„Labirynt duchów” Zafóna – przeczytaj przedpremierowo fragment ostatniej części cyklu o Cmentarzu Zapomnianych Książek!

7 września 2017


Zbliża się jedna z największych literackich premier ostatnich lat. Carlos Ruiz Zafón, najchętniej czytany po Cervantesie hiszpański pisarz i autor megabestsellera „Cień wiatru”, znów zawładnie naszą wyobraźnią. Historia, która zachwyciła 40 milionów czytelników, znajdzie swój finał w „Labiryncie duchów” – powieść w księgarniach od 11 października. Tymczasem u nas możecie przeczytać przedpremierowo pierwsze strony książki, którą na język polski przełożyli Katarzyna Okrasko i Carlos Marrodán Casas.

Tej nocy śniło mi się, że wracam na Cmentarz Zapomnianych Książek. Znowu miałem dziesięć lat i obudziłem się w swej dziecięcej sypialni, czując, że twarz mamy całkiem zatarła się w mojej pamięci. Byłem przekonany, tak jak potrafimy być przekonani tylko w snach, że to wyłącznie moja wina, że nie zasługuję, by pamiętać twarz mamy również dlatego, że nie potrafiłem być wobec niej sprawiedliwy.

W miarę szybko pojawił się ojciec, zaniepokojony moimi przeraźliwymi krzykami. Tata, który w tym śnie był jeszcze młody i wciąż znał odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania, przygarnął mnie do siebie, by pocieszyć i uspokoić. A potem, kiedy pierwsze światła przydawały kolorów mglistej Barcelonie, wyszliśmy z domu. Z niezrozumiałych dla mnie powodów ojciec odprowadził mnie tylko do bramy. Tam puścił moją dłoń, dając do zrozumienia, że w tę wędrówkę powinienem udać się sam.

Ruszyłem przed siebie, ale pamiętam, że ciążyło mi ubranie, buty, nawet własna skóra. Każdy kolejny krok wymagał coraz większego wysiłku. Doszedłem do Rambli, miałem wrażenie, że miasto zastygło w trwającej bez końca chwili. Ludzie, jak zamrożeni, zatrzymali się w pół kroku, niczym postacie na starej fotografii. Gołąb, który wzbijał się do lotu, trzepocząc skrzydłami, kreślił nimi niewyraźny szkic. Drobinki kurzu unosiły się nieruchome w powietrzu niczym świetlny pył. Woda z fontanny na Canaletas skrzyła się w pustce i wyglądała jak naszyjnik z kryształowych łez.

Powoli, jakbym przemieszczał się pod wodą, zagłębiałem się w urok owej zatrzymanej w czasie Barcelony. Wreszcie dotarłem do wejścia na Cmentarz Zapomnianych Książek. I tam, do cna wyczerpany, przystanąłem. Zupełnie nie potrafiłem zrozumieć, czym jest ten niewidzialny, paraliżujący ruchy ciężar, którym byłem obarczony. Chwyciłem kołatkę i zacząłem stukać. Nikt nie otwierał. Waliłem pięściami w masywne drewniane drzwi, ale dozorca pozostawał obojętny. W końcu osunąłem się na kolana. I wtedy dopiero pojąłem, że wlecze się za mną przekleństwo, i ogarnęła mnie przerażająca pewność, że i mój los, i to miasto na zawsze zostaną skute lodem przez owe czary i że już nigdy nie zdołam przypomnieć sobie twarzy mamy.

I nagle, pozbawiony już wszelkiej nadziei, odnalazłem to. Metalowy drobiazg ukryty w wewnętrznej kieszeni szkolnej marynarki, ozdobionej moimi wyhaftowanymi na niebiesko inicjałami. Klucz. Ile czasu tam przeleżał? Dlaczego wcześniej go nie czułem? Był przeżarty rdzą i ciążył mi niemal tak jak moje sumienie. Z ogromnym trudem zdołałem unieść go w obu dłoniach i włożyć do zamka. Resztką sił usiłowałem go przekręcić. Kiedy już pogodziłem się z myślą, że nigdy mi się nie uda, zamek ustąpił, a z nim ustąpiły również masywne drzwi.

Do wnętrza pałacu prowadziła łukowata galeria obrysowana płonącymi świecami wskazującymi drogę. Zanurzałem się w ciemnościach, słysząc zatrzaskujące się za moimi plecami drzwi. Rozpoznawałem ów korytarz i freski z aniołami i baśniowymi stworami, które śledziły mnie bacznie i zdawały się odwracać za mną głowy. Tym korytarzem doszedłem do łuku, za którym znajdowało się ogromne pomieszczenie, i zatrzymałem się na progu. Przede mną roztaczał się labirynt powielających się bez końca miraży. Ku ogromnej kryształowej kopule wznosiła się spirala schodków, tuneli, mostów i łuków porozstawianych w wiecznym mieście wybudowanym z wszystkich książek świata.

I tam, u stóp tej budowli, czekała moja matka. Leżała w otwartym sarkofagu z rękoma skrzyżowanymi na piersiach, z twarzą białą jak suknia, w którą przyobleczone było jej ciało. Miała zamknięte usta i opuszczone powieki. Leżała nieruchomo w niespokojnym spoczynku zatraconych dusz. Położyłem dłoń na jej twarzy, by ją pogłaskać. Skórę miała zimną jak marmur. W tym momencie otworzyła oczy. Swoje pozbawione wspomnień spojrzenie wbijała w moje źrenice. Rozwierała zsiniałe wargi, a z jej ust wydobywał się głos, a raczej huk pociągu towarowego, który przewracał mnie, odrywał od ziemi, unosił w powietrze i trzymał w zawieszeniu trwającego bez końca upadku, podczas gdy potęgujące się echo słów roztrzaskiwało świat.

Musisz opowiedzieć prawdę, Danielu.

Obudziłem się gwałtownie w półmroku sypialni, oblany zimnym potem, by natychmiast uświadomić sobie, że leżę obok Bei, która przytula mnie i głaszcze po twarzy.

??Znowu? ? szepnęła.

Przytaknąłem i westchnąłem głęboko.

??Mówiłeś przez sen.

??A co mówiłem?

??Nic się nie dało zrozumieć ? skłamała Bea.

Spojrzałem na nią, Bea zaś uśmiechnęła się ze współczuciem, jak mi się zdawało, choć równie dobrze mógł to być jedynie wyraz cierpliwości.

??Pośpij jeszcze trochę. Mamy z półtorej godziny. Dziś jest wtorek.

Wtorek, czyli na mnie wypadało odprowadzenie Juliana do szkoły. Zamknąłem oczy, udając, że zasypiam. Kiedy znów je otworzyłem parę minut później, ujrzałem twarz Bei przyglądającej mi się bacznie.

??Coś nie tak?

Pochyliła się i delikatnie pocałowała mnie w usta. Smakowała cynamonem.

??Mnie też już się odechciało spać.

Zacząłem ją powoli rozbierać. Już szarpałem za kołdrę, by ją zrzucić na podłogę, kiedy usłyszałem cichutkie kroki zbliżające się do drzwi naszej sypialni. Bea przyhamowała wędrówkę mojej dłoni między swoimi udami i uniosła się, opierając na łokciach.

??Coś się stało, kochanie?

Mały Julián stał w drzwiach i przyglądał nam się z wyrazem zawstydzenia i niepokoju na twarzy.

??Ktoś jest w moim pokoju ? wyszeptał.

Bea westchnęła głęboko i wyciągnęła ku niemu ręce. Julián, nie zwlekając, schronił się w ramionach matki, ja zaś pożegnałem się z wszelaką nadzieją w grzechu poczętą.

??Szkarłatny Książę? ? zapytała Bea.

Julián przytaknął skruszony.

??Tata zaraz pójdzie do twojego pokoju i spuści temu łobuzowi tak ciężkie lanie, że odechce mu się tu wracać.

Nasz syn rzucił mi pełne rozpaczy spojrzenie. Czyż ojciec nie jest najbardziej przydatny właśnie wtedy, kiedy trzeba się podjąć tak bohaterskiej misji? Uśmiechnąłem się do Juliana i puściłem oko.

??Ciężkie lanie ? powtórzyłem, przybierając najgroźniejszy wyraz twarzy, na jaki było mnie stać.

W odpowiedzi Julián spróbował przywołać na usta przynajmniej cień uśmiechu. Wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem korytarzem do jego sypialni. Tak bardzo przypominała mi pokój, który zajmowałem piętro niżej, gdy byłem w wieku Juliana, że przez chwilę zastanawiałem się, czy aby na pewno przebudziłem się ze snu. Usiadłem na brzegu łóżka i zapaliłem nocną lampkę. Julianowi nie brakowało zabawek, w części odziedziczonych po mnie, ale to książek było tu najwięcej. Bez trudu odnalazłem kryjącego się pod materacem winowajcę. Wyciągnąłem ów mały tomik w czarnej okładce i otworzyłem go na stronie tytułowej.

Labirynt duchów VII

Ariadna i Szkarłatny Książę

Tekst i ilustracje Victor Mataix

Skończyły mi się już pomysły, gdzie mógłbym chować te książki. Choćbym znalazł dla nich najwymyślniejszą kryjówkę, mój syn potrafił natychmiast je wyniuchać. Przerzuciłem kartki powieści. Trzepot stron ponownie wzbudził we mnie wspomnienia.

Kiedy wróciłem do sypialni, uprzednio ukrywszy książkę pod sufitem na kuchennej szafce ? choć wiedziałem, że mój syn wcześniej czy później i tak ją odnajdzie ? Julián leżał już wtulony w ramiona matki. Oboje spali. Stanąłem w progu ukryty w półcieniu. Wsłuchałem się w ich miarowe oddechy i próbowałem sobie odpowiedzieć, czym najszczęśliwszy na świecie mężczyzna zasłużył sobie na takie szczęście. Przyglądałem im się, jak śpią przytuleni, niepomni na nic, i w żaden sposób nie potrafiłem odpędzić wspomnienia strachu, który poczułem, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem Juliana w objęciach Bei.
(…)

Carlos Ruiz Zafón „Labirynt duchów”
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 896

Opis: Barcelona, lata pięćdziesiąte ubiegłego stulecia, mroczne dni reżimu generała Franco. Alicja Gris jest piękną, inteligentną i pozbawioną skrupułów agentką. Pewnego dnia otrzymuje zlecenie z najwyższych sfer władzy. Sprawa jest ściśle tajna i dotyczy tajemniczego zniknięcia ministra kultury Mauricia Vallsa. Wydaje się, że może mieć to związek z przeszłością, kiedy Valls był dyrektorem budzącego grozę więzienia Montjuic. Alicja, wraz z przydzielonym do tego dochodzenia, kapitanem policji ma kilka dni na odnalezienie ministra. W trakcie poszukiwań w jej ręce trafia należący do Vallsa siódmy tom serii „Labirynt duchów”. Książka ta doprowadzi Alicję do ukrytej w samym sercu Barcelony księgarni Sempere & Synowie. Czar tego miejsca sprawia, że jak przez mgłę powracają do niej obrazy z dzieciństwa. To, co odkryje, będzie śmiertelnym zagrożeniem dla niej i dla wszystkich, których kocha. Zafón ostatecznie zamyka swoją tetralogię o Cmentarzu Zapomnianych Książek. Po mistrzowsku rozsupłuje wszystkie splątane wątki wielopiętrowej intrygi i prowadzi czytelnika do emocjonującego finału. „Labirynt duchów” to jednocześnie hołd dla świata książek, sztuki snucia opowieści i magicznych powiązań między literaturą a życiem.

Tematy: , , , ,

Kategoria: fragmenty książek