Przedpremierowy fragment nowej powieści Joanny Bator „Rok Królika”!
Wydawnictwo Znak zapowiada na 7 grudnia nową książkę Joanny Bator! „Rok Królika” to pierwsza powieść pisarki od czasu przyznania jej w 2013 roku Nagrody Literackiej Nike za „Ciemno, prawie noc”. Poniżej prezentujemy przedpremierowy fragment książki, której bohaterką i narratorką jest autorka popularnych romansów decydująca się zmienić tożsamość i zaszyć w skrywającym potworną tajemnicę hotelu w Ząbkowicach Śląskich.
Nie mogłam uwierzyć w to, co miałam teraz przed oczami. ?Szok! Królik grozy atakuje. Nawiedzony przez duszę zmarłej właścicielki królik masakruje mieszkańców Ząbkowic Śląskich. Wywiad z pierwszymi ofiarami specjalnie dla czytelników naszej gazety?. Królik grozy z ludzką duszą! Wyzębiał się do mnie z tabloidu, który od początku leżał na stoliku, ale akurat na króliku postawiłam wcześniej wielki papierowy kubek z niedopitą kawą. Zawsze w takich miejscach ulegam idiotycznym ofertom sezonowym w rodzaju ?specjalne karmelowe macchiato z solą morską i aromatyczną maliną?, a potem nie jestem w stanie wypić lepkiej od cukru mikstury, bo lubię tylko kawę gorzką i czarną. W jednej chwili wiedziałam, że muszę iść śladem królika, który ukazał mi spod kubka swój krwiożerczy pysk. Oto moja gwiazda przewodnia, nieomylny odcisk ręki opatrzności, głos z niebios krzyczący wulgarną czcionką specjalnie do mnie, bo znak, by stać się nim, potrzebuje odpowiednich okoliczności, które przypadkowi nadadzą urok i wagę przeznaczenia. Poczułam, jak coś delikatnie kliknęło we wszechświecie. Królik grozy to nie przypadek. Byłam tego pewna.
Od dawna jestem kolekcjonerką nagłówków. Zbieram je i segreguję, traktując jako znaki skierowane bezpośrednio do mnie. Jestem przekonana, że nagłówki tylko pozornie odbijają magmowatą strukturę świata, w którym większość ludzkich usiłowań jest skazana na niepowodzenie bądź absurdalna, jak w wypadku ?Francuskiej artystki aresztowanej za wysyłanie selfie swojej waginy, którego użyła, by dzięki drukarce 3D stworzyć kajak?, ?Jana B. zakochanego w sparaliżowanej babci swojej narzeczonej? lub ?Feministki piekącej chleb na zakwasie z drożdżaka pochwy?. W istocie osoby wtajemniczone i uważne, jak ja, potrafią nawet w nagłówkach w rodzaju ?Policja w Krakowie poszukuje pasażera autobusu, który zjadł fotel i pogryzł kierowcę? dostrzec ukryte wiadomości. Jestem przekonana, że to jakaś siła wyższa przemawia do mnie w ten sposób, bo idąc z duchem czasu, postanowiła zrezygnować z tradycyjnych metod w postaci piorunów, grzmotów i objawień przed oczami maluczkich. Dziś, kiedy nawet pastuszkowie mają komórki, nikt nie uwierzyłby samym ich słowom, bo przecież zamiast gapić się na rozstąpione obłoki i promieniste serca, z pewnością sfotografowaliby je i siebie na tle jako niezbity dowód. Aleksander uważa, że moja pogłębiająca się w ostatnich miesiącach obsesja nagłówków jest dowodem ukrytych religijnych skłonności, mogących prowadzić do zupełnego nawiedzenia na starość. Al mówi bardziej bezpośrednio, że mi odbija. Ja uważam jednak, że jeśli mam skłonność do jakiejś formy duchowego opętania, to nigdy jej nie ukrywałam, po prostu to, co było z mojej strony szczerością, inni brali za autoironię.
Zapisuję nagłówki i dzielę je na odpowiednie kategorie, bo oprócz skłonności do tego rodzaju dziwactwa, mam również rozwinięty ponad miarę zmysł klasyfikacji. A więc Ludzie i ludzie. ?Kierowca zrobił z konkubiny kotlety na wesele brata?. ?Michał G. na złość żonie odgryzł sobie penisa?. ?Cyganie wrzucają mi sztuczne szczęki do łazienki. Dramat samotnej staruszki z Wągrowca?. Ludzie i zwierzęta. ?Mysz zabrała mi dziewictwo?. ?Kupiłem kurczaka, a on świeci?. ?Rolnik spod Torunia wrobił krowę w morderstwo cioci?. Ludzie i przedmioty. ?Edward K. od czterdziestu lat kłóci się z transformatorem?. ?Zwyrodnialec ze Świdnicy zrobił z ojca stolik pod telewizor?. ?Ten wibrator składa jaja w kobiecym ciele?. Ludzie i zjawiska nadprzyrodzone. ?Groza w majtkach szatana z Piotrkowa?. ?Stefan O. znalazł UFO w słoiku marynowanych grzybków?. ?Złapali czarnego diabła. Jest samicą?. Ludzie i rośliny. ?Ogórek grozy po raz trzeci zaatakował Eugenię C. z Legnicy?. ?Z biedy użyła ziemniaka jako antykoncepcji. Kartofel wypuścił korzenie?. ?Cukiernia grozy. Kucharka Zofia R. miała mango w odbycie?. Kategoria mieszana i absolutnie absurdalna. ?Chińczyk urodził się z głową do góry nogami?. ?Edward K. obudził się w Czechach z okiem na penisie?. ?Naukowcy potwierdzają. Znak krzyża zabija zarazki?. Każdy dzień zaczynam od przejrzenia stron, na których mogę znaleźć kolejny nagłówek, bo wtedy gdy ja wymyślam perwersyjne przygody erotyczne i krwawe zbrodnie, prawdziwi zwyrodnialcy i bestie też nie spoczywają, a groza szerzy się w cukierniach, warzywnikach i bieliźniarkach. Czuję pewien osobliwy rodzaj pokrewieństwa ze zwyrodnialcami i bestiami będącymi bohaterami nagłówków.
Jestem pisarką. Piszę krwawe romanse historyczne cieszące się ogromną popularnością zwłaszcza wśród kobiet, a w mojej głowie rodzą się postacie, jakich sama, abstrahując oczywiście od popędu śmierci działającego na poziomie nieświadomym, nie chciałabym spotkać. Niedawno czytelniczka powiedziała mi, że tak się boi mojej ostatniej książki, że trzyma ją w zamykanej na klucz szufladzie nawet teraz, kiedy już wie, jak się skończyła, i bardzo mi to pochlebiło. Nie wykorzystuję opisywanych w prasie makabrycznych historii w sensie dosłownym, ale nagłówki dostarczają mi inspiracji, co jest niewątpliwym dowodem ich boskiej mocy, bo to z nich przenika do moich powieści pewna ważna postać. Nazywam ją poruszycielką. Poruszycielka to przypadkowy przechodzień dowolnej płci, trzecioplanowy cień człowieka lub innego stworzenia, które przemyka dla wielu niezauważone i tylko mnie daje wyraźny znak. Jest ożywczym, boginicznym tchnieniem powołującym do życia bohaterów. O poruszycielkę zahaczam swoją opowieść. Od kiedy Julia Mrok postanowiła zniknąć bez śladu, autorka sama stała się swoją bohaterką i nasze życia splotły się, podobnie jak ewentualne śmierci. Królik grozy nawiedzony przez duszę zmarłej właścicielki wprawił w ruch historię nowej kobiety, którą się stałam, kiedy odebrałam dokumenty Anny Karr. Bez niego mogłabym utknąć na zawsze między dwoma wcieleniami na tyle niewyraźna, że nikt nie zauważyłby, że wciąż siedzę przy stoliku dworcowej kawiarni.
Ostatnio dobrze poznałam uczucie utknięcia, bo nie mogłam pisać, a powietrze w moim domu przypominało wody Morza Martwego, tak gęste i martwe stało się moje życie z Aleksandrem i Alem. Zastygłam w nim niczym jedna z niemieckich turystek, które pozują z ?Bildem? w dłoni swoim Hansom i Jürgenom w słonych wodach kurortu. W moim domu stało się coś, co sprawiło, że wszystko uległo zmianie, na którą nie byłam przygotowana. Spędzałam jałowe godziny w swojej pracowni, patrząc w pusty ekran, bo właśnie usunęłam kolejne zdanie przypominające stolik turystyczny przejechany przez tira. Zniechęcona brakiem pomysłów i twórczej energii, zaglądałam tam, gdzie zawsze coś się dzieje. Zbrodnie, katastrofy, skandale, za grozą groza, czerpałam perwersyjną przyjemność z towarzystwa bestii i zwyrodnialców, bo sama sobie wydawałam się coraz bardziej do nich podobna. Zaczynałam się nawet zastanawiać, czy byłabym zdolna do zbrodni, by znów móc pisać. Każdy mój ruch napotykał jednak opór martwej wody, a choć ta niczego nie leczyła, to jednak nie pozwalała mi się utopić, utrzymywałam więc pozór życia, czytając nagłówki w rodzaju: ?Przewodnik kanibal zjadł turystę i zgwałcił jego żonę?, ?Ojciec sadysta zrobił z córki warzywo?, ?Juliusz K. uprawiał seks ze skrzynką pocztową?, ?Szok! Doszyli mu twarz i się zakochał? czy ?Zabiła męża, bo nie zjadł golonki?. Ku mojej rozpaczy żadna z tych tragicznych i potencjalnie ciekawych figur nie stała się jednak poruszycielką.
Próbowałam, naprawdę próbowałam. Zaczęłam nawet czytać afrykański spam i przez moment wydawało mi się, że Miss Vanila Kipkalya, jej słodkie imię i los rzekomej sieroty, córki tragicznie zmarłego ministra transportu Kenii, który przepadł między dwoma pięknie brzmiącymi nazwami Kerichi i Kayong, uwodzicielskimi na tyle, że nie chciało mi się nawet sprawdzić ich geograficznej prawdziwości, jest kluczem do opowieści, która porwie mnie i ocali. Panna Vanila gotowa obdarować mnie dokładnie jedenastoma milionami dolarów, zacna Vanila o dużych piersiach, solidnym tyłku i wąskiej talii, ucieczka z Kenii do obozu uchodźców w Burkina Faso, kropelki potu, kurz, nikczemna macocha i chciwy wuj, tajemnicze dziedzictwo ojca ministra, który mógł być przecież potomkiem potężnych czarowników, do tego jakieś kolonialne komplikacje i mieszana krew, próbowałam, naprawdę próbowałam. Ale Miss Vanila rozpuszczała się po chwili nadziei jak pudding zostawiony na słońcu. Zmusiłam się do napisania kilku stron o międzyrasowym romansie Vanili i ukrywającego się w tym samym obozie zbiegłego więźnia, ale nie byłam w stanie opisać nawet tatuaży skazanego niesłusznie kryminalisty, którego rozebrałam, żeby zerżnął Vanilę od tyłu na stole. Zamiast tego stał jak pałuba, mrugając oczami o długich rzęsach, a jego sflaczały penis ze smutkiem patrzył w podłogę, zarażony niemocą jego wyzutej z energii stwórczyni.
(…)
Joanna Bator „Rok Królika”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 480
Opis: Autorka bestsellerowych romansów historycznych Julia Mrok kieruje się dwoma pragnieniami: rozkoszy i opowieści. By je zaspokoić, z nikim się nie liczy i nie zważa na skutki swoich poczynań, ale kiedy posuwa się za daleko, w końcu musi zniknąć z własnego życia. Zmienia tożsamość i wygląd, opuszcza swoich dwóch kochanków. Z Warszawy wyjeżdża do Ząbkowic Śląskich ? miasteczka, do którego bardziej pasuje dawna nazwa Frankenstein. Wszechobecna atmosfera grozy zagęszcza się zwłaszcza w jedynym hotelu w mieście, gdzie uciekinierka postanawia wynająć pokój. Jego tajemnicza właścicielka, Wiktoria Frankowska, prowadzi w nim spa ?Pod Królikiem?. Potworna tajemnica, jaka wiąże się z tym miejscem sprawi, że Julia Mrok będzie musiała na nowo zmierzyć się ze swoją przeszłością i podjąć decyzje, które po raz kolejny odmienią jej życie.
fot. Łukasz Zembrzuski
TweetKategoria: fragmenty książek