Fragment powieści „Tajemnice Rutherford Park” Elizabeth Cooke
Prezentujemy fragment powieści „Tajemnice Rutherford Park” autorstwa Elizabeth Cooke. Rozgrywająca się w przededniu I wojny światowej historia pewnej arystokratycznej dynastii angielskiej ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy. Booklips.pl jest patronem medialnym wydania.
Rozległo się pukanie do drzwi. Amelie pospieszyła otworzyć. Octavia wiedziała kto to. Trzy donośne, zdecydowane stuknięcia nie pozostawiały żadnych wątpliwości.
? Jaśnie panie ? wymamrotała pokojówka, otwierając drzwi przed mężem Octavii.
W obitym żółto-białą tkaniną sanktuarium Octavii William Cavendish wyglądał jak zawsze nie na miejscu. Podszedł sztywno do żony i złożył na jej policzku suchy, oszczędny pocałunek.
Pachniał mydłem do golenia i ? gdzieś w tle ? psem. Jego spaniel Heggarty sypiał w jego pokoju. Apartament Williama urządzono znacznie bardziej spartańsko niż jej sypialnię i Octavia rzadko przekraczała jego próg. Pomalowany na niebiesko, skąpo i prosto umeblowany, wyglądał na uderzająco męski. Ściany zdobiły tylko obrazy przedstawiające sceny myśliwskie oraz kosztowne płótno Landseera, według Williama zdecydowanie zbyt sentymentalne, ale i tak je kupił. William nachylił się teraz ku żonie, lecz sprawiał wrażenie, jakby nie chciało mu się zginać pleców.
Był wysoki i barczysty.
? Schodzisz na śniadanie? ? zapytał.
Uniosła brew.
? Przyszedłeś specjalnie, by mnie o to zapytać? Najdroższy, jakież to romantyczne.
William nie uśmiechnął się w odpowiedzi. Ledwie dostrzegalnym spojrzeniem zaznaczył, że uważa obecność Amelie za niepożądaną.
? Zostaw nas samych ? rzuciła Octavia. Pokojówka zniknęła, zabierając ze sobą tacę z nietkniętą herbatą i zamykając drzwi sypialni.
? Źle się czujesz?
? Nie, bynajmniej ? zaprzeczyła. ? Czemu pytasz?
Wydął wargi i zakołysał się na piętach. Był od niej o dwadzieścia lat starszy. Czasem, gdy tak stał z rękami założonymi za plecami, przypominał jej ojca, który za chwilę mógł wybuchnąć gniewem.
? Cooper mi mówił, że rano byłaś na dole ? wyjaśnił.
Cooper, jego kamerdyner.
? Cooper? ? powtórzyła rozbawiona. ? A dlaczego miałoby to interesować Coopera?
William pozwolił, by jej łagodny żart zawisł na chwilę w powietrzu.
? Coopera to nie interesuje ? odparł ? ale pani Jocelyn mu powiedziała.
Octavia westchnęła.
? Boże, jak oni plotkują.
? Octavia ? upomniał ją William. ? Widziała cię pokojówka. Zresztą sama z nią rozmawiałaś.
Machnęła lekceważąco ręką, jakby chciała, by dał spokój tym dochodzeniom.
? Spodziewam się, że to koniec świata.
? Co ty sobie myślałaś?
Spojrzała mu w oczy.
? Dziękuję. Uznałeś właśnie, że w ogóle myślałam ? mruknęła z uśmiechem. ? Chciałam tylko popatrzeć na drzewo.
? Popatrzeć na drzewo? Po co?
Przez chwilę zastanawiała się, czy powinna zdradzić, że poczuła dziecinny impuls, by wyjść i przebiec się po śniegu, ale zrezygnowała.
? Nie mam pojęcia ? odparła w końcu. ? Po prostu wcześnie się obudziłam.
? Wprawiłaś służbę w konsternację ? oznajmił.
? Niezmiernie mi przykro.
Przez chwilę patrzył na nią, potrząsając głową. Czasem specjalnie wprawiała go w zakłopotanie. Myślała sobie, że to mu dobrze zrobi. Poza tym gdzieś głęboko, daleko w jej duszy wciąż tliło się nikłe światełko. Poczucie humoru. Coś, czego nie udało się zdusić ani jemu, ani temu brutalowi jej ojcu.
? W takim razie zobaczymy się na lunchu ? powiedział, odwracając się. ? Jadę po Hélene de Montfort.
? Nie zapomniałam. ? Odwróciła się do lustra i skrzywiła się na samą myśl.
Było jeszcze ciemno, kiedy Emily Maitland przystąpiła do pracy. Jej dzień zaczynał się o piątej trzydzieści, a więc zimą na długo przed świtem. Obudziła się jak co dzień skostniała z zimna w swym metalowym łóżku, w pokoiku na ostatnim piętrze, który dzieliła z dwiema innymi pokojówkami ? Cynthią i Mary. W ciemności naciągnęła bieliznę, po omacku, z zamkniętymi oczami zapięła długą granatową wełnianą sukienkę i zawiązała w pasie biały płócienny fartuszek. W pokoju na poddaszu było lodowato, nawet jej myjka przymarzła do miski z wodą. Emily przebiła palcem cienką warstewkę lodu w dzbanku i rozsmarowała sobie po twarzy parę kropli. To musiało wystarczyć.
Od dwóch miesięcy zawsze wstawała pierwsza. Ubierała się szybko. Czasem zdarzały się jej zawroty głowy ? przytrzymywała się wtedy nocnej szafki. Nie miała pojęcia, jak czuje się człowiek pijany, ale teraz myślała, że na pewno jakoś podobnie. Odkryła, że aby zwalczyć to uczucie, trzeba uszczypnąć się w szyję tuż nad obojczykiem. Pomagało. Widziała, jak jej matka tak robiła.
? Wstawajcie ? szepnęła do koleżanek. Cynthia, jak zawsze niezadowolona, odepchnęła rękę Emily, która spoczęła na jej ramieniu.
? Mary ? ponagliła Emily, ale Mary już nie spała. Poruszając się jak automat, zwijała włosy i spinała je pod czepkiem.
? Zamarznę na śmierć po tej stronie ? narzekała. ? Cyn, dzisiaj ty tu śpisz. Jesteś gruba jak beka, sadło cię ogrzeje. ? Odwróciła się do Emily. Jej twarz w mroku była tylko jasną, zamazaną plamą. ? Czemu tu jest tak cholernie zimno? ? zapytała.
? Chyba śnieg spadł ? odpowiedziała Emily, po czym po ciemku doszła do okna i uchyliła lichą zasłonę. ? Bo światło jest jakieś inne. ? Wyjrzała. Śnieg leżał na dachu z ołowianej blachy i na finezyjnych spiralach kominów, jaśniejących w półmroku.
? Nic dziwnego ? mruknęła Mary, naciągając wyjęte spod poduszki wełniane pończochy, by nie stawiać stóp na lodowatej podłodze. ? Do jasnej cholery, nic dziwnego.
? Bo panna Dodd cię usłyszy ? ostrzegła ją Emily, która stała już z ręką na klamce.
? Wszystko mi jedno ? odszepnęła Mary. ? Ma drzwi obite filcem. U niej jest o wiele cieplej niż u nas. Jeszcze trochę, a rzucę tę robotę i wrócę do domu.
Wszystkie wiedziały jednak, że to niemożliwe. Mary musiała zarobić swoje czternaście funtów rocznie, żeby wysłać je ojcu. Nie mogła sobie pozwolić, by zarządzająca pokojówkami panna Dodd zwolniła ją za niewłaściwe słownictwo, a wystarczyło jedno zuchwałe słowo, by to zrobiła. Emily słyszała, jak Mary klnie w poduszkę, ale na dole zachowywała się jak wszyscy: z lekko pochyloną głową i spuszczonym wzrokiem, w całkowitym milczeniu, na kolanach czyściła dywany lub szorowała ruszt w kominku. Na pierwsze piętro schodziło się po wąskich schodach. Tam zaczynał się korytarz prowadzący do schodów dla służby na drugim końcu domu. Dokładnie poniżej znajdowała się sypialnia jaśnie pana. Dziewczęta musiały nauczyć się szczególnie lekko stąpać po drewnianej podłodze, tak by pan nie słyszał ani jednego słowa, ani nawet echa kroku. Najważniejszym zadaniem pokojówki jest pozostać niezauważoną ? być widmem, które co rano roznosi węgiel po sypialniach. Zjawą bez ciała i oddechu. Do chwili, kiedy ręka nie dotknie jej szyi, dopóki nie pogłaska ramienia wystającego spod podwiniętego rękawa sukni.
Na klatce schodowej dla służby Emily zacisnęła oczy, marszcząc przy tym twarz. W tym miejscu tydzień temu ochmistrzyni przyłapała ją na płaczu ? nadbiegła po schodach, zanim Emily zdołała doprowadzić się do porządku.
? Co się z tobą dzieje? ? wykrzyknęła ostro pani Jocelyn. ? Zejdź z drogi!
Emily zrobiła, co jej kazano. Tak czy inaczej, czuła się dziwnie. Zapomniała już, jak to w ogóle jest ? płakać. Płacz został wyparty przez wstyd i przerażenie. W tych nieszczęsnych chwilach stawała z suchymi oczami i spieczonymi ustami, wpatrując się w przyszłość, daleko poza swój obecny smutek. Zabrał jej serce, myślała sobie. Zabrał i połamał tak, że ledwie biło, odmierzając czas niczym zepsuty zegar. Jak najszybciej ruszyła do piwnic i koło kuchni natknęła się na Alfreda Whitleya.
? Daj węgiel ? syknęła do niego i wyrwała mu wiadro.
Potem pożałowała, że zachowała się wobec niego niegrzecznie. Alfred był głupi, ale miły. Jego usta wydawały się za duże. Miał szczerą, mało inteligentną twarz i wiecznie kapało mu z nosa, który wycierał w rękaw. ? Nasz Alfred jest jak deszczowy weekend ? mówił John Gray, zarządca majątku. ? Nie ma się czemu dziwić, pochodzi ze wsi. Rozumu tam nie hodują. Za to gnoju dużo. Mimo wszystko szkoda tego Alfreda. Biedny Alfie. Można mu tylko współczuć. Niespełna trzynaście lat, a robi najgorszą robotę, jest chłopakiem do wszystkiego. Z drugiej strony, kiedy się na niego patrzy, to można sądzić, że nic sobie z tego nie robi. Deszcz nie deszcz, a on na podwórzu, włosy przylepione do czoła, i ciągle tylko rąbie drewno na opał. Reszta służby pilnuje, by zarządzający męską częścią służby pan Bradfield nie zobaczył nigdy Alfi’ego w najgorszym stanie ? kiedy wykończony, ubłocony i mokry siedzi na tylnych schodkach z kubkiem kakao. Pan Bradfield bez wahania zegnałby go stamtąd kopniakiem. Bo pan Bradfield lubi, kiedy schodki są czyste i zamiecione.
Emily przemknęła teraz przy drzwiach do pokoju pana Bradfielda. Widziała, że pali się u niego oliwna lampa ? w drzwiach była szybka. Pospieszyła dalej z dostawą węgla. Weszła po drugich schodach i pchnęła obite grubym zielonym suknem drzwi. Schody wyprowadziły ją do południowego skrzydła. Znalazła się obok gabinetu jaśnie pana, archiwum i biblioteki. Nie lubiła tych pomieszczeń ? nie tyle samego gabinetu, który był raczej przyjemnym, niewielkim pokojem z pięknym biurkiem i małym kominkiem ? rozpaliła w nim w pierwszej kolejności ? ile przede wszystkim archiwum pełnego rzymskich pamiątek należących niegdyś do ojca lorda Williama. Należało tu odkurzać wszystkie półki, pełne poplamionych ptaszków i alabastrowych kotów, małych rzeźb i doniczek, kości wykopanych na Beddersley Hill, gdzie, jak mówiono, pochowani byli starożytni królowie. Dziwne, zabawne przedmioty. Od samego patrzenia przechodziły ją ciarki. Nienawidziła zwłaszcza dwóch wydłużonych figurek kotów strzegących obu stron drzwi. Upewniwszy się, że ogień chwycił, przysunęła osłonę kominka i wróciła do holu.
(…)
Elizabeth Cooke „Tajemnice Rutherford Park”
Tłumaczenie: Katarzyna Rosłan
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 368
Opis: Lady Octavia Cavendish żyje jak w złotej klatce. Fortuna, którą wniosła w posagu, pozwoliła jej mężowi, Williamowi, odnowić oblicze majątku, on sam czuje się jednak uwiązany przez zobowiązania i tytuł szlachecki. Od syna Cavendishów, Harry?ego, oczekuje się, że pójdzie w ślady ojca, ale chłopak żyje swoimi marzeniami: chce zostać pilotem. Tymczasem w pomieszczeniach dla służby pokojówka Emily skrywa tajemnicę, która może okryć ród Cavendishów hańbą. W wigilię Bożego Narodzenia 1913 roku Octavia przyłapuje męża w niedwuznacznej sytuacji z jego okrytą sławą skandalistki piękną kuzynką. Chwilę później Emily wymyka się z domu, by wyjawić światu swój sekret. Na horyzoncie zbierają się czarne chmury, nadciąga wojna, a w Rutherford Park pulsują skrajne emocje?
TweetKategoria: fragmenty książek