„Tam, gdzie kwitną dzikie róże” inspirowane piosenką Nicka Cave’a. Przeczytaj całe opowiadanie ze zbioru „Ballady morderców” Mariusza Wojteczka

6 stycznia 2025

Nakładem Wydawnictwa IX ukazało się wznowienie debiutanckiego zbioru opowiadań grozy i fantastyki naszego redakcyjnego kolegi Mariusza Wojteczka, wzbogacone o dwa nowe utwory. Trzon książki „Ballady morderców” stanowią opowieści inspirowane płytą Nicka Cave’a „Murder Ballads”. Jeden z tekstów, krótkie opowiadanie „Tam, gdzie kwitną dzikie róże” nawiązujące do „Where the Wild Roses Grow”, możecie przeczytać w całości poniżej.

Tam, gdzie kwitną dzikie róże

– Pan się na mnie gniewa – powiedziała. Wiatr targał sukienką, owijając materiał wokół szczupłych ud. Grzywka po każdym podmuchu opadała na czoło, lekko na prawą stronę. Oczy błyszczały, a kąciki ust unosiły się w nieco niepewnym uśmiechu. Tak ją zapamiętałem. A sukienkę miała żółtą. Nie wyglądała w niej dobrze; przez ten kolor. Zbyt blado.

– Nie. – Wzruszyłem ramionami, odrzucając niedbałym gestem niedopałek papierosa. Upadł na trawę. Pokręciła z dezaprobatą głową, choć nadal się uśmiechała.

– Nie powinien pan śmiecić. To nieładnie.

– Ja jestem nieładny. – Ponowne wzruszenie ramion. Cholera, ja się cały składam z takich wzruszeń ramionami, pomyślałem.

– Jest pan miły. – Mrugnęła do mnie. Zalotnie? Figlarnie? Język znalazłby wiele pasujących określeń. Wyobraźnia podpowiadała mi jeszcze więcej.

Była piękna, choć ta żółta sukienka psuła efekt.

– Miał mi pan pokazać róże. Te, które ma pan w ogrodzie, za domem.

– Miałem. – Skinąłem głową. – Ciebie ponoć nazywają Dziką Różą. Tak słyszałem. Czemu?

– Nie wiem. – Zarumieniła się. – Ktoś tak kiedyś za mną krzyknął… i zostało. – Zamyśliła się i przygryzając wargę patrzyła w przestrzeń, ponad moim ramieniem, ponad okalającym ogród płotem z białych desek. – Może dlatego, że tak lubię róże?

– Przyjdź jutro – odpowiedziałem tylko, wstając z drewnianych, wytartych schodów ganku. W kościach mi strzykało, wiek już nie ten, nie byłem młodzieniaszkiem. I popołudnia stały się chłodniejsze. Lato zmierzało ku końcowi. Odwróciłem się do niej starczymi plecami i po dwóch krokach zniknąłem wewnątrz domu.

– Nazywam się Elisa Day! – zawołała za mną jeszcze, machając szczupłą dłonią. Wiatr nadal owijał sukienkę wokół jej ud. Stary zbereźnik. Jakże mu zazdrościłem.

Następnego dnia przyszła rano. Tym razem sukienka była biała, bardziej powłóczysta. Pomyślałem, jak wilgotny będzie materiał, kiedy zabiorę ją do ogrodu, nad strumień. Trawa urosła wysoko, a słońce jeszcze nie wzeszło na tyle, by osuszyć poranną rosę. Spojrzałem na stojącą przed wejściem na ganek dziewczynę. Na cienkie ramiączka sukienki, na opalone ramiona i nierówno przycięte, sięgające linii karku włosy.

Boże, jaka ona piękna!

– Lato się kończy – powiedziała na powitanie, otulając się ramionami. – Poranki są chłodniejsze. Ale róże właśnie się budzą, rozwijają pączki. Chciałabym je zobaczyć. Nie jestem za wcześnie?

Jej głos szemrał jak odgłos płynącego strumyka. Delikatny, brzęczący. Przepojony młodością.

– Kończy się. – Skinąłem głową. – Róże niedługo uschną.

– Wszystko, co piękne, musi umrzeć – mruknęła w zamyśleniu.

– Wszystko. – Odpaliłem papierosa. Poszliśmy nad strumień. Usiadła.

– Pięknie tu – wyszeptała z młodzieńczym zachwytem, przeznaczonym tylko dla rzeczy prozaicznych.

To były jej ostatnie słowa tego dnia. Na zawsze. Wyjąłem zza pleców młotek i uderzyłem. Tłukłem, aż przestała się ruszać.

Jej sukienka była teraz czerwona. Ładnie, lubię czerwień.

Wszystko, co piękne, musi umrzeć, powiedziała.

Nazywała się Elisa Day. Ja mówiłem na nią Dzika Róża.

Mariusz Wojteczek „Ballady morderców”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: IX
Liczba stron: 348

Opis: Wznowienie debiutanckiego zbioru opowiadań grozy i fantastyki Mariusza Wojteczka. Pierwsza część zbioru opiera się na reinterpretacjach literackich utworów z kultowej płyty Nicka Cave’a „Murder Ballads”, a część druga to zbiór wczesnych opowiadań w konwencji fantastyki i grozy. Wydanie wzbogacone jest o dwa nowe, premierowe opowiadania, inspirowane prozą Stephena Kinga.

„’Ballady morderców’ to w pewnym sensie Wojteczkowe poszukiwania własnej drogi, własnego literackiego stylu, żonglowanie gatunkami. Opowiadaniom z części pierwszej zdecydowanie bliżej do literatury pięknej (np. 'Kochane stworzenie’, 'Bar mleczny’, 'Życzliwość obcych’), choć niektóre ocierają się o fantastykę (np. 'Klątwa’, 'Śmierć nie jest końcem’, 'Już nigdy nie spadnie tu deszcz’). Za to część druga zbioru, notabene o wiele treściwsza, jest już naprawdę mocno w niej osadzona (np. 'Piwniczne drzwi’, 'Liczba początku i końca’, 'Dziura w ścianie’). Ci, którzy czytali pierwsze wydanie 'Ballad…’, być może zastanawiali się, w którą stronę szala ostatecznie się przechyli, ale dziś po ukazaniu się 'Dreszczy’ oraz 'Ciem i ludzi’ wiemy, że Mariusz nie zrezygnował z żadnej z tych dróg. Wypracował kompromis i tym charakteryzuje się jego twórczość. Styl ten Wojciech Gunia oddał niezwykle trafnie słowami: 'Gdyby Marek Hłasko zechciał napisać horror, to właśnie tak mógłby on wyglądać'” – pisze we wstępie Marta Sobiecka.

Tematy: , , , , ,

Kategoria: opowiadania