie Stross uznał, że działanie aplikacji kaleczy jego książki tylko po to, by ich treść dopasować do widzimisię uprzedzonych, nadopiekuńczych rodziców. Z kolei laureatka Nagrody Bookera, Margaret Atwood zapytała na Twitterze: „Czy można usunąć kotły z Beethovena, bo nie lubi się głośnych dźwięków, i nadal nazywać to Beethovenem?”. Szef portalu self-publishingowego Smashwords poinformował, że wszystkie tytuły z katalogu jego firmy zostały usunięte z aplikacji, ponieważ „detaliści nie mają prawa do zmiany słów w naszych książkach”. Zaniepokojone wyraziło również Stowarzyszenie Autorów, uznając aplikację za łamiącą podstawowe prawa pisarzy.

Clean Readera stworzyło chrześcijańskie małżeństwo z USA, Jared i Kirsten Maughan, które chciało, by ich córka mogła czytać bardziej dojrzałą literaturę, nie narażając się jednocześnie na obcowanie z przekleństwami. Jak się okazuje, aplikacja nie tylko zamazywała niewłaściwe słowa, ale też w ich miejsce wstawiała inne określenia. Dla przykładu zamiast słowa „fucker” (pojeb) w tekście pojawiał się „idiot” (idiota), zamiast „shit” (gówno) dzieci mogły przeczytać „crap” (bzdura), „penis” stawał się „kroczem”, „pochwa” – „dołem” a „piersi” – „klatką piersiową”. Słowo „bitch” (suka) aplikacja zamieniała na „witch” (czarownica), a „blowjob” (robienie laski) na „pleasure” (przyjemność).

Właściciele Clean Readera zapowiadają zmiany w aplikacji. I chociaż autorzy cieszą się ze swojego zwycięstwa, są też osoby, które żałują, że książki nie są już dostępne w ocenzurowanych wersjach. „Istnieją naprawdę wspaniałe i ważne dzieła literackie, które nie mogą być przedmiotem naszych analiz, ponieważ nie jesteśmy skłonni do ustępstw, jeśli chodzi o nasze normy. Ani dla nas, ani dla naszych dzieci”. Takim osobom Joanne Harris odpowiada: „Jeśli czytelniczka zdecyduje się unikać moich książki, to w porządku. Ma takie prawo. Jeśli ich nie lubi, to też w porządku. Jeśli ma swoje zdanie na temat tego, jak można by było napisać je lepiej, też dobrze, bo ma prawo do swojej opinii, czy się z nią zgadzam, czy nie. Ale jej opinia nie oznacza, że można dokonywać jakichkolwiek zmian w moim dziele. Moja książka, moje zasady, moje słowa”.

[aw]

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: newsy