Papierowe książki bezpieczniejsze od czytników ebooków?
O tym, że producenci zbierają dane na temat użytkowników czytników, wiedzieliśmy od dawna. Jak się jednak okazuje, informacjami tymi mogą się również dzielić z innymi. Bez twojego pozwolenia.
Electronic Frontier Foundation, amerykańska organizacja pozarządowa mająca na celu walkę o wolności obywatelskie, publikuje co roku raport, zbierający informacje na temat polityki prywatności stosowanej przez producentów czytników. Jak wynika z najnowszego zestawienia, opublikowanego przed kilkoma dniami, większość platform z ebookami nie tylko zbiera i przechowuje podstawowe dane o użytkownikach, ale również inne, częstokroć zaskakujące informacje.
Google przechowuje na przykład ostatnie pięć stron każdej książki, którą przeczytasz, korzystając z usługi GoogleBooks. Amazon Kindle zbiera natomiast wszystkie adnotacje i podkreślenia. Podobnie czyni Barnes & Noble, do czego przedstawiciele firmy przyznali się już wcześniej na łamach amerykańskiej prasy.
Najgorzej przedstawia się kwestia związana z przekazywaniem zebranych informacji zewnętrznym podmiotom. Analiza polityk prywatności ujawniła, że jedynie Google Books wymaga od czytelnika zaznaczenia konkretnej opcji, zanim firma będzie mogła podzielić się danymi (dwie inne – Internet Archive i Adobe Content Server – właściwie nie zbierają szczegółowych informacji).
Natomiast Amazon Kindle, Barnes & Noble Nook, Kobo, Sony i kilka innych może dzielić się tymi informacjami bez zgody czytelnika. Wprawdzie niektóre platformy pozwalają „odznaczyć wykorzystywanie danych tylko dla poszczególnych celów promocyjnych i marketingowych”, ale w dalszej części polityki prywatności nie zostało jasno sformułowane, czym są owe „promocyjne i marketingowe cele”.
Inne niepokojące informacje tyczą się braku możliwości zmieniania bądź kasowania swoich prywatnych danych w sieci. Zarówno na platformie Google, jak i Amazona oraz większości pozostałych firm użytkownicy mogą jedynie w pewnym stopniu zmienić informacje dotychczas zebrane przez dany podmiot.
W podsumowaniu raportu napisano, że większość badanych stron formułowało swoje zasady w niejasny i rozwlekły sposób. „W prawie wszystkich przypadkach czytanie e-boooków oznacza rezygnację z większej dozy prywatności niż przeglądanie książki w tradycyjnej księgarni lub bibliotece bądź czytania papierowej książki w swoim własnym domu” – czytamy w komentarzu Electronic Frontier Foundation.
fot. Brad Smith
TweetKategoria: newsy