Biurka polskich pisarzy: Marta Guzowska

5 października 2015

biurko-marta-guzowska
Zawodowo zajmuje się archeologią, pierwszą powieść napisała po urodzeniu dziecka. Urlop macierzyński zaowocował na tyle intrygująco skrojonym debiutem, że docenili go nie tylko czytelnicy, ale też jurorzy najważniejszego polskiego wyróżnienia dla twórców kryminałów, przyznając autorce Nagrodę Wielkiego Kalibru.

Jej życie literackie kręci się wokół literatury kryminalnej. Czytelnikom dała się poznać jako autorka trzech kryminałów z wątkiem archeologicznym w tle („Ofiara Polikseny”, „Głowa Niobe”, „Wszyscy ludzie przez cały czas”). Wolny czas wyłuskuje również na prowadzenie wraz z zaprzyjaźnionymi autorkami strony zbrodniczesiostrzyczki.pl.

Miejsce pracy: Biurka mnie deprymują. W liceum miałam wspaniałe biurko, po jakiejś prababci: ciężkie, dębowe i rzeźbione. Przez większość czasu uczyłam się na dywanie albo w łóżku, a zaraz po maturze oddałam biurko bratu (ma je do dzisiaj). Mam podobnie jak Stephen King, który lata pracował na desce do prasowania ustawionej na korytarzu, a kiedy dorobił się pracowni, popadł w niemoc twórczą. Dlatego, na wszelki wypadek, nie mam pracowni.

Teraz piszę na wąskim, długim blacie z IKEA, sprzedawanym jako wynalazek do jadania śniadań w łóżku, ustawionym w pokoju dziennym. Odkręciłam kółka i uzyskałam stół dokładnie tych gabarytów, jakie mi pasują. Po pierwsze jest wąski, siedzę więc blisko okna i patrzę na korony drzew. Po drugie jest długi i wszystkie papierzyska, które nieuchronnie gromadzą się podczas pracy nad książką, znajdują się w rozsądnej odległości od mojego komputera. Blat ma tylko paskudny kolor i planuję go wymienić na coś innego, ale o podobnych wymiarach.

Na biurku mam notes do kluczowych notatek oraz blok papieru do uwag na szybko, typu „tak, to Andreas!!!” albo „366”. Bo kiedy piszę i coś przychodzi mi do głowy, nie mam cierpliwości, żeby kartkować notes, zapisuję to natychmiast, na pierwszym kawałku papieru. Poza tym biurko zawalają książki, z których korzystam przy pracy. Pod koniec powieści tworzą już stosy na podłodze.

A kiedy pisanie mi nie idzie, kładę komputer na dużą książkę i wynoszę się od biurka. Gdziekolwiek: do łazienki, do sypialni, na łóżko, na kanapę. Zmiana miejsca skutkuje zazwyczaj odblokowaniem zwojów mózgowych i potem już leci.

Tryb pracy: Wolałabym pracować po południu. Nie wieczorem, nie w nocy, popołudnie to moja najbardziej intelektualnie płodna pora. Niestety mam zero babć do pomocy, więc mogę pracować tylko wtedy, kiedy dzieci są w szkole i przedszkolu. Mój pisarski dzień zaczyna się o 7.30, kiedy rodzina wychodzi z domu, i kończy o 14.00, kiedy z kolei ja wychodzę po córkę. W sytuacjach awaryjnych mogę pracować wieczorem, ale nie bardzo mi to idzie, bo kiedy piszę, przeszkadza mi fizyczna obecność kogokolwiek, nawet jeśli ten ktoś śpi i tylko cichutko oddycha, i do tego w drugim pokoju. Mam wrażenie, że fale mózgowe tej osoby zakłócają moje fale mózgowe. Z tego samego powodu nigdy nie słucham przy pisaniu muzyki, bo albo słyszę muzykę, albo melodię tekstu. Do pisania potrzebuje absolutnej ciszy i absolutnej samotności.

Na początku książki moja praca polega na chodzeniu w kółko. Później, na zapisywaniu luźnych pomysłów w notesie. Do każdej książki kupuję oddzielny notes i zapisuję tam uwagi, charakterystyki bohaterów, listy imion… Z notesem chodzę po całym mieszkaniu, bo czasem coś przychodzi mi do głowy w kąpieli, albo wieczorem w łóżku, kiedy już prawie zasypiam. Zawsze biorę notes w podróż. Jeden z moich pisarskich rytuałów: nazwę piszę na okładce notesu dopiero PO skończeniu książki.

Stukanie w klawiaturę uruchamia u mnie proces myślowy, więc kiedy mam już zrąb pomysłu, po prostu siadam i piszę. Nie poprawiam, nawet literówek, bo to przeszkadza mi w myśleniu. Pierwszego szkicu moich powieści nie pokazuję nikomu! Światło dzienne, to znaczy czujne oczy mojej przyjaciółki-pisarki Agnieszki Krawczyk i najlepszego na świecie redaktora Filipa Modrzejewskiego, widzi zazwyczaj dopiero trzecia albo czwarta wersja tekstu.

Aktualny projekt: Tuż przed wakacjami skończyłam czwartą powieść z moim ulubionym bohaterem Mariem Yblem. Jej akcja toczy się w małym miasteczku w Polsce, na wykopaliskach archeologicznych, ale tym razem wśród? wampirów. Powieść ma się ukazać w przyszłym roku, w maju.

Żeby odetchnąć od Maria, który jest bardzo meczącym głównym bohaterem, postanowiłam sprawdzić, jak się pisze thriller. Okazuje się, że zupełnie inaczej niż kryminał. Podoba mi się to, lubię w czasie pracy uczyć się nowych rzeczy, inaczej się nudzę. Powstaje więc thriller, oczywiście z wątkiem archeologicznym. Będzie w nim złoty skarb, pościgi i w ogóle wszystko, co w thrillerze powinno być.

Poza tym postanowiłam zrobić prezent moim dzieciom i napisać dla nich powieść detektywistyczną. Zaplanowałam całą serię, pierwszy tom leży już gotowy w wydawnictwie, i również ukaże się prawdopodobnie w przyszłym roku. Wbrew temu, czego się obawiałam, pisanie dla dzieci wcale nie jest trudne. Trzeba tylko być do bólu szczerym, bo dzieciaki wyczuwają fałsz jak poligraf.

A kiedy skończę thriller i powieści dla dzieci, chyba wrócę do Maria. Nie mogę długo bez niego wytrzymać. Piąty kryminał, którego Mario będzie głównym bohaterem, ma dwa lejtmotywy: Jerozolimę i kanibali. Już się cieszę na myśl, że niedługo do tego usiądę!

Opracowanie: Artur Maszota
fot. Marta Guzowska dla Booklips.pl

Tematy: , , , , ,

Kategoria: biurka polskich pisarzy