Biurka polskich pisarzy: Tomasz Białkowski

11 września 2017


Jest autorem dziesięciu powieści (m.in. „Dłużyzny”, „Powróz”, „Rausz” oraz mazurska trylogia kryminalna o dziennikarzu Pawle Werensie zapoczątkowana tomem „Drzewo morwowe”), a także zbioru opowiadań „Leze” i sztuki teatralnej „Drzewo”. Jego twórczość bywa zaliczana przez krytykę do nurtu „czarnego psychologizmu”. Zdobył liczne nagrody i wyróżnienia, w tym dwukrotnie Literacką Nagrodę Warmii i Mazur „Wawrzyn”, Nagrodę Prezydenta Olsztyna oraz Nagrodę Ministra Kultury (zbiorowa). Jego prozę prezentowano w „polskim” wydaniu prestiżowego niemieckiego kwartalnika „die horen”. Trzykrotnie był stypendystą ministra kultury w dziedzinie literatury. Właśnie do księgarń trafiły wznowione w jednym tomie trzy jego krótkie powieści pod wspólnym tytułem „Małe historie rodzinne”. Swoje miejsce pracy oraz bogatą kolekcję książek prezentuje Tomasz Białkowski.

(kliknij w zdjęcia, żeby powiększyć)

Miejsce pracy: Biurko, a właściwie drewniany stół, zabraliśmy z naszego wcześniejszego mieszkania. Z tym meblem wiążą się bardzo bolesne wspomnienia. Kiedy nasz kot zachorował na nowotwór, właściwie zamieszkał na biurku. Tam pił, jadł, spał. Nie schodził z niego aż do dnia, kiedy trzeba było go uśpić. Na tym biurku czuł się widocznie najbezpieczniej. Kiedy zatem zapadła decyzja o przeprowadzce, ograniczyliśmy się do odświeżenia mebla, pokrycia nowym lakierem. Nie wyobrażam sobie innego miejsca do pracy. Biurko stoi w gabinecie, z fotela mam widok na ulicę, która stanowiła tło mojej ostatniej powieści, czyli ?Rauszu?. To po Bahnhofstraße spacerował Egon von Rausch, jadał potrawkę z królika duszonego z żurawiną w restauracji Zum Radeberger, pił Nürnberger Siechen-Bier. Czuć więc tutaj trochę klimat dawnego świata.

Gabinet (po kliknięciu w zdjęcie można zobaczyć całe pomieszczenie).

Tryb pracy: Piszę wyłącznie na komputerze stacjonarnym. Żona jest naukowcem, dzielimy się zatem biurkiem, chociaż ona nie ma problemu z używaniem laptopa, chociażby na balkonie. Piszę wyłącznie rano, zaraz po śniadaniu i obowiązkowej czarnej kawie. Kiedy piszę, potrzebuję absolutnej ciszy, drażni mnie nawet dźwięk domofonu. Nie ma mowy o muzyce z radia itp. Mam zwyczaj rozrysowywania fabuły na wielkim arkuszu papieru. Używam kolorowych pisaków do opisu postaci, jestem wzrokowcem. Wisi taki dziwaczny plakat na drzwiach do czasu, aż zakończę pracę nad powieścią. Stół zajmują kartki z notatkami, książki i flamastry, bo ciągle coś uzupełniam we wspomnianym ?plakacie?. Pod ręką mam drukarkę, to, co napiszę, na koniec dnia drukuję. Powody są dwa. Po pierwsze, następnego dnia czytam tekst ponownie, nanoszę poprawki. Zaś po drugie, zabezpieczam się w ten sposób przed utratą tekstu. Zdarzały mi się wcześniej takie nieprzyjemne sytuacje, to bardzo frustrujące.

Aktualny projekt: Właśnie zaczyna się promocja „Małych historii rodzinnych”, a to oznacza, że nastąpi przerwa w pracy nad książką. Potem wrócę do pisania nowej powieści, czy może raczej nanoszenia poprawek do tekstu, nad którym pracowałem przez ostatnie półtora roku. To opowieść dziejąca się w przyszłości. Historia młodej kobiety i mężczyzny mijających się bez słowa na ulicy. Pewnego dnia ich losy za sprawą dramatycznych wydarzeń splotą się ze sobą. Ci ludzie zaczną darzyć się wielkim, niezwykłym uczuciem. Niestety, kobieta zaginie, a zrozpaczony mężczyzna wyruszy na jej poszukiwanie. Czy ją odnajdzie, nie zdradzę. Jego wędrówka przypadnie na czas naznaczony okrucieństwem, wojną i upadkiem cywilizacji. Zaczyna się od opisu mojej ulicy, z której prawdę mówiąc, na kartach powieści niewiele pozostało.

Fotel do czytania.

fot. Tomasz Białkowski

Tematy: , , , ,

Kategoria: biurka polskich pisarzy