Zagadkowa śmierć na urwisku. Fragment thrillera „Piękne kłamstwa” Petera Swansona

16 marca 2020


Nakładem wydawnictwa Marginesy ukazała się kolejna po „Czasem warto zabić” i „Każdym jej strachu” powieść Petera Swansona. „Piękne kłamstwa” to stylowy thriller o uwodzeniu, obsesji i mrocznych sekretach, którego akcja rozgrywa się w nadmorskim miasteczku. „Mężczyzna ginie, pozornie przez przypadek, a wtedy zjawia się dziwna młoda kobieta. Tajemnica jego śmierci wiąże się z tajemnicą jej pojawienia się” ? tak autor opisuje w skrócie pomysł na fabułę książki, której fragment możecie przeczytać poniżej.

Kiedy Harry skręcił na wysypany tłuczonymi muszlami podjazd do domu w Kennewick Village, na chwilę oślepiło go światło ? promień ostrego majowego słońca padł na przednią szybę pod niefortunnym kątem. Zaparkował hondę civic obok pomarańczowego volvo kombi ? ukochanego samochodu ojca ? schował twarz w dłoniach i ledwie się powstrzymał od płaczu.

Rano zadzwoniła jego macocha i powiedziała, że ojciec, Bill, nie żyje.

? Jak to?! Co się stało? ? spytał. Właśnie szedł przez obsadzony drzewami dziedziniec do swojego akademika. Jeszcze tydzień temu rozmyślał nad dyplomem, zastanawiał się, co ma robić przez resztę życia.

? Pośliznął się. I spadł. ? Alice przerywała co słowo. Zrozumiał, że ona płacze, ale stara się tego nie okazać, stara się mówić spokojnie i sensownie.

? Skąd spadł? ? Ogarnął go przejmujący chłód, nogi zrobiły mu się jak z gumy. Stanął, a idąca za nim dziewczyna, również rozmawiająca przez komórkę, aż musnęła jego plecak, w ostatniej chwili omijając go na ceglanym chodniku.

? Ze ścieżki na urwisku, tam, gdzie lubił spacerować. ? Teraz Alice już całkiem się rozpłakała, jej głos brzmiał, jakby przedostawał się przez mokry ręcznik.

? Kto go znalazł?

? Jacyś turyści… nie wiem. To obcy ludzie, Harry.

Dopiero po drugiej rozmowie telefonicznej, tego samego dnia, poznał wszystkie szczegóły. Alice wyszła po południu pozałatwiać jakieś sprawy. Zajechała do antykwariatu, a Bill jej powiedział, że przed zmrokiem wybiera się na spacer i że wróci do domu na kolację. Ona z kolei poprosiła, żeby uważał na siebie, zawsze tak mówiła, i że robi na kolację zapiekankę pasterską, taką jak on lubi, z krojoną w kostkę jagnięciną, a nie z mieloną wołowiną. Kolacja była gotowa na osiemnastą, tak jak zwykle, Bill się jednak nie pojawił. I nie odbierał telefonu. Zadzwoniła do Johna, jedynego pracownika antykwariatu, ale on wiedział tyle co ona: Bill wyszedł tuż przed siedemnastą, miał się przejść. Ponieważ tymczasem się ściemniło, Alice zadzwoniła na posterunek, gdzie połączono ją z funkcjonariuszem Wheatleyem. Właśnie, gdy jej wyjaśniał, że nic nie da się zrobić, skoro Billa nie ma dopiero od godziny, usłyszała w tle jakiś inny głos. Policjant przeprosił ją na chwilę i wtedy zrozumiała. Wreszcie zdenerwowany oznajmił, że przełącza ją do detektywa Dixona, a ten poinformował ją, że niedaleko Kennewick Harbor znaleziono ciało, i spytał, czy Alice mogłaby przyjechać dokonać identyfikacji.

? Jak to się dokładnie stało? ? spytał Harry.

? Chyba zakładają, że się pośliznął, spadł i uderzył w coś głową.

? Chodził tamtędy codziennie.

? Wiem. I to samo im powiedziałam. Na pewno wszystkiego się dowiemy, Harry.

„Ja po prostu nie rozumiem…” ? miał wrażenie, że tego dnia powtórzył w myślach to zdanie setki razy. Był czwartek, w niedzielę po południu czekała go uroczystość rozdania dyplomów. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami ojciec miał przyjechać z Alice do New Chester w Connecticut w sobotę wieczorem, zamierzali zostać do poniedziałku i pomóc Harry?emu w pakowaniu na tymczasowy powrót do Maine.

Tymczasem Harry spakował wszystko sam, był na nogach do późnej nocy. Między podręcznikami i zeszytami znalazł paperbackowe wydanie książki Hillary?ego Waugh, Ktokolwiek widział…, które ojciec dał mu na początku roku akademickiego.

? To kryminał, którego akcja rozgrywa się na uniwersytecie ? powiedział wtedy. ? Wiem, że lubisz Eda McBaina, więc pomyślałem, że to ci się też spodoba. Jest bardzo staroświecki. Tylko musisz znaleźć na niego czas, oczywiście.

Nie znalazł tego czasu, za to teraz otworzył książkę. W środku ujrzał kartkę wypełnioną odręcznym pismem. Jednym z ulubionych zajęć ojca było sporządzanie list, niemal zawsze powiązanych z książkami. Ta wyglądała następująco:

Pięć najlepszych kryminałów kampusowych:
Dorothy Sayers, Jeszcze noc wesołą
Edmund Crispin, Złocista muszka
Hillary Waugh, Ktokolwiek widział…
Colin Dexter, Świat ciszy Nicholasa Quinna
Donna Tartt, Tajemna historia

Harry wpatrywał się w kartkę, próbując pojąć, co to oznacza, że ojca ? ostatniej w jego życiu osoby, którą naprawdę kochał ? już nie ma. Rano napisał mejla do Jane Ogden, swojej promotorki, poinformował, że nie będzie go na kolacji dla studentów historii, i wyjaśnił dlaczego. Potem wszedł na stronę college?u i znalazł adres mejlowy, na który wysłał powiadomienie, że nie będzie go na wręczeniu dyplomów. Wytłuszczonymi literami umieszczono na stronie informacje, że odwołać uczestnictwo można najpóźniej dwa tygodnie przed uroczystością. Ale co zrobią? Jeśli jego nazwisko zostanie wyczytane, a on nie podejdzie, to jakie to będzie miało znaczenie?

Niewiele mu zostało do roboty. Pracę skończył, egzaminy miał za sobą, pozałatwiał wszystkie zaliczenia. Oczywiście musiał zobaczyć się z przyjaciółmi. No i jeszcze była Kim. Wpadł na nią w poprzedni weekend na przyjęciu w St. Dun. Pocałowali się w pokoju bilardowym i obiecali sobie, że się jeszcze zobaczą przed rozdaniem dyplomów. Ale w tej chwili wcale nie chciał się z nią widzieć; z nikim się nie chciał widzieć. Jego znajomi i tak się dowiedzą w taki czy inny sposób.

Przetarł oczy dłońmi, wyłączył silnik i wysiadł. Pachnące morzem powietrze było o wiele chłodniejsze niż w Connecticut. Dostrzegł Alice w oknie na piętrze ? oknie sypialni małżeńskiej ? a gdy zobaczyła, że ją zauważył, skinęła mu ręką. Ubrana w biały szlafrok, z bladozłotą skórą i włosami, w łukowatym wiktoriańskim oknie wyglądała niemal jak duch. Opuściła rękę i zniknęła. Odetchnął głęboko, szykując się na spotkanie i na to, że wejdzie do domu, który zawsze był dla niego domem ojca, pełnym jego rzeczy.

W drzwiach uściskał Alice. Jej włosy pachniały drogim szamponem, jakimś z lawendą.

? Dziękuję, że tak szybko przyjechałeś ? powiedziała głosem bardziej chropawym niż zwykle, napiętym od łez.

? No tak.

? Przygotowałam ci twój stary pokój. Mam coś zabrać na górę?

? Nie, nie ? zapewnił szybko. ? Nie mam dużo rzeczy.

Musiał raptem trzy razy obrócić między samochodem a sypialnią na piętrze. „Jego stary pokój” tak naprawdę nigdy nie był jego pokojem. W każdym razie on nigdy tak o nim nie myślał. Matka umarła na raka płuc, gdy miał piętnaście lat. Wtedy mieszkali w trzypokojowym mieszkaniu nad pierwszym sklepem ojca ? Białe Kruki Ackersona ? w West Village w Nowym Jorku. Ponieważ w chwili śmierci matki Harry dopiero zaczął liceum, ojciec postanowił, że dla nich obu najlepiej będzie do matury syna pozostać na Manhattanie. Sam na sam z ojcem w ciemnym maleńkim mieszkanku, które wydawało się jeszcze mniejsze, odkąd zabrakło matki, Harry czuł się i strasznie, i bezpiecznie. Ciągle czuli tam obecność Emily Ackerson, a jednocześnie wszystko im przypominało, że odeszła na zawsze.

Latem Harry z ojcem więcej czasu niż w Nowym Jorku spędzali w Sanford w Maine, mieście rodzinnym Billa. Nadal mieszkała tam jego siostra z rodziną, a do tego kuzyn, z którym utrzymywał bliskie relacje. W czasie tych wypadów Bill zaczął się rozglądać za lokalem na drugą księgarnię, nad morzem. Wynajęli dom na Kennewick Beach, tak żeby Bill mógł więcej czasu poświęcić oglądaniu lokali. Właśnie wtedy poznał Alice Moss, agentkę nieruchomości w biurze Coast Home Realty. Zaręczyli się, gdy Harry chodził do ostatniej klasy liceum, a gdy potem poszedł do college?u, ojciec na stałe przeniósł się do Maine, poślubił Alice i kupił wiktoriańską ruderę, którą nazwał Grey Lady, Szara Dama. Jego partner biznesowy, Ron Krakowski, dalej prowadził antykwariat w Nowym Jorku, a Bill i Alice otworzyli drugą placówkę w Kennewick Village, kilka minut marszem od domu.

Lato po pierwszym roku było jedynym, które Harry w całości spędził w Maine z ojcem i jego nową żoną. Alice, która nigdy wcześniej nie miała męża, nie miała też dzieci, cała szczęśliwa urządziła jedną z sypialni zgodnie ze swoim wyobrażeniem o pokoju dla młodego mężczyzny. Ściany pomalowała na ciemnokasztanowy ? czerwień myśliwską, jak to ujęła ? i kupiła meble w L.L. Bean, które wyglądały jak wyjęte z domku myśliwskiego. Powiesiła nawet w ramie plakat z Wielkiej ucieczki, bo Harry jej kiedyś powiedział, że to jego ulubiony film. Pokój mu się podobał, ale nie czuł się tam do końca swobodnie. Jego ojciec, jak zawsze, podróżował po kraju, wyszukując książki na wyprzedażach majątku i pchlich targach. Harry zostawał sam z Alice, która bardzo się starała zastąpić mu matkę, w kółko mu gotując, sprzątając pokój i pieczołowicie składając ubrania. Była o trzynaście lat młodsza od ojca, a więc dokładnie trzynaście lat starsza od Harry?ego, chociaż nie wyglądała na swój wiek. Mimo że całe życie spędziła na wybrzeżu Maine, musiała unikać słońca, bo skórę miała bladą, bez zmarszczek, niemal świetlistą. Ze sportów uprawiała wyłącznie pływanie: albo na basenie, albo w morzu, gdy było dostatecznie ciepło. Jadła łapczywie, piła mleko szklankami jak nastolatka, lecz nie była gruba, nawet nie miała nadwagi, raptem apetycznie zaokrąglone kształty, szerokie biodra, wąską talię, długie nogi i niemal dziecięce kostki.

Tego lata było gorąco i parno, a w domu nie mieli klimatyzacji. Alice cały lipiec i sierpień chodziła w dżinsowych szortach i jasnozielonym staniku od bikini, nieświadoma, jak oddziałuje na nastoletniego pasierba. Miała osobliwą urodę, oczy rozstawione za szeroko, a skórę tak bladą, że tuż pod jej powierzchnią widać było niebieskie żyły. Kojarzyła się Harry?emu z jedną z seksownych alienek ze Star Treka, piękną samicą, tyle że z zieloną skórą albo, dajmy na to, naroślą na czole. Była pozaziemska. Harry, ciągle w stanie seksualnego podniecenia, speszony i z poczuciem winy, nie mógł przestać o niej myśleć. A to, że mu matkowała ? pilnując, by był najedzony, żeby mu było wygodnie ? tylko pogłębiało jego frustrację.

Po tym pierwszym i jedynym lecie w Kennewick Harry starał się na wakacje wyjeżdżać do przyjaciół albo zostawał w New Chester i robił kwerendę dla wykładowców. Ojca widywał dość często, ponieważ ten dużo czasu wciąż spędzał w Nowym Jorku, gdzie spotykał się z Ronem Krakowskim i negocjował transakcje. Z Manhattanu do New Chester było niespełna dwie godziny pociągiem.

? Powinieneś częściej przyjeżdżać do Maine ? powiedział mu ostatnio ojciec. Przeglądali najnowsze dostawy w Housing Works Bookstore w Soho. ? Alice by się cieszyła.

Bill rzadko wypowiadał jej imię, jakby bał się skalać pamięć zmarłej żony.

? Przyjadę latem ? powiedział Harry. ? Co u niej?

? Bez zmian ? odrzekł ojciec. ? Pewnie dla mnie jest za młoda. ? Milczał chwilę i dodał: ? Jest lojalna. Miałem szczęście, dwukrotnie miałem szczęście.

Pokój ? pokój Harry?ego ? prawie się nie zmienił przez minione trzy lata. Największa różnica polegała na tym, że pustą biblioteczkę, którą Alice tu umieściła ? „Możesz tu zostawić niektóre swoje ulubione książki, Harry” ? wypełniono pierwszymi wydaniami kryminałów ojca, a na meblu pojawiły się zdjęcia w ramkach, pewnie wybrane przez Alice. Na większości widniał Harry i ojciec, ale na jednym, którego do tej pory jeszcze nie widział, jego rodzice z czasów, gdy się poznali, jakoś na początku lat osiemdziesiątych. Siedzieli razem na balkonie, każde z papierosem w palcach. Z grubsza byli w tym samym wieku co Harry w tej chwili, a jednak wyglądali na starszych, sprawiali wrażenie bardziej wyrafinowanych. Harry czuł się, jakby dopiero wszedł w dorosłość, i wiedział, że to po nim widać. Był wysoki i bardzo szczupły, miał ciemne gęste włosy, które opadały mu na czoło. Kim czule przezywała go tyczką. Na imprezach przypadkowe dziewczyny wyznawały mu czasami, że zazdroszczą mu kości policzkowych i rzęs.

? Harry. ? Alice stała w progu. Odezwała się szeptem, a on podskoczył lekko. ? Przepraszam. Nie wiedziałam, czy chcesz herbaty czy kawy, więc przyniosłam jedno i drugie. ? Weszła do środka z kubkiem w każdej ręce. ? Jedno i drugie z mlekiem i cukrem. Tak okej, prawda?

? Dziękuję Alice. Okej. ? Wziął kawę, choć nie zamierzał dużo jej wypijać, ponieważ przede wszystkim chciał się zdrzemnąć. Przebywanie w tym domu już go zmęczyło. ? Mógłbym się zdrzemnąć? Masz coś przeciwko? W nocy nie spałem za dużo.

? Oczywiście, odpocznij ? odpowiedziała, wycofując się. ? Śpij, ile chcesz.

Zamknął drzwi i wypił łyk kawy, potem zaś zdjął buty i pasek i wsunął się pod narzutę, a jego głowę wypełniły natrętne obrazy ojca w ostatnich chwilach życia. Czy umarł od razu, nie mając świadomości, co się dzieje? Może miał atak serca albo udar i dlatego spadł?
(…)

Peter Swanson „Piękne kłamstwa”
Tłumaczenie: Ewa Penksyk-Kluczkowska
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 300

Opis: Tuż przed końcem studiów Harry dowiaduje się, że jego ojciec popełnił samobójstwo. Zrozpaczony Harry wraca do Maine, aby pomóc swojej macosze, pięknej i seksownej Alice, uporządkować sprawy spadkowe. Razem starają się otrząsnąć z rozpaczy i odkryć, co tak naprawdę się stało. Pewnego dnia w antykwariacie ojca pojawia się piękna i tajemnicza Grace. Choć twierdzi, że niedawno przeniosła się w te okolice, Harry podejrzewa, że wie ona o jego rodzinie znacznie więcej niż twierdzi. Ale nie tylko ona okazuje mu zainteresowanie ? również zmysłowa Alice zbliża się do niego. Kobiety mają coraz większy wpływ na Harry?ego. A on ma wrażenie, że im lepiej je poznaje, tym bardziej obawia się, że obie skrywają mordercze sekrety i żadna z nich nie mówi prawdy. A to dopiero początek dramatycznych wydarzeń ? policja informuje Harry?ego, że jego ojcu ktoś pomógł zginąć?

Tematy: , ,

Kategoria: fragmenty książek