Fragment drugiego tomu „Dochodzenia” Davida Hewsona

5 listopada 2013

Dochodzenie 2 - fragment
Prezentujemy fragment drugiego tomu kryminalnej trylogii Davida Hewsona „Dochodzenie”. Powieść ukazała się nakładem wydawnictwa Marginesy pod patronatem Booklips.pl.

C z w a r t e k _
3 listopada_
2 3 . 4 2 _

Trzydzieści dziewięć schodów prowadziło z ruchliwej drogi Tuborgvej do Mindelunden, z jej cichymi grobami i niezmiennie gorzkimi wspomnieniami. Lennart Brix, szef Wydziału Zabójstw kopenhaskiej policji, czuł się, jakby przez większość życia pokonywał tę drogę.

Pod łukiem wejściowym, chroniącym przed marznącym deszczem, mimowolnie wspomniał tamtą pierwszą wizytę sprzed niemal pięćdziesięciu lat. Pięcioletni chłopiec ściskający rękę ojca nawet sobie nie wyobrażał, co zaraz zobaczy.

Śmierć była dziecku równie daleka, jak koszmar senny albo bajka. Ale tu, w tym odludnym parku w Osterbro, uwięzionym pomiędzy ruchem ulicznym a linią kolejową, leżała przyczajona niczym zgłodniałe widmo, kryjąc się w cieniach za nagrobkami i posągami, szepcząc nazwiska wycięte w zimnych kamiennych tabliczkach wmurowanych w ścianę.

Brix, wysoki i poważny mężczyzna, daleki od snucia fantazji i uleganiu iluzji, wytarł twarz rękawem płaszcza. Za nim odprawiano znajomy rytuał Wydziału Zabójstw. Funkcjonariusze w czarnych mundurach stąpali ciężkimi krokami po betonowych ścieżkach, niosąc lampy i pozostały sprzęt niczym ekipa techniczna przygotowująca przedstawienie. Trzaski krótkofalówek niosły się w powietrzu. Mężczyźni zadawali przewidywalne pytania, na które on z krótkim machnięciem ręki udzielał przewidywalnych odpowiedzi.

Mindelunden.

Natrętne wspomnienie, dręczący strach, który od tego czasu nigdy go nie opuścił.

? Szefie?

Madsen. Dobry gliniarz. Niezbyt bystry, ale młody i pełen zapału.

? Gdzie ona jest? ? spytał Brix.

? W najgorszym miejscu. Chce pan…?

Brix ruszył w górę, dotarł do schodów, wyszedł na wietrzną ciemną noc. Długa linia płyt pamiątkowych po jego lewej stronie zdawała się ciągnąć w nieskończoność, jedno nazwisko po drugim, sto pięćdziesiąt jeden, garstka partyzantów zamordowanych w czasie pięcioletniej okupacji nazistowskiej. Było ich o wiele więcej, jak powiedział jego ojciec w tamten słoneczny dzień, 5 maja, pół wieku temu, gdy w każdym domu i mieszkaniu zapalano w oknie świeczkę dla upamiętnienia tych, którzy zginęli.

Przed oczyma Brixa znowu stanął tamten zimny, spokojny poranek. Z czapką w ręku mały Lennart szedł do posągu kobiety trzymającej martwego syna, chociaż widział niewiele oprócz grobów na przodzie, rząd za rzędem ciągnących się równych kamiennych mogił, każda z pamiątkowym wazonem, wszystkie pięknie utrzymane. I tak będzie zawsze, zapowiadał jego ojciec.

Tamtego dnia dziecko, którym był wówczas Lennart Brix, odbyło pierwsze spotkanie z mrocznym potworem zwanym śmiertelnością i zrozumiało, że jego szara, wieczna obecność nigdy go już nie opuści. Śmierć ciągle tu była ? w niewidzących kamiennych oczach kobiety tulącej utraconego syna. W nazwiskach wyciętych w marmurowych płytach. Czaiła się jak dzikie zwierzę, kuląc się w cieniach lasku za uporządkowanymi, równymi grobami, czekając na sposobność, by uciec w miasto.

? Szefie?

Madsen się niecierpliwił. Miał prawo. Lennart Brix wiedział, gdzie jest najgorsze miejsce, i po tych wszystkich latach w Wydziale Zabójstw i tak nie chciał go zobaczyć.

? Mamy męża. Wóz patrolowy zatrzymał go w samochodzie na moście do Malmö. Jest cały zakrwawiony. Bełkocze jak szaleniec.

Naziści zajęli Mindelunden wraz z sąsiednimi koszarami Ryvangen w 1943 roku, gdy zacieśnili kontrolę nad Kopenhagą. W budynkach wojskowych po drugiej stronie linii kolejowej ustanowili centrum dowodzenia. Tu, na płaskim terenie wykorzystywanym do parad i ćwiczeń wojskowych, prowadzili schwytanych partyzantów na strzelnicę i tam ich mordowali.

Madsen potupywał na bruku i chuchał na ręce.

? To pewnie oznacza, że połowę roboty mamy za sobą.

Brix tylko na niego spojrzał.

? Mąż ? powtórzył młody funkcjonariusz, wyraźnie zniecierpliwiony. ? Jest cały we krwi.

Dwa lata temu, kiedy na poły nieświadomie zbliżali się do rozwodu, Brix oprowadził po Mindelunden swoją żonę. Tym samym podjął daremny wysiłek, by zainteresować ją swoim miastem rodzinnym i powstrzymać przed ostatecznym wyjazdem. Pochodziła z Londynu, nigdy do końca nie pojęła więc kontekstu tego miejsca. Żeby to zrozumieć, trzeba być Duńczykiem, obowiązkowo przyprowadzonym tu w dzieciństwie przez rodzica poważnie traktującego wydarzenia z przeszłości.

Anglicy znali oblicze wojny, ale z natury okupacji naiwnie nie zdawali sobie sprawy, co było niebezpieczne. Dla nich, a także dla Amerykanów, konflikty zbrojne rozgrywały się w innych miejscach, wybuchały jak dalekie ognie, następnie je tłumiono i pod postacią popiołów i prochów zostawały na obcej ziemi. Dla Duńczyków okupacja była czymś innym, a Brix nie umiał tej inności wyjaśnić. Walczyli najlepiej, jak umieli, kiedy Niemcy wkroczyli do Jutlandii w 1940 roku. Potem na jakiś czas spokojnie się poddali w zamian za namiastkę normalności, pozornej niepodległości w rozdartej wojną Europie, okrutnej scenerii, gdzie władza nazistów wydawała się przesądzona.

Zanim zaczęli znikać Żydzi, a śmiałe grupy partyzantów niepokoić sumienia, zmieniło się nastawienie ludności. Niektórzy walczyli, płacąc najwyższą cenę, torturowani w celach Politigarden ? kwatery głównej policji, gdzie Brix teraz pracował ? potem przewożeni do Mindelunden, przywiązywani do słupów na tle trawiastego szańca, gdzie nigdy nie miały stanąć żywe cele.

Ciągle słyszał, jak ojciec opisuje scenę z maja 1945 roku, kiedy nadeszło wyzwolenie. W tych ostatnich miesiącach Niemcom śpieszno było wymordować jak najwięcej więźniów. Skatowane, gnijące ciała leżały półzagrzebane na nagich polach, porzucone w pośpiechu.

Nie umarli lekką śmiercią, a i doświadczenie okupacji nie chciało odejść w niepamięć. Pozostał gniew, żal i skrywane poczucie wstydu. Jako dziecko drżące przed tymi trzema słupami, zachowanymi w charakterze pomników przed trawiastą ścianą strzelnicy, Lennart Brix zastanawiał się, czy on miałby tyle odwagi. Czy może odwróciłby się plecami i żył jak gdyby nigdy nic?

To pytanie na pewno zadawali sobie wszyscy, którzy nadeszli później. Rzadko jednak na głos.

Szczekanie psa wyrwało Brixa z zamyślenia. Zerknął na techników w białych kombinezonach i czepkach, którzy maszerowali z ponurymi twarzami między rzędami grobów w stronę miejsca, gdzie zbierała się reszta zespołu.

Pomyślał, że może tamta chwila przed pięćdziesięciu laty namaściła go na detektywa. Kogoś, kto szukał przyczyn tam, gdzie z pozoru nie istniały.

? Szefie?

Twarz Madsena jaśniała chorobliwym zapałem, którego oczekiwał od swoich ludzi. Musieli czuć głód, potrzebę pościgu. Detektywi byli myśliwymi, wszyscy. Niektórzy lepszymi od innych, chociaż najlepsza policjantka, z jaką kiedykolwiek się zetknął, teraz marnowała życie i swoje zdolności w mundurze pogranicznika w zapadłej dziurze na Zelandii.

Brix nie odpowiedział. Ruszył przed siebie, wiedząc, że musi stawić temu czoło.

Płaski prostokąt trawy, zdeptany i ubłocony przez policyjne buty, z trzech stron otoczony był ścianami.

Reflektory świeciły tak mocno, że można było odnieść wrażenie, że to księżyc w pełni jaśnieje nad ich głowami. Poza ich zasięgiem światła grupy funkcjonariuszy cierpliwie przeszukiwały teren, wysoko unosząc latarki.

Przed nimi stały trzy sękate słupy ? repliki oryginałów, które obecnie znajdowały się w niewielkim muzeum Ruchu Oporu w mieście, Frihedsmuseet. Kobietę przywiązano do środkowego, z rękoma na plecach, ciężką liną przepasując jej pierś. Blond włosy przesiąkły deszczem i krwią. Z głową zwieszoną, podbródkiem na piersi, wyglądała, jakby przycupnęła niezgrabnie na kolanach. Ziejąca rana na jej szyi jak chory drugi uśmiech. Miała na sobie niebieski szlafrok pocięty miejscami aż do pasa, a tam, gdzie trafiło oszalałe ostrze, wyzierało poranione ciało. Jej twarz była posiniaczona i brudna. Krew z nosa zaschła wokół ust niczym makijaż tragicznego klowna.

? Kilkanaście ran na szyi i klatce piersiowej ? referował Madsen.

? Nie zabito jej tutaj. Zadzwonił do nas mąż i powiedział, że wszedł do domu i stwierdził, że wszędzie jest pełno krwi. I ani śladu żony. Potem odjechał samochodem.

Przysunął się, by popatrzeć z bliska.

? A więc tak wyglądają zbrodnie namiętności.

Pies wpadł w szał.

? Czy ktoś może uciszyć to zwierzę? ? spytał Brix.

? Szefie?

? Zabierzcie męża na przesłuchanie. Zobaczymy, co ma do powiedzenia.

Madsen zaszurał nogami.

? Chyba nie jest pan przekonany.

? Ona jest prawniczką. On też. Zgadza się?

? Tak.

Brix wpatrywał się w poszarpane, pogruchotane ciało pod słupem.

? Tutaj? ? Pokręcił głową. ? Akurat tutaj? To nie ma sensu.

? W ogóle zabijanie ludzi nie ma sensu, prawda?

Właśnie że ma, pomyślał Brix. Czasami. Na tym właśnie polegała robota detektywa. By wśród kości i krwi dojrzeć logikę.

Myśl o utraconej funkcjonariuszce Sarah Lund nie dawała mu spokoju. Że tak trwoni swój czas w Gedser. Zastanawiał się, co ona by wywnioskowała z takiej sceny. Jakie zadałaby pytania, na co by spojrzała. Coś, z czym zetknął się przed pięćdziesięciu laty, również jemu dało ten straszliwy dar. Dało. Trochę. Ale nie miał takiego talentu jak Lund. On umiał mówić do zmarłych, wyobrażał sobie ich odpowiedzi.

Ona…

Wysoki, poważny szef Wydziału Zabójstw kopenhaskiej policji bardzo chciał opuścić to miejsce. Tutaj nie mógł jasno myśleć, rozum go zawodził.

Nigdy nie pojmie, jakim cudem Lund słyszy, co mówią zmarli.
(…)

Dochodzenie IIAutor: David Hewson
Tłumaczenie: Ewa Penksyk Kluczkowska
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 700

Opis: W Mindelunden, kopenhaskim Parku Pamięci, który odwiedza każdy wychowywany w szacunku dla historii mały Duńczyk, znalezione zostaje ciało bestialsko zamordowanej Anne Dragsholm. Czy był to mord rytualny czy zbrodnia w afekcie? Dlaczego morderca wybrał właśnie Mindelunden? Co łączyło cenioną prawniczkę z ofiarami kolejnych zbrodni? Jedyną osobą, która stawia niewygodne pytania i nie wierzy w na pozór oczywiste odpowiedzi, jest komisarz Sarah Lund ? mistrzyni wczuwania się w sytuację kata i ofiary. W chłodne listopadowe dni, szare i zamglone, Lund stara się za wszelką cenę dotrzeć do prawdy. Tymczasem duński rząd pracuje nad ustawą antyterrorystyczną, a nowo powołany minister sprawiedliwości usiłuje zbudować szeroką koalicję… (więcej o książce)

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek