Branża apeluje o regulacje porządkujące rynek książki. Piotr Siemion: „to jeden z najbardziej chorych sektorów gospodarki”
Rynek książki to jeden z najbardziej chorych i wymagających uzdrowienia sektorów gospodarki, nie tylko kultury – ocenia Piotr Siemion, pisarz i tłumacz, członek Unii Literackiej. Główną przyczyną jest nierówna konkurencja, jaką stworzyły wielkie hurtownie, które prowadzą tanie księgarnie internetowe. Branża oczekuje kompleksowej ustawy, która zdefiniowałaby książkę jako dobro kultury, ucywilizowała rynek i pomogła mu wyjść z przewlekłego kryzysu.
„Największą bolączką rynku książki dzisiaj jest sytuacja, w której wszyscy twierdzą, że są niedopłacani i tracą na zajmowaniu się literaturą. Najbardziej tracą autorzy, wydawcy twierdzą, że nie mają im jak zapłacić. Czytelnicy twierdzą, że książki są za drogie, natomiast w środku tego funkcjonuje kilka wielkich hurtowni, które przejmują znaczną część zysku, właściwie będąc tylko pośrednikiem. Jeżeli państwo i jego instytucje tego nie rozwiążą, to rynek będzie się degenerował” – mówi w rozmowie z agencją Newseria Biznes Piotr Siemion, pisarz i tłumacz, członek Unii Literackiej.
Według danych Dun & Bradstreet, na które powoływał się w lutym BIG Info Monitor, na koniec 2023 roku w Polsce działało 2,2 tysiąca księgarń. W 95 procentach są to mikro- i małe przedsiębiorstwa, często jednoosobowe działalności gospodarcze. Na rynku nie jest im jednak łatwo się utrzymać – średnio co trzy dni zamykana jest w Polsce jedna księgarnia, najczęściej nieduża, lokalna, prowadzona przez właściciela. Sytuacja dotyka cały rynek książki. Jak podawał w sierpniu BIG InfoMonitor, na koniec maja 2024 roku zaległe długi księgarń, wydawców i autorów wyniosły łącznie ponad 41 milionów złotych. W przypadku wydawców jest podobnie jak z księgarniami – w najtrudniejszej sytuacji są mniejsze i sprofilowane przedsiębiorstwa poszukujące swojej niszy.
„Małych wydawnictw jest multum, będą się tworzyły następne, natomiast bardzo ciężko jest funkcjonować na tak niesymetrycznym rynku, walczyć z dużymi hurtownikami. Z kolei księgarnie muszą jednocześnie płacić czynsze, zamawiać książki, czekać potem, aż ktoś im po pół roku zapłacił łaskawie fakturę. To jeden z najbardziej chorych i wymagających uzdrowienia sektorów gospodarki, nie tylko kultury” – ocenia Piotr Siemion.
Małe księgarnie nie są w stanie konkurować ceną z dużymi sieciami czy hurtownikami prowadzącymi internetowe księgarnie. Wydawcy, współpracując z hurtowniami czy sieciami z własnym kanałem sprzedaży, muszą dać im zniżki sięgające nawet do 50 procent ceny. W rezultacie zdarza się, że klient kupuje w internecie książkę taniej niż lokalny księgarz w hurcie. Jak podkreśla Unia Literacka, rynek preferuje kilku wielkich graczy (kosztem wszystkich innych: czytelników, księgarń, wydawnictw oraz wszystkich zaangażowanych w powstawanie książki: piszących, tłumaczących, projektujących, redagujących itd).
„Rynek książki można wyregulować, nie powiem, że łatwo, ale na pewno się da. Takie inicjatywy w Sejmie w ostatnich latach pojawiały się i znikały, ale to jest też kwestia siły lobby, grup nacisku. Rozproszeni autorzy czy rozproszeni mali wydawcy mają o wiele mniej do powiedzenia niż potężni hurtownicy czy sprzedawcy sieciowi. Tutaj państwo ma ogromne pole do interwencji” – przekonuje pisarz.
Podczas debaty „Książka dobrem kultury. Dlaczego mechanizmy wolnorynkowe nie wystarczają?”, która odbyła się w listopadzie na współKongresie Kultury, eksperci wskazywali, że rynek pustoszą zaburzona konkurencja, wojny cenowe i nadużywanie pozycji dominującej. Interwencje celowane (na przykład programy ministerialne) działają tylko punktowo i krótko. Podobnie niską skuteczność mają programy samorządowe – preferencyjne czynsze obarczone są dodatkowymi kosztami i nie podnoszą konkurencyjności księgarń w stosunku do sklepów internetowych. Zdaniem środowiska potrzebna jest systemowa zmiana w postaci ustawy o książce.
„Na pewno jest kwestia demonopolizacji pośrednika, bo właściwie kilka grup przemysłowych kontroluje marże, czyli zysk wszystkich innych. To chora sytuacja, którą urząd monopolowy dzisiaj już powinien rozwiązać, na przykład wprowadzając maksymalne stawki marż pobieranych przez pośrednika, ale to już są techniczne sprawy. Rozwiązania są w zasięgu ręki” – zapewnia Siemion.
Unia Literacka wskazuje, że ustawa o książce powinna objąć regulację ceny okładkowej oraz marż dystrybucyjnych, audyt Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów dotyczący nadużywania pozycji dominującej przez niektóre podmioty rynku, 0 proc. VAT na książki, ulgę podatkową na zakup książek czy bon na kulturę. Jak podkreśla, konieczne są też zmiany w systemie bibliotecznym, m.in. zwiększenie budżetów na zakupy oraz na wynagrodzenie za wypożyczenia.
W liście otwartym, jaki środowisko księgarskie wystosowało w lutym tego roku do polityków i samorządów, wskazano, że ustawa o książce jest konieczna, by rozwijać czytelnictwo i ratować ginące księgarnie. Celem powinno być stworzenie warunków do istnienia w każdym mieście i miasteczku co najmniej jednej księgarni. Jak podkreślają sygnatariusze listu, sprzedaż internetowa nigdy nie zastąpi księgarni stacjonarnej, często jedynego miejsca kultury w miasteczku.
[am]
źródło: Newseria
Kategoria: newsy