Wstrząsający thriller psychologiczny „Krok trzeci” Bartosza Szczygielskiego od dziś w księgarniach. Przeczytaj fragment książki

29 stycznia 2020


Bartosz Szczygielski, autor popularnej trylogii noir o (byłym) komisarzu Gabrielu Bysiu, proponuje wielbicielom mocnych wrażeń nową książkę. „Krok trzeci” to wstrząsający thriller psychologiczny o kobiecie, której idealne życie sypie się jak domek z kart. Opowieść snuta jest w narastającej atmosferze obłędu. Sterylne, surowe przestrzenie zdają się potęgować stan głównej bohaterki. Autorowi udało się stworzyć wnikliwy portret kobiety, która po wielu latach małżeństwa czuje się zaniedbana i nieustannie porównując się do innych kobiet, popada w obsesyjną zazdrość. „Krok trzeci” Bartosza Szczygielskiego może być historią przemocy albo historią miłości. Może być opowieścią o zdradzie albo śmierci. Ta historia mogła też nigdy się nie wydarzyć. Jedno jest pewne: trzyma w napięciu od pierwszych stron i nie daje wytchnienia aż do końca. Książka ukazała się 29 stycznia nakładem wydawnictwa W.A.B., a poniżej możecie przeczytać jej początek.

*

Lubiła kochankę męża.

Kobieta miała znakomity gust. Wprawdzie ona sama nie odważyłaby się założyć takiej bielizny, ale doceniała kunszt, z jakim ją wykonano. Miły w dotyku materiał, niewidoczne szwy i pasek, który zaprojektowano, by łagodnie wchodził pomiędzy pośladki. Martwiły ją tylko metalowe sprzączki. Musiały wbijać się w ciało przy gwałtowniejszych ruchach. Niedziwne, że stringi wylądowały pod łóżkiem, bo noszenie ich musiało być udręką. Rzadko znajdowała w domu kobiecą bieliznę, ale i tak działo się to częściej, niż ona sama kupowała nową. Dziewczyna musiała nie liczyć się z pieniędzmi. Ewentualnie ktoś ją sponsorował albo lubiła chodzić bez majtek, co pasowałoby do tego, jak chciała ją sobie wyobrażać.

Miała chude nogi.

Znacznie chudsze niż jej, na których swoją obecność wyraźnie zaznaczył już cellulit. Miała wrażenie, że przy każdym ruchu te małe, denerwujące grudki tłuszczu ocierają się o siebie i że z każdym dniem stają się coraz wyraźniejsze. Partner twierdził, że nic niepokojącego nie zauważył, ale on już od dawna nic nie widział. Nic, co było z nią związane.

Usiadła na skraju wanny. Wpatrywała się w otwarte drzwi pralki i nie wiedziała, co powinna zrobić. Miała tyle możliwości, ale każda z nich wydawała się nieadekwatna do tego, co już się wydarzyło. Mogła wyrzucić stringi do śmieci lub zostawić je na pościeli. Mogła wsadzić bieliznę do lodówki, tuż obok ulubionego deseru jej męża. Czekoladowego puddingu, którym zajadał się wieczorami, siedząc na kanapie. Mimo tylu możliwości dalej siedziała przed pralką i gapiła się w pustkę, ściskając w dłoniach bieliznę obcej kobiety.

Nie potrafiła jej nienawidzić. Powinna, bo to przecież „ta druga”, która zabiera jej męża. Wiedziała, że to nieprawda. Jedyną osobą, którą mogła nienawidzić, była ona sama. To ona oddała swojego mężczyznę komuś innemu, kiedy zajmowała się rzeczami bez żadnego znaczenia.

Pracą.

Karierą.

Domem.

Wszystkim tym, co w środku nocy, kiedy łóżko robiło się przeraźliwie zimne, nie miało najmniejszego znaczenia. Nawet najlepiej wyczyszczone kafelki w łazience i najszczersza pochwała od klienta nie były warte tego, by budzić się w pustej pościeli. Zbyt późno to zrozumiała, a ktoś inny wiedział o tym doskonale i na dodatek potrafił się dobrze zachowywać.

Mieszkanie wyglądało na świeżo uprzątnięte. Nawet łóżko było zasłane tak, jak sama lubiła. Z poduszkami ułożonymi na wierzchu pod względem wielkości i według kolorów. Najciemniejsze ? z tyłu, a te jasne z nadrukami ? na samym przodzie. Od razu robiło jej się cieplej na sercu, kiedy widziała, że ktoś oprócz niej się stara. Zgubione stringi mogła zrozumieć. Każdemu zdarzają się błędy.

Podniosła się z wanny i wrzuciła bieliznę do pralki. Otworzyła szufladę na proszek i wlała tam odrobinę płynu. Po chwili namysłu dodała także ten do zmiękczania tkanin. Zamknęła drzwiczki, ustawiła temperaturę i wcisnęła START.

Wchodząc do salonu przy akompaniamencie wirującego bębna, nie mogła pozbyć się wrażenia, że o czymś zapomniała. Podeszła do łóżka i dokładnie sprawdziła pościel w poszukiwaniu innych części garderoby, ale nic nie znalazła. Zajrzała nawet do poszewek, bo czasem może zaplątać się w nich jakiś niesforny kolczyk. Wszystko wydawało się idealnie wysprzątane. Rozejrzała się raz jeszcze po sypialni, ale wyglądała lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Nawet pachniało inaczej. Widocznie kobieta zmieniła perfumy. Podobała jej się ta kwiatowa woń, która osiadała na meblach i zasłonach.

Tak, lubiła kochankę męża.

Nie miała jednak pojęcia, co stało się z jej ciałem.

Krok pierwszy

Była dobrym gospodarzem.

Magda lubiła tak o sobie myśleć. Dobry gospodarz, nigdy ? dobra gospodyni. Jej zadaniem nie było podawanie gościom kawy, kapci czy rosołu z oczkami tłuszczu wielkimi jak placki ziemniaczane. Goście mieli czuć się dobrze w przestrzeni, którą przygotowała. Włożyła w nią bardzo dużo pracy, choć nie pamiętała samego remontu oraz wykańczania wnętrz. To, na co teraz patrzyła, po prostu się pojawiło. Musiała jednak w tym uczestniczyć, bo każdy mebel, roślina i serwetka były dokładnie tam, gdzie ona by je umieściła.

Czasem po prostu zapominała.

Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie poszedł do sklepu po masło, a wrócił ze wszystkim oprócz masła, pomyślała. Wprawdzie ona na zakupy spożywcze chodziła rzadko, ale zasada pozostawała taka sama. Po prostu coś wypadało jej z pamięci. Tak jak to, co wydarzyło się pewnego kwietniowego dnia, kiedy jaskółki oknówki wracały do kraju, a ona wypiła trochę za dużo. Pamiętała szpital i Damiana stojącego przy łóżku. Obgryzał paznokcie i co chwila wychodził z sali, żeby rozmawiać z pielęgniarką. Potem wrócili do domu, gdzie czekał na nią wazon z liliami i wszystko powoli wracało do normy. Starała się za długo o tym dniu nie myśleć. Powinna patrzeć w przyszłość, a nie wracać do tego, czego i tak nie mogła zmienić. I czego nie pamiętała.

Dlatego zawsze miała ze sobą notes.

Zapisywała w nim rzeczy, które powinna pamiętać. Rzeczy znacznie ważniejsze niż masło, którego i tak unikała, bo odkąd pamiętała, była na diecie. Teraz także patrzyła na notatnik. Obity czarną skórą, która zdążyła przetrzeć się już na rogach, więc ujawniała kawałek tektury schowany pod spodem. Skubała go paznokciami. Wpatrywała się w mężczyznę siedzącego naprzeciwko, a kiedy ten zauważył jej tik, natychmiast przestała.

? Denerwujesz się czymś? ? spytał, pochylając się lekko do przodu. ? Jesteś dziś jakaś nieobecna.

? Nie ? odparła i lekko się przy tym uśmiechnęła.

Poprawiła okulary. Nosiła zerówki i doskonale wiedziała, że zachowuje się infantylnie, ale miała bardzo dobry powód, żeby codziennie wkładać je na nos. Odgradzały ją od świata, sprawiały, że twarz wydawała się mniejsza, a także dodawały jej powagi. Raz pojawiła się bez okularów: tłumaczyła Jackowi, że założyła szkła kontaktowe, a on przez całe spotkanie skupiał się na jej przerwie między brwiami. Więcej tego błędu nie popełniła.

? Możesz mi przecież powiedzieć, co się stało.

? Rozmawialiśmy już o tym ? przypomniała i odłożyła notatnik na stojący między nimi stolik. ? Jestem tu, żeby słuchać ciebie, a nie na odwrót.

? Wiem, ale?

Zawiesił na chwilę głos. Magda przeczuwała już, co zamierza powiedzieć, ale pozwoliła mu zebrać się na odwagę. Potrzebował tego.

? Lubię cię słuchać. ? Jacek spuścił wzrok i utkwił spojrzenie w swoich butach. ? Przepraszam.

? Nie masz mnie za co przepraszać. Nie po to się tu spotykamy, prawda?

Jacek przychodził zawsze ostatni. Czasem robiła dla niego wyjątek i umawiała się z nim nawet wieczorem. Dziś również tak zrobiła i poszła mu na rękę. I tak czekała ją jeszcze jedna sesja, a mężczyzna miał wyjazd integracyjny z firmy i musiał zdążyć na pociąg. Nie była zachwycona tym, że zmieniła swój plan dnia. Magda tak ustalała grafik, żeby najmniej wyczerpujący pacjenci i tacy, którzy potrzebują najmniej uwagi, pojawiali się w gabinecie, kiedy ona myślami była już gdzie indziej. Wtedy, kiedy zmęczenie dawało o sobie znać i jedyne, czego pragnęła, to gorąca kąpiel i kawałek sernika z czekoladową polewą. Jedną z tych rzeczy mogła mieć.

? Rozmawiałeś z nią? ? spytała, bo wróciła myślami do rzeczywistości. ? Mówiliśmy ostatnio, że zamierzasz zaprosić ją na kolację.

? Nie było okazji.

? Widzieliście się?

Odchrząknął, zanim odpowiedział. Robił tak za każdym razem, kiedy wymyślał wymówkę.

? Tak. Tak jakby, bo miała dużo pracy i tylko mijaliśmy się na korytarzu.

? Jak się z tym czułeś?

Podniósł głowę.

? Z czym?

? Z tym, że tylko się mijaliście ? doprecyzowała. ? Co wtedy myślałeś? Co czułeś?

Czasem Magda miała wrażenie, że zbyt mocno naciska na Jacka i w pewnym momencie on zacznie się wycofywać. Po raz kolejny zamknie się w swoim bezpiecznym kokonie i nikogo do siebie nie dopuści. Tym razem tak nie było. Mężczyzna wpatrywał się w Magdę i czekał, aż ta naprowadzi go na poprawną odpowiedź. Nie mogła go wyręczyć. Jacek do pewnych wniosków powinien dojść sam, inaczej będzie w nieskończoność powielał swoje zachowania. Notatnik leżący teraz pomiędzy nimi był pełen zapisków obrazujących, jak mężczyzna podchodził do kobiet i w ogóle do stosunków międzyludzkich. Unikał ich, a Magda podejrzewała, że ma to związek z jego matką.

Banał.

Najprostsza z możliwych odpowiedzi często była tą najlepszą. Powielanie schematów narzuconych jeszcze w dzieciństwie stanowiło trzon społeczeństwa. Bardzo chorego społeczeństwa, które chodziło na terapię, by nie powielać błędów rodziców na swoich pociechach, ale traumatyzować je na nowe, nieznane jeszcze sposoby. Wtedy ich dzieci będą mogły pójść w przyszłości na swoją terapię, a cała zabawa zacznie się od nowa.

Początkowe lata życia, kiedy człowiek jest wystawiony na jedną, słuszną drogę życiową wybieraną mu przez rodziców, kształtują go jako osobę. Jacek nie miał tyle szczęścia, żeby jego matkę ktoś zaprowadził na terapię, więc teraz on przechodził ją za nich oboje. Magda nie musiała się nawet wysilać podczas sesji. Wystarczyło, żeby słuchała i czasem pokazała mu, że tego naprawdę chce.

Nic więcej.

? Co wtedy myślałem? ? powtórzył po niej. ? Ucieszyłem się.

Zbliżali się do przełomu. Niewielkiego, ale dla Magdy każdy miał ogromne znacznie.

? Co cię ucieszyło w tym najbardziej?

? Że mi nie odmówi ? wydusił po chwili. ? Jak nie zaproszę jej na spotkanie, to nie będzie mogła mi odmówić.

Jacek wykazał się żelazną logiką, to Magda musiała mu przyznać.

? Wiem, że to głupie.

? To nie jest głupie ? odparła i nachyliła się, żeby sięgnąć po szklankę z wodą.

? Zaraz pewnie mi powiesz, że to lęk przed odrzuceniem.

? Tak uważasz?

Czasem męczyło ją to, że prawie każde wypowiedziane przez nią zdanie jest pytaniem. Zdarzało się, że Magda posługiwała się swoim językiem terapeuty, jak sama go nazywała, nawet poza gabinetem. Zrażała tym do siebie ludzi, a ostatnio nawet w warzywniaku przestali odpowiadać na jej „dzień dobry”. Raz wdała się w dyskusję ze sprzedawcą i od słowa do słowa wyszło, że ten może mieć problem z uzależnieniem od hazardu.

? Nie wiem. ? Jacek podniósł ramiona w geście, który miał uchodzić za obojętność. ? Może.

Magda wiedziała, że ten prosty ruch rąk to coś więcej. Mężczyzna chował się do swojej skorupy, gdzie pewnie najchętniej spędziłby resztę życia. Nienękany przez nikogo, nie narażałby się tym samym na odrzucenie.

? Wróćmy na chwilę do tego, o czym rozmawialiśmy ostatnio, dobrze?

Skinął głową.

? Powiedziałeś mi, że byłeś wzorowym uczniem, prawda?

? Tak. ? Lekko się rozluźnił, a ramiona powoli wracały na swoje miejsce.

? Lubiłeś to?

? Nie rozumiem.

? Czy lubiłeś się uczyć?

? Jak każdy.

? Czyli nie?

Obydwoje się uśmiechnęli.

? To nie tak, że nie lubiłem ? odpowiedział. ? Chciałem mieć dobre oceny. Lepsze?

Magda wykorzystała chwilę, kiedy Jacek się zamyślił, i spróbowała przypomnieć sobie imię jego brata. Pamiętała z poprzednich sesji, że między mężczyznami dochodziło do poważnych zatarć, kiedy byli młodsi. Skupiła się, ale imię za nic nie chciało się pojawić w głowie. Kolejna rzecz, która wyleciała jej z pamięci.

Postanowiła podejść go inaczej.

? Lepsze oceny niż??

Jacek westchnął.

? Lepsze niż Arek ? parsknął. ? Nie zrozum mnie źle, kocham tego faceta, ale zawsze strasznie mnie wkurwiał. Ciągle mi dogryzał, a moje ręce pełne były siniaków, bo chciał mi udowodnić, że jest silniejszy. Musiałem być w czymś lepszy niż on.

? Zawsze tak było?

? Od przedszkola.

Zbliżali się do okresu, który Magdę interesował najbardziej. Spaprane dzieciństwo to najlepsze, co może przytrafić się terapeucie.

? Starsi bracia potrafią być prawdziwymi dupkami ? uśmiechnęła się.

Czasem pomagało, kiedy stawiała się w sytuacji swoich pacjentów.

? Teraz jest lepiej. ? Jacek lekko się rozluźnił. ? Obaj mamy swoje życia. Spotykamy przy piwie, żeby pogadać. Rzadko, ale żaden z nas nie ma czasu. Arek ma świetną pracę. Matka jest z niego dumna.

? Też masz świetną pracę ? przypomniała mu. ? Chyba ją lubisz?

? Żartujesz? Wypełniam formularze w Excelu przez cały dzień i gapię się na cyfry, których nawet nie rozumiem. Arek jest szefem działu sprzedaży w zagranicznej korporacji. Zagranicznej, rozumiesz?

Przytaknęła, choć nie miała pojęcia, o co może mu chodzić.

? Zawsze był krok przede mną ? kontynuował. ? Zgarniał wszystko, na co tylko miał ochotę. Każdy głaskał go po główce, bo przeszedł jakieś zapalenie płuc jako niemowlak i cudem go odratowano. Czasem marzyłem o tym, żeby służba zdrowia wtedy nawaliła.

? Jako dziecko miałeś takie myśli?

Magda musiała naprowadzić Jacka na właściwy tor. To ona kontrolowała sytuację, ale musiała się pośpieszyć. Zegar stojący za plecami mężczyzny pokazywał, że nie zostało im już dużo czasu. Sesja trwała pięćdziesiąt minut, a rozmawiali już ponad trzydzieści. On tego nie wiedział, dlatego to jej zadaniem było pokierowanie rozmowy w odpowiednią stronę.

? Nie ? zaczął się bronić. ? Nie. Tak mi się tylko powiedziało. Po prostu nie lubiłem tego, że jemu wszystko uchodziło na sucho i nawet za tróję matka dawała mu lizaka. Ja mogłem przynosić szóstki, a nikogo to nie obchodziło.

? Ale nie przestałeś się uczyć ? zauważyła.

? Byłem naiwny. Sądziłem, że za którymś razem i na mnie spłynie trochę tej chwały.

Kiedy tylko wypowiedział te słowa, Magda zauważyła, jak zmienia się wyraz jego twarzy. Doszli, a raczej Jacek doszedł, do wniosków, które mogły zmienić jego życie. O ile zechce je wyartykułować, a nie ? zamiecie wszystko pod dywan.

? Chciałem? Chciałem, żeby mnie pochwaliła. Choć raz.

? Szukałeś aprobaty, to naturalne.

Na stoliku stał pojemnik z chusteczkami jednorazowymi. Magda wymieniała go dwa razy w tygodniu na nowy, bo przynajmniej raz dziennie ktoś zużywał połowę wkładu. Jeszcze minuta i tym kimś będzie Jacek. Lubiła ten moment, kiedy pacjenci odkrywali, co poszło nie tak. Co zrozumieli opacznie i zamiast żyć swoim życiem, ciągle patrzyli na nie oczami innych. Kiedy to następowało, mogli w końcu ruszyć do przodu.

Napiła się wody, by zwilżyć usta.

? Powiedz mi coś więcej o swojej matce.
(…)

Bartosz Szczygielski „Krok trzeci”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 400

Opis: Od jakiegoś czasu dręczyły ją zaniki pamięci. Z jej głowy ulatywały niektóre zdarzenia, rozmowy, nazwiska, ale to był pierwszy raz, kiedy straciła kontakt z rzeczywistością na tak długo. Obudziła się naga, na zimnej posadzce i powoli dochodził do niej ból, który odczuwała. Nie wiedziała gdzie i z kim była, nie mogła uwierzyć, że cały ten czas leżała na łazienkowej podłodze. Straciła coś więcej niż tylko czas. W mieszkaniu nie było nikogo, jej telefon nie działał, znikły ślady obecności męża. Wokół niej zaczęły dziać się rzeczy przerażające. Pytanie tylko, czy one dzieją się naprawdę?

Tematy: , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek