Pakt z diabłem. Fragment powieści „Ostatnie dni Ptolemeusza Greya” Waltera Mosleya

8 kwietnia 2022

Nakładem Wydawnictwa Replika ukazała się nieznana dotąd polskim czytelnikom powieść Waltera Mosleya, autora kryminału „Śmierć w błękitnej sukience” sfilmowanego pod tytułem „W bagnie Los Angeles”. „Ostatnie dni Ptolemeusza Greya” to historia starzejącego się mężczyzny, który cierpi na demencję. Dzięki eksperymentalnemu lekowi Ptolemeusz tymczasowo odzyskuje pamięć, co pozwala wykorzystać dany mu czas na znalezienie zabójcy siostrzeńca. Mosley napisał książkę, bazując na własnych doświadczeniach, obserwując matkę, której we wczesnym stadium demencji stopniowo pogarszała się sprawność umysłowa. Na podstawie powieści powstał miniserial wyprodukowany przez platformę Apple, w którym tytułowego bohatera gra Samuel L. Jackson. Poniżej możecie przeczytać fragment „Ostatnich dni Ptolemeusza Greya”.

O ósmej trzydzieści rozległo się pukanie do drzwi.

– Kto tam? – zapytał Ptolemeusz.

– Doktor Ruben, panie Grey. Mogę wejść?

Staruszek otworzył drzwi.

– Cześć, szatanie.

Doktor ubrany był w marynarkę w jodełkę, czarne spodnie i ciemnoczerwoną koszulę frakową, rozpiętą pod szyją. Zdawał się mieć krzywą minę pod paskiem włosów uchodzącym za wąsy.

– Jak się pan miewa, panie Grey? – zapytał lekarz o przenikliwych, zielonych oczach, z trudem zamieniając grymas w uśmiech.

– Cały płonę, a w żyłach słyszę śpiew przypominający mi o wszystkich minionych sprawach, jakby miały miejsce zaledwie dzisiaj rano, a nie pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, siedemdziesiąt… osiemdziesiąt lat temu.

Ptolemeusz obserwował doktora, który z każdą chwilą uśmiechał się coraz szerzej. Ta przemiana trwała w nim dłuższą chwilę, aż wreszcie Ruben zapytał:

– Mogę wejść, panie Grey?

Ptolemeusz poświęcił jakieś dwadzieścia sekund na zastanowienie, czy istnieje jakaś zasada, sprzeciwiająca się wpuszczaniu szatana do własnego mieszkania.

– Dobrze, proszę wejść – odparł, nie znalazłszy w myślach żadnych ograniczeń związanych z diabłem i zwykłą uprzejmością.

Usiadł na swoim lekkim stołku i wskazał gościowi, żeby zajął miejsce na kanapie Robyn.

– Czy pański umysł dobrze pracuje? – chciał wiedzieć Ruben. – Wróciła panu pamięć i zdolność swobodnego używania wszystkich słów?

– Jest z tym lepiej niż kiedykolwiek. Mógłbym panu powiedzieć, jakie ciasto mama upiekła na moje szóste urodziny i o czym mówił kierowca, kiedy dzisiaj po południu jechałem autobusem na skrzyżowanie Dwudziestej Trzeciej i Central.

– Samodzielnie?

– Słucham?

– Jechał pan autobusem bez opieki? – zapytał Ruben.

– Taaak. Tak.

– Nie ma pan żadnego problemu z chodzeniem, załatwianiem spraw?

– Nie. W gruncie rzeczy przychodzi mi to trochę łatwiej niż wcześniej. – Pomyślał o rurce, którą zamierzył się na Melindę. – Wydaje mi się, że jestem bardziej… jak to się mówi, skoordynowany.

Doktor uśmiechnął się i pokiwał głową.

– Twierdzi pan, że ma gorączkę? – zapytał.

– Czasami jestem tak gorący, że czuję temperaturę przenikającą przez moją skórę. Ale biorę aspirynę, zimny prysznic i mi to przechodzi.

– To doskonale, panie Grey. Prysznic i aspiryna przez jakiś czas będą działały. Może nawet przez długi czas.

– Gorączka mnie zabije? – zapytał Ptolemeusz bez najmniejszego żalu w głosie.

– Zapewne – odparł Ruben. – Twierdzi pan, że odczuwa jakieś elektryczne sensacje?

– W żyłach. Mogę je porównać do treli granych na flecie. Czuję się przez to, jakby motyle łaknęły mojej krwi.

– Tak działa lekarstwo – przyznał doktor. – Wpływa na przemiany chemiczne organizmu i na system elektryczny całego ciała, jego okablowanie. Ale takie zjawiska powinny się jednak ograniczać do mózgu. Właśnie to chcemy osiągnąć… dowiedzieć się, w jaki sposób sprawić, by mózg był żywy i poprawnie funkcjonował, nie wpływając na działanie innych części ciała. Mogę zmierzyć panu tętno?

– Diabeł udaje uzdrowiciela – skomentował Ptolemeusz i wyciągnął w stronę Rubena prawą rękę. Dotknąwszy jej w kilku miejscach, Ruben wydał diagnozę:

– Pańskie tętno jest podwyższone.

Sięgnął do kieszeni i wydobył z niej małą zieloną butelkę.

– Te tabletki są bardzo małe, ale mocne. Jest ich tutaj setka. Proszę zażywać jedną, kiedy dokuczać będzie panu gorączka i łaskotki, które pan nazywa grą na flecie.

Ptolemeusz przyjął zieloną butelkę i potrząsnął nią, słuchając dźwięku tabletek obijających się o szkło.

– Powiedz mi coś, szatanie. Czy będę żył na tyle długo, żeby skończyć tę butelkę?

– Powiem panu prawdę, panie Grey. Uważałem, że nie dożyje pan dzisiejszego dnia. Przyszedłem tutaj, ponieważ zamierzałem się upewnić, że Robyn dopilnuje realizacji naszego układu.

Szczerość demona wywołała uśmiech na ustach Ptolemeusza.

– Coy mi o tobie opowiadał.

– Kto to taki?

– Mój wujek. Cóż, właściwie nie był moim krewnym, ale starym człowiekiem, który nauczył mnie wszystkiego, co wiem – prawie wszystkiego. Powiedział mi, że w Dobrej Książce nazywany jesteś złem, ale mimo wszystko powinienem traktować cię z szacunkiem. Właśnie tak powiedział.

Ruben pochylił się do przodu, klasnął dłońmi i ułożył łokcie na kolanach. Spojrzał Ptolemeuszowi głęboko w oczy.

– Nie jestem szaleńcem, doktorze Ruben, chociaż pewnie chciałbyś tak mnie określać. Ani trochę nie jestem szaleńcem. Lecz kiedy zobaczę diabła, zawsze go rozpoznam. Nie potrzeba wykształcenia uniwersyteckiego, żeby zidentyfikować czyste zło przed własnym nosem. Takie są fakty.

– Ale… panie Grey, przecież ja panu pomagam, prawda? Czyż nie przyszedł pan do mnie i nie poprosił o pomoc?

Przez krótką, ulotną chwilę Ptolemeusz odczuwał strach. Czyżby sprzedał swoją duszę i nie do końca zdał sobie z tego sprawę? Czyżby został oszukany, tak jak wielu przed nim na długiej drodze do ruiny?

– Ale zawarliśmy pakt, prawda? – zapytał. – Zapragnąłeś mojego ciała, a nie duszy.

Szatan uśmiechnął się do Ptolemeusza Greya. Cała jego twarz emanowała przyjaźnią.

– To prawda, panie Grey. Chcę jedynie pańskiego ciała. Oferuję panu jasność w umyśle i łaskotki w żyłach, a w zamian chcę otrzymać pańskie ciało, kiedy już panu nie będzie potrzebne.

– Przypieczętujemy ten układ uściskiem dłoni? – zapytał Grey i obaj mężczyźni wyciągnęli ręce, po czym wymienili uściski, potwierdzając zawarcie układu, którego obaj chcieli i potrzebowali. Po krótkiej chwili cichej zadumy Ruben zapytał:

– Gdzie jest pańska siostrzenica?

– Wyszła z chłopakiem.

– Zostawia pana samego i pan potrafi o siebie zadbać?

– Gdybym miał trzydziestolitrową beczkę, usmażyłbym wieprza na ogniu – oznajmił Ptolemeusz dumnym głosem.

– Jestem pewien, że byłby pan do tego zdolny, panie Grey. Jestem pewien.

****

Przez długą chwilę po wyjściu diabła Ptolemeusz analizował w myślach ich konwersację. Pamiętał każde wypowiedziane słowo i wszystkie zmiany barwy głosu, każdy gest i każde zdanie.
(…)

Walter Mosley „Ostatnie dni Ptolemeusza Greya”
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 336

Opis: Niezwykła, poruszająca powieść o sile wspomnień i rodzinnych wartościach autorstwa jednej ze współczesnych ikon literatury. W wieku dziewięćdziesięciu jeden lat Ptolemeusz Grey jest człowiekiem zapomnianym przez świat – przyjaciół, rodzinę, a nawet przez siebie samego. Zamknięty w czterech ścianach mieszkania pogrąża się samotnie w demencji. Pewnego dnia na pogrzebie siostrzeńca spotyka siedemnastoletnią Robyn i doświadcza znaczącej odmiany – w głowie, w sercu i w życiu. Robyn jest inna niż wszyscy. Zabrania Ptolemeuszowi żyć w zapomnieniu, wśród dręczących go wspomnień, i całkowicie odmienia jego egzystencję. Z jej pomocą, a także za sprawą eksperymentalnej terapii, Ptolemeusz wynurza się z izolacji. Znów doświadcza radości życia, a jego blaknący umysł odzyskuje klarowność i wigor, co pozwala odkryć niedostępne od dekad tajemnice.


Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek