Jak ujawniono tożsamość autorki „Klaudyny w szkole”. Przeczytaj fragment biografii „Colette”
Emancypantka, rewolucjonistka, chodząca własnymi ścieżkami trendsetterka i ulubienica paryskiej śmietanki towarzyskiej. Nazywana Wielką Damą francuskiej literatury. Kobieta, która odkryła Audrey Hepburn, obsadzając ją w głównej roli swojej słynnej sztuki „Gigi”. Niepoprawnej skandalistce literatura fin de siècle’u zawdzięcza bohaterki, które piją, palą, przeklinają i nie boją się mówić, co myślą. Wydawnictwo W.A.B. opublikowało nowe wydanie biografii jednej z najbardziej rozpoznawalnych francuskich pisarek, Sidonie-Gabrielle Colette. Książkę dostaniecie już w księgarniach, a poniżej przeczytacie fragment, który opisuje, jak doszło do ujawnienia tożsamości autorki debiutanckiej „Klaudyny w szkole”.
Ponieważ Simonis Empis odmówił wydania Klaudyny w szkole, Lucien Muhlfeld zaproponował rękopis Ollendorffowi. Dziesiątego stycznia 1900 roku przesłał Willy’emu pneumatyk oznaczony jako „poufny”, w którym donosił, że Pierre Valdagne, ekspert Ollendorffa i członek komitetu redakcyjnego, pozytywnie ocenił książkę. Twierdził ponadto, że opis miasteczka i szkoły z pewnością wzbudzi „głośne reakcje”, co jego zdaniem będzie sprzyjało sprzedaży. Muhlfeld sugerował Willy’emu następującą taktykę: powinien negocjować z Ollendorffem jak autor, który jest świadom, że jego książka „narobi hałasu”, a więc wymagać pierwszego wydania w nakładzie trzech tysięcy egzemplarzy, nie pięciuset, jak to było w zwyczaju, i dwunastu centymów za egzemplarz. „I niech pan nie idzie na żadne ustępstwa!” Kiedy wydawca przyjął tekst, Willy dorzucił przedmowę, którą jednak Valdagne i Ollendorff kazali mu usunąć. Po cóż ten wstęp mający „jedną ogromną wadę, daje
mianowicie do zrozumienia, że nie pan jest autorem tej książki […]?”. Willy nie zgodził się na usunięcie wstępu. W marcu Klaudyna w szkole ukazała się pod jego nazwiskiem, ze wstępem, w którym uprzedza się czytelnika, że chodzi o „pamiętnik młodej dziewczyny” i „prozę kobiecą”. Przez wiele tygodni powieść, która na początku XX wieku stała się jednym z największych bestsellerów, nie sprzedawała się wcale, choć w gazetach codziennych wymieniano ją wśród nowości miesiąca. Willy, który oczekiwał, że Ollendorff zrobi książce reklamę na łamach „Gil Blas”, czuł się zawiedziony, dziennik zaledwie sygnalizował ukazanie się tytułu. Colette zaczęła się niecierpliwić. Osiemnastego maja zwróciła się z prośbą o pomoc do Luciena Muhlfelda: „Pan, który ma posłuch u tych ludzi, niech im Pan przy okazji mówi i powtarza, że Klaudyna to dobra powieść […] bardzo dobra. Niedokładnie jest tak, jak mówię, ale mi to pomoże”. Willy poruszył wszystkie, także najdalsze kręgi swych przyjaciół, mieli oni informować o pojawieniu się powieści nawet w najskromniejszych tytułach prasowych. W maju opublikowano dwa artykuły, które wydatnie przyczyniły się do sukcesu Klaudyny. Charles Maurras, który znał Colette od czasów „La Cocarde”, zamieścił 5 maja w „La Revue encyclopédique” następujący tekst: „Willy chce nas przekonać, że stworzył portret […] panienki w dziewiczym stanie. Twierdzenie to jest pozornie prawdziwe. Z łatwością można by dać owej uczennicy jakieś trzydzieści wiosen, i to lekko licząc”. Na zakończenie artykułu dodał: „To efekt transwestyty”. Drugi poważny artykuł, który ukazał się w „Mercure de France”, podpisała Rachilde. Przed jego napisaniem wysłała do Colette list, w którym uprzedzała ją, że zamierza wskazać prawdziwego autora Klaudyny w szkole. Colette odpowiedziała nań błyskawicznie, wysyłając petit bleu, w którym błagała, żeby tego nie robić. „Względy rodzinne, konwenanse, znajomości i bla bla bla […]”. Biorąc pod uwagę pikantny charakter powieści i wyraźnie autobiograficzną formę opowiadania, można zrozumieć, że Colette pragnęła zachować anonimowość, szczególnie wobec rodziny Gauthier-Villarsów, ale też wobec Achille’a, którego się obawiała, i całej rodziny markiza de La Fare’a. Niezależnie od tego, jak dalece uzasadnione było jej pragnienie, by nie ujawniać swej tożsamości, w niedługim czasie cały literacki Paryż wiedział już o tym, że nie tylko jest autorką powieści, lecz także kryje się pod postacią głównej bohaterki i narratorki. Jules Renard, bywalec niedzielnych spotkań u pani Gauthier-Villars, zanotował w swoim Dzienniku: „Klaudyna jest olśniewającą istotą i Willy mają niebywały talent”. Franc-Nohain pisał, że „Willy nie ukrywał […] jak wielki był udział pani Colette Willy w ojcostwie – a może macierzyństwie – tej oburzającej, acz uroczej książki”. Jeśli zaś chodzi o Rachilde, którą poproszono o zachowanie tajemnicy, czego powodów – jako autorka Monsieur Vénus – nie potrafiła zrozumieć, dość szybko ujawniła prawdę. „Jako książka Willy’ego jest to niewątpliwie arcydzieło. Jako książka Klaudyny jest to najbardziej niesamowite dzieło, jakie kiedykolwiek mogło wyjść spod pióra debiutantki. Przyniesie ono swej autorce więcej niż sławę, przyniesie jej cierpienie […]”.
Klaudyna była teraz na ustach wszystkich, wyniki sprzedaży poszybowały w górę: czterdzieści tysięcy egzemplarzy w ciągu dwóch miesięcy, nakład większy niż skandalizującej Aphrodite Pierre’a Louysa. Należący do Obozu przeciwników Dreyfusa Jean Lorrain, nie kryjąc zadowolenia, napisał, że Klaudyna sprzedaje się lepiej niż Zola. Ukryta pod nazwiskiem „Willy” dwudziestosiedmioletnia Colette nareszcie została pisarką, nawet jeśli jej literacki status pozostawał niejasny. Prasa katolicka oskarżała autora o sianie zgorszenia; prasa republikańska o to, że jest przeciwnikiem laickiej szkoły. Willy skrupulatnie korzystał z prawa do odpowiedzi, dzięki czemu sprawa Klaudyny w szkole nie schodziła z pierwszych stron gazet. Spożytkował ten skandal po mistrzowsku.
Mimo tak jednoznacznie sformułowanego wstępu do Klaudyny w szkole nikt nie zwrócił uwagi na pewną postawę filozoficzną, stanowiącą zasadniczą kanwę historii. Klaudyna, „mała, świadoma osóbka”, nie została nauczona dobrych i złych zasad, ukształtowała się bowiem w środowisku, w którym nie istniały żadne wzorce, nie obowiązywała żadna zasada. O swym odkrywaniu seksualności opowiadała „z naiwnością właściwą Tahitance sprzed epoki misjonarzy”. Już w pierwszej książce wiele miejsca zajmują rozmyślania nad czystym i nieczystym. Od Klaudyny po Gigi, we wszystkich swych powieściach i nowelach Colette daje wyraz przekonaniu, że miłość stanowi oś ludzkiej wolności, dlatego też w poszukiwaniu nowego ładu niestrudzenie analizuje najrozmaitsze relacje między namiętnościami, mówiąc językiem fouriera: prawa przyciągania pasjonalnego. Jej dzieła charakteryzują się zadziwiającą spójnością myśli, która wynikała z nauczania matki, a w Saint-Sauveur tylko się umocniła. Zawsze, kiedy Colette poczuje, że ów bagaż intelektualny jest zagrożony, będzie się zwracać ku matce i ku wspomnieniom z dzieciństwa w rodzinnym miasteczku.
Claude Francis, Fernande Gontier „Colette. Biografia”
Tłumaczenie: Katarzyna Bartkiewicz
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 640
Opis: Gdyby Sidonie-Gabrielle Colette urodziła się sto lat później, niż to rzeczywiście miało miejsce, bez wątpienia przyćmiłaby wszystkie bohaterki kronik towarzyskich i kolorowej prasy. Skandal wydawał się jej sposobem na życie, odsuwał w cień jej literaturę. Starała się wychodzić poza reguły i przekraczać utarte wzorce zachowań. Liczne „przyjaźnie” homo- i heteroseksualne oraz na poły kazirodczy związek z pasierbem wydobyły Colette z uwierającego ją gorsetu stereotypów. Próbowała spełniać się w najróżniejszych rolach: pisarki, aktorki, tancerki, mima, dziennikarki i krytyczki teatralnej, ale też żony i matki. Claude Francis i Fernande Gontier podjęły próbę wskazania tego, co w jej życiu należy do legendy i tego, co naprawdę się wydarzyło. Z ich książki wyłania się postać dużo bardziej dwuznaczna, złożona, amoralna i z pewnością bardziej utalentowana niż ta, która stała się bohaterką legendy.
TweetKategoria: fragmenty książek