Intymny dziennik Joan Didion odnaleziony w teczce pisarki na dokumenty. Przeczytaj przed premierą fragment książki „Notatki dla Johna”

Po śmierci Joan Didion w 2021 roku w należącej do pisarki teczce na dokumenty znaleziono intymny dziennik, który zaczęła prowadzić pod koniec grudnia 1999 roku, po rozpoczęciu wizyt u psychiatry. Wszystkie notatki adresowała do swojego męża, Johna. W czasie, kiedy powstawały zapiski, rodzina Didion przechodziła ciężki okres. W dzienniku autorka „Roku magicznego myślenia” relacjonowała sesje psychiatryczne, podczas których poruszała takie osobiste tematy, jak alkoholizm, depresja i problemy w relacjach z bliskimi. Zapiski ukazały się w formie książki „Notatki dla Johna”, która trafi do polskich księgarń 29 października nakładem Wydawnictwa Relacja. Poniżej prezentujemy przedpremierowo wstęp i jeden z wpisów Didion z dziennika.
Wkrótce po śmierci Joan Didion w 2021 roku w małej, przenośnej teczce na dokumenty w pobliżu jej biurka znaleziono zbiór około 150 nieponumerowanych stron. Didion trzymała w tej teczce wiele różnych rzeczy (notatki portiera z tej nocy w 2003 roku, kiedy zmarł jej mąż, John Gregory Dunne; kopię przemówienia, które wygłosiła na ślubie swojej córki, Quintany; potwierdzenia rezerwacji z hotelu Bristol w Paryżu; listę gości na przyjęcia bożonarodzeniowe; hasła do komputera). Strony te składają się na coś w rodzaju dziennika, w którym Didion opisywała spotkania z psychiatrą, większość z 2000 roku. Sprawozdania te adresowano do Johna. To on występuje w manuskrypcie jako „ty”.
Te 150 stron przetrwało ewidentnie tylko w tym jednym egzemplarzu, który znajduje się obecnie w archiwum Didion/Dunne w New York Public Library. Archiwum to zostało umieszczone w bibliotece przez spadkobierców Didion, dzieci jej zmarłego brata. Nie nałożono żadnych ograniczeń dostępu.
Didion zaczęła spotykać się z psychiatrą Rogerem MacKinnonem 15 listopada 1999 roku. Odbyła z nim sześć sesji, po czym zaczęła spisywać sprawozdania dla Johna. Są to jej przemyślenia i refleksje dotyczące tych spotkań, z osobnym uwzględnieniem innych wybitnych psychiatrów. Dziennik kończy się trochę ponad rok po rozpoczęciu terapii. Zawiera on zapis sesji z MacKinnonem, w której uczestniczył John, z 7 czerwca 2000 roku, można więc założyć, że sprawozdania te nie miały na celu wyłącznie informowania go. Nie trzeba mu było mówić, co tego dnia omawiano. Był obecny.
Niektóre tematy znajdujące się w tym dzienniku pojawia ją się w „Błękitnych nocach”, ostatniej książce, którą napisała Didion, medytacji nad życiem jej córki. Didion zaczęła spotykać się z MacKinnonem, ponieważ Quintana powiedziała swojemu własnemu psychiatrze, że jej matka ma depresję i powinna z kimś porozmawiać. Uznał on, że relacja matki i córki jest źródłem problemów Quintany, których nie udawało mu się zbytnio rozwiązać. On i MacKinnon współpracowali ze sobą. Podczas kolejnych sesji terapeutycznych MacKinnon nakierowywał Didion na przemyślenia dotyczące relacji z rodzicami, starzenia się, strachu przed innymi, znaczenia pracy.
W komputerze Didion znajduje się list z marca 2001 roku do dawnej przyjaciółki z Kalifornii, w którym autorka opisuje ostatnie „kilka trudnych lat” z Quintaną. „Nawet ja chodzę do psychiatry”, pisze, „co stanowi niezwykłe doświadczenie i sprawiło, że jestem o wiele bardziej otwarta niż chyba kiedykolwiek wcześniej”.
(…)
19 stycznia 2000 r.
Powiedziałam, że wykonałam zadaną mi pracę domową. Kiedy Quintana przyszła na kolację w poniedziałek wieczorem, powiedziałam, „po trudnym weekendzie, o którym opowiem później”, wspomniałam w kuchni, że pokazałam doktorowi MacKinnonowi pewne notatki, które zrobiłam na temat mojej matki, a on zadał mi pytanie, o którym chciałam z nią porozmawiać. Potem pokazałam jej te notatki i powiedziałam, że pytanie doktora MacKinnona brzmiało, czy moim zdaniem brak zaufania mojej matki do grup, do potencjalnych celów innych ludzi, ma coś wspólnego z moim własnym oporem wobec Al-Anon, który wypłynął wcześniej. Powiedziałam, że w tym momencie ty (John) wszedłeś do kuchni i rozmowa trochę zboczyła z toru, ale potem Quintana powiedziała: „Poczekaj, chcę wrócić do tego, co mówiła mama”. Zaskakujące, ale kiedy przeformułowała moje pytanie, przetłumaczyła je tak: „Masz na myśli, czy twój opór wobec Al-Anon ma coś wspólnego z moim oporem wobec AA?”.
„Doskonale”, powiedział MacKinnon. „Wszyscy dostają szóstki. Co odpowiedziałaś?”
Powiedziałam, że odparłam, iż chyba to właśnie miałam na myśli, tak. Odpowiedziała na to – powiedziała, że tak, być może. Powiedziała, że ostatnio czuje opór wobec AA – podejrzewała, że czuła niesmak z powodu Molly, swojej sponsorki, ale zrozumiała, że jej tego brakuje, i nawet planowała iść na spotkanie następnego wieczoru.
„Znajdź nowego sponsora”, powiedział dr MacKinnon.
Powiedziałam, że to właśnie powiedziałeś i że przez minutę czy dwie rozmawialiśmy z Quintaną o „sponsorach”, a potem ona znowu sprowadziła rozmowę na moje pierwotne pytanie. O co tak naprawdę pytałam, chciała wiedzieć.
Powiedziałam, że chyba chciałam zapytać, czy jej zdaniem pomogłoby jej, gdybym chodziła do Al-Anon.
Tak, powiedziała, chyba by pomogło. Powiedziałam, że w takim razie pójdę i naprawdę wraz z tobą planowaliśmy iść na spotkanie w weekend.
To bardzo pozytywne, powiedział dr MacKinnon. Bardzo dobrze. „Przejdźmy dalej. Powiedziałaś, że twój mąż dołączył do rozmowy. Przypomina mi to coś, o czym rozmawiał ze mną dr Kass”. Zdaniem doktora Kassa – „i pamiętaj, że to jest moje sprawozdanie o tym, co doktor Kass sądzi, że Quintana mu mówi, jest więc kilka poziomów wypaczeń lub potencjalnych błędów” – „Quintana ma silne poczucie, że kiedy ma do czynienia z tobą i twoim mężem, ma do czynienia z jedną osobą, że żadne z was, w szczególności ty, nie zajmie niezależnego stanowiska, że bronicie przed nią siebie nawzajem”.
Powiedziałam, że myślałam, iż tak właśnie rodzice powinni prezentować się dzieciom. Powiedziałam też, że wręcz przeciwnie, jak już mu przelotnie wspominałam w innym kontekście, przez lata często miałam poczucie, że w pewien sposób stoję między wami dwojgiem, występując pojednawczo wobec każdego z was, zapobiegając konfrontacji.
Powiedział, że pamięta, jak o tym mówiłam, i że wspomniał o tym doktorowi Kassowi, co go zaskoczyło.
Powiedziałam, że prawdą na pewno jest jedno: tylko raz, o ile pamiętam, rozzłościłam się na ciebie w obecności Quintany, a ona zareagowała takim strachem, że na zawsze mnie do tego zniechęciła. Był to ten słynny incydent z jajecznicą, po którym, kiedy byłam z nią pod prysznicem, próbując umyć jej włosy i powstrzymać krzyki „Nienawidzę go”, powiedziałam: nie będziemy już z nim mieszkać, pojedziemy rano do Sacramento, a potem wymyślę, co dalej robić. Na co ona zaczęła szlochać „nie możesz, nie możesz, co powie tata, co zrobi tata, proszę, nie pojadę z tobą, nie możesz jechać” itd.
Źle ją zrozumiałaś, powiedział dr MacKinnon. Nie chciała go stracić, chciała tylko bezpiecznie wyrazić swoją złość.
P: A ja jej nie pozwoliłam? Sprawiłam, że poczuła się zagrożona? Czy ten schemat to jeden z powodów, dlaczego ma problemy z wyrażaniem złości?
Powiedział, że Quintana ma najwyraźniej wrażenie, iż nie może odbyć niezależnej rozmowy z żadnym z nas, że drugie jest zawsze obecne. Powiedziałam, że tak właśnie żyjemy, że zawsze jesteśmy razem. „Myślę, że musisz znaleźć trochę czasu sam na sam z córką”, powiedział. „Pojedźcie na jakąś wycieczkę”. Powiedziałam, że ty byłeś z nią na takiej wycieczce kilka lat temu, w Monument Valley, i uznałeś to za tak satysfakcjonujące, że od tamtej pory zachęcałeś mnie, żebym też to zrobiła, ale nie udało nam się zgrać harmonogramów. „Musisz dostosować się do jej harmonogramu”, powiedział. „Po prostu to zrób”.
Powiedziałam, że może dobrze by było, gdybyśmy pojechały we dwie na wesele Lori* – że planowaliśmy jechać we trójkę, ale jest to dość bliska czasowo, naturalna okazja, żebyśmy pojechały same. „Świetnie, zostańcie kilka dni, niech zawiezie cię do Big Sur, gdziekolwiek będziecie miały ochotę, pospacerujcie po plaży, zaczniecie rozmawiać, a ona nie będzie miała wrażenia, że to wymuszone, moim zdaniem zobaczysz, to będzie wielka korzyść z tej małej wycieczki, na którą w ogóle nie chciałaś jechać”. Powiedziałam, że ty możesz mieć poczucie, iż twoja nieobecność zostanie dostrzeżona przez moją rodzinę. „Ty, twój mąż i Quintana macie teraz większe problemy niż to, co twoja rodzina może pomyśleć albo nie pomyśleć i o czym prawdopodobnie nie pomyśli”.
Powiedziałam, że był to trudny weekend dla ciebie, dla mnie, dla niej. Opowiedziałam narrację Nicka**, z maila, przez telefon w czwartek, telefon w sobotę, a potem jako takie rozstrzygnięcie podczas kolacji w poniedziałkowy wieczór.
„To było najtrudniejsze dla twojego męża”, powiedział. „Mówił sobie, że może zaufać bratu, zorientował się, że się mylił, popełnił błąd i przez to poczuł się okropnie, okropnie winny”.
Poczuł się też wściekły, powiedziałam.
„Był wściekły, ponieważ czuł się winny. Warto o tym pamiętać. Rodzice dzieci mających trudności emocjonalne zwykle czują się winni, beznadziejni – co zrobili źle, co mogliby zrobić inaczej, gdzie się wszystko popsuło – i czasem okazują to, złoszcząc się. Kiedy ludzie się złoszczą, tracą panowanie nad sobą, zwykle czują się winni, wściekli na samych siebie, powinni byli wiedzieć lepiej i tak dalej”.
Oczywiście, powiedziałam. Tak czy inaczej, w porze kolacji w poniedziałkowy wieczór sytuacja została mniej więcej opanowana. Wszyscy powiedzieli, co mieli do powiedzenia, co nasza trójka nie zawsze robi.
„Stajesz się o wiele bardziej otwarta. Myślę, że w miarę jak ty się otwierasz, orientujesz się, że otaczający cię ludzie też są bardziej otwarci. Rozmawiasz ze mną, rozmawiasz z mężem, rozmawiasz z córką – bardzo często w takich sytuacjach cała rodzina przechodzi terapię przez pośrednika”.
Powiedziałam, że całe to doświadczenie – od lipca – bardzo wiele nauczyło nas oboje. „Oczywiście, że tak”, powiedział, „a nauka boli, nauka bywa bardzo bolesna, trzeba poruszać tematy, o których wolimy zapomnieć. Jeśli stanie się to dla twojego męża zbyt bolesne, albo dr Kass, albo ja możemy polecić kogoś, z kim mógłby porozmawiać tak, jak my tu rozmawiamy”.
Powiedziałam, że koleżanka wspomniała o tym w niedzielę przy kolacji, a ty powiedziałeś jak zawsze: „Jestem katolikiem, my mamy spowiedź”. A ona na to: „Kiedy ostatni raz byłeś u spowiedzi?”. Niezmiernie to doktora MacKinnona rozbawiło. Roześmiał się i powiedział, że mógłby nawet polecić katolickiego księdza psychiatrę, jezuitę, szkolił go, ksiądz ma parafię na Manhattanie, gabinet przy Piątej Alei, a w tym roku zostanie przewodniczącym Lotos Club, spełnia więc wszystkie wymogi (wciąż ze śmiechem), wystarczy, że twój mąż powie słowo. „Raz, kiedy był rezydentem, przeprowadzał pokazowy wywiad z pacjentem w depresji, zrobił to w pięć minut, potraktował wywiad tak, jakby przyjmował spowiedź, i zadziałało. Wyobrażasz sobie zazdrość innych rezydentów, on miał tę magię, a oni nie”.
Powiedziałam, że czasami myślę, że abyśmy obydwoje poczuli się świetnie, wystarczy rozmowa albo kolacja z Quintaną, kiedy jest w dobrej formie. „To też coś, o czym wspominał dr Kass”, powiedział. „Mówi, że Quintana najwyraźniej czuje intensywną presję od was obydwojga, razem, żeby przychodziła do domu, na kolację, żeby była obecna”.
Powiedziałam, że dr Kass wspominał nam o tym i od tamtej pory próbowaliśmy nie naciskać, żeby Quintana przychodziła na kolację. Do tego stopnia, że nawet kiedy czwórka jej kuzynostwa miała przyjść na kolację w sobotę wieczorem, czułam się trochę niekomfortowo, żeby ją zaprosić. I nie zaprosiliśmy jej. Kuzyn to zrobił. „Wciąż czuje presję”, powiedział.
„Jak możemy nie chcieć jej widywać”, powiedziałam. „Martwimy się o nią. Będziemy wiedzieli, czy jest bezpieczna, tylko jeśli będziemy w kontakcie”.
Musicie zmniejszyć zaangażowanie, powiedział. Nie martw się. Jesteś na dobrej drodze.
(…)
_
Przypisy:
* Siostrzenica Didion.
** Dominick („Nick”) Dunne był starszym bratem Johna. Przez wiele lat mieli trudną, czasami wrogą relację.
Joan Didion „Notatki dla Johna”
Tłumaczenie: Jowita Maksymowicz-Hamann
Wydawnictwo: Relacja
Liczba stron: 256
Opis: Nigdy wcześniej niewydane zapiski jednej z najwybitniejszych amerykańskich pisarek. Zbiór osobistych notatek z sesji terapeutycznych odnaleziony po śmierci Didion w 2021 roku i opublikowany w 2025 roku za zgodą jej spadkobierców. Nadzwyczajny dziennik autorki „Roku magicznego myślenia” i „Białego albumu”.
Joan Didion zaczęła chodzić do psychiatry, ponieważ, jak pisała do przyjaciółki, jej rodzina miała „kilka trudnych lat”. To był listopad 1999 roku. Wszystkie sesje opisywała w dzienniku, który prowadziła dla swojego męża, Johna Gregory’ego Dunne’a. Przez kilka miesięcy Didion skrupulatnie rejestrowała rozmowy z psychiatrą. Początkowe sesje skupiały się na alkoholizmie, adopcji, depresji, lęku, poczuciu winy i rozdzierających serce zawiłościach jej relacji z córką, Quintaną. Tematy ewoluowały, obejmując jej pracę, którą trudno jej było utrzymać przez dłuższy czas. Pojawiły się też odniesienia do jej dzieciństwa – nieporozumień i braku komunikacji z matką i ojcem, jej wczesnej tendencji do przewidywania katastrof – i kwestia spuścizny, lub, jak to ujęła, „ile to było warte”. Analiza miała trwać ponad dekadę.
Dziennik Didion został napisany z wyjątkową przenikliwością, precyzją i elegancją, które charakteryzują wszystkie jej teksty. To bezprecedensowo intymna relacja, która ujawnia nieznane dotąd strony jej osobowości, ale głos jest niewątpliwie jej własny – pełen pytań, odważny i jasny w obliczu bolesnej podróży.
fot. „Joan Didion: Wszystko w rozpadzie”/Netflix
Kategoria: fragmenty książek















