Mężatka podrywa swoją pomoc domową – fragment nowej powieści Charlotte Roche „Dziewczyna do wszystkiego”

28 października 2016

dziewczyna-do-wszystkiego-fragment
Przed laty polscy widzowie mogli ją oglądać w charakterze prezenterki telewizyjnej niemieckiej stacji muzycznej VIVA. Od blisko dekady zajmuje się pisaniem śmiałych powieści, które sprzedały się dotąd w nakładzie ponad 3 milionów egzemplarzy. Polscy czytelnicy mieli już okazję poznać „Wilgotne miejsca” i „Modlitwy waginy”. Teraz, za sprawą Wydawnictwa Czarna Owca, otrzymujemy najnowszą książkę Charlotte Roche. „Dziewczyna do wszystkiego” tygodniami utrzymywała się na liście bestsellerów magazynu „Spiegel” i okazała się kolejnym wielkim sukcesem autorki. Poniżej prezentujemy fragment tej łamiącej stereotypy powieści, w której to nie mąż, lecz żona postanawia poderwać dziewczynę pracującą u niej jako pomoc domowa.

Budzik dzwoni. Dzisiaj jest dzień pełen wydarzeń, chyba tak. Wyjątkowo wstaję z łóżka w dobrym humorze. Inaczej nienawidzę wstawania. Nigdy nie mogę się wyspać. Zawsze zresztą byłam śpiochem. I jestem przeciwna temu, by szkoła zaczynała się o ósmej. Wielu uczniów odnosiłoby o wiele większe sukcesy w szkole, gdyby mogli później zaczynać lekcje, ZASRANE NIEMIECKIE skowronki! Właśnie

Dzisiaj przychodzi opiekunka do dziecka. Jörg poszukał i znalazł jedną taką. W ekosklepie. Tam wisiała. Znaczy jako kartka na tablicy ogłoszeń. A jedyne, czego mi nie powiedział, to to, jak wygląda. Czy to był decydujący argument? Zobaczymy.

Kartka miała oddarty kawałek u góry. Jeżeli pierwotnie była to kartka formatu A4, to na pewno oderwał zdjęcie. Sposób oddarcia też wydaje mi się znajomy ? on zawsze najpierw zagina ręką kartkę na krawędzi, wzdłuż której chce oderwać kawałek, potem tak długo wygładza paznokciem miejsce zgięcia, póki niemal samo nie odpadnie, a potem rozkłada kartkę na nowo i bardzo ostrożnie i pedantycznie przerywa ją wzdłuż tej linii. Z tą kartką też tak zrobił. I na pewno było tam jej zdjęcie, i pomyślał, że ja pomyślę, że za dobrze wygląda, i uznam ją za zagrożenie w domu. To, co zobaczyłam, było w każdym razie bez zdjęcia. Po prostu u góry pod oddarciem:

„Dziewczyna do wszystkiego.
Potrafię wszystko i robię wszystko. Opieka nad dziećmi. Sprzątanie. Zakupy. Wielkie porządki. Wychodzenie z psem”.

Potrafię wszystko i robię wszystko. Naprawdę odjazdowy tekst jak na tablicę ogłoszeń. Cóż, zobaczymy, co wyjdzie w praniu!

Dziś dystansuję się od mojego ciała. Nie chcę mieć z nim nic do czynienia. Totalnie fochy stroi. Biegunka i okres. Naraz. Jak się tak solidnie zastanowię, to one często idą w parze. Z okresem w ogóle już sobie nie radzę, odkąd się przyzwyczaiłam, że moja nowa superpigułka kompletnie go kasuje. No dobra, Chrissi, a jakbyś tak regularnie ją brała, a nie zapominała od czasu do czasu jak skończona sklerotyczka, no i potem pasztet gotowy. Spróbuj teraz nie myśleć o podbrzuszu. Nie nakręcaj się tak!

Zaraz ktoś przyjdzie, kogo jeszcze tu, u nas, nie było. Zawsze wtedy najpierw rozglądam się po całym domu, jakbym go po raz pierwszy widziała. Biegam po pokojach i próbuję po wierzchu coś zmienić. Staję w korytarzu i przyglądam się mnóstwu kurtek, które tam wiszą. Bardzo dużo zapinanych na zamek bluz z kapturem mojego męża, praktycznie w każdym kryjącym odcieniu ? ciemnoniebieski, szary, ciemnozielony, czarny. W żadnym wypadku nie chciałby rzucać się w oczy. Do pracy chodzi w garniturze w spokojnym, ciemnym kolorze, zawsze. Skórzane buty, dyplomatka. Pracownik branży IT, no trzeba zginąć w tłumie. Nie interesuje się modą. Sportem też nie. Dziwne, że w ogóle tak długo żyje, nie ruszając się. I niezdrowo się odżywiając.

W przepełnionej garderobie wisi też zbyt wiele moich kurtek. Też niekoniecznie w wesołych kolorach. Od urodzenia dziecka nie schudłam, niestety, wręcz odwrotnie. Kurtki mam wypchnięte na piersiach i na brzuchu. Kiedy chcę włożyć którąś z nich, morduję się z dopięciem zamka błyskawicznego na wysokości ud. Na pupie zamek źle się zapina, na brzuchu też, na piersi też i gładko przelatuje dopiero te parę centymetrów od piersi do szyi. Mój mąż uwielbia moje wielkie piersi, ale one robią się coraz większe i cięższe, podejrzewam, że od piwa też, a może też i od superpigułki? A poza tym piersi już dawno nie ma w tym miejscu, gdzie powinny być. Biegnę jeszcze kawałek przez dom i podnoszę różne rzeczy z podłogi. Słyszę na górze męża z naszą córką, może właśnie karmi ją piersią. Ha, ha, Chrissi, szalenie zabawne. Tak to nazywam, jak jej daje butelkę. Bo jestem zazdrosna, bo lepiej to robi i lepiej o tym pamięta niż ja.

Okej, kuchnia jest zasyfiona, ale jeśli szybko wstawię do zlewu wszystkie brudne rzeczy, a potem rzucę na wierzch ścierkę kuchenną, to nikt nie zauważy. Wizyta jest niestety połączona z oprowadzaniem.

Staję w kuchni przed ekspresem do kawy i naciskam guzik ?Cappuccino?, kawa stoi obok automatu w hermetycznie zamkniętej, jasnoniebieskiej torebce, pasuje do reszty kuchni ? jasnoniebieskiej. W jasnoniebieskie romby, ściślej mówiąc. Tapeta jest w jasnoniebieskie romby i wszędzie ich pełno. Sprzedawca tapet gorąco to odradzał. Ale i tak to zrobiliśmy, przez to nasza kuchnia wygląda teraz trochę jak domek dla lalek. Ale nieważne. Zasadniczo facet wiedział, o czym mówi. A my nie słuchaliśmy.

Kawa się przelała, jeszcze raz naciskam na ?Espresso?, to będę miała podwójną porcję kawy w cappuccino, porywam filiżankę i chcę raz jeszcze skontrolować pokój dzienny, piję w biegu i oblewam sobie wrzącą kawą cały lewy cycek. Wrzeszczę i skaczę, co kompletnie nic nie daje poza rozchlapaniem gorącej kawy aż na brzuch, cały biustonosz mam mokry. Brzuch też poparzony. Jörg pędem przylatuje ze swojej kanciapy, żeby mnie ratować.

? Co się stało?

I zabawnie skacze wokół mnie. Mimo bólu nie mogę powstrzymać się od śmiechu, bo tak durnie wygląda. Wskazuję na poparzoną pierś, podskakuję i tłumaczę przy tym, co się stało.

? Trzeba schłodzić, schłodzić ? mówi, ciągnie mnie z powrotem do kuchni i odkręca kran. Obiema dłońmi chlapie lodowatą wodą na moją pierś, gwałtownie łapię powietrze.

Strasznie podenerwowany mówi:

? Właściwie powinnaś wsadzić oparzone miejsce pod bieżącą zimną wodę, bezpośrednio.

Przewracam oczami, zła jestem, cycek mam poparzony, jestem mokra i jest mi lodowato zimno. Truchtem wbiegam na górę, rzucam okiem na siebie, nie opłaca się w ogóle rozbierać, więc po prostu wchodzę pod prysznic w mokrych ciuchach, ustawiam główkę prysznica w kształcie bumerangu na wysokości piersi i puszczam zimną wodę na ranę. Jęczę i wrzeszczę, i powtarzam co chwila na cały głos: ?zimno, ziiimno, ziiiiiiimnoooo?.

W którymś momencie czuję, że z przodu tułowia skostniałam kompletnie, za to z tyłu jestem taka ciepła, że aż parzę.

I wtedy słyszę na dole młody kobiecy głos rozmawiający z moim mężem.

Czy on właśnie nie karmił piersią, kiedy do drzwi zadzwoniła nowa babysitterka? Niestety musieliśmy się przerzucić na butelkę, bo mleko przestało płynąć. Dostałam zapalenia sutków i miałam uczucie, że Mila chce mi odgryźć obolałe części ciała. Przykro mi, maleńka, ale tego nie dało się wytrzymać. Ale coś się jednak między nami popsuło. Cholera!

W każdym razie musiał otworzyć drzwi, jak zadzwoniła.

Ciskam wszystkie przemoczone szmaty na podłogę łazienki, na nowoczesne, szare płytki, natychmiast tworzy się na nich kałuża. Pędzę do sypialni, owinięta w gigantyczne ręczniczysko plażowe, i wycieram się. Wciskam mokrą jeszcze dupę w zwijające się bez przerwy majtki, podciągam wysoko, zwijają się, rozwijam, podciągam wysoko, zwijają się. Rany, teraz to samo z rajstopami, jeszcze gorzej, bo nigdy nie mam ochoty wycierać sobie stóp, idzie jeszcze gorzej niż z majtkami.

? Już idę! Przepraszam, właśnie się oparzyłam, musiałam się schłodzić, iiiiidę! ? wrzeszczę na dół z sypialni.

Kicam z wciągniętymi do połowy rajstopami do szafy, wszystko wepchnięte byle jak, nie jestem jakąś układaczką, i przeszukuję zawartość pod kątem codziennej sukienki z dzianiny. Teraz zaczyna mnie rwać cycek. Oparzenie boli. Na pewno stopień IIb. Nauczyłam się przy okazji egzaminu na prawo jazdy, to znaczy na związanym z nim kursie pierwszej pomocy.

Znajduję ciemnoniebieską sukienkę Asos w beżowe jaskółki, sukienka musi być mocno wycięta z przodu, bo posmarowałam sobie oparzenie bepanthenem i nie chcę, żeby mi się potem kleił do sukienki. I wyłaził na wierzch.

Jörg wchodzi z wkurzoną miną.

? Nie musisz tak cały czas wrzeszczeć z góry. Przeprosiłem już w twoim imieniu. W końcu się poparzyłaś. Nie zaspałaś czy coś w tym stylu. Marie rozumie.

? Tak, już dobrze, nie chciałam cię kompromitować przed twoją nową pracownicą. ? Znowu schodzi na dół.

Marie, Marie, Marie, tak ją już nazywa, właśnie budują relację, a ja znowu odstaję. Rzyg. Chrissi, ruszaj się, bo stracisz męża, jeśli zaraz nie zejdziesz i się nie pokażesz.

Doprowadzam się do formy i schodzę na dół. Bez trudu widzę ze schodów jej sylwetkę, jakieś siedem metrów w linii prostej przez korytarz. Stoi w kuchni. Od razu wiem, dlaczego ją wybrał. Świetnie wygląda. Długie, gładkie blond włosy, ogromne piwne oczy. Ekstra ciuchy, bardzo pewna siebie. Ale wiem, że u większości kobiet to tylko poza. Wybrał ją dla siebie.

Z absolutnym spokojem przyglądam się, jak ją wita zdenerwowany. Żałosne. No cóż, też ma swoje plany, widzę to po nim, tak dobrze go już znam. To straszne, że można w kimś tak czytać. Wchodzę do pokoju dziennego, muszę się najpierw uspokoić.

Oboje rozmawiają ledwie słyszalnymi głosami. Najwyraźniej mówią o mnie albo o dziecku, którym ma się opiekować, oboje zerkają na mnie z uśmiechem. Odwzajemniam uśmiech, ale tylko ustami, nie oczami, i mruczę: ?Halo?.

Taak, myślcie sobie, że chodzi o was i o dziecko, w rzeczywistości chodzi o mnie. Zakład? Ona wchodzi do pokoju, w ślad za nią mój mąż, jest tak podniecony jej urodą, że mało się nie pośliźnie w tych swoich wytartych skarpetach. Ale ma rację, jak się tak kotłuje ? faktycznie jest przeprześliczna!

Mój mąż wziął ją z ekosklepu i nie powiedział, jaka jest ładna! Głupi to on nie jest. Nigdy bym jej do domu nie wpuściła. Powiedział, że studiuje medycynę. To by było praktyczne, gdyby dziecku coś się przytrafiło.

Wyciągam rękę, by potrząsnąć jej ręką, ona chwyta moją rękę, przyciąga ją i tym samym mnie do siebie i obejmuje. Ups. Okej. Jest jeszcze bardziej wylewna ode mnie. Mocno mnie tuli. Czuję jej piersi na swoich, właściwie to takie meganiepraktyczne przy powitaniu. Te piersi. I dopiero co oparzone, no ale przecież ona o tym nie wie. Aua. Piersi przeszkadzają przy uściskach podobnie jak nos przy całowaniu. Słuchaj, Boże, na pewno tak to zostało pomyślane? Wszędzie te przeszkadzające wystające kawałki? Zdecydowanie nosi push?upa. W uścisku czuję na mostku metal. Full Metal Jacket. Brzdęk, mostek na metalu. Na powitanie. Świetne informacje. Znaczy ma kompleksy z powodu wielkości piersi, czemu inaczej miałaby zakładać sobie na piersi push?upa z dodatkiem metalu?

Szybko uwalniam się z jej objęć. I wreszcie mogę się jej porządnie przyjrzeć. Wygląda bardzo ładnie. Ta kombinacja blond włosów i piwnych oczu, bardzo interesująca, nieco chmurne smutne spojrzenie, ale mimo to błyszczące, zdrowe młode oczy. Platynowoblond grube, zdrowe, lśniące włosy, ale ? o ile mogę sądzić ? prawdziwa blondynka. Bo rzęsy i brwi też ma platynowoblond. Ma przepiękną cerę, jędrną i porządnie nawilżoną, różowe policzki, ale nie od różu, tylko w naturalny sposób. Ponieważ słońce właśnie świeci przez okno, widzę bardzo leciutki blond puszek na policzkach koło ucha i trochę z tyłu brody. A do tego figura modelki. Top modelki. Ale ona chyba o tym nie wie, od razu to poznaję po postawie. Wygląda jak okaz zdrowia. Jak niemowlak z reklam pampersów czy sucharków Brandta w dorosłej wersji. Spuszcza oczy i zaczyna skubać palce. Och, zdaje się, że podczas całej tej mojej ekspertyzy nikt słowa nie powiedział. Na Jörga nie ma już co liczyć, że wyratuje mnie z krępujących sytuacji. Wręcz sam je stwarza, te sytuacje, wrabia mnie.

Mówię:

? No to ja już dalej się tym zajmę. ? No i co, Jörg, przejrzałam cię!

? Czyli kuchnię już właśnie widziałaś.

W zasadzie całe to oprowadzanie to idiotyzm. Sama może sobie przecież obejrzeć dom. Poza tym wydaliśmy mnóstwo pieniędzy, żeby wyglądał jak u wszystkich w naszym wieku i z naszymi zawodami. Jesteśmy jak wszyscy. Potworne. Myślałam, że jesteśmy tacy indywidualni, póki nie zaczęłam czytać blogów mieszkaniowych, a może lepiej powiedzieć ? póki nie zaczęłam ich oglądać? Jak ?Znajomych znajomych?1. I wtedy widać, że nawet jeśli modlą się gorąco, żeby być indywidualni, to coś jednak z tą modlitwą nie wychodzi.

Z korytarza jest bezpośrednie wejście do pokoju dziennego z pięknym widokiem na, niestety, niezagospodarowany ogród. Kiedyś zakładaliśmy, że będę się relaksować przy pracy w ogrodzie. Teraz wszędzie pełno trawy pampasowej, rozrastającej się dziko na wszystkie strony, bo trawa pampasowa nie wymaga żadnych starań. Kiedyś był u nas przyjaciel, który mało nie zszedł ze śmiechu na widok naszej trawy pampasowej w ogrodzie, bo twierdził, że to chyba wszyscy poza nami wiedzą, że jest to znak dla przechodniów, że chętnie zamieniamy się partnerami, czyli jesteśmy swingersami.

Skinieniem daję znać Marie, żeby usiadła. Udało się. Siada.

? To co? Jak sobie radzisz ze swoją rodziną? ? Dlaczego nie przejść od razu do rzeczy?

Spogląda zirytowana. No tak, nie nadaję się do small talków. Nauczyłam się, że szybciej buduje się relację, jeśli zrezygnuje się ze small talku, z krążenia wokół tematu. Dla mnie to też jest nieprzyjemne. Ale przeważnie szybko do czegoś doprowadza. A uprzejmości i wzajemne podchody nie.

? Poważne pytanie. Jak ja mam krótko odpowiedzieć na coś takiego?

? A kto mówi, że ma być krótko? Mamy przecież czas.

Słyszymy szmer z korytarza, Jörg idzie z kuchni do schodów. Przez krótką chwilę, kiedy go widzę, próbuje złapać moje spojrzenie, zaciska usta i prawie niedostrzegalnie wytrzeszcza oczy, bardziej niż zwykle. To chyba ma wyglądać groźnie. Nienawidzi, kiedy tak rozmawiam z ludźmi.

Nie mam pojęcia, czy Marie to widziała?

Prawdopodobnie zastanawia się jeszcze nad odpowiedzią.

Układ jej ciała zmienił się, jest jakby mniejsza, ramiona nieco opadły. Ma neutralny wyraz twarzy, w przeciwieństwie do wcześniejszej miny, tej napiętej uśmiechniętej maski, którą się normalnie nakłada, gdy się rozmawia z obcymi o błahostkach.

? Hm, no tak. Moi rodzice poznali się w grupie samopomocy dla dzieci, których ojcowie przedwcześnie zmarli. Więc w jakiś sposób łącznikiem między nimi są nieżyjący ojcowie. Dziwne, nie? Niestety trochę to widać po naszej rodzinie i naszym domu. No więc, moje babcie, głowy rodzin, nigdy się właściwie nie pogodziły z wczesną śmiercią swoich mężów, to znaczy mój ojciec i moja matka dorastali oboje przy załamanych matkach. Moi rodzice źle mówią o swoich krewnych. Utrzymywali kontakty tylko z babciami, żeby się mną opiekowały, kiedy byłam mała. Gdy tylko już mogłam się sobą zająć, obie matki, to znaczy moje babcie, nie mogły już bywać u nas tak często. No i to w skrócie tyle o mojej rodzinie. Rodzeństwa nie mam. Nie brzmi dobrze, co? No cóż, później miałam anglojęzyczną babysitterkę, bo moi rodzice dużo pracowali. Pochodziła ze Sri Lanki. Wyglądała jak Mahatma Gandhi w kobiecej wersji, trochę zagłodzona i bardzo surowa, i wierząca. A ponieważ moja matka bardzo źle mówi po angielsku, to zakazała babysitterce rozmawiania ze mną po angielsku, żebym nagle nie zaczęła mówić lepiej od niej. Udało się, mój angielski nie jest przesadnie fantastyczny. Dopiero niedawno na jakimś spotkaniu po latach dowiedziałam się tego od babysitterki. Miałam babysitterkę, bo oboje rodzice dużo pracowali i bardzo niechętnie zostawiali mnie z którąś z matek, bo obie mają takie słabe nerwy. Ojej. Niestety niewiele dobrego mogę o nich powiedzieć, może poza tym, że z pewnością bardzo się starali, ale też niestety zrobili wiele złego.

Kiwam głową i dopiero teraz zmieniam temat:

? Mogę ci zaproponować coś do picia? Kawę, może wzmocnioną?

? Wzmocnioną? Z alkoholem? ? Śmieje się z niedowierzaniem.

I mówi: ? Oczywiście.

Zostawiam ją, rzucam się galopem do kuchni, wciskam guziczki, które trzeba wcisnąć na naszym w pełni zautomatyzowanym ekspresie, bo niestety nigdy nie znaleźliśmy czasu na zrobienie kursu baristycznego, żeby umieć obsługiwać prawdziwy włoski ekspres, a podczas gdy on robi kawę, idę do lodówki, która skrywa nasze zapasy alkoholu, i wybieram? no tak. Właściwie co? W lodówce ciągle tkwią wszystkie możliwe resztki z wesela.

Rum. A to dobre. Dlaczego on stoi w lodówce? Ktoś tu sobie jaja robi? Pewnie jeszcze z wesela, zresztą teraz najbliższe dni będą tak wyglądać, że będziemy ciągle znajdować w domu coś, co tu nie należy, co ktoś podrzucił na weselu.

Podwójna porcja do szklanki, do filiżanki z kawą, która już jest gotowa, podstawić drugą wielką filiżankę pod ekspres, zaczekać, rum do środka i szybciutko z powrotem do pokoju.

? No dobra, to gdzie skończyłyśmy?

? Chyba na moich rodzicach. Ale o tym już dosyć mówiłyśmy.

Unosi filiżankę do pełnych warg, niestety, nie zauważa, jaką też filiżankę jej wybrałam w charakterze dowcipu. Ech, ta młodzież. Dałam jej słodką filiżankę z Miss Scatterbrain z ?Mr Men?. Dostałam ją kiedyś dla żartu od męża. Ale jak dzisiaj wszyscy wiemy, nie ma czegoś takiego jak niewinne żarciki. Mój mąż uważa, że mam mózg dziurawy jak sito. Ale ja naprawdę uważam, że jestem maniakalno?depresyjna, tyle że nikt nigdy tego nie zauważa. Chociaż wszyscy maniakalno?depresyjni chyba zawsze myślą, że otoczenie nic nie widzi. A może to depresja bipolarna? Albo tylko bi? Ha, ha, Chrissi, cóż za wytrawny psychiatra z ciebie, zielonego pojęcia, za to wiele kłapania dziobem, co?

Gdy tylko filiżanka znajdzie się odpowiednio blisko jej nosa, Marie wącha unoszące się opary alkoholu. Z uśmiechem odstawia filiżankę. I pyta:

? Nieźle daje. Co to za alkohol?

? Ach, tylko mała porcyjka rumu. Naprawdę maciupeńko. A ty chcesz teraz u nas pracować? Super. W końcu wpuścimy tu trochę świeżego powietrza.

? Tak, a czy to już według pani ustalone, że będę tu pracować? Pani mąż sprawiał trochę inne wrażenie.

? Oczywiście, że to już ustalone. Naturalnie.

Teraz, gdy powoli się do niej przyzwyczajam i mogę ją ocenić bez wstępnej nerwowości, którą przecież zawsze się czuje na widok nowego człowieka, dlatego też zresztą nigdy nie mogę zapamiętać nazwisk, bo przecież tradycyjnie podaje się je na samym początku przy uścisku dłoni, wtedy patrzy się raczej tylko na wygląd i zastanawia, jak się samemu wypadnie, i łups, nazwisko wylatuje z głowy, od razu widać, że tradycję można pod tramwaj podłożyć. No przecież zawsze tak było? tak, ale mimo to źle było. O wiele lepiej by było, gdyby coś się zmieniło. Witamy się, dotykamy dłońmi w uścisku i dopiero dużo później, kiedy można już coś połączyć z nazwiskiem, WTEDY dopiero nazwisko się pojawia. Wtedy z pewnością zapamiętałabym wszystkie nazwiska.

No tak, w każdym razie teraz, gdy na nią patrzę, zauważam, że strasznie na nią lecę. Będę delikatna, uważam, że jest prześliczna, troszeczkę się czerwieni przy mówieniu, ma leciusieńkie plamki od stresu na tej ślicznej białej szyi. Bądź co bądź jest właśnie w obcym domu, sama i młoda. U obcych starych ludzi. No dobrze, po prostu trochę starszych. Ma nadzieję, że będzie tu długo pracować. Ma nadzieję, że coś tu zarobi. Zarobi.

? Dlaczego się tak mocno pomalowałaś? Co chcesz przez to wyrazić? ? pytam.
(…)
_
Przypisy:

1. Popularny blog lifestyle?owy freundevonfreunden.com

dziewczyna-do-wszystkiegoCharlotte Roche „Dziewczyna do wszystkiego”
Tłumaczenie: Ewa Kochanowska
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 240

Opis: Christine wiedzie pozornie idealne życie. Idealnie nudne i idealnie samotne. Jest sfrustrowana czuje się ?zgwałcona? przez swój dom, nie jest nawet pewna czy kocha swojego męża. Rola matki i żony ją przytłacza. Konieczna jest zmiana, konieczna jest pomoc. Ta pomoc nazywa się Marie i jest dla Christine ?dziewczyną do wszystkiego? ? do prania, gotowania, do dziecka. Istny skarb! Marie nie tylko wszystko potrafi, ale też fantastycznie wygląda. Romans wisi w powietrzu, ale Roche łamie stereotypy, w których to mąż uwodzi nianię, u niej to Christine i Marie ruszają w niemoralną podróż do niebezpiecznego celu.

Tematy: , , , ,

Kategoria: fragmenty książek