Robert Louis Stevenson prosił ojca o pieniądze

17 listopada 2012


Zanim Robert Louis Stevenson został uznanym pisarzem, którego stać było na zakup 460-akrowej posiadłości na jednej z wysp archipelagu Samoa, był zwyczajnym nastolatkiem, podobnie jak inni nękającym swoich rodziców o trochę gotówki.

W zebranym pośmiertnie zbiorze korespondencji pt. „The Letters of Robert Louis Stevenson, Vol. I (1868-1880)” znalazł się list, jaki 15-letni Stevenson, przebywający z powodu problemów z płucami w miasteczku uzdrowiskowym Torquay, wysłał do swojego ojca, znanego inżyniera i projektanta latarni morskich, z prośbą o przesłanie mu pieniędzy. Jak przystało na początkującego literata, młody lecz bardzo chorowity chłopak zrobił to w wyjątkowo umiejętny sposób.

„SULYARDE TERRACE 2, TORQUAY

Czwartek

Wielce Szanowny Ojcze

Piszę, aby przedłożyć prośbę jak najbardziej umiarkowanej natury. Każdego roku kosztuję ciebie olbrzymią ? powiem nawet, ogromną ? sumę pieniędzy na leki i opłaty lekarskie, a najdroższy w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy był marzec.

Ale w tym roku przejmujące azjatyckie wybuchy, wyjące nawałnice oraz ogólne dolegliwości ludzkiej rasy zostały pomyślnie pokonane przez twojego szczerze oddanego.

Czyż to nie zasługuje na wynagrodzenie?

Apeluję do twojego miłosierdzia, apeluję do twojej hojności i sprawiedliwości, apeluję do twoich ksiąg rachunkowych i, ostatecznie, apeluję do twojej portmonetki.

Moje poczucie szlachetności zabrania otrzymania więcej – moje poczucie sprawiedliwości zabrania otrzymania mniej – niż pół korony.

Pozdrowienia, Panie, od twojego najbardziej kochającego i będącego w potrzebie syna

R. STEVENSON”

Wizyta w Torquay pozostawiła niezatarte wrażenie na młodym Robercie Louisie Stevensonie. Miasteczko pojawiło się wiele lat później w zbiorze powiązanych ze sobą opowiadań, jaki pisarz stworzył do spółki ze swoją żoną, pt. „Więcej nowych arabskich nocy: Zamachowiec z dynamitem”.

tłumaczenie: Artur Maszota

fot. Edinburgh City Libraries

Tematy: ,

Kategoria: listy