Zabójstwo Kai Dolnej. Przeczytaj fragment kryminału „Szept” Weroniki Mathii

9 lipca 2024

Po dobrze przyjętym debiucie zatytułowanym „Żar” Weronika Mathia napisała kolejny kryminał. Akcja powieści „Szept” osadzona została w Iławie, gdzie dochodzi do morderstwa nastoletniej dziewczyny. Kto tak naprawdę jest winnym, a kto ofiarą? Poniżej przeczytacie fragment książki, która jest dostępna w księgarniach dzięki wydawnictwu Czwarta Strona.

Obecnie

Psst.

Gaz połaskotał podniebienie, szum powoli dotarł do brzucha. Sandra odstawiła puszkę z piwem i objęła wzrokiem przestrzeń salonu w domu rodzinnym w Iławie. Słońce powoli dogasało, mimo że elektroniczny zegar wskazywał siedemnastą. Czekała, aż wszystko zatopi się w półmroku, i układała w myślach słowa nowego utworu. Od kilku dni dobijały się do niej dźwięki.

– Twoja kolej – powiedział Krystian na wdechu i podał jej skręta.

Dziewczyna położyła się na kanapie, wyciągając dłonie nad głowę.

– Uważaj! Wypalisz dziurę. Mama cię zabije. – Usłyszała głos siostry, która musiała stać w progu pokoju.

– Mamy tu nie ma. Nie wrócą z tatą aż do jutra. Zresztą jak tak dalej pójdzie, sami spalą dom, żeby dostać kasę z ubezpieczenia. Gdzie byłaś? – Sandi przyłożyła gorącą bletkę do ust i dym wypełnił ją szczelnie. Po chwili myśli przykryła cienka warstwa miękkiej waty. – Trzymaj. – Usiadła i podała siostrze jointa. Za dwa tygodnie Kaja miała skończyć szesnaście lat, ale Sandra mogła się założyć, że nigdy wcześniej nie trzymała w ręku zioła. Była ciekawa, co z nim zrobi. Wyrzuci?

Jednak nastolatka zaciągnęła się tak, jakby robiła to od zawsze. Nie kaszlała, nie zrobiła obrzydzonej miny. Jej nieskazitelna twarz anioła nawet odrobinę nie poczerwieniała.

– Wow. – Krystian przeciągnął samogłoski. Nachylił się i jego wielka sylwetka przez chwilę znalazła się na krawędzi kanapy.

„Uważaj, bo spadniesz” – pomyślała Sandra. „A spadanie boli”.

Zauważyła, że jej przyjaciel znowu patrzy na Kaję jak na ciastko, które ma ochotę zjeść. Albo jak na piękny obraz, którego chciałby dotknąć z nadzieją, że ubrudzi sobie palce. Że między nimi coś jest. Tego nie dało się wytrzymać.

Krystian dwa miesiące temu wrócił z Anglii, gdzie po rozwodzie rodziców zamieszkał z matką. Razem z jego powrotem ożyły wspomnienia z podstawówki i uczucie, które Sandra przez wiele lat próbowała w sobie zgasić. Przez cały ten czas mieli ze sobą kontakt, spotykali się, gdy chłopak przyjeżdżał na wakacje, i wydawało jej się, że jest między nimi chemia.

Dopóki Kriss nie zobaczył ponownie Kai.

„Wariuję” – pomyślała Sandi i wstała, żeby otworzyć okno.

Przy płocie sąsiadów wysoka, zgarbiona postać w roboczym kombinezonie nachylała się do skrzynki z narzędziami. Światło z podwórka oświetlało szczupłą sylwetkę. Dziewczyna domyśliła się, że chłopak zaraz zabierze się do prac w ogrodzie, zawsze zjawiał się, gdy zaczynało zmierzchać. Przyglądała się, jak poprawia wielkie, przemysłowe słuchawki. Od wielu lat w nich chodził. Niezależnie od tego, czy pracował, czy jechał na starym rowerze poboczem drogi.

– Uciekaj, Piotrek – powiedziała szeptem i narysowała palcem na szybie długą kreskę. Dopiero teraz dotarło do niej, że chyba przesadziła z używkami. Próbowała sobie przypomnieć, ile wypiła browarów. Może ze trzy. A wcześniej pół butelki wina.

Obróciła się, żeby spojrzeć na siostrę, która usiadła obok Krissa. Teraz ich uda się stykały, on pokazywał jej coś w telefonie.

Trzeba to było przerwać.

– Gramy w butelkę? – zapytała Sandra. Chciała, żeby to wybrzmiało, ale słowa następowały po sobie zupełnie bez kontroli. Czuła się, jakby jej twarz była z gumy, i musiała się bardzo starać, żeby poruszyć ustami lub żuchwą.

– To głupia gra – stwierdziła Kaja i wróciła do oglądania filmiku na smartfonie. Chyba nawet przysunęła się bliżej Krystiana i gdyby tylko odwróciła twarz w jego stronę, ich oddechy złączyłyby się w jeden.

Sandra upuściła szkło na podłogę.

– Wypadło na ciebie – powiedziała do siostry, chociaż butelka poturlała się pod stolik kawowy. – Pójdziesz pocałować Piotra. Pracuje w ogrodzie u sąsiadów.

Zadziałało. Kaja zwróciła na nią uwagę.

– Kogo? – Nastolatka podeszła do drzwi balkonowych. Stanęła tak blisko, że jej oddech namalował chmurkę na szybie.

Sandi spojrzała na jasne włosy siostry, których końce wywijały się na zewnątrz. Błyszczały w słońcu, jakby używała najlepszych kosmetyków, a nie tego samego przeciwłupieżowego head and shoulders o zapachu cytryny, od którego włosy reszty domowników robiły się przyklapnięte i matowe.

– Na pewno nigdy się nie całował, a przecież jest bardzo przystojny… Przypomina młodego Roberta Pattisona. Jeszcze wtedy, gdy grał w Zmierzchu. – Wybuchła śmiechem, czując, że zaraz nastąpi faza, dla której zawsze sięgała po marihuanę. Niekontrolowanej radości i „mamwszystkowdupie”.

– Odwal się od niego – obruszyła się Kaja. – Nie mogę uwierzyć, że jesteś aż taka paskudna. Że po tym wszystkim…

– No proszę! Ktoś zrobił się niegrzeczny! – krzyknęła Sandra głośniej, niż zamierzała.

Widziała z bliska, jak na dekolt siostry powoli wpełza rumieniec. Jak dziewczyna wsuwa zaciśnięte pięści do kieszeni jeansów i spina mięśnie. Mogła się założyć, że pod jasną grzywką, która zakrywała czoło, pojawiła się właśnie podłużna zmarszczka. I chociaż Sandra wiedziała, że to nie fair, brzydki głos szeptał jej do ucha, że nie stanie się nic złego.

Że to tylko głupia zabawa w podpuszczanie młodszej siostry, która miała sprawić, że przestanie być tak irytująco doskonała.

– A może go do nas zawołam? – Otworzyła drzwi balkonowe, zimne powietrze wdarło się do pokoju. – Ej! Piotrek! Chodź do nas! Wbijaj na imprezę! – Zaczęła machać rękoma i dawać mu znaki na migi. Dłonie tańczyły w powietrzu, a Sandi co chwilę wybuchała śmiechem.

W końcu chłopak ociężałym krokiem ruszył w stronę niskiego płotu oddzielającego posesje. Jego buty na gumowej podeszwie zatapiały się w trawie.

– Jesteś beznadziejna – wycedziła Kaja. – Dlaczego wciąż robisz takie rzeczy? Daj mu spokój! Ogarnij się!

– Dlaczego on ma pracować, kiedy my się tak świetnie bawimy? Czy jemu nie należy się nic od życia? – Sandra obejrzała się przez ramię, żeby sprawdzić, co robi Kriss. No proszę, on też w końcu się podniósł.

Za to Kaja minęła ją wściekła i wyszła na balkon.

– Dokąd ona idzie? – zapytał przyjaciel.

– Pocałować Piotra Janika – odpowiedziała powoli Sandi, obserwując jasnowłosą księżniczkę.

Kaja jedną dłoń położyła na poręczy, drugą odgarniała grzywkę. Szła bez butów, a nogawki jej jeansów i skarpetki szybko zmoczyły się od wysokiej trawy i zmieniły odcień na ciemniejszy. Pocierała ramiona, bo miała na sobie tylko cienki sweterek.

– Ej, ale po co ta szopka? – Krystian odpalił papierosa.

Przewyższał Sandi o dwie głowy, był łysy, wydziarany i z daleka sprawiał wrażenie osiedlowego koksa. Prawda była jednak taka, że należał do Animalsów i dziewczyna wierzyła, że gdyby zachorowała, oddałby jej nerkę.

– Każ jej zawrócić. – Chłopak cmoknął z niezadowoleniem i podsunął jej do ust fajkę. – Przecież on… Kurwa, to głupie.

– A co? Jesteś zazdrosny? – Dziewczyna przerwała mu i zaciągnęła się papierosem. Czekała na odpowiedź, która nie nadeszła, i już sama nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle. Od kafelków na tarasie bił chłód, od którego szczypały stopy. – Kaja, żartowałam! Wracaj! – Wyglądało na to, że siostra naprawdę chciała pocałować tego gościa. – Weź się nie wydurniaj! Zimno jest!

Jednak ona szła. Pocierała ramiona i zbliżała się do Piotra, a gdy stanęła naprzeciw niego, musiała zadrzeć wysoko głowę, żeby dosięgnąć jego ust. Wcześniej położyła mu dłonie na ramionach i spojrzała w oczy. A przynajmniej tak to sobie wyobrażała Sandra, bo przecież widziała tylko tył głowy Kai i ręce zaciśnięte na ramionach granatowej roboczej kurtki chłopaka. On stał bez ruchu i przyglądał się dziewczynie ze smutkiem.

Cała ta scena wyglądała tak absurdalnie, że nagle Sandi nabrała ochoty, by podejść do płotu i to przerwać.

– Żartowałam, słyszałaś? – krzyknęła kolejny raz. – Zostaw go!

Jednak Kaja na kilka sekund zasłoniła twarz Piotra. Być może naprawdę dotknęła swoimi ustami jego warg. Potem odwróciła się i zaczęła biec w stronę domu. Drżał jej podbródek, miała mokre policzki. Chłopak wpatrywał się w jej sylwetkę z miną człowieka, który właśnie stracił wszystko, o czym marzył. Na jego twarzy rysowało się tak głębokie rozczarowanie i co zaskakujące, strach, że Sandrze zrobiło się przykro.

To miało być śmieszne. Takie rzeczy powinny być śmieszne.

Kaja już w progu uderzyła siostrę otwartą dłonią w klatkę piersiową. Później pobiegła do łazienki i zatrzasnęła za sobą drzwi.

– I co teraz? – zapytał Krystian. Wydawał się wkurzony. – Dlaczego to zrobiłaś? I to z nim? Co ty chciałaś…? No wiesz…

– Daj spokój, przejdzie jej. Wiesz, że lubi dramaty. Przecież nic takiego się nie stało. Nie wiem, dlaczego mnie posłuchała. – Sandi wzruszyła ramionami i udawała, że wszystko mało ją obeszło.

Kriss długo wiązał sznurówki w swoich vansach i przez chwilę wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał. Zastygł z brudnym kawałkiem sznurka w ręku i półotwartymi ustami. Nawet szepnął: „Dobra, nieważne”. A potem wyszedł.

Dobrze wiedziała, co chciał powiedzieć.

Zbyt dobrze.

– Mogę coś dla ciebie zrobić? – zapytała teraz Kaję i przyłożyła ucho do drzwi łazienki. Próbowała wychwycić jakieś dźwięki.

Było ich całkiem sporo. Szum wody. Głośny oddech. Delikatny plusk. I w końcu cichy głos:

– Zostaw mnie, okej? Idź spać. Jesteś tak nawalona, że nie da się z tobą normalnie rozmawiać. Chcę być sama.

– Sama – powtórzyła Sandra i poszła do salonu, żeby sprawdzić, czy Piotr wciąż stoi przy płocie.

Ale on już przeszedł na drugą stronę ogrodu. Zupełnie jakby nic się nie wydarzyło.

– Wybaczyłeś mi, prawda? Ty już taki jesteś, co? – powiedziała zamyślona. Dowlokła się do pokoju, który dzieliła z siostrą, i padła na łóżko.

Kołdra otuliła ją jak miękki kokon. Miała wrażenie, że jej świadomość zapada już w sen, choć oczy nadal pozostawały otwarte. Obraz tracił na ostrości, wszystko było przyjemnie okrągłe. Nawet Kaja, która weszła do pokoju owinięta w ręcznik.

– Nie gniewaj się – powiedziała Sandi pojednawczo. – Naprawdę żartowałam. Jak wypiję za dużo, to mi odwala. Nie chciałam zranić ciebie ani tego gościa. Nawet nie wiem, co tam do końca zaszło. Ja chyba… Ja chyba naprawdę ostro się skułam.

– Daj mi spokój. – Nastolatka położyła się w swojej pościeli w kwiatki, nasunęła poduszkę na głowę i kołysała się na boki jak dziecko dotknięte chorobą sierocą.

– Po co do niego poszłaś? Przecież to był żart! – Sandra uniosła się na łokciach i choć wszystko falowało, zmusiła się, żeby wstać. Gdy dotarła do brzegu łóżka siostry, czuła się wykończona. – Hej… – Położyła się obok i też wsunęła głowę pod poduszkę. – Ale masz tu ciepło! – Dotknęła pleców nastolatki i głaskała tak długo, aż oddech Kai przerodził się z urywanego beatu w spokojny rytm.

Pomyślała, że będzie musiała to odkręcić i z nią pogadać. Miała wrażenie, że coś jej umknęło. Czegoś nie dostrzegła.

Gdy już leżała w swoim łóżku i patrzyła na rozmazaną sylwetkę siostry, dotarło do niej, że zbyt łatwo udało się ją podpuścić. Dlaczego tak naprawdę Kaja podeszła do płotu i pocałowała chłopaka? Czy on jej coś powiedział, że zareagowała tak histerycznie?

Tamtej nocy Sandra jak zwykle śniła o dźwiękach. Szumiał telewizor, świszczał wiatr, a jej oddech jak szara chmura unosił się gdzieś do nieba. Układała z niego melodię i słowa. Dawno temu śpiewała siostrze wszystkie swoje piosenki. Rano pomyślała, że spróbuje ją w ten sposób przeprosić.

– To będzie kołysanka dla księżniczki – zażartowała, wygrzebując się z ciepłej pościeli. Tylko że poza nią w pokoju nikogo nie było. Gdy ciemne niebo dotykało tafli jeziora, Piotr trzymał głowę Kai pod wodą tak długo, aż wszystkie jej dźwięki zamienił w ciszę.
(…)

Weronika Mathia „Szept”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 368

Opis: Iława. Na brzegu jeziora znaleziono martwą nastolatkę. Młodsza inspektor Dominika Sajna po trzech latach przerwy ma nadzieję powrócić do wydziału kryminalnego i przyjrzeć się sprawie morderstwa Kai Dolnej. Tym bardziej, że znajomy kapelan więzienny podaje w wątpliwość winę aresztowanego Piotra Janika. Żyjący w swoim świecie wyobcowany chłopak jest łatwym celem. Ale czy to oznacza, że jest zabójcą? Jedno jest pewne: on i jego rodzina mają wiele tajemnic. Jesienią 1973 roku zaginęła ciotka Piotra, osiemnastoletnia wówczas Anna Janik. Do tej pory los dziewczyny pozostaje nieznany. W tej powieści nic nie jest oczywiste i niełatwo ocenić, kto tak naprawdę jest winnym, a kto ofiarą. Chęć odkrycia prawdy zaprowadzi bohaterów nad brzeg iławskiego jeziora… Weronika Mathia zachęca, by wnikliwie wsłuchać się w jego szept.


Tematy: , ,

Kategoria: fragmenty książek