Malarstwo portretowe w centrum nowej powieści Harukiego Murakamiego

1 marca 2017


W piątek w japońskich księgarniach stawili się tłumnie fani Harukiego Murakamiego, aby zdobyć najnowszą powieść pisarza, która w ten dzień miała swoją premierę. „Kishidancho Goroshi” (z jap. „Śmierć komandora”) jest już w sprzedaży, dzięki temu znamy fabułę książki, która do ostatniej chwili trzymana była w tajemnicy. Dwutomowe dzieło wiele miejsca poświęca malarstwu portretowemu.

Głównym bohaterem książki jest 36-letni malarz-portrecista, od którego odeszła żona. Mężczyzna nie może zrozumieć, dlaczego ukochana go zostawiła. Już od początku dowiadujemy się, że rozstanie jest tymczasowe, a para zejdzie się po dziewięciu miesiącach rozstania.

Po odejściu żony malarz szuka miejsca, w którym mógłby zamieszkać. Masahiko, kolega z akademii sztuk pięknych, oferuje mu dom na zboczu góry, który należał niegdyś do jego ojca, słynnego malarza Tomohika Amady przebywającego obecnie w renomowanym ośrodku opieki. Dom pełnił funkcję pracowni, ale teraz, opuszczony, chyli się ku ruinie. Masahiko woli, żeby ktoś w nim zamieszkał, niż miałby paść ofiarą złodziei lub pożaru.

Główny bohater przeprowadza się do atelier. Wewnątrz znajduje duże głośniki, wzmacniacz i kolekcję płyt operowych, które Tomohiko Amado słuchał pasjami. Pracownia wiekowego malarza wpływa motywacyjnie na bohatera. Narrator czyta jego książki, słucha należących do niego płyt, zbiera o nim informacje w bibliotece.

Powieść koncentruje się na fantastycznych wydarzeniach, jakie przytrafiły się bohaterowi w czasie, gdy zamieszkiwał pracownię, wliczając relacje z osobami, które wówczas portretował, poznanie tajemniczego sąsiada czy odnalezienie nieznanego publicznie obrazu Amady, który daje tytuł całej książce. Odkrywa również przeszłość właściciela domu, która wiąże się z aneksją Austrii przez Rzeszę Niemiecką w 1938 roku.

Dwutomowa powieść, licząca w oryginalnym japońskim wydaniu łącznie 1000 stron, porusza wiele tematów, od sztuki japońskiej, poprzez trudy rozwodu, przyjemności samotnego życia, refleksje na temat muzyki, zwłaszcza oper Mozarta, Pucciniego i Richarda Straussa, aż po genius loci, zmysł czasu i pamięci. Najwięcej miejsca poświęcono jednak malowaniu portretów. Murakami opisuje proces twórczy samotnego malarza. Powstawanie portretu przypomina w tej książce rodzaj medytacji, refleksji lub terapii psychoanalitycznej prowadzonej między malarzem a malowanym. Bohater rozmawia z osobami, które ma uwiecznić, ponieważ uważa, że do stworzenia portretu niezbędne jest „znalezienie historii” tych ludzi. Malowanie portretu jest więc tutaj metaforą pisania powieści.

Murakami pozostawia ponoć czytelników z wieloma pytaniami, co może sugerować, że powieść doczeka się jeszcze trzeciego tomu. Nie można jednak tego zakładać. W końcu autor określił tę książkę jako bardzo dziwną historię. Pierwszy nakład japońskiego wydania „Śmierci komandora” wynosi 1,3 miliona egzemplarzy (700 tysięcy pierwszego tomu i 600 tysięcy drugiego).

[am]

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy