Wizyta w salonie tatuażu. Fragment powieści „Blizna” Au?ur Avy Ólafsdóttir

3 czerwca 2020


Uhonorowana Nagrodą Rady Nordyckiej i Islandzką Nagrodą Literacką „Blizna” Au?ur Avy Ólafsdóttir opowiada o życiu, które straciło cel. Pełna błyskotliwego humoru historia wrażliwego mężczyzny w kryzysie, który postanawia zaplanować sobie śmierć, dotyka najboleśniejszych tematów w niezwykle delikatny sposób. Książka ukazała się w Serii Dzieł Pisarzy Skandynawskich Wydawnictwa Poznańskiego. Poniżej możecie przeczytać pierwszy rozdział powieści.

5 maja

Stół w Salonie Tatuażu Tryggviego tonie w niedużych szklanych flakonach z kolorowym atramentem, a chłopak pyta, czy już wybrałem wzór, czy może zastanawiam się nad jakimś osobistym obrazkiem lub symbolem.

Sam ma ogromne tatuaże porozrzucane po całym ciele, przyglądam się owiniętemu wokół czarnej czaszki wężowi, który oplata szyję tatuażysty. Atrament rozlewa się po skórze, na ramieniu przygotowującym igłę znajduje się potrójny drut kolczasty.

? Niejeden przychodzi tu ukryć bliznę ? powiada chłopak. Mówi do mnie poprzez lustro. Kiedy się odwraca, widzę wyraźnie kopyta wierzgającego konia wystające spod podkoszulka na plecach.

Sięga do pliku plastikowych segregatorów, podnosi jeden z nich i kartkuje w poszukiwaniu zdjęcia, które chce mi pokazać.

? Panowie w średnim wieku często wybierają skrzydła ? słyszę i dostrzegam na przedramieniu ręki z segregatorem cztery miecze tkwiące w płonącym sercu.

W sumie mam na ciele siedem blizn: powyżej pępka, pamiątkę po początku i trzy poniżej. Ptasie skrzydło rozciągające się przez ramię, powiedzmy od szyi po kość obojczykową, serdeczne i dodające otuchy niczym stary kumpel, zakryłyby dwie, może nawet trzy blizny, stanowiłyby upierzony cień mnie samego, moją tarczę i twierdzę. Pod naoliwionymi piórami znajdowałoby się różowe, bezbronne ciało.

Tatuażysta szybko odwraca karty z rysunkami, aby zaprezentować mi różne wersje ptasich skrzydeł, w końcu pokazuje palcem jeden z obrazków.

? Orle są najpopularniejsze.

Mógłby dodać: bo który facet nie marzy o tym, żeby być ptakiem drapieżnym, samotnie z góry obserwować świat, rowy melioracyjne i błota w poszukiwaniu ofiary?

Ale zamiast tego mówi:

? Nie śpiesz się.

Wyjaśnia, że na tamtym fotelu za zasłoną ma drugiego klienta i już za chwilę skończy flagę państwową, falującą, z cieniami.

Ścisza głos.

? Mówiłem mu, że jak przytyje ze dwa kilo, maszt się pognie, ale on koniecznie chce go mieć.

Miałem zamiar zajrzeć do mamy, zanim się położy, dlatego muszę jak najszybciej załatwić tę sprawę.

? Myślałem o wiertarce.

Jeśli mój wybór go zaskoczył, nie daje tego po sobie poznać, lecz natychmiast zaczyna szukać właściwego segregatora.

? Niewykluczone, że mamy tu gdzieś wiertarkę wśród narzędzi elektrycznych ? stwierdza. ? Nie powinna być tak skomplikowana jak quad, którego wytatuowałem w zeszłym tygodniu.

? Nie, żartowałem ? odpowiadam.

Patrzy na mnie z poważną miną i trudno zgadnąć, czy go nie uraziłem.

W pośpiechu zaglądam do kieszeni i wyciągam złożoną kartkę, rozprostowuję rysunek i mu podaję. Przyjmuje go ode mnie i ogląda ze wszystkich stron, w końcu podnosi do światła. Udało mi się go zaskoczyć. Nie potrafi ukryć wątpliwości.

? To jakiś kwiat czy??

? Lilia wodna ? mówię bez wahania.

? I tylko jeden kolor?

? Tak, tylko jeden kolor, biały. Żadnego cienia ? dodaję.

? I żadnego napisu?

? Nie, żadnego napisu.

Zbiera segregatory, oznajmia, że wytatuuje kwiat od ręki, i włącza maszynkę.

? Gdzie ją dziergamy?

Za chwilę zanurzy igłę w białym płynie.

Rozpinam koszulę i pokazuję na serce.

? Najpierw trzeba zgolić włosy. ? Wyłącza maszynkę. ? Inaczej twój kwiat zginie w ciemnych ostępach lasu.

WSPOMINAM KRAJ, W KTÓRYM POWSZECHNE SAMOBÓJSTWO Z OPÓŹNIONYM ZAPŁONEM ZWIE SIĘ „ŻYCIEM”

Najkrótsza droga do domu starców wiedzie przez cmentarz.

Zawsze oczyma duszy widziałem piąty miesiąc jako ostatni miesiąc mojego życia i że w dacie znajdzie się więcej niż jedna piątka ? jeśli nie piąty miesiąc, to dzień piętnasty lub dwudziesty piąty. Byłby to miesiąc moich urodzin. Kaczki połączyły się już w pary, ale w dniu, w którym przestanę istnieć, po Stawie będą hasać ostrygojad i biegusy.

Czy świat za mną zatęskni? Nie. Czy świat beze mnie będzie uboższy? Nie. Czy świat da sobie radę beze mnie? Tak. Czy świat jest lepszy teraz, kiedy się na nim zjawiłem? Nie. Co zrobiłem, aby go poprawić? Nic.

Idę w dół ulicą Skothusvegur i zastanawiam się, jak zachowuje się człowiek, pożyczając sztucer myśliwski od sąsiada. Czy broń pożycza się tak samo jak przedłużacz? Na jakie zwierzęta poluje się na początku maja? Nie strzela się do lubego zwiastuna wiosny, wiernego ptaka, który dopiero przybył na wyspę, czy do kaczki wysiadującej jajo. Czy mogę powiedzieć, że strzelę do gadziny, która spędza mi sen z powiek na poddaszu w domu wielorodzinnym w centrum? Czy Swan nie stałby się podejrzliwy, gdybym nagle odkrył w sobie rzecznika praw kacząt? Poza tym on wie, że żaden ze mnie łowca. Wprawdzie próbowałem stać w wysokich po pachwiny woderach w lodowatej wodzie, sam na wyżynie; czułem ziąb niczym grubą ścianę wokół ciała i drobne kamyki na śliskim dnie pod podeszwami, a potem to, jak nurt szybko kopie pode mną dołki, dno usuwa mi się spod stóp i znika, podczas gdy ja wbijam wzrok w migocący kar ? ale nigdy nie wypaliłem ze strzelby. Z ostatniej wyprawy łowieckiej wróciłem z dwoma pstrągami, które odfiletowałem i usmażyłem ze szczypiorkiem wyciętym z balkonowej doniczki. Po tym, jak Swan usiłował namówić mnie do obejrzenia Szklanej pułapki 4, wie doskonale, że nie cierpię przemocy. Co innego można zastrzelić w maju poza samym sobą? Albo poza innym homo sapiens? Swan doda sobie dwa do dwóch.

Chociaż to nie jest typ człowieka, który zadaje pytania czy rozmyśla nad duchowym życiem ludzi. Nie wspomniałby, że mamy pełnię księżyca, ani nie wypowiedziałby się na temat zorzy polarnej. On nie rzekłby: ?O, patrzcie, bracia! Zaliż nie widzicie tęczy??”. Nigdy też nie zwróciłby swojej żonie Aurorze uwagi na kolor nieba, na różową jutrznię, nie powiedziałby: „Oto twoja imienniczka”. Podobnie jak Aurora nie wspomniałaby o niebie swemu małżonkowi. W domu panuje wyraźny podział obowiązków i jej wyłączną domeną jest poranne wyciąganie młodziana z łóżka. W zamian on wietrzy czternastoletnią sukę rasy collie, która ledwie powłóczy nogami. Nie, Swan nie mieszałby w to uczuć, raczej podałby sztucer i powiedział: „To jest remington XB 40, po beddingu, ale z oryginalnym zamkiem i spustem”. Nawet gdyby podejrzewał, że chcę się zastrzelić.
(…)

Au?ur Ava Ólafsdóttir „Blizna”
Tłumaczenie: Jacek Godek
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Liczba stron: 216

Opis: Urzekająco przewrotna islandzka opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca na świecie. „Czy świat za mną zatęskni? Nie. Czy świat beze mnie będzie uboższy? Nie. Czy świat da sobie radę beze mnie? Tak. Czy świat jest lepszy teraz, kiedy ja się na nim zjawiłem? Nie. Co zrobiłem, aby go poprawić? Nic”. Jonas Ebeneser zbliża się do pięćdziesiątki, jest po rozwodzie, wyremontował już pięć kuchni, położył kafelki w siedmiu łazienkach, ale nie potrafi ułożyć sobie życia. Postanowił więc ułożyć sobie śmierć. Pakuje do walizki wiertarkę i wyjeżdża do niewielkiego hotelu Silence gdzieś w kraju jeszcze niedawno ogarniętym wojną.

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek