Były chłopak pozywa autorkę „Intymnych przygód londyńskiej call girl”. Ta udowadnia, że była prostytutką

3 września 2013

były chłopak pozywa Brooke Magnanti
Były chłopak pisarki Brooke Magnanti, lepiej znanej pod pseudonimem Belle de Jour, domaga się odszkodowania za przedstawienie go w niekorzystnym świetle i naruszenie prywatności we wspomnieniowej książce autorki pt. „Intymne przygody londyńskiej call girl”. Mężczyzna twierdzi, że informacje zawarte w książce są nieprawdziwe, a sama Magnanti nie była luksusową prostytutką.

Na długo przed tym, zanim czytelniczki na całym świecie oszalały na punkcie „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, z wypiekami na twarzy zaczytywały się w „Intymnych przygodach londyńskiej call girl”, czyli wspomnieniach anonimowej dwudziestokilkulatki, która po złożeniu pracy doktorskiej zarabiała na życie jako prostytutka, oferując klientom bardzo szeroki wachlarz usług seksualnych, nie wyłączając sadomasochizmu. Autorka ukrywająca się pod pseudonimem Belle de Jour zaczęła spisywać swój dziennik w formie bloga internetowego, który śledziły dziesiątki tysięcy fanów, uzyskał on później tytuł bloga roku „The Guardian”, a ostatecznie w 2005 roku został wydany pod postacią książki, która stała się międzynarodowym bestsellerem i doczekała się adaptacji telewizyjnej.

Przez kilka lat nikt nie znał prawdziwego nazwiska pisarki. Jednak w 2009 roku, rzekomo w obawie przed ujawnieniem tożsamości przez kogoś innego, autorka wyznała w rozmowie z „Sunday Times”, że nazywa się Brooke Magnanti i aktualnie jest pracownikiem naukowym zajmującym się neurotoksykologią i epidemiologią raka w ośrodku prowadzącym badania nad zdrowiem dzieci przy Uniwersytecie w Bristolu. Tematem przez chwilę żyły zachodnie media, ale rzecznik uczelni skwitował sprawę krótko, że przeszłość dr Magnanti nie jest istotna dla jej obecnej pracy i temat wydawał się zamknięty.

Intymne przygody londyńskiej call girlNa kartach „Intymnych przygód londyńskiej call girl” opisani jednak byli nie tylko klienci, ale także inne osoby, w tym ówczesny partner autorki określany w książce jako Chłopak. Dopóki Brooke Magnanti skrywała się pod pseudonimem, nikt nie połączył osoby Owena Morrisa z opisywanymi w bestsellerze wydarzeniami. W 2009 roku wszystko się jednak zmieniło. Kiedy Magnanti ujawniła swoją tożsamość, „Sunday Times” począł zamieszczać w kolejnych artykułach informacje, jakoby Morris domagał się od pisarki pieniędzy, grożąc ujawnieniem prasie jej tożsamości, dlatego kobieta wystąpiła o sądowy zakaz zbliżania się do niej. Mężczyzna złożył pozew przeciwko gazecie, że doniesienia te nie są prawdziwe, po czym wygrał proces, obligując wydawców do przeprosin. Cała sprawa miała jednak według mężczyzny negatywny wpływ na jego prywatne i zawodowe życie. Morris uważa, że książka doprowadziła do wydalenia go z RAF-u w 2011 roku, przez co do dzisiaj jest bezrobotny. Były chłopak Magnanti kwestionuje niektóre z kluczowych elementów książki, w tym informację, że autorka pracowała jako luksusowa prostytutka, a przynajmniej on o tym nic nie wiedział. Dodaje też, że został w książce przedstawiony w niekorzystnym świetle jako dość porywczy osobnik. „Jestem zdeterminowany, aby oczyścić imię moich przyjaciół i rodziny, których prywatne życie również zostało wykorzystane bez wcześniejszej wiedzy i zgody” ? powiedział w wywiadzie dla „Daily Mail”.

Co na to autorka? „Twierdzenie, że skłamałam, to bezpośredni atak na moją uczciwość jako pisarza. Przygotowałam się. Gdy sprawa trafi do sądu, przedstawię dowody, że byłam prostytutką” – pisze na swoim blogu, załączając linka do archiwum strony z ogłoszeniami erotycznymi agencji, w której pracowała. Znajduje się tam jej zdjęcie z 2003 roku (zobacz poniżej). Magnanti wciąż ma wyciągi bankowe z lat 2003-2004, które uwzględniają jej przychody jako osoby do towarzystwa. Posiada również pamiętnik pana Morrisa, podarowany jej osobiście w 2005 roku. Pisarka udostępniła na swojej stronie kilka fragmentów, z których wynika, że mężczyzna wiedział, czym się zajmowała, ujawnienie prawdziwego nazwiska Magnanti prasie rozważał już w 2003 roku, nie omieszkał wspomnieć również o swoim wybuchowym temperamencie. „Ponieważ wiedziałam, że ludzie nie ufają słowom prostytutki, zachowałam wszystko” – pisze autorka, dodając, że czeka na możliwość odparcia wszystkich zarzutów byłego chłopaka w sądzie.

Poniżej możecie zobaczyć, jak wyglądała Brooke Magnanti w czasach, kiedy rozgrywały się wydarzenia opisane w „Intymnych przygodach londyńskiej call girl”:

Brooke Magnanti jako prostytutka

fot. Paul Clarke, Geosex.nl

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: newsy