Fascynujący portret wizjonerskiego architekta. Przeczytaj fragment książki „Walter Gropius. Człowiek, który zbudował Bauhaus” Fiony MacCarthy

14 grudnia 2021

Życie prywatne założyciela Bauhausu było nie mniej intrygujące od jego twórczości. W swej książce „Walter Gropius. Człowiek, który zbudował Bauhaus” Fiona MacCarthy kreśli przejmującą i osobistą historię jednego z najwybitniejszych i najbardziej wpływowych architektów XX wieku. Poniżej możecie przeczytać fragment biografii opisujący początki jego relacji miłosnej z Almą Mahler, ówczesną żoną Gustava Mahlera, ale też muzą i inspiracją wielu innych artystów. Książka ukazała się w księgarniach nakładem Wydawnictwa Filtry.

Wiedeń i Alma Mahler
1910–1913

Do pierwszego, jakże doniosłego spotkania między Walterem Gropiusem a Almą Mahler doszło w sanatorium Wildbad, modnym ośrodku w Tobelbad w Styrii, funkcjonującym według zasad doktora Johanna Heinricha Lahmanna, pioniera medycyny alternatywnej. Kładziono tam nacisk na ćwiczenia, zażywanie świeżego powietrza i dietę wegetariańską. Alma, której pobyt w sanatorium był nie w smak, wspominała: „Boso, odziana w okropną koszulę nocną, nieśmiało udałam się na gimnastykę w deszczu i na wietrze, stanowiła ona bowiem najważniejszy element praktykowanej tu terapii”.

Kiedy zemdlała podczas kąpieli w gorących źródłach i trzeba było zanieść ją do pokoju, lekarz odpowiedzialny za jej kurację zalecił intensywniejsze kontakty towarzyskie oraz tańce. We wspomnieniach pisała:

„Czuł się za mnie odpowiedzialny, martwiła go moja niesamodzielność i samotność. Przedstawił mi zatem paru młodzieńców. Jeden z nich był nadzwyczaj przystojnym Niemcem, który idealnie nadawałby się do roli Walthera von Stolzinga w Śpiewakach norymberskich. Tańczyliśmy. Gdy posuwaliśmy się pomału po parkiecie, dowiedziałam się, że ów młody człowiek jest architektem i studiował u jednego z przyjaciół mego ojca. Potem przestaliśmy tańczyć, lecz kontynuowaliśmy rozmowę”.

Gropius i Alma Mahler poznali się 4 czerwca 1910 roku. Architekt miał dwadzieścia siedem lat. Borykał się z wyczerpaniem i stresem, które towarzyszyły rozkręcaniu własnej pracowni. Trzydziestoletnia Alma była żoną kompozytora Gustava Mahlera i sławną femme fatale wiedeńskiej awangardy. Zakochali się w sobie zaledwie po paru chwilach. Alma pisała później, że „burzliwe zaloty młodzieńca w Tobelbad” otworzyły jej oczy. Ale memuary Mahler służyły rzecz jasna autokreacji i kobieta nie chciała się w nich przyznać do zdrady małżeńskiej. Jej dzienniki i korespondencja z Gropiusem prezentują zupełnie inną opowieść. Wieczorem po kolacji w dniu spotkania udali się na romantyczny spacer wzdłuż strumienia, potem zaś, przez całą noc, kochali się namiętnie. Mimo upływu lat wspomnienia pozostały żywe i barwne, tak czarujące, że niemal mistyczne. „Pamiętam noc zmąconą przez wschód porannego światła i przez słodki śpiew słowika. Leżał przy mnie piękny, młody mężczyzna. Tamtej nocy spotkały się dwie dusze, ciała poszły w zapomnienie”.

Gropius, poznawszy Almę, zaznał miłosnego przebudzenia. Co więcej, zupełnie nowy świat stanął dla niego otworem. Alma wywodziła się z Wiednia, nie z Berlina. „Jestem córką artystycznej tradycji”, pisała z dumą w autobiografii A mostem jest miłość. Jej ukochany ojciec Emil Jakob Schindler był powszechnie cenionym pejzażystą, twórcą romantycznych, elegijnych obrazów. Umarł w 1892 roku, kiedy Alma miała trzynaście lat. Ojczym, Carl Moll, uczeń Schindlera, zaliczał się do założycieli Secesji Wiedeńskiej, zrzeszającej postępowych malarzy, rzeźbiarzy i architektów. Pierwszym przewodniczącym stowarzyszenia został Gustav Klimt. Różniło się ono od Deutscher Werkbundu, do którego należał Gropius. Secesja Wiedeńska podkreślała subtelną autoekspresję, kładła większy nacisk na dekoracje i fakturę, a także na duchowy wymiar sztuki. Do stowarzyszenia należeli architekci Josef Hoffmann oraz Joseph Maria Olbrich, który zaprojektował później budynek Secesji Wiedeńskiej przy Karlsplatz. Pierwsze, organizowane w tajemnicy spotkania odbywały się w domu rodzinnym Almy. W 1901 roku rodzina przeniosła się do willi na wzgórzu Hohe Warte, zaprojektowanej przez Hoffmanna. Dom ten, o przepięknym secesyjnym wystroju, stał się scenerią wczesnego okresu życia Almy.

Gropius był obeznany głównie ze sztukami wizualnymi, aczkolwiek gra na instrumentach muzycznych stanowiła część jego wykształcenia. Tymczasem dla Almy niewiele istniało rzeczy ważniejszych niż muzyka wykonywana na najwyższym poziomie. Studiowała ją pod kierunkiem Alexandra Zemlinskiego. Jako nastolatka komponowała pieśni i utwory instrumentalne. Później twierdziła, że stworzyła dwieście kompozycji, choć to najpewniej przesada. Za sprawą małżeństwa z Mahlerem wniknęła jeszcze głębiej w wiedeński świat muzyczny. Kiedy Gropius wdał się w niespodziewany, namiętny, zaskakujący romans z Almą, zyskał możliwość nauczenia się nowych rzeczy o świecie i poszerzenia zainteresowań. Przy okazji zaś zdobył bolesną wiedzę o relacjach międzyludzkich, która wpłynęła na całe jego dalsze życie.

–––––

W porównaniu z Berlinem Wiedeń był miastem o długiej historii, a zarazem względnie stabilnym i spokojnym – przynajmniej do czasu. Od 1848 roku na tronie zasiadał habsburski cesarz Franciszek Józef, konserwatywny katolik. Burmistrzem Wiednia był zaś Karl Lueger reprezentujący Partię Chrześcijańsko-Społeczną. Objął stanowisko w roku 1897. Chętnie podsycał antysemickie nastroje w mieście, w którym osoby pochodzenia żydowskiego stanowiły niemały odsetek obywateli. Młody Adolf Hitler, mieszkaniec Wiednia od 1908 roku, zapewne już wówczas był aż nazbyt podatny na poglądy Luegera.

Gropius dzięki Almie poznał inny Wiedeń, miasto przechodzące przemiany. Jeszcze przed 1910 rokiem w kręgach elity intelektualnej i kulturalnej narastał sprzeciw wobec starego konserwatywnego porządku. Podważano obowiązujące wartości w takich dziedzinach jak sztuka i architektura, literatura, teatr, a zwłaszcza psychologia. Słowem, Wiedeń przechodził poważny kryzys tożsamości.

Zmieniał się wygląd miasta. Ze względu na rosnącą liczbę mieszkańców, która do 1910 roku przekroczyła dwa miliony, urbanista i architekt Otto Wagner nadał Wiedniowi nowoczesne oblicze, rzucając wyzwanie obowiązującemu wcześniej historyzmowi i ornamentalizmowi. Wpływowe antymieszczańskie pisma architekta Adolfa Loosa głosiły pochwałę szczerości, racjonalności i powściągliwości. Jego projekty były cudownie minimalistyczne. Najbardziej kontrowersyjnym budynkiem stworzonym przez Loosa była kamienica mieszcząca również siedzibę zakładu krawieckiego Goldman & Salatsch. Wyrosła ona naprzeciw bogato zdobionej bramy pałacu cesarskiego, jak gdyby rzucając jej wyzwanie. Rok 1910, w którym powstała, okazał się magicznym okresem w dziejach Wiednia.

Gropius znalazł tam nowy, bardziej elastyczny światopogląd. Zmusiło go to do przemyślenia na nowo wszystkiego, czego nauczył się od Petera Behrensa na temat idei Gesamtkunstwerk. W Wiedniu różne dyscypliny często mieszały się ze sobą. Kompozytor Arnold Schönberg był zarazem malarzem. Jego przyjaciel Wassily Kandinsky zaprosił go do grupy Der Blaue Reiter. Filozof Ludwig Wittgenstein próbował sił w architekturze i zaprojektował dla swej siostry dom w niezwykle radykalnym, surowym stylu. Malarz Oskar Kokoschka pisał opowiadania i dramaty. Wkrótce jego losy miały się spleść z losami Gropiusa (i Almy) na różne nieoczekiwane sposoby.

Idea twórczego krzyżowania i wzajemnego wzbogacania się dyscyplin odgrywała zasadniczą rolę w myśleniu Gropiusa w okresie Bauhausu. Wpływ wywarła nań też inna koncepcja popularna w Wiedniu w tamtym okresie, a mianowicie koncepcja dziecka jako instynktownego artysty, istoty obdarzonej intuicją twórczą, którą należy rozwijać i podsycać, zamiast tłumić w procesie formalnego kształcenia. Eksperymentalne, otwarte podejście Gropiusa ma swoje źródła choćby w postulatach Franza Cižeka, wiedeńskiego pioniera edukacji artystycznej.

No i była jeszcze kwestia seksu, poruszana śmiało i otwarcie, ku zgorszeniu mieszczaństwa. Badania Freuda nad rolą dziecięcej seksualności w rozwoju psychologicznym budziły ogromne kontrowersje. W 1900 roku ukazało się Objaśnianie marzeń sennych. Pięć lat później wyszły Trzy rozprawy z teorii seksualnej. Sztuka przedstawiała coraz skrajniejsze stany psychiczne i emocjonalne – przykładem choćby portrety i autoportrety Oskara Kokoschki czy Richarda Gerstla, ukazujące ludzi in extremis. Alegoryczne obrazy Klimta, jego rysunki nagich par czy kobiet oddających się masturbacji dowodzą, że Wiedeń stawał się nadzwyczaj rozerotyzowanym miastem. Piękno szło w parze z seksualną udręką, jak w aktach Egona Schielego. Powszechna była wówczas dziecięca prostytucja. Schiele w niedwuznaczny sposób przedstawiał dzieci i nastolatki – dzięki czemu dziś wiemy, że w tamtym okresie wśród wiedeńskich artystów i pisarzy panował kult seksu z osobami młodocianymi.

Ton listów Gropiusa wyraźnie wskazuje, że sześć tygodni spędzonych z Almą w Tobelbad otworzyło przed nim sferę nowych doznań cielesnych. Alma była nieco starsza od swego kochanka, mogła pochwalić się bujnymi kształtami i długą listą zalotników. Zaczęło się od Maxa Burckharda, szacownego dyrektora Burgtheater. Alma miała wówczas siedemnaście lat, Burckhard był już po czterdziestce. Częstował ją szampanem, przepiórkami i ananasami. Kupował mnóstwo książek, głównie eleganckie wydania klasyki. Przysyłano je Almie w koszach tak ciężkich, że potrzeba było aż dwóch tragarzy naraz. „Zdarzały się nam dziwne momenty – pisała Alma – albowiem choć z początku fascynowała mnie jego silna męskość, odwróciłam się od niego z bezduszną kpiną”.

O względy dziewczyny zabiegał też Gustav Klimt, przyjaciel i sojusznik jej ojczyma Carla Molla. Miał trzydzieści pięć lat i „był uderzająco przystojny”. Po latach Alma pisała: „Jego uroda i mój młodzieńczy wdzięk pomogły nam zestroić się ze sobą. Byłam zupełnie niedouczona w sprawach miłosnych, on jednak odnalazł wszystkie czułe rejony mojego ciała”. Kiedy w 1897 roku Alma udała się z rodziną w podróż do Włoch, Klimt podążył jej śladem. Jak widać, przyszła kochanka Gropiusa działała na mężczyzn niczym magnes. Ale przed przyjazdem do Genui matka Almy przeczytała fragment jej dziennika poświęcony pocałunkom Klimta i zmusiła córkę do zakończenia romansu.

Kolejne miejsce na liście przypadło Alexandrowi Zemlinskiemu, który uczył Almę muzyki. Zemlinsky, wyjątkowo utalentowany kompozytor, kształcił też samego Arnolda Schönberga. We wspomnieniach Alma określała go mianem „ohydnego gnoma. Był niski, nie miał podbródka, brakowało mu zębów. Zawsze cuchnęło od niego kawiarnią, nie mył się – a jednak jego zapał i siła umysłu czyniły go niezwykle pociągającym”. Zrozumieli, co się dzieje, kiedy Zemlinsky grał Tristana i Izoldę Wagnera. „Oparłam się o fortepian – pisała Alma. – Ugięły się pode mną kolana i padliśmy sobie w ramiona”. Utwór Wagnera stał się swego rodzaju lejtmotywem życia miłosnego Almy. Tak naprawdę jednak nigdy nie oddała się ona Zemlinskiemu. Flirtowała z nim tylko, aż na pewnym przyjęciu poznała Gustava Mahlera, w którym ponoć kochała się „jako młode dziewczę”.

Walter Gropius i Alma Mahler (fot. Louis Held/Wikimedia Commons, Austrian National Library/Wikimedia Commons).

Na tymże przyjęciu spotkało się sporo adoratorów Almy: wśród gości byli Burckhard i Klimt. Rzecz działa się jesienią 1901 roku w domu Berty Zuckerkandl, wpływowej żony znanego anatoma. Mahler od razu zwrócił uwagę na Almę. Obserwował ją cały wieczór, patrzył, jak śmiała się i igrała z Burckhardem oraz Klimtem, siedzącymi po obu jej stronach. W pewnym momencie oddalił się z nią od reszty towarzystwa. „Staliśmy w próżni, jaka natychmiast otacza dwoje ludzi, którzy się odnaleźli”, pisała Alma. Nazajutrz spotkała się z nim w Operze Wiedeńskiej, gdzie Mahler prowadził próby Opowieści Hoffmanna. W styczniu 1902 roku ogłoszono ich zaręczyny. Ślub odbył się w marcu. Alma, wówczas już ciężarna, miała dwadzieścia dwa lata. Mahler – czterdzieści jeden. Tamtego poranka padał deszcz i kompozytor przyszedł pieszo do wspaniałego barokowego kościoła Karola Boromeusza obuty w kalosze. Ten mało romantyczny szczegół utkwił Almie w pamięci. Wydawał się podkreślać różnicę wieku między małżonkami i nie zapowiadał nic dobrego.

Burckhard, Klimt, Zemlinsky, Mahler. Każdy z kochanków Almy był sławny. Mahler kierował Operą Wiedeńską, cieszył się też coraz większym poważaniem jako kompozytor i dyrygent. Gropius pasował do powyższej listy. Co prawda spotkali się, zanim zyskał rozgłos, ale Alma przepowiadała mu wielką przyszłość. Latem pisała do niego: „Kocham Twój intelekt, Twój artyzm, który wyczuwałam, zanim zobaczyłam choćby jedną kreskę Twych szkiców. Kocham Twoje talenty, a w kwestii spraw bardziej życiowych Twój urok i co nie mniej ważne, Twoje piękno. O szlachetności i dobroci nawet nie wspominam”. Dodawała: „Pragnę pieścić językiem każdy fragment Twojego ciała”.

Pokładała wielkie nadzieje w małżeństwie z Mahlerem. W noc poślubną wyjechali pociągiem do Petersburga, gdzie Mahler miał dyrygować wykonaniem Tristana i Izoldy, ukochanej opery Almy. Choć kompozytor cierpiał na odmrożenia, obrzęk gardła i gorączkę, stanął na wysokości zadania. Opera zabrzmiała wspaniale. Alma pisała: „Tu, w tym dziwnym świecie, usłyszałam Liebestod„, ostatnią arię Izoldy, hymn ekstatycznej miłości. Dostała specjalne pozwolenie, by stanąć na tyłach orkiestry. Patrzyła na męża dyrygującego muzykami. Było to niemal religijne przeżycie. „Ta jaśniejąca twarz! Te otwarte usta! Widziałam boskie piękno w jego obliczu. Drżałam, czułam, że jest mym zadaniem usunąć wszelkie zło stojące mu na przeszkodzie. Musiałam poświęcić mu całe życie”.

Dziewięć lat później nadzieje zgasły. Zabiła je nudna rutyna. Jeszcze przed ślubem Mahler wymusił na Almie rezygnację z komponowania muzyki. Kpił z Roberta i Clary Schumannów; twierdził, że Clara ośmieszała się, próbując rywalizować z mężem. Wysłał Almie długi list, w którym żądał, by bez reszty oddała się jego muzyce. Alma przepłakała całą noc, ostatecznie jednak przyjęła warunek. Zgodziła się wspierać męża – egocentrycznego geniusza. Wszystko zostało podporządkowane pracy kompozytora.

Letnie miesiące spędzali w wynajmowanym wiejskim domu w Maierniggu w Karyntii nad jeziorem Wörther. Mahler wstawał o świcie i zaszywał się w maleńkiej ceglanej chatce w lesie, by komponować muzykę. Alma zostawała sama. Próbowała cichutko grać na fortepianie, lecz dźwięki za każdym razem dobiegały do uszu jej męża (mimo że chatka znajdowała się daleko) i go rozpraszały. W połowie dnia Mahler szedł popływać i gwizdaniem przywoływał żonę, by dołączyła do niego w domku na łodzi. Potem wracał. „Zupa musiała czekać na stole”, wspominała Alma. Po obiedzie przychodził czas na bardzo długi spacer. „Musiałam wspinać się na żywopłoty i przedzierać przez krzaki”. Niekiedy Mahler wybierał wyjątkowo strome ścieżki. Zdarzało się, że Alma traciła resztkę sił i nie mogła iść dalej.

Życie w Wiedniu było równie uciążliwe. Tu również Mahler oczekiwał idealnego porządku. Pobudka o siódmej, śniadanie, praca nad kompozycjami stworzonymi latem. O dziewiątej wymarsz do Opery Wiedeńskiej, obiad punkt trzynasta. Ale najpierw telefon z opery informujący, że Mahler jest już w drodze do domu, bo drzwi musiały stać otworem. Wszystko musiało się zgadzać co do minuty. Po obiedzie Mahler zabierał Almę na spacer, domagając się, by dotrzymywała mu niezwykle szybkiego tempa. Trasa: cztery razy dokoła Belwederu, potem po Ringu, i to przez całą długość. Podwieczorek – kawa i ciasto. Mahler wraca do opery, zostaje tam na część przedstawienia. Alma miała odebrać go wieczorem, nie wolno jej było jednak zostać samej, by posłuchać muzyki. Wiele oper obejrzała zatem „tylko we fragmentach, nigdy do końca”.

Problemy namnożyły się, jeszcze zanim poznała Gropiusa. Małżonkowie zaliczyli kilka poważnych kryzysów finansowych, gdyż Mahler nie potrafił obchodzić się z pieniędzmi. Były spięcia dotyczące muzyki. Kompozycje Mahlera plasowały się gdzieś pomiędzy dziewiętnastym wiekiem a epoką współczesną, budziły więc bolesne dla autora kontrowersje. W operze dochodziło do licznych konfliktów, aż wreszcie w 1907 roku Mahler złożył rezygnację. Zbiegło się to w czasie z poważną chorobą ich najstarszej córki, Marii, która zapadła na szkarlatynę i błonicę. Dziecko, zwane „Putzi”, umarło w wieku zaledwie czterech lat po dwóch tygodniach agonii. Krótko później u Mahlera wykryto poważną wadę serca.

Wydaje się prawdopodobne, że w tamtym okresie życie seksualne Mahlerów było mało satysfakcjonujące. Wprawdzie Mahler miał opinię rozpustnika (matka Almy przestrzegała przed nim córkę), w rzeczywistości jednak, kiedy wstępował w związek małżeński, brakowało mu doświadczenia łóżkowego – nic dziwnego, skoro bez reszty poświęcał się pracy i przywiązywał tak wielką wagę do dyscypliny. Alma, kompulsywna flirciarka, nawet po ślubie nie przestała kolekcjonować adoratorów. Zaliczali się do nich młody pianista Osip Gabriłowicz oraz kompozytor Hans Pfitzner. Mimo to żaliła się w dzienniku, że małżeństwo podcięło jej skrzydła, choć przecież z natury była barwnym, swobodnym ptakiem. W 1910 roku lekarze uznali, że grozi jej załamanie nerwowe. „Zachorowałam, czułam się do cna wycieńczona nieustanną pracą, której napędem był wielki silnik – umysł Mahlera”.

Kompozytor wysłał żonę, ich młodszą córkę Annę (zwaną „Gucki” z powodu przenikliwego spojrzenia) oraz nianię do Tobelbad. Został z nimi parę dni, a potem wrócił do nowego domu na wsi w Toblach w Dolomitach, dokąd przeprowadzili się po śmierci Putzi, chciał bowiem kontynuować pracę nad X Symfonią.

Łatwo wyobrazić sobie podniecenie i ulgę Almy, kiedy poznała Gropiusa. Sanatorium, ciche i dyskretne, było położone w szerokiej dolinie. Dookoła stały rustykalne wille, a każdą z nich otaczał kwietny ogród. Alma, ku swej radości, od razu zdołała rozkochać w sobie młodego, przystojnego architekta, który zdradzał niemały potencjał i miał jeszcze jedną, niezwykle istotną zaletę, a mianowicie nie było w nim nic żydowskiego, o czym świadczy przytaczane wcześniej zapisane we wspomnieniach porównanie z młodym rycerzem Waltherem von Stolzingiem ze Śpiewaków norymberskich Wagnera.

Stosunek Almy do Żydów był osobliwy, jak wiele innych jej cech. Z jednej strony podzielała antysemickie uprzedzenia typowe dla wielu wiedeńczyków w tamtym okresie. Mogła je przejąć choćby od ojczyma, Carla Molla. Wysławiała aryjskie cechy Gropiusa. „Widział pan kiedy Gropiusa? – spytała pisarza Eliasa Canettiego w latach trzydziestych. – Piękny wysoki mężczyzna. Prawdziwy aryjczyk. Jedyny mężczyzna, który pasował do mnie rasą”. Z drugiej strony Alma poślubiła Żyda Gustava Mahlera, później zaś wyszła za Franza Werfla. Canettiemu wyznała bez ogródek: „Poza tym zawsze kochali się we mnie mali Żydzi”.

Namiętny romans z Gropiusem trwał w najlepsze. Tymczasem Mahler zaniepokoił się, że otrzymuje co najwyżej zdawkowe odpowiedzi na swe codzienne listy. Ba, czasami żadnej odpowiedzi nie było. Mahler bez ogródek napisał więc, że podejrzewa żonę o ukrywanie jakiejś tajemnicy. Pod koniec czerwca przyjechał do sanatorium. Alma była jednak zręczną kłamczynią i Mahler wkrótce odetchnął z ulgą. Napisał do teściowej, że Alma „odzyskała siły i świeżość […]. Jej kuracja zaczęła się pomyślnie”.

Anna Moll wkrótce poznała przyczyny tej cudownej poprawy. Na początku lipca Gropius pojechał z tajną wizytą do Wiednia i Alma przedstawiła go matce. Spotkanie przebiegło bardzo dobrze. Gropius wysłał później Annie list z wylewnymi podziękowaniami, chwaląc jej „szlachetne człowieczeństwo”. „Jakże jest mi Pani droga! Własna matka nie pożegnałaby mnie z taką miłością”. Cała trójka najwyraźniej zawiązała spisek, by zorganizować korespondencję między Gropiusem a Almą, gdy ta wróci do letniego domu Mahlera. Na początku Gropius miał wysyłać listy na pocztę w Toblach. Gdyby jednak metoda okazała się zbyt ryzykowna, Anna miała przechwycić je za pośrednictwem telegramu.

Fakt, że Anna pomagała Almie kontynuować romans, wydaje się zaskakujący. Trzeba jednak pamiętać, że sama miała barwne życie. Jej druga córka, Grete, nie była dzieckiem Schindlera, lecz owocem pozamałżeńskiej przygody z malarzem Juliusem Victorem Bergerem. Z Mollem, uczniem i asystentem męża, związała się na wiele lat przed śmiercią tego drugiego. Alma, która miała osiemnaście lat, gdy matka ponownie wzięła ślub, żywiła do niej z tego powodu urazę. Tak czy inaczej, Anna Moll była wymarzoną uczestniczką spisku. Kiedy na scenę wkroczył Gropius, nadarzyła się szansa przeżycia przygody, choćby tylko z drugiej ręki.

Alma opuściła sanatorium 16 lipca. Mahler odebrał ją ze stacji w Toblach. Sprawiał wrażenie zaskakująco skorego do amorów. We wspomnieniach zastanawiała się, czy dzięki „miłości młodego nieznajomego” odzyskała pewność siebie i przez to stała się bardziej atrakcyjna dla męża. Wkrótce Gropius i Alma zaczęli słać sobie rozpaczliwe listy i wiadomości na poste restante trzy kilometry od domu Mahlera. Alma zapewniała kochanka: „Okrutnie żałuję G [Gustava]. Na pewno myśli, że zupełnie go nie pożądam i nie chcę z nim obcować. Trzymam go na dystans i jak dotąd ani razu mu się nie oddałam”. Tymczasem Mahler za pośrednictwem Carla Molla zamówił u Josefa Hoffmanna zaprojektowanie tiary na zbliżające się trzydzieste pierwsze urodziny żony.

Na co liczyli kochankowie? Anna Moll dodawała Gropiusowi otuchy. Powtarzała, żeby się nie poddawał, bo Alma i on mają przed sobą wspaniałą przyszłość. Niewątpliwie wyobrażała sobie, że wezmą ślub. Listy do architekta opatrywała tysiącami pozdrowień „od Twej oddanej Mamy”. Alma jednak wypowiadała się bardziej ogólnikowo. Mówiła, że wciąż czuje silną więź z Mahlerem z powodu jego muzyki. Zaklinała kochanka, by czekał. Gropius wrócił do Berlina. Młodzieńcza arogancja czyniła go niecierpliwym. Wszystko wskazuje na to, że w końcu postanowił wziąć sprawy we własne ręce.

29 lipca do domu Mahlera w Toblach przyszedł list. Lazurowa koperta została zaadresowana ręką Gropiusa: „Herr Direktor Mahler”. Według wspomnień Almy scena, która przeszła do legendy za sprawą licznych biografii i filmów, przebiegła następująco: „Mahler siedział przy fortepianie. Otworzył list. 'Cóż to?’, spytał drżącym głosem i wręczył mi pismo”. Alma była zniesmaczona i zszokowana. Odpisała Gropiusowi: „Pomyślże! List, w którym explicite piszesz o sekrecie naszych miłosnych nocy, zaadresowałeś następująco: 'Herr Gustav Mahler, Toblach, Tirol’. Czy zrobiłeś to umyślnie?”. A może zaszła pomyłka? W nieco późniejszym liście do Gropiusa Alma pisała: „Jestem teraz prawie pewna, że spiesząc się na pociąg, zapomniałeś umieścić adres na początku. Niemniej – stało się, jak się stało”.

Niektórzy rzeczywiście twierdzą, że Gropius był zaprzątnięty czymś innym lub też przez nieostrożność zaadresował list do męża Almy. W latach pięćdziesiątych architekt tłumaczył biografowi Mahlera Henry-Louisowi de La Grange, że po prostu popełnił straszliwy błąd. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Mówimy wszak o człowieku z natury skrupulatnym. Ponadto podobne epizody zdarzały mu się później nieraz. Próbował na przykład rozmówić się z mężem swej kochanki Lily Hildebrandt, z narzeczonym swej przyszłej żony Ise, a także z jej kochankiem Herbertem Bayerem. Najwyraźniej zależało mu na tym, by przejąć kontrolę w każdej trudnej emocjonalnie sytuacji. Instynkt nakazywał mu – jak byśmy dziś powiedzieli – dogłębnie przedyskutować każdy problem.

Jedno wiemy na pewno: list wywołał falę udręki. Mahler był wstrząśnięty niewiernością żony. Alma w samoobronie wyliczyła mu wszystkie niedostatki ich życia małżeńskiego. Kompozytor porzucił na pewien czas pracę nad X Symfonią. Przez kilka dni odbywał długie spacery z Almą, rozmawiali i płakali, aż wreszcie zjawiła się Anna Moll, która liczyła, że uda jej się uspokoić sytuację. Alma obiecała Mahlerowi, że nigdy go nie opuści. Najwyraźniej jednak wciąż wzdychała do Gropiusa i jego młodego, silnego ciała, budzącego skojarzenia z Waltherem von Stolzingiem. Zwierzała się kochankowi:

„Gustav jest niczym chore, wspaniałe dziecko. Pisz do mnie szczerze i otwarcie, powiedz, jakie masz nadzieje na przyszłość, jakie kroki podejmiesz, co się ze mną stanie! Jeśli zdecyduję się na życie z Tobą… Och, mój Walterze, kiedy tylko myślę o tym, że mogłabym zostać już na zawsze pozbawiona Twej silnej miłości…”.

Gropius zaproponował, że przyjedzie to Toblach, rozmówi się z Mahlerem i nakłoni Almę, by od niego odeszła. Pisał do niej: „Postradam zmysły, jeśli mnie tam nie wezwiesz. Zamierzam usprawiedliwić się przed Wami obojgiem”. Alma, wiecznie niezdecydowana, próbowała go od tego odwieść. Gropius jednak wykazał się wyjątkowym, wręcz obsesyjnym uporem. Jak się zdaje, przyjechał niezapowiedziany na początku sierpnia. We wspomnieniach Alma opisywała, że spotkała go przypadkiem w wiosce. Stał pod mostem. Najwyraźniej był w okolicy od dłuższego czasu. Alma zignorowała kochanka, wróciła do domu i powiedziała Mahlerowi, co się wydarzyło. To właśnie Mahler udał się do Toblach i odszukał rywala. „Chodź pan”, powiedział. Była już noc i Alma ujrzała męża idącego w ciemności z lampą. Gropius kroczył za nim. Alma czekała u siebie w pokoju. Mahler zostawił kochanków samych, lecz Alma szybko przerwała rozmowę, gdyż martwiła się o Gustava. Zastała go w gabinecie. Czytał Biblię przy świetle dwóch świec stojących na biurku. „Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, będzie ona słuszna – oznajmił Mahler ponuro. – Wybieraj!”

„Cóż mogłam uczynić?”, pisała Alma. Postanowiła oczywiście zostać z mężem. Gropius zapewne spędził noc we wsi. Alma wspominała, że nazajutrz pojechała tam odprowadzić go na stację kolejową. Wracając do domu, spotkała na drodze Mahlera, który zaniepokojony wyszedł żonie na spotkanie, bał się bowiem, że w ostatniej chwili rozmyśliła się i postanowiła uciec z Gropiusem. Odrzucony kochanek wysyłał jej telegramy z każdego postoju na trasie do Berlina. Banicja okazała się jednak tymczasowa. Wkrótce Alma znów zaczęła zapewniać Gropiusa, że jest jego narzeczoną. Prosiła, by na nią czekał, i przysięgała, że nawet nie spojrzy na żadnego innego mężczyznę. „Czemuż miałabym to robić, skoro znalazłam Ciebie?”.

Gustav i Alma Mahlerowie podczas jednego ze swoich spacerów (fot. ÖNB/Bildarchiv Austria).

Mahler, co raczej niezbyt zaskakujące, reagował w skrajny sposób na wszystkie te niespodziewane dramaty. Był „wzburzony do głębi”. Nie odstępował Almy na krok. Domagał się, by drzwi między ich sypialniami zostawały otwarte na noc, gdyż chciał móc słyszeć oddech żony. Czasami Alma budziła się nagle i zastawała Mahlera stojącego u jej łoża. „Wyglądał niczym zrezygnowany duch”. Czasem nie przychodził na posiłek. Alma szła wówczas po niego do chatki w lesie, w której pracował. Zdarzało się, że Mahler leżał na podłodze i płakał. Twierdził, że w ten sposób czuje się bliższy ziemi.

Kompozytor zachowywał się tak pojednawczo, że aż budził zażenowanie. Oznajmił, że zamierza zadedykować VIII Symfonię Almie. Odkrył na nowo jej pieśni, które jeszcze przed ślubem nakazał schować raz na zawsze do szuflady. „Są naprawdę dobre – oznajmił znienacka żonie. – Wyśmienite! Przejrzyj je i będziemy mogli je wydać. Nie spocznę, póki nie wrócisz do pracy!”. Sam tymczasem znowu wziął się do pisania X Symfonii. Na marginesach papieru nutowego zachowały się notatki: „Miej litość! Boże! Boże! Czemuś mnie opuścił?” albo: „Diabeł ze mną tańcuje. Szaleństwo opętało mnie i jestem potępieńcem”. Czasem wybuchał gniewnie: „Żądza cielesna stała się moim więzieniem. Pragnę wiecznej niewoli!”.

Alma niepokoiła się o zdrowie psychiczne męża. Zwierzała się ze swoich lęków Gropiusowi. „Bałwochwalcza miłość, którą mi teraz daje, nie może być nazywana normalną”. Właśnie wtedy Mahler postanowił skonsultować się z Sigmundem Freudem. Trzy razy się z nim umawiał, trzy razy odwoływał wizytę. Wreszcie wybrał się w długą podróż do Lejdy w Holandii, gdzie Freud spędzał wakacje.

Spotkali się w kawiarni późnym popołudniem 26 sierpnia. Następnie przez cztery godziny spacerowali ulicami holenderskiego uzdrowiska. W 1935 roku Freud wspominał:

„Czuł, że wizyta jest niezbędna, gdyż jego żona buntowała się wówczas, albowiem stracił do niej pociąg. Podczas niezwykle interesującej przechadzki opowiedział mi całe swe życie, objaśniał warunki, jakie mogą być spełnione, by mógł kochać. Szczególnie zaś skupiał się na kompleksie Madonny. Imponowała mi jego przenikliwość. Nie skupiał się na fasadzie, na objawach swej obsesyjnej neurozy. Przypominał kogoś, kto drąży długi, głęboki szyb pod zagadkową skałą”.

Freud przedstawił później relację ze spotkania swej uczennicy Marie Bonaparte. Rozmowa dała ponoć Mahlerowi ukojenie. Psychiatra skupił się na miłości Almy do jej ojca, Emila Jakoba Schindlera. Najwyraźniej kobieta musiała znaleźć sobie podobnego męża – drobnej postury, starszego, obdarzonego silnym autorytetem duchowym. Gustav Mahler bez wątpienia spełniał te warunki. Gropius nie odgrywa we wspomnieniach Freuda istotnej roli. Z kolei Alma, która – przypomnijmy – w memuarach skupiała się głównie na kultywowaniu swojego wizerunku, twierdziła, zapewne rozmijając się z prawdą, że Freud zbeształ Mahlera za nieracjonalne oczekiwania względem żony.

„Jakże pan śmie w pańskim stanie wiązać ze sobą młodą kobietę?”. Romans oczywiście trwał. Na urodziny Almy Gropius postanowił sprawić jej prezent rywalizujący z zamówioną przez Mahlera tiarą Hoffmanna, a mianowicie chińską kurtę. Przekazał ją kochance za pośrednictwem Anny Moll. Alma zapewniała, że będzie traktowała kurtę jak skarb „skoro trzymałeś ją w swych kochanych dłoniach”. We wrześniu korespondencja stała się jeszcze bardziej rozerotyzowana niż wcześniej. Alma zwierzała się Gropiusowi, że rozpaczliwie potrzebuje seksu.

„Czuję, że dla mego serca i dla innych narządów nie ma nic gorszego niż wymuszona asceza. Nie mam tu na myśli jedynie żądzy cielesnej, której brak przedwcześnie uczynił ze mnie starą, zrezygnowaną kobietę. Moje ciało nie może zaznać spoczynku. […] Leżę teraz w łóżku […] i jestem z Tobą. Czuję Cię tak wyraźnie, że i Ty z pewnością musisz czuć mnie”.

Pytała: „Kiedy legniesz nagi u mojego boku nocą, by nie mogło nas rozdzielić już nic prócz snu?”. Podpisywała się: „Twoja żona”. Zapewniała też Gropiusa, że pragnie jak najprędzej urodzić mu dziecko.

Zaplanowali potajemne spotkania w Wiedniu. Na początku września umówili się też na schadzkę w Monachium gdzie Mahler, który wciąż nie wydobrzał, miał prowadzić próby pierwszego wykonania VIII Symfonii. Zatrzymał się z Almą w luksusowym, pełnym róż apartamencie hotelu Continental. Podczas gdy Mahler dyrygował, Alma spotkała się z kochankiem w hotelu Regina Palast. Zaprosiła go na koncert, który miał się odbyć 12 września, zaleciła jednak dyskrecję.

Epicka symfonia na orkiestrę, dwa chóry i ośmioro śpiewaków solistów, napisana w roku 1906, została przyjęta z gorącym entuzjazmem, również przez Gropiusa. Tak bardzo zachwycił go geniusz Mahlera, że napisał później do Almy szczery list, deklarując gotowość wyrzeczeń. „Muzyka G. tak bardzo poruszyła moje serce, tak dogłębnie przeniknęły mnie jego uczucia, że czuję, iż nie wolno nam go krzywdzić. Musimy mu ustąpić”. Przeczytawszy biografię Mahlera napisaną przez Paula Stefana, Gropius nabrał zbyt wiele szacunku dla wybitnego talentu kompozytora i „wspaniałych cech Twego męża jako człowieka i artysty”, by nadal sypiać z Almą. „Spotkałem się z Tobą wczoraj z zamiarem powiedzenia Ci, że musimy zachować czystość. Jednak to, co od Ciebie usłyszałem, odebrało mi mowę”.

Ów niezwykły list nie zachował się do naszych czasów; dysponujemy jedynie notatkami. Gropius był bez wątpienia poruszony, gdy przelewał słowa na papier. Szykował się, by znów podjąć problematyczną kwestię wstrzemięźliwości płciowej, a do tego obsadzał się w roli Wagnerowskiego bohatera:

„Mam wiarę niczym Tristan, zbyt wielki ze mnie idealista. Przekonałem się, jak silne jest moje pragnienie czystości. Włos się jeży, gdy myślę o tym, co nie do pomyślenia. […] Moja miłość do Ciebie jest tak cudowna, że mogę tylko mieć nadzieję, iż dla Ciebie usunę się na bok i pozwolę Ci być wolną”.

Gropius pisał te słowa opętany nastrojem heroicznego poświęcenia w imię chronienia geniuszu Mahlera. Twierdził, że on i Alma muszą zerwać związek do czasu, gdy kompozytor umrze. Poza tym zmuszał się do konfrontacji z kwestią, która wyjątkowo go dręczyła, zadawał mianowicie Almie „trudne pytanie”, czy ponownie nawiązała z mężem kontakty cielesne.

„Pragnąłem wierzyć, że podążasz za nim, że będziesz go chroniła, póki nie umrze – ale że nie jest Ci już ukochanym. […] Na osobę taką jak Ty fizyczna obecność człowieka o silnej woli wywiera bez wątpienia większy wpływ niż moje nieudolne listy słane z oddali. Jego wola jest silniejsza, dojrzalsza. Przełamała Twój opór. Fakt, że zdradziłaś mu swą namiętność do mnie, był błędem. Całą odpowiedzialność biorę tu na siebie”.

List ten, pełen mrocznych obrazów, najprawdopodobniej nigdy nie został wysłany. Gropius i Alma nie zerwali związku. W połowie września architekt nazywał kochankę „szczęściem [sw]ojego życia”. Pisał jej, że wyobraża sobie „młodsze, piękniejsze życie wyrastające z trwałego bólu. […] Nic nie hamuje moich uczuć do Ciebie. […] Jest między nami podobieństwo. Podobne mamy pragnienia, uczucia nasze fluktuują w taki sam sposób”. Znów łączyła ich intymność. Chwilami sprawiali wrażenie pary będącej ze sobą od lat. Gropius czytał Pustelnię parmeńską Stendhala zarekomendowaną mu przez Almę. „Czy znasz Novalisa?”, pytał ją. W późniejszym czasie Alma skomponowała muzykę do dwóch wierszy tego poety.

Mimo podejrzliwości Mahlera para spotykała się po kryjomu w Wiedniu. Kompozytor miał spędzić zimę w Nowym Jorku, podpisał bowiem kontrakt na dyrygowanie w Metropolitan Opera, a przy okazji zamierzał udać się na tournée po innych amerykańskich miastach. Alma liczyła na kilka miesięcy swobody, lecz coraz bardziej zaborczy Mahler zażądał, by pojechała razem z nim.

Statek miał wypłynąć z Cherbourga. Alma wymyśliła, że uda się tam w pojedynkę Orient Expressem via Paryż pod pretekstem eskortowania bagażu całej rodziny. Jej córeczka Anna także wybierała się do Ameryki, ale w towarzystwie niani. Zgodnie z planem Almy Gropius miał dołączyć do niej w pociągu. Instrukcje otrzymane przez architekta brzmiały następująco:

„Spotkamy się w Monachium. Wyjeżdżam w piątek 14 października o 11.55 Orient Expressem z Wiednia. Mam dwuosobowy przedział numer 13 w drugim wagonie sypialnym. Nie byłam w mieście, nie wiem, czy już odpisałeś. Piszę ten list w ciemno. Jeśli jedziesz ze mną, radzę, byś nabył bilet na nazwisko Walter Grote, albowiem Gustav wyrusza dwa dni po mnie i mogą pokazać mu listę pasażerów. Proszę, odpowiedz prędko”.

W Monachium „Walter Grote” dołączył do Almy w drugim wagonie sypialnym. Spędzili ze sobą kilka dni, wspominanych z zachwytem przez Almę, kiedy tylko dotarła do Nowego Jorku. „Tamten czas w Paryżu, rozkoszny, niezmącony żadnymi problemami. Żadnych dysonansów w naszej miłości – może prócz tego, że ciągle musiałeś, biedaku, tak długo na mnie czekać. Jakże to było dla mnie okropne! Nieustannie otaczali mnie ludzie, tak mało miałam czasu dla mojego mężczyzny!”. Polecała też Gropiusowi, by nie zmarnował swej „uroczej młodzieńczości”, która należała tylko do Almy.

Gropius wrócił do pracowni w Neubabelsbergu. W tamtym okresie razem z Meyerem projektowali fabrykę krochmalu w Baumgarten w powiecie Karwitz, zajmowali się też zleceniami dla stryja Ericha. Zimą 1910 roku zaczęli negocjować kontrakt na budowę fabryki Fagus.

Korespondencja między architektem a Almą była prowadzona dyskretnie za pośrednictwem Poczty Głównej Nowego Jorku, znajdującej się w centrum miasta. Alma wysyłała Gropiusowi rysunki przedstawiające jej apartament na dziewiątym piętrze hotelu Savoy. W tamtych czasach z entuzjazmem podchodziła do kariery architektonicznej Gropiusa. Oczekiwała, że dzięki jego przyszłym sukcesom jeszcze bardziej go pokocha. „Im więcej osiągniesz, tym bardziej będziesz mój”, pisała. Gropius najwyraźniej powierzył jej jakąś misję w Nowym Jorku. „Spróbuję załatwić Twoje sprawy architektoniczne – pisała Alma. – Sęk w tym, że nie znam odpowiedniego słownictwa”. Prosiła, żeby wysłał „niewielkie zdjęcia” swoich prac. Krótko przed wyjazdem z Austrii kupiła z Mahlerem niewielką działkę w Breitenstein w gminie Semmering, romantycznej górskiej okolicy niedaleko Wiednia. Zamierzali zbudować tam nowy dom letni – nie chcieli już jeździć do Toblach, wiązały się z nim bowiem złe wspomnienia. Alma prosiła Gropiusa o radę w sprawie budynku. Zamierzała przesłać mu plany, by za pośrednictwem matki przekazał niezbędne korekty i swoje pomysły. Podpisała list jako „Twoja narzeczona Alma”, dodając: „Chcę mieć w domu coś, co zaprojektowałeś”.
(…)

Fiona MacCarthy „Walter Gropius. Człowiek, który zbudował Bauhaus”
Tłumaczenie: Jan Dzierzgowski
Wydawnictwo: Filtry
Liczba stron: 544

Opis: Kim był Walter Gropius – człowiek, który w reakcji na rzeź pierwszej wojny światowej wymyślił Bauhaus? W jakiej mierze jego pragnienie nowej, bardziej demokratycznej sztuki się ziściło? Czy nasze miasta i domy nie wyglądałyby inaczej, gdyby nie jego uparte dążenie, by architektura stała się przede wszystkim funkcjonalna, a piękne przedmioty były dostępne dla każdego? Na jakie kompromisy musiał iść, będąc awangardzistą w czasach nazizmu, socjalistą w czasach zimnej wojny, Niemcem w Ameryce, a Amerykaninem w Japonii? Fiona MacCarthy kreśli fascynujący portret artysty, którego architektoniczne wizje znacznie wyprzedzały epokę, w jakiej przyszło mu żyć. Autorka, uznawana w Wielkiej Brytanii za mistrzynię biografii, śledzi nie tylko twórczość i koncepcje Gropiusa, ale też przybliża jego historię osobistą. Przy okazji otrzymujemy całą panoramę życia kulturalnego i społecznego Niemiec od końca XIX do lat sześćdziesiątych XX wieku, na tle której pojawiają się najwybitniejsze postacie sztuki i architektury tamtych czasów.

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek