Staż w sekretariacie redakcji magazynu „Mademoiselle” – fragment książki „Sylvia Plath w Nowym Jorku. Lato 1953”

6 czerwca 2015

sylvia-plath-w-ny-fragment
Prezentujemy rozdział książki Elizabeth Winder „Sylvia Plath w Nowym Jorku. Lato 1953”, która opisuje przełomowy w biografii przyszłej pisarki miesiąc, kiedy to jako młoda dziewczyna odbywała staż w redakcji magazynu modowego „Mademoiselle”. Ten krótki okres nie tylko wpłynął na bieg jej życia, ale też położył podwaliny pod jej przełomową powieść ? „Szklany klosz”. Książka ukazała się pod patronatem Booklips.pl.

Sylvia uwielbiała otaczać się tkaninami i świecidełkami. Jej zwierzchniczka zaś zamiast szminek czy pudełek od Ferragamo trzymała na biurku paczkę chusteczek higienicznych ? dla asystentek, które ?na ogół w jej obecności płakały?.

Biuro sekretarz redakcji Cyrilly Abels nie było modowym sanktuarium kobiecości. Brakowało tu kompozycji kwiatowych, koloru różowego, czerwonego czy turkusowego i testerów szminek porozrzucanych w malowniczym nieładzie. Biuro wydawało się tak praktyczne i pełne energii jak sama Cyrilly. Mówiło się na nie Cela. Cyrilly Abels miała gładko zaczesane do tyłu siwe włosy. Nosiła ubrania ze sztywnych tkanin w jasnych brązach, ciepłych szarościach i ogólnie w neutralnych kolorach. Była drobna i żylasta. Wszyscy wiedzieli, że studiowała na Radcliffe i że jest po imieniu z każdym liczącym się pisarzem w Nowym Jorku.

? Cyrilly była pełna werwy, dość surowa i niezwykle rzeczowa ? wspomina Janet Burroway. ? Ja wówczas byłam nieopierzoną gąską.

Cyrilly miała wrażenie, jakby znała Sylvię i w pewnym sensie tak było: poznała się na jej talencie. O zwycięskim opowiadaniu napisała: ?Bujna wyobraźnia, świetnie napisane, z całą pewnością wyróżniające się; zatrzymać?. (Nawiasem mówiąc, gdy Carol LeVarn natknęła się na swoje własne opowiadanie w aktach ?Mademoiselle?, widniał tam tylko jeden komentarz: FUJ ? wielkimi literami, na czerwono).

Początkowo Sylvia zdawała się lubić pracę w Celi ? gęstej od dymu i zapachu roślin doniczkowych. Pracowała przy chwiejącym się stoliku do gry w karty, przystawionym do biurka Cyrilly na tyle blisko, by można było usłyszeć wszystkie rozmowy telefoniczne. Sylvia czytała maszynopisy Elizabeth Bowen, Rumer Godden i Noëla Cowarda. ?Strasznie dużo się tu uczę ? pisała. ? Piszę odmowy i podpisuję je własnym nazwiskiem! Wysłałam dziś jedną do człowieka z ?New Yorkera? z perwersyjnym poczuciem poetyckiej sprawiedliwości? Inne dziewczęta też mają dużo pracy, ale ja bezustannie czytam fascynujące maszynopisy, robię z nich notatki, uczę się kryteriów przyjęcia tekstu do druku? Okropnie lubię Miss Abels? i sądzę, że to najmądrzejsza kobieta, jaką w życiu poznałam? Uwielbiam być gościnną sekretarz redakcji!!?2.

Jej listy do domu zawsze były radosne i optymistyczne. Ale jest dość prawdopodobne, że już na tym wczesnym etapie Sylvia czuła rozczarowanie nużącą stroną swojej pracy. Laurie Totten, która podczas pierwszego tygodnia czerwca spędzała z nią większość wolnego czasu, zauważyła w niej pewną zmianę ? Sylvię zaczęły przygniatać obowiązki służbowe.

°

LAURIE TOTTEN: Przez pierwsze półtora tygodnia czerwca czas wolny spędzałyśmy wspólnie. Potem stopniowo widywałyśmy się coraz rzadziej, bo zaznajomiłyśmy się z innymi dziewczynami. Miała dużo więcej roboty niż ja. To zupełnie naturalne, zważywszy na okoliczności. Cyrilly Abels ewidentnie była tyranem. Mówiono, że wciąż jest na diecie i dlatego ma takie usposobienie. Pamiętam, jak ktoś na uroczystym lunchu po pokazie mody powiedział, że zjadła jedynie pół grejpfruta, za to odpalała jednego papierosa od drugiego. Krążyły też pogłoski o problemach z mężem, ale to raczej tylko plotki? W każdym razie nigdy nie słyszałam, by Sylvia się skarżyła.

——————————————————————————————————

Margarita Smith

Redaktorka działu literackiego również jadała w Drake Room, przynajmniej raz w tygodniu. Przez lata nie wiedziała, że może za wyszukane lunche płacić z firmowego konta Street and Smith. Gdy wreszcie to do niej dotarło, zaczęła nadrabiać stracony czas. Często można ją było spotkać przy pieczonej kaczce w Drake albo na ploteczkach przy sałatce w Café St. Moritz. Obsesyjnie bała się wind, dlatego każdego dnia rano i wieczorem pokonywała sześć pięter schodami. Była nałogową palaczką i żyła w przekonaniu, że pewnego dnia zapomni dogasić papierosa, przez co wywoła pożar w całym budynku Street and Smith. Kazała więc swojej asystentce chodzić za sobą i sprawdzać, czy nie zostawia niedopałków albo tlącego się popiołu. Sylvia z fascynacją obserwowała takie szaleństwo. Jeszcze przed przyjazdem do Nowego Jorku napisała nawet do ?Mademoiselle?, że jej zainteresowania akademickie coraz mniej dotyczą angielskiego, a coraz bardziej psychologii. Tak naprawdę chciała pracować na oddziale psychiatrycznym ? choćby jako recepcjonistka. (Wiele lat później tak się właśnie stanie ? w Bostonie. To doświadczenie zainspiruje jej najlepsze opowiadanie Johnny Strach i Biblia Snów). W każdym razie było to znacznie ciekawsze niż robienie korekty.

——————————————————————————————————

W rzeczywistości Cyrilly traktowała Sylvię z pewną dozą matczynej troski. W celu nawiązania prawdziwej więzi ze swoją protegowaną zabierała ją ze sobą na lunche w Drake Room. Tam, nachylając się nad stołem, wypytywała ją o dzieciństwo. Ta jednak była skryta i spokojna. Pewnego razu zdesperowana Cyrilly, próbując dotrzeć do Sylvii, zaczęła pytać o zmarłego ojca Ottona i jej opinię na temat jego niemieckiego pochodzenia. Poruszyła tym samym niezwykle ważną dla niej kwestię, która zadręczała ją i przewijała się w jej dziełach przez całe życie. Doprowadziła nawet do powstania bolesnego, karkołomnego majstersztyku, wiersza pod tytułem Tatuś. Sylvia jednak siedziała tam z serwetką na kolanach, opanowana, niczym lalka, i jadła swój bifteck haché.

? Nigdy nie spotkałam nikogo tak konsekwentnie niespontanicznego, zwłaszcza w tak młodym wieku? Była po prostu fasadowa, zbyt grzeczna, zbyt dobrze wychowana i zbyt zdyscyplinowana ? wspominała po latach Cyrilly.

Momentami Sylvia robiła się odważna ? można się było nawet za nią wstydzić. Ale w obecności Cyrilly siedziała, jakby zapomniała języka w buzi.

°

CAROL LEVARN: Wyobrażałam sobie coś bardziej niezwykłego. Powierzone mi zadania rozczarowały mnie. Chciałam pisać, w Sweetbriar założyłam przecież magazyn literacki.

°

LAURIE GLAZER: Czasem w pierwszym tygodniu stażu BTB zbierała niektóre z nas ? w tym Sylvię ? i powtarzała, gestykulując: ?Jesteście moimi pisarkami?. Wiedziałyśmy do pewnego stopnia, że kiedyś się nimi staniemy, ale nie tak jak Sylvia. Ona była tego pewna.

°

DIANE JOHNSON: Byłam gościnną redaktorką działu o zdrowiu i urodzie ? bardzo błahe stanowisko. Najmocniej zapadło mi w pamięć pytanie dotyczące makijażu od osoby z jednym okiem niebieskim, a drugim brązowym. Najpierw pomyślałam, że to żart, ale to się zdarza naprawdę, choć niezwykle rzadko. Z Sylvią było inaczej. Rozmawiałyśmy wówczas o tym, że redaktorki traktują ją tak, jak gdyby od razu poznały się na niej i spodziewały się po niej wielkich rzeczy. Musiała być niezwykła, bo traktowano ją z wielką powagą, a jej stanowisko gościnnej sekretarz redakcji uważano za ważne, no i wciąż musiała siedzieć przy biurku, podczas gdy my mogłyśmy się trochę zrelaksować.

°

ANNE SHAWBER: Pamiętam tę biedaczkę Sylvię siedzącą w biurze Cyrilly Abels, gdzie sprawdzała teksty albo coś przepisywała, albo usiłowała obmyślić układ graficzny, podczas gdy reszta śmigała na pokazy mody, mecze baseballu itd. Już wtedy było mi jej bardzo żal, bo wiedziałam, jakie to dla niej trudne. Czułam też zazdrość, bo to ja byłam przygotowana i wykształcona do takiej pracy. To ja chciałam to robić. Nie mam pojęcia, dlaczego nie dali jej do działu literackiego albo choćby do zakupów ? gdziekolwiek, gdzie nie trzeba mieć umiejętności technicznych, za to wolno beztrosko marzyć i marnować czas. Już wtedy czułam, że Sylvia jest w złym miejscu i że ?Mademoiselle? przyczyniła się do jej załamania. Powinna wówczas zostać redaktorką mody. Zaś to, czego doświadczyła zawodowo, musiało być dla niej szalenie trudne, zwłaszcza że całkiem inaczej sobie tę pracę wyobrażała.

°

Nie tylko Cyrilly Abels zdumiewało zachowanie Sylvii. ?Jednym z moich zadań było skontaktowanie się ze Smith College oraz rozmowa z Sylvią Plath. Miałam się zorientować, czy nada się na redaktorkę gościnną ? wspomina Gigi Marion. ? I choć wiedziałam, że z pewnością jest strasznie dobra, to jednak zastanawiałam się, czy się wpasuje. Zachowywała się dość teatralnie, co uznałam za odrobinę problematyczne. Gdyby się ją spotkało innego dnia, można było zastać kompletnie inną osobę?.

°

Prawdę mówiąc, Sylvia nie lubiła swojej posady gościnnej sekretarz redakcji. Prestiż był tylko pozorny, a sama Plath uważała tę pracę za poniżającą. Poza tym niezbyt pasowała do pracy redaktorskiej ? maska pedantki zakrywała naturę stworzoną do czegoś dzikiego i niepoznanego. Jednak na samą myśl, że odrzuca coś, co inni uważają za szczyt marzeń, przytłaczało ją poczucie winy. Całe mnóstwo dziewcząt tylko czekało, by zająć jej miejsce.

Nie wszystkie gościnne redaktorki poddane zostały podobnemu rygorowi. Większość prac nad magazynem wykonano jeszcze przed ich przyjazdem, poza tym niańczenie stanowiło dla zespołu redakcyjnego niebywały wysiłek. Przeważnie młode redaktorki były więc po prostu maskotkami ?Mademoiselle?.

Sylvia spodziewała się więcej blasku i splendoru ? ?spotkań z ulubionymi sławami, robienie sobie z nimi zdjęć, chadzanie na premiery teatralne, rozgwieżdżone dachy, mnóstwo strojów i pięknych miejsc?. W rzeczywistości zaś godzinami przesiadywała przy prowizorycznym biurku, odrzucając do tyłu wilgotne z powodu upału kosmyki włosów. (Zwykle nosiła czerwoną opaskę, ale ten wizerunek wydawał się jej zbyt naiwny jak na ?Mademoiselle?). Długie godziny spędzane z Cyrilly izolowały ją od pozostałych dziewcząt i pozbawiały codziennego biurowego gwaru oraz zwyczajowego kieliszka wódki pitego o trzeciej w biurze BTB. Boleśnie odczuwała odsunięcie jej od świecidełek i zabawy.

Rzecz jasna, cała dwudziestka została precyzyjnie dobrana przez samo to, że przeszła selekcję na prestiżową posadę gościnnej redaktorki. Sylvia jednak była inna. Carol LeVarn ? jej najlepsza przyjaciółka podczas tego miesiąca ? między nią a Cyrilly widziała wspólny front:

? Ze zdumieniem patrzyłam na ich bliską i intensywną współpracę. Reszta z nas miała pracę związaną raczej z tekstem. Nie budowałyśmy więzi z redaktorkami, chyba że na pokaz.

Cyrilly jako wymagająca i despotyczna osoba była uosobieniem słowa ?kategoryczna?. Ale również spostrzegawcza, życzliwa i miała słabość do poetów. Na pierwszy rzut oka potrafiła rozpoznać geniusz i właśnie to dostrzegła w Sylvii.

°

NEVA NELSON: Wykształconym dziewczynom po college?ach takich jak Smith trudno było znaleźć w Nowym Jorku pracę ? może poza słabo płatną posadą sekretarki. Dużo o tym w czerwcu rozmawiałyśmy. Po tamtym lecie ja również byłam przekonana, że powinnam wziąć kilka lekcji ze stenografii ? i tak zrobiłam ? ale prawie oblałam, bo po prostu nie byłam w stanie zapisywać tych bazgrołów tak, jak chciała tego moja nauczycielka. Z Sylvią było podobnie. Ponoć nie wytrzymywała nawału obowiązków, bo nigdy tak naprawdę nie nauczyła się dobrze pisać na maszynie1. Jako artystka i poetka zawsze pisała ręcznie i to matka, nauczycielka maszynopisania, niewolniczo przepisywała teksty i robiła korekty. Mówiło się też, że jej mama była znajomą sekretarz redakcji Cyrilly Abels i podsyłała dziewczęta z sekretarskimi umiejętnościami po kursach w college?u do pracy w czasopiśmie. W Szklanym kloszu Sylvia opowiada też o trudnościach w pracy z Cyrilly i sprzeczkach z mamą na temat sensu uczenia się tych rzeczy, bo nie chciała skończyć jako sekretarka.
_
Przypisy:
1 Sylvia nie mogła być aż tak kiepska w pisaniu na maszynie. W college?u wspaniałomyślnie przepisywała na maszynie teksty swojej koleżanki Anne, która pisała zbyt wolno.

sylvia-plath-w-nyElizabeth Winder „Sylvia Plath w Nowym Jorku. Lato 1953”
Tłumaczenie: Magdalena Zielińska
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 320

Opis: Sylvia Plath lubiła jedzenie, seks i fatałaszki. Wbrew krzywdzącym stereotypom ? była kobietą z krwi i kości. W czerwcu 1953 roku dwudziestoletnia Plath przyjechała do Nowego Jorku i została redaktorką czasopisma o modzie ?Mademoiselle?. Zamieszkała w hotelu Barbizon, chodziła na przedstawienia baletowe, na mecze bejsbolu i tańczyła w West Side Tennis Club. Miała cudownie spędzić czas. Ale to, co nastąpiło, okazało się dwudziestoma sześcioma dniami bólu, przyjęć i pracy, które ostatecznie zmieniły bieg jej życia. Opowieść Elizabeth Winder, uzupełniona zdjęciami i szkicami, wprowadza nas świat Sylvii Plath, zanim stała się jedną z największych i najbardziej wpływowych poetek XX wieku.

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek