Alan Moore o komiksowych superbohaterach: nie cierpię ich, są paskudni

28 listopada 2013

Moore konta superbohaterowie
Alan Moore, człowiek, który zrewolucjonizował komiks superbohaterski, przyznał, że od kiedy skończył w latach 80. pisać ?Strażników?, nie przeczytał żadnego komiksu o superbohaterach.

W wywiadzie dla ?The Guardian? autor ?Zabójczego żartu? powiedział: „Nie cierpię supebohaterów. Moim zdaniem są paskudni. Nie są tym, czym mieli być. Początkowo znajdowali się w rękach pisarzy, którzy aktywnie rozwijali wyobraźnię ich 9-13-letnich odbiorców. Było to dokładnie takie zadanie, jakiemu mieli służyć, i [pisarze] robili to doskonale. W obecnych czasach komiksy superbohaterskie nie są dla widowni w wieku od 9 do 13 lat, nie mają z nią nic wspólnego. Publikę stanowią w większości 30-, 40-, 50-, 60-letni mężczyźni, zazwyczaj mężczyźni. Ktoś wymyślił pojęcie powieść graficzna. Ci czytelnicy uczepili się tego, bo byli po prostu zainteresowani sposobem na przedłużenie ich nieustającej miłości do Green Lanterna lub Spider-Mana bez możliwości bycia postrzeganym jako w pewien sposób emocjonalnie nienormalni”.

Według Moore’a superbohaterowie „nie reprezentują sobą niczego dobrego. Myślę, że jest to raczej alarmujący znak, jeśli mamy publiczność dorosłych idących zobaczyć 'Avengersów’ i zachwycających się pomysłami i postaciami, które miały zabawić 12-letnich chłopców z lat pięćdziesiątych”.

To nie pierwszy raz, kiedy Moore wypowiada się krytycznie o stanie współczesnego komiksu superbohaterskiego oraz jego odbiorcach. W podobnym tonie mówił chociażby w 2009 roku w wywiadzie dla magazynu „Wired”. Rozpatrując fenomen gatunku superhero, który narodził się i jest na tak szeroką skalę popularny głównie w Stanach Zjednoczonych, Moore zastanawiał się wówczas, czy nie ma to związku z „amerykańską niechęcią do angażowania się w konfrontację bez posiadania ogromnej taktycznej przewagi”.

Stosunki Alana Moore’a z branżą komiksów superbohaterskich od przełomu lat 80. i 90. są wyjątkowo oziębłe. Wpłynęły na to m.in. praktyki DC Comics, które trudno uznać za uczciwe. Kością niezgody było przywłaszczanie sobie praw autorskich i śmiesznie niskie honoraria wypłacane autorom przy jednocześnie ogromnych zyskach wydawnictwa. Pisarz niechętny jest również przenoszeniu swoich dzieł na ekrany kinowe, gdyż – jak przyznał – książki i tak są zawsze o wiele lepsze. Zrzeka się więc wszelkich korzyści finansowych z filmów, które wyprodukowano jedynie dlatego, że ktoś zawłaszczył sobie prawa do napisanych przez niego komiksów.

Autor obecnie kończy prace nad swoją drugą powieścią zatytułowaną „Jeruzalem” (pisze ostatni rozdział). Dzieło koncentrujące się na jego rodzinnym Northampton powstaje już od siedmiu lat i ma liczyć około 600-700 tysięcy słów. Moore chce, żeby powieść była równie długa, jak Biblia, a może nawet i dłuższa, co jest najzupełniej prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że Stary i Nowy Testament składają się łącznie z nieco ponad 770 tysięcy słów.

Tematy: , ,

Kategoria: newsy