Bram Stoker był sympatycznym i wesołym człowiekiem

24 kwietnia 2012


Opublikowany niedawno dziennik Brama Stokera zbiera bardzo dobre recenzje. Jeśli jednak liczy ktoś na ponure i mroczne historie, to czeka go spore rozczarowanie – okazuje się, że autor „Drakuli” był człowiekiem obdarzonym dużym poczuciem humoru.

Miłośnicy historii o krwiopijcach z ostrymi wystającymi kłami mogą być rozczarowani po lekturze dziennika, bowiem kwestia słynnej powieści nie zajmuje w nim szczególnego miejsca. O „Drakuli” wspomniano zaledwie kilka razy, a do tego nie przez Stokera a redaktorów opracowania, którzy wręcz desperacko poszukiwali choćby cienia najsłynniejszego na świecie wampira. Na przykład ustęp o chłopcu, który trzyma muchy uwięzione w butelce przypomina im o podobnym zachowaniu jednego z bohaterów słynnej powieści, Reinfielda. W innym fragmencie Stoker opisuje nóż Bowie noszony przy pasie przez pasażera parowca – redaktorzy widzą w nim inspirację do noża, który wbito w serce hrabiego wampirów.

Brak „Drakuli” nie powinien jednak dziwić, gdyż powieść wyszła drukiem dopiero w 1897, a pamiętniki opisują wcześniejszy okres. Literatura nie była najważniejszym aspektem w życiu Stokera. W swoich czasach znany był przede wszystkim jako asystent jednej z gwiazd sceny teatralnej, Henry’ego Irvinga, i menadżer należącego do tego aktora Lyceum Theatre.

Wpisy w dzienniku obejmują młodość pisarza, dzięki czemu można poznać bliżej jego lata spędzone w Dublinie przed przeprowadzką do Londynu. Jeden z redaktorów przyznał nawet, że jest to próba „odzyskania” pisarza dla Irlandii.

Lektura dziennika jest ponoć zbliżona do lektury zapisków początkujących pisarzy. Pełno w nim podpatrzonych obrazków, podsłuchanych opowieści i dialogów, filozoficznych obserwacji, anegdot, kiepskich wierszy i żadne z nich nie nawiązują do wampirów. Jest za to sporo humoru, często niezbyt wyszukanego a chwilami wręcz przypominającego idiotyczne komedie amerykańskie, jak choćby scena z dnia świętego Patryka w Dublinie, gdzie pijani w sztok świętujący wykorzystują wymiociny jako zaimprowizowaną ślizgawkę.

Redaktorskie przypisy, odnośniki i wyjaśnienia poczynione przez Elizabeth Miller i prawnuka stryjecznego Brama, Dacre Stokera, mają chyba także wzbudzić podziw dla pisarza. Stoker bowiem okazuje się być miłym gościem – dającym się lubić, troskliwym, ludzkim, wesołym i zabawnym.

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy