Premiera thrillera klimatycznego Marca Elsberga zapowiedziana na 11 września. Przeczytaj fragment „Celsjusza”

9 sierpnia 2024

Na 11 września Wydawnictwo W.A.B. szykuje premierę kolejnej powieści Marca Elsberga, autora bestsellerów „Blackout” i „Zero”. „Celsjusz” to thriller klimatyczny, którego fabuła koncentruje się na globalnym ociepleniu i związaną z nim geoinżynierią, czyli metodami wpływania na klimat. Poniżej możecie przeczytać przedpremierowo fragment książki.

3

Pat Welzer gwałtownie zerwał się ze snu i zaczął nerwowo dyszeć. Nocna lampka wypełniała pomieszczenie zielonkawym blaskiem. Pat miał wrażenie, że jego płuca są gąbką nie większą niż pięść, zbyt małą, by wchłonąć wystarczająco dużo powietrza. Puls panicznie przyspieszył. Z każdym oddechem płuca zdawały się kurczyć jeszcze bardziej i przyswajać coraz mniej tlenu. Czy w ogóle cokolwiek się do nich dostaje?

Za oczami pulsował wściekły ból. Pat szybko uwolnił jedno ramię. Chwycił podręczną butlę z tlenem stojącą obok łóżka. Automatycznie nałożył maskę na twarz. Nacisnął guzik. Z cichym sykiem gaz rozszedł się pod plastikową nasadką po skórze. Pat zaciągnął się łapczywie. Zatrzymał życiodajną porcję tlenu w płucach, po czym zrobił wydech. Uuuuf!

I jeszcze raz.

Czerwony młotek w głowie uderzał nieco łagodniej. Wolną dłonią Pat przesunął po głębokiej bliźnie nad prawą brwią, gdzie zebrały się kropelki zimnego potu. Wytarł je.

Jego wzrok błądził po ciemnym pokoju. Wbrew zapewnieniom chińskiego przewodnika nie był to pokój hotelowy. Osiem metrów kwadratowych. Prosty, otwarty regał, na którym Pat położył swoją torbę oraz plecak udostępniony przez Chińczyków – podobnie jak niemal cały ekwipunek niezbędny w obozie bazowym pod Mount Everestem. Kilka zestawów bielizny termicznej i warstw pośrednich, spodnie i anorak hi-tech, rękawiczki. Czapki. Dwie pary okularów lodowcowych. Krem z filtrem. I jeszcze parę innych rzeczy.

Kiedyś podróżował jako dziennikarz z większą klasą. Tamte czasy jednak minęły, za co sam ponosił odpowiedzialność. Ale znów przebije się na szczyt. Pytanie tylko jak.

Oficjalne zaproszenie od Chińczyków przyszło zaledwie cztery dni temu. Przedwczoraj rano na lotnisku w Pekinie spotkał dwudziestoosobową grupę koleżanek i kolegów. Większość z nich znał. Następnie wszyscy razem polecieli do Lhasy w towarzystwie nie mniej licznej gromadki chińskich opiekunów. A raczej nadzorców.

Nie wiadomo w jakim celu.

Może Chińczycy chcieli im pokazać swoje topniejące lodowce? Albo odkryli niezwykłe złoża surowców, które należało teraz w stosowny sposób zaprezentować światu?

Pat już kilkakrotnie uczestniczył w czymś takim. Ukryte skarby Hindukuszu. Blizny Andów – kopalnie litu. I teraz to. Ryzykowne przedsięwzięcie, bo z chorobą wysokościową nie ma żartów. Podczas wcześniejszych zadań jakoś zawsze go oszczędzała. Górę brała adrenalina. Sukces. No i był młodszy.

Dłoń podtrzymująca maskę zesztywniała z zimna. Temperatura w pokoju wynosiła najwyżej dwanaście stopni. Odchylił skraj rękawa grubej kurtki, którą miał na sobie. Już wpół do ósmej! Dwadzieścia samochodów terenowych przewiozło ich w ciągu jednego dnia z Lhasy do ostatnich kwater w pobliżu bazy pod Mount Everestem po chińskiej stronie. Niedaleko od miejsca ich noclegu aklimatyzowały się setki turystów wysokogórskich, przewodników i ich personelu, mając nadzieję, że zdążą dotrzeć na szczyt pod koniec sezonu majowego. Oby byli w lepszej formie niż on.

Pat ostrożnie zdjął maskę i spróbował oddychać bez tlenu. Powietrze natychmiast stało się znów jakby gęstsze. I zarazem rzadsze. Zacisnęło mu się gardło. To, co przez nie przechodziło, wydawało się nie zawierać tlenu. Gdzieś w zakamarkach umysłu czaiła się panika. Przecież nie może być przypięty do butli przez cały dzień. Jak by to wyglądało! Zmusił się, by oddychać w sposób kontrolowany.

A jednak to możliwe.

Coś zawibrowało mu przy biodrze. Jego komórka.

Wydostał ją. W zimnie, w ciemności, Bóg wie jak wysoko. Tutaj wszystko było trudne. Ale przynajmniej miał zasięg i mógł odbierać informacje. To znaczy te, które przepuścili Chińczycy.

Na wyświetlaczu roiło się od nowych wiadomości. Na samej górze wielkimi literami: ODEZWIJ SIĘ!

To od Amber. Amber Fields. Rzeczniczki prasowej Białego Domu.

Pat znał ją z innych czasów. On i Amber – być może coś by nawet z tego było, gdyby potrafił się skuteczniej opierać urokom innych kobiet.

KURWA, PAT! ZGŁOŚ SIĘ WRESZCIE…

Kiedy zaczął wklepywać odpowiedź, ktoś zapukał do drzwi.

– Pobudka! – rozległo się na zewnątrz. – Przespał pan śniadanie! Za piętnaście minut ruszamy!

Rozpoznał głos jednego z opiekunów.

– Już idę! – krzyknął odruchowo, skoncentrowany na wiadomościach od Amber.

Nadlatują z Chin i lecą w kierunku Tajwanu. Co to jest?

Z wyświetlacza komórki gapiły się na niego maszyny bojowe jak z Gwiezdnych wojen. Znów zacisnęło mu się gardło. Ale tym razem nie z powodu braku tlenu.
(…)

Marc Elsberg „Celsjusz”
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 560

Opis: Wyobraź sobie, że masz wpływ na klimat… Kogo ocalisz przed globalnym ociepleniem? Swoją ojczyznę, Grenlandię czy Afrykę? Gdy nad chińską przestrzenią powietrzną pojawia się kilka czarnych obiektów latających, świat wstrzymuje oddech. Czy chiński rząd spełnił swoje groźby i atakuje Tajwan? W Białym Domu panuje zamieszanie, a prezydent USA ma zamiar zaalarmować flotę. Tylko w ostatniej sekundzie klimatolog może zapobiec atakowi. Bo od razu rozpoznaje, że na niebie nie wznoszą się drony bojowe. Chiny nie chcą atakować żadnego kraju, chcą przejąć władzę nad klimatem. Nikt nie podejrzewa, że ​​to dopiero początek jeszcze bardziej dramatycznego rozwoju sytuacji…

fot. © Clemens Lechner


Tematy: , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek