Nowy tom prozy aktora Stanisława Brejdyganta już w księgarniach. Przeczytaj fragment książki „Zwierzenia”

21 marca 2023

Stanisław Brejdygant, wybitny polski aktor filmowy i teatralny, a do tego dramaturg, scenarzysta i pisarz, opublikował nową książkę. Tom „Zwierzenia” zawiera pięć mikropowieści poruszających ważne społecznie tematy. Książkę wydaną przez W.A.B. znajdziecie w księgarniach, a poniżej przeczytacie jej fragment.

„Iść za marzeniem…”

I

ON

(Siedzi przy stole. Zapatrzony. Przerywa mówienie. Zamyśla się. Dopiero po jakimś czasie orientujemy się, że nagrywa to, co mówi. Zauważamy magnetofon).

Nareszcie. Znów zjawiła się pani w moim życiu i tym razem… Nie pozwolę pani odejść. Jak wtedy… (Pauza). Wyszła zza skały. Zbiegałem w dół. Wspinała się wąską percią, dźwigając wielki plecak. Z Roztoki szła do Doliny Pięciu Stawów. Sama. Czy tam, w schronisku, ktoś na nią czekał? Wmówiłem sobie, że nie. Później, kiedy dotarła do mnie świadomość utraty. Nie opuściła mnie już. Nigdy… Gdybym się wtedy zatrzymał, kto wie? A tak zachowałem jedynie jej uśmiech. Miała duże, wyraziste usta. I szeroko rozstawione oczy. Spojrzenie jej zostało we mnie. Przenikliwe. Jest, ciągle jest.

I po co snuję pani opowieść o kliszy pamięci? Spotkałem właśnie to samo spojrzenie. Rozmawiała pani z kimś i nagle odwróciła się pani ku mnie. Wydawało mi się, że odpowiada pani na moje wezwanie: „Spójrz na mnie. Tu jestem…” – powiedziałem w myśli i pani się odwróciła… Potwierdziło się to, czego, nie wiedząc, pragnąłem. To było to spojrzenie. I ten uśmiech… (Pauza). Jeszcze raz… tak, jeszcze raz, nim myśmy się spotkali, wydało mi się, że ją, że ciebie widzę. Nie tak dawno… Zmęczony, po nużącej podróży, jechałem z dworca do domu. Mignęła mi za szybą autobusu. Zapragnąłem, by wsiadła. I stało się. Te same oczy. To samo spojrzenie. Nie uśmiechała się tym razem… Wszystko w niej było niezwyczajne: płaszcz niczym szynel z dawnej wojny, torba w poprzek przez ramię. Długo szukała biletu. Przesunąłem się w stronę okna, jakby robiąc miejsce – i ona, czego zupełnie się nie spodziewałem (chociaż przecież przesunąłem się z nadzieją…) usiadła. Zapytała, ile przystanków do Dworca Wileńskiego. I jeszcze o jakąś ulicę… Chyba wiedziała.

Potem to sobie uświadomiłem. Przecież weszła do tego autobusu przywołana przeze mnie… Pośpiesznie wysiadłem na swoim przystanku. Jak wtedy, gdy pośpiesznie zbiegłem w dół… (Pauza). Tym razem nie zbiegnę, nie odejdę – i pani nie pozwolę odjechać… (Pauza).

…Cóż znaczą dwa mgnienia w moim dość długim życiu? Bo poza tym mam za sobą dwa wcale długo trwające małżeństwa, przy czym żony moje nie były jedynymi kobietami, jakie znałem…

Nie ma większej fikcji niż czas… Tamte dwa spotkania to była zapowiedź… Przychodzi pani do mnie. Nocą i za dnia. Wciąż ta sama. Z gór, z autobusu… (Uśmiech). Przecież wiem, że nie spotkaliśmy się w Tatrach i nie pytała pani o Dworzec Wileński. To ja wtedy, w poniedziałek, o szóstej wieczorem w Klubie Księgarza, na promocji książki mego znajomego, chciałem zapytać: czy pani też na mnie czekała?…

(Dłuższa pauza. ON spaceruje po pokoju. Włącza aparaturę, układa płytę kompaktową. Muzyka. Druga część V koncertu fortepianowego Beethovena).

…Wcale nie wiem, czy chcę panią znów spotkać?… Choć zarazem chcę. Bardzo. A jeśli nie lubi pani tej muzyki? Gorzej. Jest ona pani obojętna?… A tak, słucham jej sobie razem z panią… I razem przypominamy sobie ów niezwykły film. Piknik pod Wiszącą Skałą. Pamiętasz?… Duszno. Południe. Dziewczęta i ich wychowawczyni zapadają w półsen. Nie wszystkie. Kilka z nich rusza ku dziwnej skale… Nigdy się nie odnajdą.

W Pikniku jest jeszcze inna muzyka. Pamiętasz?… Fletnia Pana, obiecująco zmysłowy dźwięk.

(Pauza. On wysłuchuje do końca frazy. Wyłącza aparaturę).

(Wahanie). „Nie młody, ale też nie stary”… No, powiedzmy: „Pan w średnim wieku pozna panią, która go zaintrygowała…” (Pauza). Za mało. Walory tego pana. A więc: „Mieszkanie, samochód, zarobki umiarkowane (wolny zawód, szczegóły do wyjaśnienia przy bliższym poznaniu). Niepalący! Alkohol? Owszem, chętnie nawet, przy miłych okazjach. Lubi Beethovena, Duke’a Ellingtona, Janis Joplin i Steve’a Wondera, van Dycka, Rembrandta, Raoulta i Joana Miró. Także paru poetów i nade wszystko pewnego rosyjskiego pisarza. Pozna panią…”. Właściwie to on ją zna. I dlatego boi się poznania. Wiecznie spragniony niespodzianki, nie chce rozczarowania… (Pauza. Chwila napięcia)… Mario, wiele dla mnie znaczysz, więc… Odezwij się… Nie musimy się spotykać. To znaczy… Nie od razu. Cieszę się, że cię odnalazłem. Nareszcie. (Pauza). Tyle mamy sobie do powiedzenia.

(Długa chwila namysłu, po czym szybkie, zdecydowane ruchy. Zatrzymanie magnetofonu. Przewijanie. Gdy taśma biegnie wstecz, ON pośpiesznie adresuje kopertę. Wkłada do niej kasetę i zakleja. Zamiera. Patrzy przed siebie).

ONA

(Przerywa pisanie. Odczytuje:)

„Szanowny Panie! Nie ukrywam, że przesyłka pana mnie zaskoczyła. Nie mogę pojąć pańskich intencji – i właściwie waham się, czy panu odpowiadać”.

(Pauza. Namysł. Odkłada pióro. Wstaje. Spaceruje po pokoju. Zatrzymuje się przy magnetofonie, pośpiesznie przegląda kasety. Wkłada jedną z nich do aparatu. Włącza. Słychać wolno wypowiadane zdania lektora po francusku i – w pauzach – jej głos. Lekcja. Widać już niepotrzebna. ONA cofa taśmę. Włącza „play”. Siedzi przez chwilę skulona, w fotelu. Mówi:) Pamiętam pana. Co wyrażało to pana spojrzenie, nie wiem… Stał pan tam i tak po prostu, bez żadnego kamuflażu, wgapiał się we mnie. Od razu pomyślałam, że mnie pan z kimś myli, bo nie było to spojrzenie bezczelne… Ale żeby aż tak się zapomnieć… No dobrze, stało się. Rozmawiam z panem, tego pan chciał… Tak naprawdę to pan, zdaje się, nie bardzo wie, czego chce. Bo czy to ma być dyskretna adoracja pańskiego marzenia?… Przecież ja konkretna nie bardzo się w tym liczę, jestem bodaj trzecim spotkaniem na jawie tego, co się panu śni… Czy może przysłał mi pan zaproszenie do epistolarnej przyjaźni?… To Czajkowski bodaj korespondował przez lata z taką panią, której nigdy nie spotkał! Aha, niech pan nie myśli, że pragnę spotkania z panem. (Pauza). Chyba tego naprawdę nie pragnę. I chyba tej kasety nie wyślę… (Pauza). Widziałam pana kilkakrotnie przed tym naszym spotkaniem. Jednak to było spotkanie. Ładnie pan mówi. Spokojnie i z przekonaniem. Parę razy się zasłuchałam, jak pan mówił w swoim programie w telewizji o sztuce. Pamiętam opowieść o Michale Aniele. No właśnie!… Nie wymienił go pan wśród swoich faworytów. I jeszcze o pasji Caravaggia… I o dziwnym świetle w jego obrazach. Panu, zdaje się, imponują ludzie namiętni. Czy ja się mylę? Zabić z miłości – to jest to! – myślał pan sobie. Może nie teraz, ale gdy był pan młodszy… No, rozgadałam się, dosyć tego dobrego.

(Wyłącza magnetofon. Wstaje. Ale po chwili włącza go z powrotem).

Nie wiem, nie pamiętam, jak masz na imię, ale skoro w tak bezpośredniej formie zwracasz się do mnie, ja też to zrobię. (Krótka pauza). Wprost zapytam: czego ode mnie chcesz?… Zainteresowałeś mnie. Nie, nie myśl, że mi się podobasz. „Nie jest pan w moim typie, drogi panie”. Zainteresowałeś mnie. I to mnie niepokoi. Dość mam spraw, problemów. I jeszcze ciężar pamięci. Po co mi łamać sobie głowę, czy z ciebie neurotyczna mimoza, mistyfikator, czy ten, który szuka i wie czego, to znaczy kogo szuka… (Pauza). …Co ja robię, po co ja ci to wszystko mówię?… O jedno proszę, żeby to nie był żart… (Pauza. ONA chodzi po pokoju). …Cholera, chce mi się mówić. Coś ty takiego zrobił, mój obcy panie? Czyżbyś aż tyle wiedział o samotności kobiet?… Może ci coś powiem, nie teraz, nie ma pośpiechu, nie jesteśmy narażeni na trudność spotkania, mamy się przecież z tym nie śpieszyć, więc jeśli nie odeszła ci ochota i odezwiesz się jeszcze, to kto wie, może ci coś powiem… (Pauza).

…A teraz pora się pozbierać. Zaraz przyjdzie Kasia z małą. To stworzonko będzie albo spać, albo krzyczeć. Zamiast pracować, będę się w tę małą wpatrywać. Zapominam, bywa, że to córka urodziła, wydaje mi się, że jest ono moje… Że mnie i Jankowi przytrafiło się spóźnione, drugie dziecko… Kaśka czyta to we mnie. Patrzy. A ja widzę oczy jej ojca. Kocham go wciąż. Choć go nie ma. (Pauza). Potem, w nocy, długo będę pracować. Robię założenia niezwykle skomplikowanego kontraktu. Ślepnę, czytając ustawy o prawie autorskim i kodeksy handlowe w kilku językach… (Pauza, zamyślenie, uśmiech). …Żegnam cię, mój „bliski nieznajomy”… Właśnie, czy jest mi pan bliski? Czy nie gra pan jakiejś swojej gry?… Zdarzają się przecież tacy, którzy żyć nie mogą bez mistyfikacji… Nie wiem, czemu ci ufam. Trochę. (Pauza). Lubię Beethovena. Piknik pod Wiszącą Skałą oglądałam dwa razy…

…Jutro przesłucham tę taśmę i albo wyrzucę do kosza, albo… Nie, nie będę jej przesłuchiwać.

(ONA stoi dłuższą chwilę zamyślona. Wyłącza magnetofon. Słychać dzwonek do drzwi).
(…)

Stanisław Brejdygant „Zwierzenia”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 400

Opis: „Zwierzenia” Stanisława Brejdyganta to książka bezkompromisowa, frapująca, odważna. Składa się z pięciu osobnych opowiadań, a właściwie mikropowieści, podejmujących takie społecznie ważne i trudne tematy jak pedofilia („Zło”), mordowanie Żydów przez Polaków w czasie wojny („Winny”), homoseksualizm („Zwierzenia policjantki”), trauma wojenna Polaków i Żydów, losy polsko-żydowskie podczas II wojny światowej i po niej („Pogrzeb lwa”), narkomania („Iść za marzeniem”). Każda z tych „mikropowieści” jest osobną historią, osobnym „zwierzeniem”, utrzymanym w innej tonacji stylistycznej, gdzie język każdego z opowiadań dostosowany jest do tematu i do tożsamości narratora/bohatera. Jednocześnie w tle „Zwierzeń” mamy XX-wieczną historię Polski pokazaną z niemartyrologicznej perspektywy, a książka może stać się kolejnym głosem w dyskusji o ukrywane zachowania seksualne księży, w tym pedofilię, czy o polski antysemityzm inspirowany katolicką propagandą.


Tematy: , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek