Przesilenie zimowe to coś więcej niż kinderbal. Prezentujemy fragment #2 powieści „Oczy uroczne” Marty Kisiel

13 marca 2019


„Oczy uroczne”, trzecia część cyklu „Dożywocie” Marty Kisiel, ale też całkowicie niezależna powieść, którą można czytać bez znajomości dwóch poprzednich tomów, jest już dostępna w księgarniach. „Jesteście zatwardziałymi miłośnikami serii? 'Dożywocie’ znacie na pamięć, wybudzeni w środku nocy recytujecie wszystkie powiedzonka Tura Brząszczyka, a tekst Szaławiły wytatuowaliście sobie na klacie? To książka dla Was! Kochacie Licho i spółkę, ale wciąż nie udało Wam się dopaść Szaławiły i nie znacie jeszcze Ody, Bazyla i Rocha? To książka dla Was! Dopiero zaczynacie przygodę z moimi książkami i nie macie najbledszego nawet pojęcia, o co chodzi z tym całym 'Dożywociem’, nie mówiąc już o całej reszcie, a wzmianki o Lichu, które jest szczęśliwe, wprawiają Was w niezrozumiały popłoch? To też książka dla Was! Tak jest, nie inaczej! 'Oczy uroczne’ to jednocześnie domknięcie Waszej ukochanej serii oraz książka całkowicie niezależna. Nie pytajcie, jak ja to zrobiłam, ale zrobiłam!” ? pisze Marta Kisiel. Drugi już fragment „Oczu urocznych” możecie przeczytać poniżej.

Oda nie od razu złapała kontekst.

? A dokąd ni? ach, mówisz o świętach? Dzięki, ale nie musisz się kłopotać. Nigdzie nie jadę, nie obchodzę świąt.

? Myślałem, że jesteś wiłą, nie Grinchem.

? A to się wyklucza? Grinch to styl życia, a wiła to stan umysłu. Oraz fryzury. ? Na dowód potrząsnęła lokami i przechyliwszy głowę, uśmiechnęła się po swojemu, aż w zewnętrznych kącikach jej zielonych oczu zaroiło się od drobniuteńkich zmarszczek. ? Nie obchodzę świąt. Co więcej, w ogóle świąt nie lubię, matka skutecznie mi je obrzydziła.

? Dawała ci skarpetki pod choinkę?

? To też. Ale do zabicia wszelkiej radości ze świąt wystarczył jej opłatek.

? Smarowała go tranem i musztardą?

? Ej, uwielbiałam tran z musztardą! A już na pewno wolałabym to od karpia, którego przyrządzała babcia. Kto normalny je zimną rybę w galarecie, na dodatek z rodzynkami?! ? Wzdrygnęła się z obrzydzeniem. ? Nie, moja matka oczekiwała ode mnie życzeń. Nie wystarczyło, że dołączyłam do chóralnego „no to najlepszego i obyśmy zdrowi byli”, rzucanego nad stołem. Miało być indywidualnie, z polotem i od serca, żeby cała zebrana rodzina słuchała ze łzami w oczach, jak bardzo Odeńka kocha mamusię. Tyle że ile bym nie myślała nad tymi życzeniami?

? ?zawsze było źle.

? A nawet gorzej. „Mogłaś się bardziej postarać dla matki”, mniej więcej od piątego roku życia. Nawet czysty barszcz stawał mi potem w gardle. ? Poderwała się, złapała za pusty czajnik i zakołysała nim wymownie, żeby zmienić temat. ? Herbaty? Bazyl naprawdę nie żałował żółtego sera. Ani cebuli.

Z wiklinowego koszyka dobiegła przytłumiona kanonada.

? Właśnie słyszę? ? Obejrzawszy się na czorta, Roch zgarnął talerz ze stertą świeżych placków i usiadł przy stole. ? Czyli świąteczna trauma.

? Na dodatek wzmocniona światopoglądem ? rzekła Oda, podsuwając mu śmietanę i cukier, co skwitował prychnięciem. Postawiła zatem napełniony czajnik na kuchni i zajęła miejsce naprzeciwko płanetnika. ? Osobiście odrzuca mnie myśl o upersonifikowanej sile wyższej, która wedle własnego widzimisię rozstawia nas jak piony na szachownicy, a my nie dość, że nie mamy żadnego wpływu na to, jaki ruch wykonamy w swojej turze, to jeszcze musimy co roku wyprawiać kinderbal jej pierworodnemu, żeby mu nie było przykro.

? To chyba szło trochę inaczej ? zauważył Roch.

Oda wzruszyła ramionami.

? Niuanse.

? Trochę szkoda. Liczyłem, że cię zobaczę w piżamie w renifery. ? Przełknął kęs i spojrzał na nią z ukosa. ? Choinki też nie uznajesz?

? No nie, tylko nie mów, że ty też kupiłeś mi prezent?

? Nie.

? Nie mówisz?

? Nie kupiłem. ? Roch dokończył bez pośpiechu ostatni placek, sprzątnął naczynia i dopiero potem sięgnął po pakunek, z którym przyszedł. ? Kinderbal dla pierworodnego to też nie moje klimaty ? przyznał, rozplątując sznurkowe węzły. ? Ale pewnych rytuałów trzeba dopełnić. Nadciąga czas przesilenia.

? Obawiam się, że nie rozumiem. Jestem dość nowa w tej branży ? zauważyła, zresztą niebezpodstawnie.

? Przesilenie zimowe to najdłuższa noc w roku.

? Owszem ? przytaknęła w oczekiwaniu na ciąg dalszy. Wiedziała, że nastąpi, Roch musiał tylko zebrać się w sobie. Wycisnąć odpowiednie słowa.

? Noc to czas śmierci. Zwłaszcza ta noc. Sprzyja złu. I czarom.

? Przepraszam, czemu??

? Czarom ? powtórzył cierpliwie Roch. ? Granica między światami się zaciera, zanika. Z zaświatów wyłaniają się dusze przodków. Demony. I zyskują bardzo konkretną moc. Dlatego w kącie musisz postawić to.

Oda najpierw długo wpatrywała się w gruby pęk zbożowych ździebeł, wciąż zwieńczonych pękatymi kłosami i obwiązanych czerwonym sznurkiem.

? Ten snop zboża? To jakaś rytualna ozdoba czy jak?

? Dyduch. Będzie strzegł twojego domu podczas przesilenia. I przez dwanaście następnych dni. To tak zwana dwunastnica.

? Aha. A będzie go strzegł przed??

? Demonami.

? Aha. Ten wiecheć.

? Tak, Odo. Ten wiecheć. Potem trzeba go będzie spalić.

? Zapewne też rytualnie.

? Oczywiście. A to ? wyjął z pakunku dziwną wiązankę okręconą takim samym sznurkiem co dyduch ? musi zawisnąć pod sufitem. ? I nie czekając na opinię Ody, wszedł na ławę, zrobił pętlę na końcu sznurka i zaczepił go o gwóźdź, który wystawał z belki stropowej.

Wiła przyjrzała się tej wątpliwej ozdobie.

? Rozpoznaję jemiołę i bluszcz, a to trzecie to??

? Ostrokrzew. W trakcie przesilenia te rośliny sprowadzają prorocze sny. A dwunastnica to również czas wróżb na cały nowy rok. Po jednym dniu za każdy z dwunastu miesięcy ? wyjaśnił płanetnik i zeskoczył z ławy. ? Natomiast to ? rozchylił brezent do końca, odsłaniając stertę drewnianych szczap ? spalisz w sam wieczór przesilenia. Ogień zaniesiesz też na cmentarz. Wiesz który.

? A po co?

? Żeby dusze przodków się przy nim ogrzały. I nie zawędrowały zbyt daleko. W przeciwnym razie nie odnajdą drogi powrotnej.

? I ty w to wierzysz? ? zapytała Oda, unosząc brew z powątpiewaniem. ? W te? rytuały? Wiecheć obronny, prorocze sny od ziółek i?

Z każdym jej słowem brwi płanetnika ściągały się coraz mocniej.

? Rytuały są bardzo ważne ? nie dał jej dokończyć. ? Bardzo. Zachowują ład.

? Mop jest chyba bardziej przydatny?

Roch splótł ręce na piersi i spojrzał na nią ze zmarszczonym czołem.

? Odo, ty nie jesteś człowiekiem. Jesteś wiłą. Zrozum wreszcie, że racjonalizm nie zawsze wystarczy. Nie na wszystko. Wiesz, co się czai w tym miejscu. Choćby tu, pod naszymi stopami. Pamiętasz?

Rogaty łeb z przeciętym blizną pyskiem. Żar gorejących oczu. Smród kosmatego, olbrzymiego cielska. Ostre, bezlitosne pazury, drapiące, szukające zachłannie. Szukały jej ? i niewiele brakowało, by ją znalazły.

Powoli skinęła głową. Pamiętała. Jak mogłaby zapomnieć?

? Przesilenie zimowe to coś więcej niż kinderbal ? rzekł cicho Roch. ? Znacznie więcej. Skoro zostajesz w domu, dopełnij rytuałów. Proszę, Odo. Dla własnego bezpieczeństwa.
(…)

Marta Kisiel „Oczy uroczne”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 320

Opis: Gdzie anioł nie może, tam czorta pośle. Laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla powraca z nowymi dożywotnikami w kolejnej odsłonie bestsellerowego cyklu! Wraz z nieoczekiwanym atakiem zimy nadciągają równie niespodziewane kłopoty. Ktoś lub coś grasuje po okolicy, atakując przypadkowe osoby. Tymczasem Bazyl wyraźnie coś knuje i w tej intrydze niespodziewanie zyskuje sprzymierzeńca, zaś przyjaźń Ody z Rochem zostaje wystawiona na poważną próbę. Lecz wszystko to blednie w obliczu tajemnic sprzed wielu lat, jakie skrywa pobliski cmentarz ? i niewielki staw w samym sercu ciemnego lasu. Nadciąga czas nieprzejednanej nocy. Czas śmierci.

Tematy: , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek