Była żona Emmanuela Carrère’a zarzuca pisarzowi złamanie umowy. Miał o niej już więcej nie pisać

6 października 2020

Emmanuel Carrère ma kłopoty wizerunkowe. Hélène Devynck, była żona jednego z najbardziej znanych francuskich pisarzy, oskarżyła go, że łamie zawartą wcześniej umowę, zgodnie z którą miał o niej nie pisać. A na dodatek w swojej nowej książce przekłamuje rzeczywistość.

Czytelnicy, którzy mieli okazję zapoznać się z takimi książkami Emmanuela Carrère’a, jak „Królestwo”, „Przeciwnik” czy wydany niedawno w Polsce zbiór tekstów „Dobrze jest mieć dokąd pójść”, wiedzą, że autor tworzy prozę faktu bliską temu, co Truman Capote uczynił w „Z zimną krwią”. Opisuje autentyczne wydarzenia bądź własne doświadczenia w pierwszej osobie, korzystając z rozwiązań, które stosują twórcy beletrystyki.

W najnowszej książce, zatytułowanej „Joga”, pisarz opowiada o swoim zejściu do piekła. Opisuje zmagania z chorobą afektywną dwubiegunową, zdaje też relację z czteromiesięcznego pobytu w szpitalu psychiatrycznym, w którym był leczony z depresji za pomocą terapii elektrowstrząsami. Książka okazała się bestsellerem i sprzedała we Francji w nakładzie 171 tysięcy egzemplarzy. Znalazła się również na długiej liście nominowanych do Nagrody Goncourtów. W tej intymnej i bardzo mocnej historii w jednym fragmencie została przywołana była żona Carrère’a, dziennikarka Hélène Devynck. Jak się okazało, ten jeden fragment przeważył szalę. Hélène zareagowała na książkę, publikując swoje „prawo do odpowiedzi” w magazynie „Vanity Fair”. Poinformowała, że pisarz złamał zawartą na piśmie umowę, zgodnie z którą nie miał o niej wspominać.

Hélène Devynck od dawna była inspiracją dla Emmanuela Carrère’a. Ich życie prywatne przewijało się w wielu jego dziełach. Jak dziennikarka przyznaje, wtedy godziła się na to, by korzystał z jej słów, smutków oraz intymności, ponieważ łączyła ich miłości i mogła się zawsze upewnić, że została przedstawiona w sposób, jaki odpowiadał im obojgu. Uważała wręcz za „ogromny dar” momenty, gdy Emmanuel przekazywał jej jako pierwszej swoje manuskrypty do czytania. Sytuacja zmieniła się w marcu 2020 roku, gdy para wzięła rozwód. Carrère pracował już wówczas nad książką. Hélène wymogła na pisarzu prawną umowę, że nie będzie już więcej o niej pisał.

Hélène Devynck

„Emmanuel jest zobowiązany umową do uzyskania mojej zgody na wykorzystanie mnie w swojej twórczości” – napisała. „Nie zgodziłam się na tekst w takiej postaci, w jakiej się pojawił. (…) Niestety, pomimo zawartej umowy, moich prawników i miesięcy konfliktów, wciąż figuruję w pierwszym wydaniu książki” – dodała. „Czy za to, że powiedziałam w przeszłości 'tak’, nie mogę już nigdy więcej powiedzieć 'nie’? Nie mogę mieć prawa do rozstania i już do śmierci będę obiektem pisarskich fantazji mojego byłego męża?” – pytała Hélène Devynck.

To jednak nie wszystko. Dziennikarka podkreśla, że drugim powodem, dla którego nie chciała mieć nic wspólnego z książką, był fakt, że opowieść przedstawiana jako autobiograficzna była w wielu miejscach przekłamana. Sugeruje, że mogło chodzić o mrugnięcie okiem do jurorów Nagrody Goncourtów, którzy wolą – jak to określił niedawny przewodniczący kapituły, Bernard Pivot – doceniać „wyobraźnię powieści”. Zdaniem Hélène „Joga” została tak napisana, by „służyć wizerunkowi autora” i jest „całkowicie obca temu”, przez co Hélène i jej rodzina przeszli, żyjąc u boku Carrère’a. Rzadko na przykład autor wspomina o atakach dwubiegunowej megalomanii. Dziennikarka powołała się też na fragment, w którym pisarz relacjonował, jak spędził dwa miesiące z młodymi uchodźcami na greckiej wyspie Leros. W rzeczywistości – jak utrzymuje dziennikarka – był tam kilka dni, częściowo w jej towarzystwie. W „Jodze” Carrère dochodzi na wyspie do siebie po hospitalizacji w Paryżu, ale w prawdziwym życiu udał się tam przed załamaniem psychicznym. „Ten fragment przedstawia jego wyjście z depresji, jego powrót do życia. Prawda była odwrotna” – skomentowała Devynck, zapewniając, że mogłaby mnożyć przykłady.

W reakcji na tekst zamieszczony w „Vanity Fair” wydawca Carrère’a zapewnił, że ​​w książce nie naruszono prywatności Hélène. Potwierdza też, że na jej prośbę usunięto pewne fragmenty. „Nie było skargi, listu poleconego, nie było prośby o wycofanie książki, telefonu, absolutnie nic nie otrzymaliśmy” – komentuje nieco zirytowany rzecznik prasowy wydawnictwa P.O.L.. „Ale to nic dziwnego, bo w 'Jodze’ nie ma naruszenia prywatności, ponieważ jego była żona nie pojawia się w książce. Ale z drugiej strony ma ona prawo do tego, by ujawniać się publicznie. To osobisty spór między dwojgiem ludzi, którzy się rozstali” – dodał, twierdząc, że działania Hélène robione są na złość.

Sam pisarz twierdzi, że zasadniczo uszanował prośbę byłej żony. „Zrobiłem więcej, niż się zobowiązałem, ponieważ przekazałem jej nie tylko fragmenty, które jej dotyczą, ale całą książkę. Mogła poprawić ją nie raz, ale dwa razy, podkreślając na żółto wszystko, co chciała, żebym wyciął” – wyjaśnia Carrère. Jak podkreśla, „Joga” nie mówi o ich związku, ale o jego depresji, nawet jeśli ta ostatnia była „częściowo związana z kryzysem małżeńskim, który doprowadził do rozwodu”. Dla autora wzmianka o Hélène Devynck w książce jest również sposobem na podziękowanie jej za to, że była u jego boku, gdy przebywał w szpitalu. A ponieważ nie podobały mu się wszystkie przeróbki, które zaproponowała, postarał się w kilku miejscach dopasować do żądań byłej żony, stosując „kłamstwo przez pominięcie”. „W książce pozostaje ślad tego zniknięcia. (…) W końcu to najpiękniejszy sposób wyrażenia żałoby po miłości, o której myślałem, że będzie trwać wiecznie” – podsumowuje pisarz.

Niektórzy francuscy krytycy wyrażali współczucie dla sytuacji byłej żony Carrère’a, ale padały też argumenty, że sztuka ma pierwszeństwo przed prawem i moralnością. Nie jest to zresztą pierwszy przypadek, kiedy podobna „autofikcja” wzbudziła w Francji kontrowersje. W zeszłym roku było głośno o konflikcie z rodziną, który miał pisarz Yann Moix. W swojej książce „Orleans” opisywał, że jako dziecko był maltretowany przez swojego brata. Jednak zarówno ojciec autora, jak i brat twierdzili, że to właśnie on był prawdziwym tyranem. Z kolei Patrick Poivre d’Arvor musiał zapłacić byłej partnerce 33 tysiące euro za naruszenie jej prywatności i wykorzystanie napisanych przez nią listów miłosnych w swojej powieści „Fragments d’une femme perdue”. Ostatecznie książka Carrère’a nie przeszła kolejnego etapu selekcji do Nagrody Goncourtów. W prasie pojawiają się pytania, czy jurorzy chcieli się pozbyć kłopotliwej książki. W odpowiedzi udzielonej Agence France Presse przedstawiciel Akademii Goncourtów powiedział, że nigdy nie udzielają komentarzy przed wyborem laureata.

[am]

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: newsy