Biurka polskich pisarzy: Krzysztof Bochus

15 kwietnia 2019


Dziennikarz, publicysta, wykładowca akademicki, redaktor naczelny. Krzysztof Bochus to bez wątpienia człowiek słowa, który stosunkowo niedawno wkroczył do świata literackiej zbrodni. Dla autora należącego do literackiej grupy kryminalnej „Team Pocisk” debiutem książkowym był „Czarny manuskrypt”, pierwsza część serii z radcą Christianem Abellem w roli głównej ? do dzisiaj ukazały się trzy tomy retro kryminałów, których akcja umiejscowiona jest w latach 30. na niemieckim Pomorzu. Najnowsza powieść pisarza, czyli „Lista Lucyfera”, to z kolei współczesna powieść kryminalna, przewrotny thriller o samotności, mroku i złu, które podobno czai się wszędzie. W kolejnym wydaniu naszego cyklu prezentujemy miejsce pracy Krzysztofa Bochusa.

Miejsce pracy: Wszystkie moje książki powstały przy swarzędzkim stole, który dość zgodnie uznawany jest przez moją rodzinę za najbrzydszy mebel w całym domu. Zwłaszcza jego toczone rokokowe nóżki wywołują wesołość, szczególnie u mojej żony, która jest zaprzysięgłą zwolenniczką minimalizmu w sztuce dekorowania wnętrz. Stół pozostaje jednak pod moją szczególną ochroną, ponieważ był świadkiem wszystkich moich literackich wzniesień i upadków, które są wspólnym doświadczeniem wszystkich pisarzy, zmagających się z meandrami fabuły i intrygi kryminalnej.

Mój warsztat pisarski ulokowany jest w rogu dość obszernego pokoju, wypełnionego książkami i ulubionymi obrazami wiszącymi na ścianach. Tak więc przez ramię zaglądają mi dwaj wielcy Franciszkowie: Starowieyski i Maśluszczak. Nad samym biurkiem mam ukośne okno w ścianie, przez które w dzień wlewa się światło, a wieczorami i nocą widzę gwiazdy. Tworzę mroczne fabuły i być może dla kontrastu potrzebuję słońca, które wprowadza mnie zawsze w dobry nastrój. Ważny jest również podręczny regał, na którym trzymam kilka ulubionych dzieł oraz pozycje warsztatowe. Do tych pierwszych należy między innymi „Imię róży” Umberto Eco, którą to powieść uważam za archetyp inteligentnej powieści kryminalnej, „Millennium” Stiega Larssona czy też „Szczygieł” Donny Tartt. Mogę je czytać na wyrywki. Ponieważ w moim dorobku przeważają powieści z odniesieniami do historii, na regale nie brakuje także pozycji historycznych i literatury faktu. Otaczają mnie również stare księgi oprawione w półskórki, ponieważ jako zapalony kolekcjoner zbieram także stare encyklopedie i pięknie oprawione dzieła. Na ich straży stoi brąz przedstawiający artystyczną wenę. Bardzo pomocny przedmiot?Zestawu ulubionych rekwizytów dopełnia stara maszyna Underwood, licząca ze sto lat, prezent od mojego nieżyjącego już teścia. Jestem przekonany, że sprawna, ale od lat nie próbowałem.

Jak najbardziej współczesnym elementem tego warsztatu jest laptop. Ostatnio wymieniłem mu serce, czyli dysk, i śmiga jak nówka sztuka.

Drugim ulubionym miejscem pracy jest mój letni domek na Podkarpaciu. To tam powstały poważne fragmenty „Czarnego manuskryptu” oraz „Szkarłatnej głębi”. Siedziałem w środku polskiego lata i opisywałem menonickie wioski skute mrozem. Lubię to miejsce i w tym roku znowu się tam zakopię na kilka tygodni, aby nie tylko wypoczywać, ale także pisać nową książkę.

Tryb pracy: Pracuje głównie rano. Wstaję, jem śniadanie i zasiadam na kilka godzin do pisania. Staram się nie wychodzić z tego codziennego rytmu, gdyż przerwy w pracy działają na mnie demobilizująco. Nie potrafię pisać na raty. Zawsze posuwam się do przodu z zachowaniem chronologii opisywanych zdarzeń i zgodnie z kolejnością zaplanowanych rozdziałów. Nie wyobrażam sobie „wybiegania w przód” i kreślenia scen wyabstrahowanych od aktualnie prowadzonego wątku książki. Tworzę w absolutnej ciszy, nie słucham radia ani muzyki. Odkładam także na bok lekturę innych książek, zaległości czytelnicze nadrabiam po skończeniu książki. Tak więc pracuję w świecie bez dźwięków i w samotności. Obserwuję doczesność, wyjmuję z głowy przechowywane w niej klisze, słowa i skojarzenia ? ale pracuję efektywnie tylko wtedy, gdy wyłączę się z doczesności.

Po porannej turze robię sobie przerwę na kawę w ogrodzie. Namiętnie pedałuję też po okolicy. Znam tu każdą ścieżkę. Podczas jazdy na rowerze przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły, podobnie jak czasami podczas snu. Jestem bowiem typem onirycznym, tak jak moi bohaterowie, radca Abell z mojej trylogii kryminalnej oraz Adam Berg z „Listy Lucyfera”.

Wieczorem z reguły poprawiam tekst stworzony rano, a jak wena pozwoli, posuwam się do przodu. W ten sposób powstaje kilka stron maszynopisu dziennie. Nigdy nie napisałem w ciągu jednego dnia więcej niż dziesięć stron maszynopisu ? to mój niepobity dotychczas rekord. Pracuję powoli, ponieważ w moim przypadku liczy się nie tylko fabuła, ale także sprawdzanie faktów, detali i szczegółów topograficznych ? opisywanych w moich powieściach.

Aktualny projekt: Obecnie najważniejsza jest dla mnie moja najnowsza powieść „Lista Lucyfera” ? mroczny i współczesny do szpiku kości thriller z licznymi odniesieniami do historii. Udzielam się w mediach społecznościowych, wypełniam obowiązki promocyjne, udzielam wywiadów i śledzę recenzje w mediach. Na razie jest świetnie. Oby tak dalej, bo wiążę duże nadzieje z tą książką. Poza tym ślęczę nad redakcją i korektą ukończonej już kolejnej powieści. To „Miasto duchów”, czwarty tom mojej serii retro kryminałów z radcą Abellem w roli głównej. Tym razem akcja dziać będzie się w Gdańsku jesienią 1944 roku, na kilka miesięcy przez Apokalipsą, która przyjdzie ze wschodu. W wakacje odpocznę kilka tygodni, a potem zabiorę się za kolejną książkę, kontynuację „Listy Lucyfera”. Bohaterem pozostanie redaktor Berg, ale będzie to odrębna opowieść.

Opracowanie: Marcin Waincetel
fot. Krzysztof Bochus dla Booklips.pl

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: biurka polskich pisarzy