Ostatnie letnie miesiące przed wybuchem II wojny światowej. Przeczytaj fragment książki „Pokój z widokiem. Lato 1939” Marcina Wilka

31 maja 2019


5 czerwca nakładem Wydawnictwa W.A.B. ukaże się reportaż Marcina Wilka „Pokój z widokiem. Lato 1939” opowiadający o ostatnim lecie w Polsce przed wybuchem II wojny światowej. Letnie miesiące 1939 roku różniły się od tych znanych nam współcześnie. Mało kto mógł wtedy marzyć o wakacyjnym odpoczynku. Podróżowali oczywiście artyści, literaci, dziennikarze, a kurorty z roku na rok stawały się coraz nowocześniejsze (tak jak modernizowała się Polska). Ale nie wszędzie było tak kolorowo. Jak lato 1939 roku spędzali nasi przodkowie? Odpowiedzi znajdziecie w książce, a my prezentujemy przedpremierowo fragment opisujący losy „Ilustrowanego Kuriera Codziennego” i jego redaktora naczelnego.

REJS ZOSTAŁ ODWOŁANY

Potężna, nieco atletyczna sylwetka sunie przez korytarze budynku, który miał być domem handlowym, ale okazał się idealnym domem prasy. To Marian Dąbrowski, redaktor naczelny, ważna osobistość, właściciel najpotężniejszego koncernu prasowego z Krakowa. Jeszcze w lipcu właściciel gazety pragnie popłynąć Batorym, by osobiście zapoznać się z głośną Wystawą Światową w Nowym Jorku. Zna ją co prawda z prasowych relacji Melchiora Wańkowicza, którego bardzo ceni (inaczej nie drukowałby jego kolejnych relacji zza oceanu), ale chce zobaczyć ją na własne oczy. Wiele podróżuje, zwłaszcza między Warszawą, Krakowem a Zakopanem, ale taka wyprawa, kilka tysięcy kilometrów z dala od domu, nie zdarza mu się zbyt często.

Współpracujący z naczelnym dziennikarz Konrad Wrzos, załatwił już Dąbrowskiemu paszport i wszelkie inne konieczne formalności. Ruszać będzie można już niebawem.

Nie wszystkim się to podoba.

Redaktor Stankiewicz, także jeden z pracowników „IKaCa” we wspomnieniach spisanych wiele lat później nie zostawi na swoim szefie suchej nitki: „Umówił się na wyjazd do Ameryki, nie na wyjazd stały z powodu wojny, ale na zwyczajną burżuazyjną wycieczkę”.

***

W 1935 roku ? w dwadzieścia pięć lat od wydrukowania pierwszego numeru ? notariusz stwierdza: dwieście trzydzieści sześć tysięcy sprzedanych egzemplarzy. Choć nakłady były notorycznie fałszowane, gazeta bez wątpienia należała do najpopularniejszych tytułów. Tygodniowo na dworzec kolejowy wjeżdża pięćdziesiąt tysięcy paczek. Bo „IKaC” ukazuje się w siedmiu mutacjach, z szesnastoma dodatkami specjalnymi. I to takimi, które śmiało można traktować jako osobne tytuły. „Kurierowi Literacko-Naukowemu”, „Tempu Dnia” czy popołudniówce „Telegram Wieczorny” towarzyszyły tygodniki: kulturalny „Światowid”, podróżniczy „Na szerokim świecie”, humorystyczny „Wróble na dachu”, sensacyjny „Tajny Detektyw”, sportowy „Raz, dwa, trzy?”, elitarny, skierowany do kobiet „As”.

Flagowy tytuł miał czternaście oddziałów terenowych, oddział zagraniczny w Rzymie, a od połowy lat trzydziestych nawet edycję paryską.

Taki był „Ilustrowany Kurier Codzienny”. A jego właściciel?

Urodził się w 1878 roku, w Mielcu, w średnio zamożnej rodzinie inteligenckiej. Po gimnazjum, ukończonym w Krakowie, gdzie ojciec był sędzią, zaczął prawo. Nie był wybitnym studentem. Nadrabiał zaradnością. Już wtedy sprzedawał między innymi wizerunki świętych na odpustach w Kalwarii Zebrzydowskiej.

Poza tym pociągał go sport. Czynnie uprawiał gimnastykę u Henryka Jordana, trafił do Towarzystwa Gimnastycznego Sokół. W 1900 roku wziął udział w zawodach i zwyciężył w biegach w kategorii na sto metrów, a także w skoku w dal i w rzucie dyskiem. Potem jeszcze odnosił sukcesy w ćwiczeniach na drążku i ćwiczeniach wolnych.

Sportem zaczął zajmować się także jako dziennikarz. Dając przykład Zachodu, gdzie młodzież poważnie jest zajęta fizyczną aktywnością, wytykał kolegom, że wolą knajpiane życie. Godzinami przesiadują ? pisał w jednym z tekstów ? „wśród błogich wyziewów alkoholu i dymu tytoniowego”. „Inni wymawiali się brakiem czasu ? naturalnie wskutek nieumiejętnego tegoż rozłożenia [?]”.

Jako kierownik działu sportowego „Przeglądu Gimnastycznego” natychmiast poszerzył listę sportów. Zamawiał na przykład teksty o mało popularnym w Krakowie wioślarstwie. Poza tym podzielił gazetę na sekcje. „Kolarstwo”, „Gry”, „Atletyka”. Prawdziwy wizjoner.

Nie wszystko szło idealnie. Gazeta przestała się ukazywać. Ktoś powiedział Dąbrowskiemu, że jest złym i niekompetentnym dziennikarzem. Wrócił na studia. Chodził na zajęcia na polonistykę, geografię, filozofię. Jeszcze bardziej zbliżył się do środowiska dziennikarskiego. Podjął także naukę jako nauczyciel w gimnazjum. Tam też poznał swoją przyszłą żonę, Michalinę Dobijównę, dobrze sytuowaną córkę majstra budowlanego z Podgórza. Jako posag Dąbrowski dostał około dwadzieścia tysięcy koron, które niemal natychmiast ulokował w „Głosie Narodu”.

Kilka miesięcy później wyruszył w podróż po Europie, podglądać, jak robi się prasę w świecie. Zachwycił go zwłaszcza Wiedeń.

W listopadzie 1918 roku, na dwa dni przed zawarciem rozejmu w Compi?gne, który, uznając ostateczną klęskę Niemiec, oficjalnie kończył Wielką Wojnę, Dąbrowski tworzy Polskie Stronnictwo Republikańskie. PSR głosi miłość ojczyzny, poszanowanie godności drugiego człowieka, lojalność wobec państwa. Propaganda odbywa się między innymi za pośrednictwem dziennika Dąbrowskiego. Gazeta już wtedy nabiera rozpędu.

Nie od początku było łatwo. Gdy pod koniec roku 1910 pojawiały się pierwsze numery „IKaCa”, nie patrzono na nowy tytuł przychylnie. Zarzucano mu pogoń za tanią sensacją. Nie podobał się agresywny ton publicystyki, powątpiewano w przekonanie o „mocarstwowości” Polski. Ale Dąbrowski się tym wszystkim nie przejmował. Był przecież prasowym potentatem.

Redakcja tułała się po Krakowie. Ostatecznie najbardziej prestiżowym adresem stało się Wielopole 1. Stał tam wielki budynek przeznaczony pierwotnie pod dom towarowy. Zakupił go w 1922 Dąbrowski, przenosząc redakcję partiami, przez pięć lat. Dostosowując do swoich potrzeb zarządził przebudowę wnętrza, wzmocnienia konstrukcji i sufitów, bo przecież miała się tam mieścić i drukarnia. Do legendy przeszły opowieści o tym, że spotykając na korytarzu dziennikarza, potrafił wyciągnąć z portfela banknot, dosłownie doceniając jego pracę.

Dąbrowski był na swój sposób oryginałem. Córkę chciał wydać za Kiepurę, z którym się przyjaźnił. Plan się nie powiódł, ale panowie lubili się bez względu na to. Artysta wystąpił specjalnie dla pracowników koncernu „Pałac Pracy”, a inny występ solisty przyniósł dochód w wysokości pięćdziesięciu tysięcy trzystu czterdziestu czterech złotych, które zasiliły fundusz budowy nowego gmachu Muzeum Narodowego. Rzecz jasna Dąbrowski był w ten projekt bardzo zaangażowany.

Nie krył się za to redaktor naczelny „IKaCa” z niechęcią do Warszawy i warszawiaków. Cierpiał na antyczeską fobię. W Czechosłowacji wydawca borykał się z problemami, zwłaszcza z dystrybucją swojej gazety. W 1936 roku dołączono do niej książkę Tomasza Janowicza Czesi. Studium historyczno-polityczne. Paszkwilancką.

Nie uznał też reformy ortografii w 1936 roku. Zabronił stosowania jej w swoich pismach. Z drugiej strony od 1929 roku wydawnictwo przesyłało zdjęcia fotograficzne drogą radiową. „Dzięki uruchomieniu [specjalnej stacji do takiego przesyłania zdjęć] w Krakowie czytelnicy mogli w ciągu 4-5 godzin po wydarzeniu oglądać zdjęcia na łamach dziennika [?] niezależnie od tego, z jakiego miejsca świata pochodziły”.

Jako poseł organizacji politycznej, której liderem był Walery Sławek, Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem (wybrany z listy krajowej), był bywalcem salonów. Należał do miejskiej śmietanki towarzyskiej. Przewodniczył podczas spotkań w ?Grand Hotelu? przy okrągłym stole w ostatnim pomieszczeniu hotelowej kawiarni. Spotykający się tam panowie na ścianach kawiarni mogli podziwiać karykatury autorstwa Antoniego Wasilewskiego przedstawiające członków elitarnego klubu. Nieoficjalne stowarzyszenie podejmowało ważne dla Krakowa decyzje. Dąbrowski „tam wypijając kawę i sok wyciśnięty z 10 pomarańczy (żartowano, że to jest jego 'obiad’) głośno i żywo dyskutował, podniecał się, nawet krzyczał, bez żadnej tremy, choć przemawiał do dużego grona współtowarzyszy, a jego donośny głos słychać było nawet w ostatnich salach”.

Był przy tym też człowiekiem ciężkiej pracy. Już o siódmej siadał do biurka, a koło południa pomagał osobiście stenotypowni lub przy dźwiganiu paczek, które potem odwożono na dworzec.

W 1939 Dąbrowski odbierał w Zakopanem honorowe obywatelstwo. Wyróżniono go za „wielkie umiłowanie, jakie od wielu lat okazuje dla górali”. Doceniono w ten sposób wkład naczelnego w budowę kolejek linowych na Kasprowy Wierch i Gubałówkę.

Już w maju 1939 współpracownicy sugerowali Dąbrowskiemu zorganizowanie zaplecza drukarskiego w Lublinie. Wiedzieli, jaka przyszłość może nadejść, liczyli, że na wschodzie będzie bezpieczniej.

Ale Dąbrowski się nie zgodził.

Nie zniechęcił go także zakaz kolportażu „IKaCa” na terenie Trzeciej Rzeszy. Oficjalnie taki przepis wszedł w życie 1 czerwca. Dąbrowski, jakby na przekór wszystkiemu, 10 lipca otwierał biuro koncernu w Londynie.

Najprawdopodobniej też wisiała nad nim sprawa niezapłaconego podatku, która ciągnęła się od lat 1933/1934. Po kontroli Izby Skarbowej w Krakowie okazało się, że Dąbrowski winien jest Skarbowi Państwa trzysta dziewięćdziesiąt tysięcy złotych. Rozpoczęto nawet postępowanie egzekucyjne, ale kwestii nie rozstrzygnięto.

Mówiło się w mieście, a właściwie złośliwi mówili, że wrzesień 1939 roku przyszedł dla Dąbrowskiego w porę. Inaczej koncern być może musiałby ogłosić bankructwo.

***

Na razie jest 24 lipca 1939 roku. Poniedziałek. „Ilustrowany Kurier Codzienny”. Wydanie poranne. Na pierwszej stronie dziennikarze snują rozważania, czy zostanie zawarty niemiecko-sowiecki pakt o nieagresji.

„Do ognia, rozpalonego pod kotłem sytuacji międzynarodowej, dorzuciły Niemcy polano w postaci zapowiedzianego paktu o nieagresji z Rosją. Nie znamy w tej chwili ani jego treści, nie wiemy nawet, czy w istocie dojdzie on do skutku, czy w ostatniej chwili nie rozbije się w niespodziewane trudności czy 'wątpliwości’, w której to metodzie rząd sowiecki okazał się, jak dotąd, mistrzem. Nie wiemy wreszcie, czy wyjdzie poza ogólniki” ? pisze redakcja w artykule „Bluff, czy nowy chwyt taktyczny?”.

Przy tekście reklama proszku od bólu głowy firmy Kowalski („Stosuje się również przy przeziębieniu, grypie i katarze”).

Poza tym w numerze: zdjęcie zniszczeń, jakich dokonała trąba powietrzna, która przeszła nad Stanami Zjednoczonymi; reportaż własny z Pińska; doniesienia z Genewy o powstaniu światowego związku kobiet; informacja o dziale łowieckim w pawilonie polskim w Nowym Jorku (na zdjęciu „na ziemi leży skóra największego na świecie wilka zabitego w Polsce, w głębi kominek”). Jest również o tym, jak żył najmłodszy syn Adama Mickiewicza („Spadkobierca dobroci”), kronika sportowa, wiadomości od korespondentów, którzy informują między innymi o służącej, Stanisławie Morowiczównej, która zamordowała trzy osoby. Poza tym telegramy z Anglii i Francji, które poprą Polskę w sytuacji realnego zagrożenia, a w „Kurierze lekarskim” teza, że rak żołądka jest chorobą uleczalną.

Do kin krakowskich można się wybrać na Miłość w kajdanach, Ostatni film Charlie Chana, Białe sztandary, Mądralę i Poszukiwanego bohatera.

***

Dąbrowski jest gotowy do podróży za ocean. Dokumenty, paszport i przewodnik są już przygotowane. Coś się jednak nie powiodło i rejs został odwołany. Dąbrowski nie popłynie Batorym.

Ale to nie znaczy, że redaktor nie wyjedzie z Krakowa. Uda się w zamian do swojej willi w Nicei. Planuje przeprowadzić wstępne rozmowy na temat zakupu nowoczesnych maszyn poligraficznych na potrzeby swojego koncernu. To ważne, bo przecież przed „IKaCem” roztacza się świetlana przyszłość.
(…)

Marcin Wilk „Pokój z widokiem. Lato 1939”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 320

Opis: Współczesne lato to przede wszystkim wakacje. W przedwojennej Polsce lato odróżniało się od innych pór roku tylko tym, że było cieplej. Podróżowali oczywiście artyści, literaci, dziennikarze, a kurorty z roku na rok stawały się coraz nowocześniejsze. Ale nie wszędzie było tak kolorowo. Na wsi o wakacjach się nie marzyło. Krucho z marzeniami było także w województwach wschodnich, dziś określanych mianem Kresów. Opisując ostatnie przedwojenne lato, Marcin Wilk zajrzał do Zakopanego, spędził trochę czasu w Gdyni, przyjrzał się Zaleszczykom, ale przede wszystkim zboczył z popularnych tras turystycznych. Przemierzając tereny Polski przedwrześniowej, postanowił dotrzeć do żyjących świadków epoki i wysłuchać ich opowieści o ostatnich tygodniach życia w pokoju. Syn nadmorskiego księgarza detonujący kalichlorek, młoda dziewczyna ze wsi dostrzegająca w kurach twarze sąsiadek i rodziny, chłopak ze wsi marzący o rowerze ? to między innymi oni są bohaterami książki, obok wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego zmartwionego finansami państwa czy przejeżdżającego przez stadion w otwartym aucie śpiewaka Jana Kiepury. Dzięki nim „Pokój z widokiem. Lato 1939” odsłania mniej znane z podręczników do historii oblicze Polski. Opowieści wzbogacone o wycinki z prasy i dokumenty epoki złożyły się w mozaikę o codzienności na moment przed apokalipsą.

fot. Jakub Celej

Tematy: , , , ,

Kategoria: fragmenty książek