Przeczytaj dwa rozdziały pierwszej powieści historycznej Henninga Mankella „Zapiski brudnego anioła”
Wydawnictwo W.A.B. zapowiada na 22 października pierwszą powieść historyczną Henninga Mankella. „Zapiski brudnego anioła” to zainspirowana autentycznym doniesieniem fikcyjna opowieść o pewnej Szwedce, która na przełomie XIX i XX wieku była właścicielką największego domu publicznego w stolicy Mozambiku. Poniżej możecie przeczytać przedpremierowo pierwsze dwa rozdziały książki.
1
Jest czerwiec roku 1904, wstaje duszny tropikalny świt.
Tutaj, w tym odległym teraz, na miękkiej, martwej fali stoi statek pod szwedzką banderą. Na pokładzie jest trzydziestojednoosobowa załoga. Pośród niej jedna kobieta. Nazywa się Hanna Lundmark, z domu Renström, pracuje na statku jako kucharka.
Statek transportujący ze Szwecji tarcicę na podłogi w salonach bogatych australijskich hodowców owiec miał dotrzeć na miejsce z trzydziestodwuosobową załogą.
Lecz jeden z jej członków właśnie zmarł. Był pierwszym oficerem na pokładzie oraz mężem Hanny. Był młody i chciał żyć, ale pewnego dnia, gdy statek cumował na załadunek węgla w jednym z pustynnych portów na południe od Suezu, pierwszy oficer, mimo ostrzeżeń kapitana Svartmana, zszedł na ląd i zaraził się febrą czyhającą na afrykańskim brzegu.
Gdy mężczyzna zrozumiał, że umrze, zaczął wyć ze strachu.
Żaden z tych, którzy trwali do końca przy łożu śmierci, ani kapitan Svartman, ani pracownik tartaku, mężczyzna nazwiskiem Halvrosen, nie zrozumieli ostatnich słów umierającego. Nie usłyszała ich nawet Hanna, mająca zostać wdową, po trwającym miesiąc małżeństwie. Jej mąż zmarł, krzycząc, a pod sam koniec, kiedy śmierć była już bliska, żałośnie jęczał ze strachu.
Nazywał się Lars Jakob Antonius Lundmark. Hanna opłakuje go, pogrążona w niemal paraliżującej rozpaczy.
Jest świt, nastał pierwszy ranek po śmierci Lundmarka. Statek stoi bez ruchu. Kapitan położył go na dryf, zaplanowawszy pogrzeb na morzu. Nie chciał z tym zwlekać, na statku nie było niczego, by ciało utrzymać w niskiej temperaturze.
Hanna stoi na rufie z wiadrem pomyj. Jest niska, trzyma się prosto i ma przyjazne oczy. Brązowe włosy upięła w skromny kok na karku. Nie jest ładna, lecz bije od niej niezwykły blask, dający odczuć, że jest kobietą z charakterem.
Tu i teraz. W tej chwili znajduje się właśnie tu. Na morzu na pokładzie parowca z podwójnym kominem, wiozącego ładunek tarcicy do Australii. Port macierzysty: Sundsvall.
Statek nazywa się „Lovisa”. Zbudowano go w podsztokholmskiej stoczni Finnboda, lecz jego port macierzysty znajduje się dalej na północ.
Najpierw statek należał do armatora w Gävle, lecz przedsiębiorstwo zbankrutowało wskutek spekulacji. Dopiero potem trafił do Sundsvall. W Gävle nosił nazwę „Matilda”, na cześć żony armatora grającej Szopena niezgrabnymi palcami. Teraz statek nazywa się „Lovisa”, bo takie imię nosi najmłodsza córka nowego armatora.
Jednym ze współwłaścicieli statku jest mężczyzna nazwiskiem Forsman. To on zadbał, by Hanna Lundmark dostała pracę na pokładzie. I mimo że w domu Forsmana też stoi pianino, nikt na nim nie gra. Forsman lubi słuchać instrumentu, gdy raz do roku przychodzi stroiciel.
I oto na pokładzie „Lovisy” od śmiertelnej gorączki zmarł właśnie pierwszy oficer Lars Johan Jakob Antonius Lundmark.
Zdaje się, że martwa fala zastygła. Statek tkwi w bezruchu, jakby wstrzymywał oddech.
Właśnie tak wyobrażam sobie śmierć, myśli nagle Hanna Lundmark. Jako nastającą nagle ciszę, zupełnie nieoczekiwaną i przychodzącą znikąd. Śmierć jest jak podmuch wiatru, który niepostrzeżenie spycha cię na zawietrzną.
Na zawietrzną stronę śmierci. A dalej nie ma już nic.
2
W tej samej chwili Hannie nasuwa się pewne wspomnienie. Również ono przychodzi nie wiadomo skąd.
Staje jej przed oczami ojciec, Hanna słyszy w głowie jego głos, który pod koniec życia był już tylko szeptem. Wówczas jej się zdawało, że ojciec mówi do niej tak cicho, bo chce jej powierzyć cenną tajemnicę.
Brudny anioł. Oto, kim jesteś.
Powiedział jej to tuż przed śmiercią. Zupełnie jakby usiłował dać jej jakiś prezent, mimo że sam nie posiadał prawie nic ? a może właśnie dlatego?
Hanno Renström, córko moja, jesteś aniołem, ubrudzonym, ale mimo wszystko aniołem.
Co Hanna właściwie zapamiętała? Jak dokładnie brzmiały jego słowa? Czy nazwał ją zabiedzonym, czy ubrudzonym aniołem? Czyżby pozostawił jej wolny wybór? Teraz, kiedy Hanna wspomina tamtą chwilę, wydaje jej się, że powiedział: jesteś ubrudzonym aniołem.
Wspomnienie jest odległe i mgliste. Hanna jest teraz tak daleko od ojca i jego śmierci. Od domu położonego nad brzegiem brunatnej i zimnej rzeki Ljungi, płynącej na odludziu w północnej Szwecji. Ojciec umarł, skurczony z bólu na rozkładanej kanapie w kuchni, którą trudno było ogrzać.
Zmarł otoczony chłodem, myśli teraz Hanna. W styczniu 1899 roku, gdy jej ojciec przestał oddychać, było naprawdę zimno.
Minęło ponad pięć lat. Teraz jest czerwiec roku 1904.
Wspomnienie ojca i jego słów odchodzi równie szybko, jak się pojawiło. Powrót myślami do teraźniejszości zajmuje Hannie ledwie parę sekund.
Hanna wie, że najniezwyklejsze podróże człowiek odbywa zawsze w swoim wnętrzu, gdzie nie istnieją ani przestrzeń, ani czas.
Może wspomnienie ojca powróciło, by jej pomóc? Może rzuciło jej linę, po której będzie mogła się wspiąć i przejść na drugą stronę muru rozpaczy?
Przecież nie mogę stąd uciec, myśli po chwili. Statek jest jak niezdobyta twierdza.
Hanna wie, że nie umknie nieszczęściu. Jej mąż naprawdę nie żyje.
Śmierć jest jak pazur, stwierdza. Wczepia się i nigdy nie chce puścić.
(…)
Henning Mankell „Wspomnienia brudnego anioła”
Tłumaczenie: Ewa Wojciechowska
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 352
Opis: Hanna, dziewczyna z biednej szwedzkiej wioski w górach, wyrusza do miasta nad morzem. Tam u dalekich krewnych ma szukać lepszego życia, gdyż w domu rodzinnym nie przelewa się, a matka Hanny, Elin, obawia się, że nie zdoła nawet wyżywić córki. Hanna zaczyna pracę jako służąca u zamożnego kupca i niebawem opuszcza Szwecję na pokładzie statku handlowego, gdzie zajmuje się kuchnią. I wtedy w jej życiu znów dochodzi do wielkiej zmiany, w czasie rejsu Hanna wychodzi za mąż za drugiego oficera. Wydarza się jednak nieszczęście, mąż Hanny umiera na tropikalną chorobę i zostaje pochowany w morzu. Wówczas zrozpaczona dziewczyna ucieka ze statku w portugalskim porcie w Afryce Południowej i zatrzymuje się w hotelu O Paraiso. Tam pozostaje dłużej, gdyż ciężko choruje. Opiekują się nią kobiety i wtedy Hanna dowiaduje się, że hotel faktycznie nie jest tylko hotelem? Wkrótce Hanna ze Szwecji stanie się właścicielką największego domu publicznego w Maputo, wówczas nazywane Lourenço Marques, stolicy Mozambiku.
TweetKategoria: fragmenty książek