Biurka polskich pisarzy: Magdalena Kozak
Największa wojowniczka wśród polskich fantastów. Jest zawodowym żołnierzem i lekarzem ratunkowym. Obecnie służy w stopniu porucznika w 2. Grupie Poszukiwawczo-Ratowniczej w Mińsku Mazowieckim. Dwukrotnie uczestniczyła w misji w Afganistanie w ramach VII i XII zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego; została ranna podczas ostrzału rakietowego. W warunkach cywilnych można ją czasem zauważyć na dyżurze w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, w karetce pogotowia albo… na konwentach fantastyki lub nad klawiaturą. Magdalena Kozak jest bowiem również uznaną pisarką, która zdobyła popularność cyklem o Vesperze, wampirze działającym w szeregach tajnej jednostki ABW. W 2017 roku, po niemal dekadzie, autorka powróciła z nowym tomem serii zatytułowanym „Młody”. To dobra okazja, aby przyjrzeć się jej warsztatowi pracy.
Miejsce pracy: Moje miejsce pracy to laptop. I tyle. Wystarczy. Poza tym omnia mea mecum porto.
Prowadzę życie nomada i rzadko bywam w domu, więc wspomniany laptop może znajdować się w dowolnym miejscu. W pokoju dyżuranta. W śmigłowcu. W karetce. Na kompanii. Na pokładzie samolotu pasażerskiego. W hotelu na wakacjach. A jeżeli już wreszcie w domu, to na łóżku, bo biurka nie używam. Mam, ale nie używam. Jakoś nie lubię.
Siadam sobie w pościeli, opieram plecami o parapet lub ścianę, biorę laptopa na kolana i piszę. Nie ma dla mnie żadnego znaczenia, gdzie jestem i co akurat jest za oknem, bo i tak całkowicie przenoszę się do opisywanego świata, przeżywam opowiadaną historię. Wyłączam się z rzeczywistości. Jedyne miejsce, w którym NIE mogłam pisać, to Afganistan ? bałam się, że jak wpadnę w trans a akurat będzie ostrzał albo atak na bazę, to się to dla mnie źle skończy. Przecież nie machnę ręką: „Nie teraz, nie teraz, przepraszam panie Talibie, czy mógłby pan do mnie strzelać kiedy indziej? Ja teraz TWORZĘ!” (śmiech) Ergo, jeden warunek musi być spełniony: miejscówka musi umożliwiać w miarę bezpieczną utratę kontaktu z otoczeniem. Reszta jest nieważna.
Tryb pracy: Piszę nieregularnie, zrywami. Historia najpierw musi dojrzeć, musi ułożyć się w głowie. A kiedy już te trybiki zaskoczą i poustawiają się na właściwych pozycjach, zaczyna się faza „wklepywania w klawiaturę”. Trans pisarski może trwać kilka dni, może trwać kilka tygodni ? w zależności od tego, na ile akurat mogę sobie pozwolić. Zdarza się, że historia potrafi mnie przykuć do laptopa na kilkanaście godzin bez przerwy, o ile oczywiście nie mam żadnych obowiązków służbowych. Trzyma mnie w tym transie, dopóki nie napiszę wszystkiego, i nie ma mowy, bym zdołała się wcześniej od niej uwolnić. Strasznie męczące, naprawdę.
A potem znowu jest spokój. Cisza.
Chodzę do pracy, latam śmigłowcem, jeżdżę karetką, pielęgnuję ogródek. W głowie wyświetlają się kolejne filmy, powstają nowe historie. Po jakimś czasie pojawia się potrzeba opisania tego wszystkiego. Przychodzi trans. I tak powstaje książka za książką. A życie płynie?
Aktualny projekt: I teraz sobie tak właśnie płynie. Na razie niczego nie piszę. Opowieść pomalutku układa się w głowie. Pewnie będzie z niej piąty (i ostatni?) tom Vespera, ale kto wie, kto wie..? (uśmiech)
fot. Magdalena Kozak dla Booklips.pl
TweetKategoria: biurka polskich pisarzy